„Główną deformacją naszej historii są białe, czy raczej czarne plamy, lub, powiedzmy, mętlik, który stwarzają przeciwnicy socjalizmu. To oni uciekają się do najrozmaitszej żonglerki, kosmetyki historycznej, do „perfumowania” różnych, haniebnych kart, które spowodowały tyle tragedii” – gen. Wojciech Jaruzelski.
„W naszych szkołach dzieci powinny poznawać nazwiska poległych ze swej gminy czy miasta. To powinno wchodzić w program nauki i być pierwszą nauką o Polsce” – Edward Rydz-Śmigły.
„Polska jest Ojczyzną trudnego wyzwania… Ojczyzna nasza musi zabiegać o to, aby życie ludzkie w Polsce stawało się coraz bardziej ludzkie, coraz bardziej godne człowieka. Każdego człowieka, który żyje na tej ziemi” – Jan Paweł II.
Prawdę mówiąc, nie miałem zamiaru włączać się do czasowo dominującej dyskusji medialnej i środowiskowej, spowodowaną podręcznikiem „Historia i teraźniejszość”. Nikogo nie ma potrzeby przekonywać, że przeszłość – historia, są ważne w życiu każdego spośród nas, że ma ona wpływ na nasze wybory życiowe i postępowanie, choć tego często nie dostrzegamy. Dziś są inne przyczyny tego, niebezpiecznego zjawiska.
Przyznaję, wielu Czytelników, przyjaciół i znajomych – podając logiczne i racjonalne argumenty skłaniało do swoistego kontynuowania tematu. Temat przedstawiłem w publikacjach: „Zbrodnicze bandy podziemia”; „Wyklęci” , „Martwica sumień” i „Obojętni”. Opublikowała je Trybuna w lutym-marcu 2021 i sierpniu.
Wahałem się, nie dlatego, by „delektować się” faktem „proszenia” – taka filozofia jest mi obca – brzydzę się nią. Że podejmuję ten temat- przeważyły rozmowy z kilkoma nauczycielami historii. Że postawy naszej młodzieży kształtuje szkoła i rodzina, a tego nikt trzeźwo, rozsądnie myślący nigdy i nigdzie nie może i nie powinien pomijać, a tym bardziej lekceważyć. Powiecie Państwo-to przecież oczywiste, brzmi jak banał. Zgoda. Ale kto w tym momencie chce pamiętać, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie” – aktualność tej myśli nasza historia potwierdza! Choć dziś – powiedzmy sobie szczerze – patrzymy na te „Rzeczypospolite” z przymrużeniem oka, zajęci sobą, gdyż zajmuje się nimi władza i jej polityka historyczna.
Rozstrzygającym argumentem było i wciąż pozostaje aktualne zagadnienie wychowania młodzieży dla przyszłości naszego Narodu i Państwa oraz nasza odpowiedzialność. Podkreślam odpowiedzialność- za ten Naród i to Państwo!
Analizując wspomniany podręcznik, skupiłem uwagę na kształtowaniu ludzkiej – naszej młodzieży wrażliwości, przez opisy działalności powojennego podziemia, a faktycznie na tak modnej dziś „narracji”.
Monolog ucznia ze Żnina
Jestem uczniem szkoły średniej w Żninie- pięknym, zadbanym mieście powiatowym w Wielkopolsce. Podczas wakacji – choć wtedy nie myśli się o szkole- głośno było w mediach o nowym podręczniku do historii. Już sama nazwa, poddawana krytyce i wychwalana, budziła moją i ciekawość, i nakazywała ostrożność. Nie rwałem się do czytania, ale we wrześniu Ojciec – jak to on – skłonił mnie do „przejrzenia”, by porozmawiać. Przekartowałem książkę dla „świętego spokoju”. Wtedy zapytał – co to było „zbrojne podziemie?” Po co mi to wiedzieć, czegoś takiego nie było w Żninie – rzekłem niebyt grzecznie. To przeczytaj, stanowczo powiedział i wskazał rozdział 5 – „Umocnienie władzy komunistów i narodziny żołnierzy wyklętych”. Aha, czyli już czytał, więc „nie popuści”.
Przeczytałem i niewiele z tego rozumiem, np. odnośnie powołania „zdominowanego przez komunistów Tymczasowego Rządu Jedności Narodowej (TRJN)”. Nie mogę też pojąć sensu takich zdań -„Komuniści ogłosili amnestię dekretem z sierpnia 1945r. Było to jednorazowe, zbiorowe darowanie lub złagodzenie kar. Kar, ale za co? Za różne przestępstwa pospolite, ale przede wszystkim za to, że niedawni żołnierze podziemia nie zgodzili się na narzucenie Polsce przysłanej z Moskwy bolszewickiej władzy”.
