6 listopada 2024

loader

Lepsze jutro było wczoraj

„Lepsze jutro było wczoraj”, takie grafit ujrzałem przed laty na ścianie jednej z łódzkich ulic. Kiedy panu Eligiuszowi odmówili pokazania lokalu socjalnego, do którego go mają wyrzucić, to był znak, że lokal nie spełnia wymogów. Żadnych. W piśmie skierowanym do niego Zarząd Lokali Miejskich napisał: „Nie udostępniamy do obejrzenia lokali socjalnych, które zostały wskazane w związku z wydanymi wyrokami sądowymi zasądzającymi eksmisję z dotychczas zajmowanych lokali”.  To jest nie tylko podłe, ale i dziwne postępowanie, bo poza Łodzią samorządy wszędzie  pokazują wskazane lokale eksmitowanym, którzy w przypadku gdy lokal ma wyraźne wady mogą poprosić przynajmniej o jedno nowe wskazanie.

Pan Eligiusz jest osobą niepełnosprawną, więc w jego przypadku obejrzenie lokalu ma dodatkowe uzasadnienie. Ale co tu oglądać? 15 metrów ogrzewane prądem, bez łazienki, bez ubikacji, z toi-toi-em w ostatniej chwili postawionym na podwórku? Pasją oczekującego na eksmisję starszego pana są książki naukowe. Martwi się już gdzie wyląduje jego ogromny księgozbiór.  Dzwonię więc do Zarządu Lokali Miejskich w Łodzi i próbuję nawiązać kontakt z kierownictwem placówki. Okazuje się to niemożliwe. Jest tylko infolinia. Odpowiadają bardzo miłe panie, które podzielają moje oburzenie na postępowanie ZLM-u, ale niestety nie mogą połączyć z nikim z kierownictwa. Musiałem więc je przeprosić za mój podniesiony ton i emocje w głosie i dać za wygraną. 

Sprawę załatwienia niepełnosprawnemu starszemu człowiekowi mieszkania socjalnego z łazienką i ubikacją, będzie trzeba prowadzić na dużo wyższym szczeblu. Poprosiłem o interwencję posłankę partii Razem, Paulinę Matysiak. Ma interweniować w zarządzie miasta Łodzi, gdzie przecież zasiadają przedstawiciele lewicy. Fajnie by było gdyby przy okazji udało się sprawić, że eksmitowanych obywateli tego miasta nie będzie się już traktować jak śmieci i lokale do których mają być wysiedlani będzie się jednak przed eksmisją pokazywać ich potencjalnym mieszkańcom.

Sławek to mój stary znajomy. Jakieś 10 lat temu miał wypadek. Potrącił go samochód. Od tego czasu choruje, nie bardzo może podjąć się jakiejś pracy, a z zawodu jest budowlańcem. Cóż było robić. Zaczął żyć z Wisły. Łowił ryby. Nawet opał z rzeki wyławiał. Kiedy przyjechałem do wójta prosić, żeby mu gmina dała jakiś zasiłek, wójt uciekł, gdzieś do lasu. Kiedy tylko wyjechałem z urzędu po rozmowie z panią z „opieki”, wójt wrócił. Zasiłek Sławek dostał, ale tylko raz. Po wielu perypetiach wreszcie jest decyzja, 719 zł miesięcznie zasiłku stałego z powodu trwałej niezdolności do pracy. Gdy było ciężko, Sławek, chłop już niemłody pożyczał na życie. Teraz kiedy się znajomi w wiosce dowiedzieli, że dostał zasiłek, zgłosili się po zwrot.  A z czego tu zwracać?

Piotr Ikonowicz

Poprzedni

Dziewięć ważnych zadań służących rozwojowi gospodarki chińskiej w 2024 roku

Następny

Rząd nadziei na zmianę