1 grudnia 2024

loader

Krúdy Gyula odkrywany

Gęsta proza

Jak na prawdziwego „stachanowca” literatury węgierskiej (ponad siedemdziesiąt powieści!) Guyla Krúdy (1878-1933) właściwie nie ma w Polsce „nazwiska”, a już w porównaniu z recepcją prozy takiego Sándora Márai jest niemal anonimowy. I choć przecież to jeden z najwybitniejszych pisarzy kraju Madziarów, to poza powieścią „Sindbad wraca do domu” bardzo niewiele z Krudy’ego polszczyźnie przyswojono. „Miasto uśpionych kobiet” jest zbiorem jego opowiadań głównie z lat dwudziestych XX wieku, zbiorem dającym bardzo dobre wyobrażenie o zróżnicowanych cechach stylistycznych jego prozy. W nocie odredakcyjnej porównany został do Prousta, Kafki, do naszego Bruno Schulza i nie są to skojarzenia nietrafne, choć ja bym dodał do tego także Josepha Rotha, Marcela Schwoba, a co do współczesnych prozaików, nie sposób uniknąć skojarzeń choćby z Bohumilem Hrabalem czy Alejo Carpentierem. Przymiotnik „gęsta” w stosunku do prozy jest określeniem od dawna już zbanalizowanym, ale trudno go uniknąć. Podobnych paranteli można by wskazać więcej. Uderza proza Krúdy’ego swoją mięsistością, zmysłowością, obrazowością, szczodrością obrazu świata przedstawionego, naocznością niemal teatralną, pełna jest zachwytu nad fenomenem życia, nasycona też nieco perwersyjnym erotyzmem, połączonym z fascynacją śmiercią. W opowiadaniu „Ostatnie cygaro w gospodzie pod Karym Arabem” oczekujący na pojedynek (a jak się okaże w puencie, także na śmierć) oficer oddaje się rozkoszom użycia, głównie kulinarnego. Motywów kulinarnych jest zresztą w opowiadaniach Krúdy’ego – nomen omen – obfitość. Można by powiedzieć, że je przepełniają, a drobiazgowe, miłosne niemal wyliczenia potraw przywołują ślinkę na język czytającego, „kulinarium” pojawia się nawet w tytule jednego z opowiadań („Prolog do porcyjki gulaszu”). Nieprzypadkowo Krú y był bon vivantem, królem życia, konsumentem potraw i trunków, kobieciarzem, notorycznym bywalcem kawiarni, restauracji i kabaretów. W jego prozie zmysłowy realizm miesza się z liryzmem i oniryzmem, z elementami poetyki absurdu i surrealizmu, a to wszystko w sumie tworzy niezwykle barwny obraz Budapesztu początku wieku XX i jego lat dwudziestych. Proza Krúdy’ego ma w sobie to, co jest znakiem firmowym prozy literackiej w tej części Europy, prozy węgierskiej i czeskiej, a co w prozie polskiej, tak często oddanej „imponderabiliom” i „wartościom”, skłonnej do „abstrakcyj”, występuje bardzo rzadko – miłość do zmysłowego świata, przywiązanie do jego piękna, pławienie się w nim, uleganie czerpanym z życia przyjemnościom, instynktowny hedonizm, biologizm akcentami naturalizmu. To wszystko jest podawane przez pisarza hojnie, obficie, bez ascezy. Każde z opowiadań zbioru „Miasto uśpionych kobiet” zawiera jakąś „fabułę” lub jakiś koncept, ale nie one stanowią o jej wartości, lecz ta szczodra, wybujała, zmysłowa, „barokowa” gęstość świata przedstawionego i to ona decyduje o przyjemności – zmysłowej – tej lektury.

Gyula Krúdy – „Miasto uśpionych kobiet”, przekł. Elżbieta Cygielska i Teresa Worowska, posłowie Elżbieta Cygielska, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2019, str. 341, ISBN 978-83-06-03569-8.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Daleko od centrum

Następny

Lobbing?! Jaki lobbing?!

Zostaw komentarz