Dyskusje z ojcem
Zapisałem sobie pytania, podkreśliłem w książce fragmenty, których nie rozumiem i czekałem na odpowiedni moment rozmowy z Ojcem. Było kilka – ciekawych ale i nerwowych, bo nie rozumiałem sensu różnych fragmentów z książki. Dlaczego np. ci żołnierze podziemia nie poszli do wojska, które przecież było, kto nimi wtedy dowodził, kto wydawał im rozkazy. Skąd np. wiedziano, że „niedawni żołnierze podziemia nie zgodzili się na narzucenie Polsce przysłanej z Moskwy bolszewickiej władzy”, czy pytano ich o zdanie, czy Bolesław Bierut był Rosjaninem? Czy mam to rozumieć, że wtedy w Polsce były „dwa wojska” – jedno podległe rządowi a drugie podziemiu? Czy darowanie tych kar przez rząd było dobre dla ludzi, czy nie, czy też tak było w Żninie? Ojciec wiele rzeczy ładnie mi wyjaśnił – jest absolwentem Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Sięgnął po książkę prof. Marcelego Kosmana (którego wręcz uwielbia a książki ceni, obok prof. Czesława Mojsiewicza), „Wojciech Jaruzelski wobec wyzwań swoich czasów”… i przeczytał mi taki fragment oceny sytuacji, gdy Jaruzelski był komendantem wojskowym w Piotrkowie Trybunalskim – „Nie było dnia bez napadu: zabójstwa milicjantów, zabieranie broni podróżującym żołnierzom, przewożonych pieniędzy, rewidowanie i rabowanie pasażerów w pociągach- to wydarzenia powtarzające się ustawicznie. Z jednej strony trwał terror, z drugiej istniała daleko idąca współpraca z ludnością cywilną… Ludność cywilna na ogół w stosunku do band odnosiła się obojętnie. Ostatnio są częstsze wypadki, iż nawet bezpartyjni przedstawiciele ludności zwracają się do odpowiednich czynników i władz o zlikwidowanie bandytyzmu, który nie daje możliwości spokojnej pracy. Jednak w dalszym ciągu jest pewien procent ludności, który odnosi się do band przychylnie i otwarcie im sprzyja. Jest to w dużej mierze wynikiem intensywnej propagandy prowadzonej szczególnie na wsiach przez WiN”.
Ojciec zwrócił mi uwagę – część ludzi współpracuje z władzą, część za podziemną organizacją „Wolność i Niezawisłość” – czytałeś w tej „Historii”. Czy łatwo rozróżnić kto we wsi, czy małym miasteczku jest „za kim”? Czytasz, że ludzie „zwracają się do władz”. Za bandytyzm, sprawcy groziła surowa kara, nawet śmierć. Czy takiego człowieka – bandytę, wtedy, po wojnie i dziś można nazwać żołnierzem? Dlaczego Autor „Historii” nie pisze tego uczciwie, przecież wie? Tu Ojciec odszukał taki fragment w książce- „Żołnierze podziemia niepodległościowego po wojnie zyskają miano Żołnierzy Wyklętych. Wyklętych nie przez naród, ale przez nadzorowany z Moskwy aparat tak zwanego bezpieczeństwa publicznego”. Zauważ tu prawdę i kłamstwo. Jest prawdą, że ten „aparat bezpieczeństwa” był„nadzorowany”. Ale jaki miało to wpływ na działanie władz terenowych, także milicji obywatelskiej (MO) i wojska czy komendanta Piotrkowa w osobie przyszłego Generała? Czy sami Polacy nie mogli decydować o karach, czy postępowaniu z podziemiem? Tu powiem, że ma to tobie i kolegom „wbić do głowy”, że Moskwa pod każdym względem i wszędzie- w polityce, wojsku, gospodarce, trzymała nas „za rękę, za twarz”, więc dla nas była ohydna podła. To u ciebie i kolegów ma wywołać przekonanie, wręcz nienawiść do Moskwy nie tylko za przeszłość, tu opisaną tylko „na czarno”, bez próby obiektywnej oceny czy zachęty do namysłu. Ma tę nienawiść utrwalić w tobie i kolegach na przyszłość. Jest to nienawiść wręcz zabójcza dla przyszłości Polski. Do tego nie wolno nikomu dopuścić. Jako kraj i naród w tym położeniu geograficznym ze wszystkimi sąsiadami powinniśmy żyć w poprawnych układach Zastanów się. Sprawę tego „nadzoru” wyjaśnię ci szerzej przy innej okazji, gdy będziemy rozmawiać o suwerenności, także ograniczonej, wolności i niepodległości przez całe 45 lat PRL. Wtedy przeczytasz fragmenty z książki prof. Andrzeja Werblana „Stalinizm w Polsce”.
