Niektórzy próbują mi wmówić, że jestem kryptopisowcem z tego tylko powodu, że bezwzględnie krytykuję libkową politykę i opowieść o świecie.
Tymczasem ta krytyka wynika z prostego faktu. To księżycowa polityka gospodarcza i społeczna wytwarza takie zjawiska jak PiS, czy wśród młodszych osób Konfederacja. To ultraliberalna propaganda sącząca się z głównych mediów, z jakiegoś powodu nazywanych „liberalnymi”, a tak naprawdę będących konserwatywno-liberalnymi stwarza pole dla wzrostu poparcia dla tych partii.
Z jednej strony polityka PO z przystawkami powoduje powstawanie mnóstwa osób wkurzonych z przyczyn ekonomicznych i nie tylko. Z drugiej propaganda konserwatywno-liberalna, oddziałująca głównie na młodzież, przekonywała, że za słabym funkcjonowaniem usług publicznych nie stoi niedostateczne finansowanie, ale „socjalizm”. Im gorzej funkcjonują niedofinansowane usługi, tym bardziej spełnia się przepowiednia o złej organizacji instytucji publicznych. Nie dofinansowują służby zdrowia, ta źle działa, kolejki rosną i to ma być wina „socjalizmu”. Błędne koło, aż do zaorania.
Latem 2006 roku, znana z wielu rewelacyjnych prac, anarchistyczna Radykalna Akcja Twórcza wykonała genialny billboard na jednej z ulic Poznania. Stylizowany na Matkę Boską Adam Michnik trzyma na kolanach dwa „dzieciątka” – braci Kaczyńskich. To jest generalnie symbol ostatnich 20 lat. Libki nie były w stanie zrozumieć przekazu tego artystycznego dzieła i zrobiła się awantura, do której dołączył się oczywiście kler, że niby obraza uczuć, itd. Dzięki temu przez chwile było o tej interwencji artystycznej dość głośno.
Tymczasem właśnie tak to wygląda. Polityka libków, których ideowym „boskim” ojcem i matką jest Adam Michnik, prowadziła do powstawania kolejnych zjawisk na radykalnej prawicy. Związek miało to też z faktem, że lewica sama się z jednej strony spacyfikowała, a z drugiej była grillowana przez media libkowe, więc po katastrofalnych rządach Millera, jakikolwiek sprzeciw wobec polityki gospodarczej mógł „prawomocnie” wychodzić wyłącznie z kręgów prawicy.
Tak to zostało ustawione. Tylko prawica mogła kłócić się z prawicą o to, kto realizuje słuszniejszą prawicową politykę. Z drugiej strony radykalni prawicowcy uważają się za wielkich „buntowników”, podczas gdy w takiej roli zostali obsadzeni przez hegemona, bo przeciwko nim łatwiej jest budować opór i mobilizować nawet osoby skrzywdzone przez liberalną politykę gospodarczą. Stąd zjawisko np. części robotników, czy szerzej pracowników najemnych głosujących na PO, czy Konfederację.
Obecny rząd jest co prawda nieco wewnętrznie niespójny, ale idzie dawniej wytyczoną ścieżką. Wkurza własnych wyborców z powodu „niedasizmu”, wkurza też oczywiście prawicę, która próbuje to wkurzenie politycznie wykorzystać i tak trwa ten chocholi taniec. Libki natomiast próbują udawać, że nie rozumieją, skąd się wziął PiS. A ktokolwiek próbuje im to uświadomić, jest piętnowany, bo ujawnia „wielką tajemnicę libkowej wiary”. A polega ona na tym, że to nie „niedouczone masy”, ale ich własna polityka wytwarza to „wielkie pisowskie zagrożenie”.
Stąd też takich jak ja wyzywa się od „symetrystów” i „kryptopisowców”, bo jesteśmy bardziej niebezpieczni niż PiS. Po pierwsze zaglądamy za zasłonę i widzimy, co tak naprawdę napędza wzrost radykalnej prawicy. Po drugie mamy odmienne od prawicy POPiS-owej, propozycje zaradzenia obecnym bolączkom, a to jest już niewyobrażalne. Nie można wychodzić poza logikę kapitalizmu, to jest temat tabu. Tutaj dostaniesz po głowie i od jednych i od drugich. Kapitalizm jest dobry, ale muszą rządzić „nasi”, którzy go naprawią po rządach „tamtych”. Tak mniej więcej przedstawia to od lat 90. prawica najpierw spod znaku AWS, potem PiS z jednej strony i środowiska PO z przystawkami z drugiej.
I tak sobie tańcuje „elektorat”, jak mu zagrają.
Wolnelewo.pl