2 grudnia 2024

loader

Nie ma wolności dla wolności słowa

fot. wikicommons

Brytyjski sąd orzekł, że australijski dziennikarz i programista, twórca WikiLeaks, Julian Assange może zostać deportowany do Stanów Zjednoczonych, gdzie czeka go jeśli nie kara śmierci, to przynajmniej długoletnie, praktycznie dożywotnie więzienie.

Decyzję sądu ostro skrytykował WikiLeaks oświadczając, że wyrażenie zgody na ekstradycję to „czarny dzień dla wolności prasy i brytyjskiej demokracji” argumentując jednocześnie, że Assange nie uczynił niczego złego, natomiast jest karany za wykonywanie swojej dziennikarskiej pracy. Od orzeczenia sądu przysługuje prawo do apelacji. Jednak eksperci twierdzą, że jest to długotrwała procedura wymagająca wielu miesięcy przesłuchań. Prawniczka Stella, z którą Assange zawarł w marcu w więzieniu ślub, zapowiedziała że nie ustanie w wysiłkach, dopóki jej mąż nie zostanie uwolniony i dopóki będzie działać sprawiedliwość. 

Julian Assange zasłynął z tego, że na portalu WikiLeaks opublikował tajne amerykańskie dokumenty dotyczące zbrojnej interwencji USA w Iraku i Afganistanie. W związku z tym w Stanach Zjednoczonych wysunięto przeciwko niemu 18 oskarżeń łącznie z zarzutem o szpiegostwo. Obwinia się go też o to, że ułatwił analitykowi amerykańskiego wywiadu wojskowego Manningowi pozyskanie tajnych dokumentów, które następnie zostały opublikowane przez WikiLeaks. Z całej tej afery szewc Fabisiak wyciąga dwa wnioski. Pierwszy to taki, że jeżeli amerykańskie odpowiednie służby nie są w stanie skutecznie chronić dokumentów objętych klauzulą tajności, to są zwyczajnie partackie. I drugi: interwencje wojskowe w Iraku i Afganistanie były bezprawne w związku z czym wydobycie na światło dzienne związanych z tym dokumentów należałoby potraktować jak udokumentowaną informację o popełnieniu przestępstwa. Ma to jednak wyłącznie wymiar moralny, jako że nikt nie ośmieli się karać za cokolwiek Stanów Zjednoczonych, wykluczać z organizacji międzynarodowych czy nakładać sankcje. 

Początkowo ekstradycji Assanga domagała się Szwecja, wysuwając przeciwko niemu oskvarżenia o agresję seksualną i gwałt, na podstawie czego Interpol wystawił oznaczony najwyższą kategorią list gończy. Szewcowi Fabisiakowi jakoś dziwnie się to kojarzy ze sprawą słynnego gangstera Al Capone, którego skazano za unikanie płacenia podatków, a nie za bandytyzm. Kiedy o wydanie Assanga wystąpiły Stany Zjednoczone, to Szwecja wycofała poprzednie oskarżenia, uznając widocznie, że już spełniła swoją służebną wobec USA rolę.

Będąc w Londynie Assange dokładnie 10 lat temu, w czerwcu 2012 r. schronił się w ambasadzie Ekwadoru i poprosił o azyl polityczny. Po dwóch miesiącach ekwadorskie MSZ poinformowało go o przyznaniu mu azylu, a w grudniu 2017 otrzymał obywatelstwo Ekwadoru. W Ekwadorze prezydentem był w tym czasie lewicowy polityk Rafael Correa, który nie dopuściłby do wysłania Assanga do USA. Jednak mimo to nie mógł on opuścić terenu ambasad i udać się do kraju, którego został obywatelem. Uniemożliwienie mu wyjazdu było oczywistym naruszeniem wiedeńskiej konwencji o statusie placówek dyplomatycznych zapewniającej nietykalność należących do tych placówek środków transportu. Jednak władze brytyjskie powołały się tu na ustawę z 1987 r. dającą możliwość uchylenia konwencji. Ustawę tę przyjęto w reakcji na zastrzelenie brytyjskiej policjantki z okien ambasady Libii. Czyżby uważano, że również Assange miałby ochotę sobie postrzelać z okien ambasadzkiego samochodu w drodze na lotnisko? – pyta szewc Fabisiak.

Kiedy jednak w Ekwadorze zmieniła się władza i prezydentem został wybrany Lenín Moreno diametralnie zmienił się też stosunek władz wobec Assanga. Moreno przez lata prezentował się jako polityk lewicowy i jako wiceprezydent u boku Correi został wytypowany na jego następcę, co umożliwiło mu zwycięstwo wyborcze. Jednak po objęciu władzy wbrew swojemu imieniu okazał się prawicowcem, wyraźnie dystansując się od swego poprzednika zarówno w kwestii polityki krajowej, jak i zagranicznej. W kwietniu 2019 podjął decyzję o wycofaniu azylu dla Assanga i nakazał mu opuszczenie terenu ambasady, w konsekwencji czego został on zatrzymany przez brytyjską policję i osadzony w areszcie. Moreno twierdził, iż otrzymał od rządu brytyjskiego gwarancje, że Assange na mocy obowiązującego w Wielkiej Brytanii prawa nie może być deportowany do kraju, w którym groziłaby mu kara śmierci. 

Istotne, Wielka Brytania przez lata wstrzymywała się z podjęciem decyzji o jego ekstradycji. I tak brytyjski sędzia orzekł, że Assange nie powinien być deportowany, ponieważ „przy jego mentalności” istnieje ryzyko, że przebywając w pilnie strzeżonym więzieniu, mógłby popełnić samobójstwo. Powstaje zatem pytanie: dlaczego akurat teraz zadecydowano jego wydaleniu i deportacji do Stanów Zjednoczonych? Szewc Fabisiak dostrzega tu powiązania z antyrosyjskim kursem obowiązującym od momentu inwazji na Ukrainę. Skoro Assange jest podejrzewany o szpiegostwo na rzecz Rosji, to jest to sprzyjający moment aby do antyrosyjskich sankcji dołożyć jeszcze sprawę Assanga. Na czym owo szpiegostwo miałoby polegać? Otóż Assange oskarżany jest o to, że za pośrednictwem WikiLeaks opublikował e-maile, mając zdyskredytować Hillary Clinton przed wyborami prezydenckimi. Ponieważ wydobycie tej korespondencji przypisuje się rosyjskim hakerom, to zarzut o szpiegostwo pasuje tu jak ulał. Ponadto brytyjski The Guardian napisał, iż puszczenie w obieg przecieków konsultował on z ówczesnym koordynatorem kampanii wyborczej Donalda Trumpa, co miałoby świadczyć, że do spółki z ruskimi chciał uwalić kandydaturę pani Clinton.

Przykład Julian Assanga wskazuje na to, że to w państwie szermującym wolnościowymi hasłami w sposób drastyczny ograniczana jest wolność słowa – podkreśla szewc Fabisiak.

Bolesław K. Jaszczuk

Poprzedni

Długi marsz przez dyskurs

Następny

Kto właściwie wygrał?