Czy ty, jako młody człowiek uwierzysz, że bandytę, nie będą wyklinać czy przeklinać rodziny, sąsiedzi i przyjaciele? Pomyśl, spójrz po ludzku – przecież każdy, kto doznał cierpienia, bólu, będzie płakał i złorzeczył na krzywdziciela. To ludzkie, nawet naturalne. Pisanie dla ciebie – ucznia, w tym podręczniku, że Moskwa nazywa ich „wyklętymi” – a my to nie? Zastanów się, to znów kolejny przykład wbijania nam nienawiści do Moskwy.
Sprawa „podziemia w ogóle” jest dość skomplikowana, głównie we wschodniej Polsce, gdzie żyją ludzie objęci pojęciem mniejszość narodowa – głównie białoruska i ukraińska, a waśnie między nimi a Polakami, jeszcze sprzed II wojny światowej doprowadziły do bratobójczych walk, bardzo krwawych, po zakończeniu wojny. To już wiedziałem, bo nasi sąsiedzi i przyjaciele są stałymi czytelnikami „Przeglądu”, gdzie często opisywano różne fakty, Rodzice też czytają go od nich i czasami dyskutują. Utkwiło mi w pamięci określenie – „rzeź wołyńska”. Tam Polacy z podziemia też zabijali bestialsko siekierami, kijami, palili żywcem niewinnych ludzi – Polaków.
Natomiast takich przypadków w Wielkopolsce nie było, chociaż Niemcy i Polacy pod pruskim zaborem żyli kilka wieków. Któż w Polsce nie zna wierszyka- „Tam od Gniezna i od Warty biją głosy w świat otwarty… Prusak polskie dziadki męczy za ten pacierz we własnej mowie, co ją dali nam ojcowie”. Albo słów z rozkazu Hitlera do wojska – „Bądźcie bez litości, bądźcie brutalni”… dla Polaków. Tu Ojciec wziął książkę „Żniński batalion obrony narodowej” i wskazał mi kilka nazwisk, o których powinienem przeczytać do czasu rozmowy z Dziadkiem.
Rozmowy z dziadkiem
Jest oficerem lotnictwa w rezerwie, fanatykiem „wielkopolskiej historii”. Jego Ojciec, a mój pradziadek jako dziecko z rodzicami witał wieczorem 26 grudnia 1918 r. pod „Bazarem” (hotel w Poznaniu) I. Jana Paderewskiego. Następnego dnia Naczelna Rada Ludowa (NRL) zorganizowała wiec i przemarsz dzieci z rodzicami pod hotelem na cześć gościa, a pradziadek był już w mundurku harcerza. Wiec był „iskrą” do wybuchu powstania Wielkopolskiego. Powstańcy 1 stycznia 1919 r. zajęli Żnin i Kcynię, gdzie zdobyli niemiecki pociąg ze sprzętem wojskowym. O tych walkach dużo opowiedział mi Dziadek.
Zaimponowałem mu, gdy z książki „Żniński batalion” – dowódca mjr Stanisław Wultański, podałem fakty z walk w obronie Żnina i walk odwrotowych aż do Warszawy we wrześniu 1939 r.; np. pchor. Marian Grobelny (zginął w Puszczy Kampinoskiej). Podałem nazwisko Erwina Kazimierskiego-zasłużonego dla miasta. Dziadek ucałował mnie, gdy przeczytałem takie zdanie marsz. Rydza Śmigłego – „W naszych szkołach dzieci powinny poznawać nazwiska poległych ze swej gminy czy miasta. To powinno wchodzić w program nauki i być pierwszą nauką o Polsce”. Opowiedział mi o zasługach żołnierzy batalionu dla miasta, że chętnie przyjdzie do szkoły, by o tych walkach batalionu powiedzieć w klasie. Może, jeśli dyrekcja szkoły zgodzi się, zorganizuje wycieczkę do znanych miejsc historycznych w mieście i powiecie.
