7 listopada 2024

loader

Michał Moskal od prezesa. Prawdziwa, polska młodzież

fot. Michał Moskal / facebook

Młody człowiek postanowił zaręczyć się w kopalni. Oryginalnie. Mógł zabrać wybrankę do Paryża, przyklęknąć z pierścionkiem pod wieżą Eiffla. Mógł, żeby było taniej, pojechać w góry, i oświadczyć się pod krzyżem na Giewoncie, albo na Śnieżce. Jakież to jednak wszystko banalne. Zamiast docenić pomysłowość przyszłego małżonka, naród rzucił się na żonkosia, jak na karpia w Lidlu. A chłopak przecież chciał dobrze. 

Mężczyzna dorasta. Mężnieje. Zazwyczaj wówczas także tyje. A wraz z tym procesem, zaczyna poważnieć i dumać o tym, żeby się wreszcie ustatkować. Tzn. zwykle tak z nimi było. Mężczyznami. Obecnie coraz więcej mężczyzn zamiast tycia wybiera zdrowy styl, a miast ożenku, singielstwo. W dawnych czasach, kiedy wszystko było jak Pan Bóg przykazał, proces mężnienia fizycznego i psychicznego startował chwilę po studiach, lub na ostatnich jego latach, kiedy kawaler się wyszumiał. Z biegiem czasu szumienie tak bardzo zaczęło mężczyznom się podobać, że radykalnie zmienili swoje zapatrywania na przyszłość, przez co wiele niewiast w wieku w sam raz do ożenku narzeka, że nie ma porządnego towaru w mieście. I ja się z tym zgadzam. Co spotykam młodych mężczyzn, to same licheroty trafiają mi się na drodze. A takich, co to by poważnie traktowali Polskę i Polaków, szukać na palcach obu rąk, a i to nie zawsze. Jest jednak nadzieja. Na to, że Polska nie obumrze. A naród przetrwa. Ta nadzieja to prawica i jej hufce. 

Tam młodzież jest porządna. Wie, co to wiara ojców, mowa dziadów, generalnie, co to dziadostwo. To bowiem zagnieździło się w liberalnych wzorcach importowanych z Zachodu. W nieobyczajnym stroju i zachowaniu. W rozwiązłości seksualnej. Kto to widział, żeby kobieta paradowała po ulicach z papierosem w ustach i do tego w spodniach z rozporkiem. Sam Pan Prezes wszak wspominał, że gdy bawił na początku lat 90. we Wiedniu, zszokował się nie na żarty tym, co tam zobaczył w biały dzień. 

Prawdziwa, polska młodzież kocha Boga i Ojczyznę. Nieprawdziwa młodzież kocha libertynizm i weganizm. Prawdziwa młodzież szanuje starszych i duchownych, a ta nieprawdziwa pluje na godło i wyciera się na czarnych czwartkach. Prawdziwa, patriotyczna młodzież jest konserwatywna w zwyczaju i poglądach. Nieprawdziwa, słucha zachodniej muzyki i się tatuuje. W tym kobiety. 

Kiedy więc zapytać przedstawiciela prawdziwej, polskiej młodzieży, gdzież to chciałby złożyć przysięgę swojej miłości i wierności, ten bez wahania odpowie: tam gdzie naród mój i moja Polska; gdzie korzeń mój, a młodzież dobrze wie, gdzie ma korzenie; tam, skąd bogactwo mej ojczyzny i jej dobrobyt wyrasta; tam, gdzie legł prastary dinozaur, a kości jego Dobry Bóg zamienił w węgiel; a węgiel, mówiąc za wieszczem, to koks (nie mylić z kokainą), to antracyt!

Michał Moskal w zasadzie nie miał wyboru. Michał Moskal jest najlepszym synem żyznej i gospodarnej lubelskiej ziemi. Jak by to wyglądało, gdyby pojechał się oświadczać za granicę, on, człowiek stamtąd, przyszły poseł, minister, może nawet sam premier. Za granicę może sobie jeździć byle chłystek z korpo, ale on, szef pisowskiej młodzieżówki, sami Państwo pomyślcie. Być może było nawet tak, że chłopak chciał zadać szyku na Lazurowym Wybrzeżu albo na Capri, ale zwyczajnie, po ludzku, mu nie wypadało. A że jest do tego nie od macochy i swój rozum ma, nie chciał zapewne też, żeby wyszło zbyt akademicko, w stylu, kolacja przy świecach, albo urodziny i pierścionek w ciastku. No i wymyślił jak najlepiej umiał. Bogdanka. W sedno tarczy.

Mógł co prawda, w swoim rodzinnym Janowie Lubelskim, pożyczyć ze stadniny Arabów białego ogiera i wparować nim pod dom ukochanej, ale sami dobrze wiemy, jakie chabety zostały w Janowie po pisowskiej reformie. Poza tym na takiego konia strach wleźć, bo jak zwierzę poniesie, to szukaj wiatru w polu, a zaręczynowe pierścionki to nie są tanie rzeczy. Mógł też nakazać wojskowym z Dęblina wzbić się w przestworza i oświadczyć się pod nieboskłonem, bliżej stwórcy. Ten pomysł, choć przedni, też był jedna ryzykowny, biorąc pod uwagę bliskość granicy z Ukrainą i tego, co się tam teraz dzieje. Jeszcze ktoś uzna to za prowokację i nieszczęście gotowe. A w takiej Bogdance, na dole, komu to przeszkadza. Ani prądu za wiele nie zmarnował, bo ciemno że oko wykol, ani nie naraził zdrowia postronnych, bo tereny słabo zamieszkałe. A że stracono parę ton urobku? Ludzie, bądźmy poważni. Cóż to jest, wobec szczęścia mężczyzny który został przyjęty (chyba, bo o wyniku zaręczyn media nie doniosły), i w niedalekiej przyszłości stworzy rodzinę i da Polsce nowych obywateli. Zazdrościcie? Oj, nieładnie. 

Jarek Ważny

Poprzedni

Śmierć wspólnej listy opozycji

Następny

Ciąg dalszy afery w partii Hołowni