Powiedział, że później opowie mi o swojej służbie oficera Terenowej Grupy Operacyjnej, jakim był w Swarzędzu w stanie wojennym, z jaką życzliwością mieszkańcy odnosili się do „swoich lotników” w Poznaniu i województwie. Na kolejnym spotkaniu pokazał mi dyplom z podziękowaniem za tę służbę, podpisany przez gen. Tytusa Krawczyca i gen. Edwarda Łukasika oraz książkę „Los Generała” z serdeczną dedykacją prof. Marcelego Kosmana, którą da mi do przeczytania w odpowiednim czasie, żebym poznał więcej historii i nie wierzył w kłamstwa, jakie są wypisywane w „Historii”. Jest chyba napisane coś wstrętnego o Polakach, skoro Dziadek tak źle mówi o książce. Czuję, że nie będzie łatwo, ale przecież jestem wnukiem odważnego pilota i powiem szczerze – lokalnego patrioty. Nasi nauczyciele, np. od fizyki, historii, geografii, języka polskiego, też nimi są. Zapowiada się interesujący rok szkolny dla mnie i moich kolegów, którzy też mają rodziców i dziadków zaangażowanych w pracy dla miasta i kochają nasz region.
Nienawiść jest pojęciem wielowymiarowym – ludzkim, religijnym, wyznaniowym (walki i wojny bratobójcze znane są od starożytności), także politycznym i militarnym. Proszę sięgnąć pamięcią do września 1939 r. i odpowiedzieć sobie na pytanie-czym kierował się Hitler wobec Polaków, jeśli nie nienawiścią (zabijać wszystkich polskiej mowy) – znany nakaz dla Werhmachtu. W politycznym sensie wyrażał zdobycie „przestrzeni życiowej” dla Niemców na Wschodzie. A w wymiarze ludzkim – morderstwa ludności miast i wsi – wśród nich dzieci – kto nie pamięta tragedii Zamojszczyzny?
Monolog ucznia z Ryk
Jestem uczniem liceum ogólnokształcącego, o ponad 100-letnej tradycji. Historia Polski – słyszałem przy różnych okazjach, także podczas niedawnego jubileuszu liceum – jest przedmiotem wiodącym. Szanowanym i poważanym, to swoista tradycja w mieście, zważywszy właśnie na jego przeszłość. A tę po II Wojnie Światowej szczególnie. Historia była moją ambicją, zachętą, gdy zdawałem egzaminy do liceum. Rozpoczynałem naukę w szkole podstawowej, gdy głośna była sprawa zburzenia w 2013 r. pomnika w Rykach, „Poległym o utrzymanie władzy ludowej”. Żeby zdać egzamin do tego liceum, za radą Ojca przeczytałem książkę Tadeusza Opieki pt. „Żołnierze niechciani”.
A teraz kilka słów o mojej rodzinie. Mogę powiedzieć, że „rodzinie partyzanckiej”, stąd takie zainteresowanie wspomnianą książką. Moja Matka pochodzi z Wąwolnicy, niedaleko Nałęczowa. Jej rodzina była związana z miejscową partyzantką Gwardii i Armii Ludowej; brat i kuzyni byli partyzantami – jeden nich zginął po wojnie z ręki partyzantów WiN, gdy był sołtysem w Rogalowie. Jest podobnie jak jej Matka, a moja Babcia- absolwentką KUL. Tu ciekawostki. Babcia wysłuchała kilku wykładów ówczesnego bp. Karola Wojtyły. Jako „rezolutna pani”, była blisko Papieża podczas III pielgrzymki, czerwiec 1987, gdy był na Majdanku i świadkiem faktu. Po milczącej modlitwie podeszła do Papieża więźniarka Pawiaka i Oświęcimia, Wanda Ossowska. Podziękowała za nawiedzenie i poprosiła o błogosławieństwo dla tych, co przeżyli. Papież powiedział – „także za tych, którzy byli sprawcami… Myślimy i o nich, myślimy w tym duchu, w którym myślał Chrystus”. Słowa papieża „o sprawcach” wprowadziły Babcię w stan głębokiej zadumy; przypomniały jej przeżycia i powojenne wyroki oddziału AK-WiN. Wiem o tym od Ojca, gdyż Babcia opowiedziała to Rodzicom. I drugi fakt. Ponieważ studiowała na Wydziale Pedagogicznym, znała prof. Jerzego Starnawskiego, historyka literatury polskiej. Dowiedziała się po latach, że był szwagrem gen. Wojciecha Jaruzelskiego (mąż siostry Teresy), profesorem o rozległej wiedzy, bardzo życzliwym, niezwykle skromnym (spoczywa na cmentarzu w Lublinie, była na jego pogrzebie).
Rodzina Ojca mieszkała w Rykach. Byli członkami podobwodu Batalionów Chłopskich (BCh) – Ryki. Kuzyni ze strony jego Ojca, w rejonie Sobolewa, kilku w AK, dwóch w BCh. Dalsi kuzyni mieszkali w rej. Żelechowa, też byli w partyzantce, ale o nich rodzina nie wspomina. Po wojnie Dziadek ze strony Ojca był miejskim działaczem ZSL w Rykach, organizował GS-y w pobliskich wsiach pod Rykami oraz pomagał kuzynom we wsiach z rejonu Sobolewa. Wtedy nawiązał kontakty i przyjaźnił się z wieloma działaczami PPR, potem PZPR. Jednym z nich był Władysław Jurzysta, działacz PPR w rej. Trojanowa i wieloletni prezes GS-u w Życzynie.
Wspomnienia te przywołała lektura książki „Hit i teraźniejszość”, z niej mam poznać dzieje powojennego podziemia, także moich rodzinnych stron. Czytałem tę książkę z wypiekami na twarzy. Nic, słowa nie znalazłem o GL, AL czy BCh, o tworzeniu naszej, polskiej, nawet „ludowej” administracji wiejskiej i w małych miastach. Jako uczniowi wstyd się przyznać, że z wściekłością przeczytałem z rozdziału 5- „Umocnienie władzy komunistów i narodziny żołnierzy wyklętych”, taki fragment – „Wkrótce po ogłoszeniu amnestii wzmogła się fala represji nie tylko wobec tych działaczy, którzy się ujawnili, ale także wobec tych, którzy się nie zdecydowali. W odpowiedzi na to w dniu 2 września 1945 r. działacze podziemia niepodległościowego powołali Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość (WiN), podejmujące też działania w samoobronie. Żołnierze podziemia niepodległościowego po wojnie zyskają miano Żołnierzy Wyklętych. Wyklętych nie przez naród, ale przez nadzorowany z Moskwy aparat tak zwanego bezpieczeństwa publicznego. Żołnierze ci kontynuowali walkę o niepodległość w beznadziejnych warunkach, toteż często określa się ich bardzo trafnie mianem „niezłomnych”. Głośno zapytałem samego siebie- a gdzie „coś” o mojej „partyzanckiej rodzinie”? Nie chodzi o nazwiska, ale ich ciężką, mozolną pracę i służbę np. w MO. Czy oni byli „komunistami”? Owszem, byli działaczami, np. Władysław Mikusek „Lamik” z AK, zasłużony dyrektor liceum. Niektórzy umieli czytać i pisać, mieli 2, 3 lub 4 klasy szkoły. Organizowali naukę czytania i pisania, np. brat Dziadka w Kawęczynie był nauczycielem. Ledwo uszedł z życiem, ranny przez patrol „Orlika”, który napadał na GS-y, mordował Żydów i Polaków. W „Wikipedii” przeczytałem, że „Niepodległościowy ruch partyzancki stawiał opór sowietyzacji Polski i podporządkowaniu jej ZSRR”. Likwidacja analfabetyzmu, pomoc GS-ów dla wiejskiej biedoty by wyszli z nędzy to „sowietyzacja”?
Z tym podręcznikiem do „Historii” poszedłem do Mamy, która wiele lat jest działaczką oświatową w Rykach. Słyszała o tej książce, przeczytała ją dokładnie, naradzała się z Ojcem. Po kilku dniach zorganizowała zebrania rodzicielskich komitetów szkolnych. Były burzliwe spory i dyskusje. W październiku dowiedziałem się, że będziemy uczyć się historii, a podręcznik będzie „niekonieczny”, możemy i na pewno będziemy korzystać z innych, piszących rozumnie o naszej, trudnej i złożonej przeszłości. To sukces wielu rodziców, którzy potrafią obiektywnie oceniać.
Wielkim sukcesem jest w regionie dęblińsko- ryckim i na Lubelszczyźnie wspomniana książka „Żołnierze niechciani”. Z niej fragment-„Orlik”, dla zastraszenia innych, którzy chcieli się ujawnić i wyjść z lasu, wydał rozkaz, aby zabić kpt. AK, Andrzeja Rejmaka, ps. „Ostoja”… Po wyzwoleniu Rejmak, jako syn chłopski, nauczyciel, uznał, że nie będzie strzelał do Polaków… Podjął rozmowy z władzami powiatowymi i wojewódzkimi na temat ujawnienia. Wyprowadził z lasu 400 podkomendnych… pomagał im znaleźć pracę, kierował do szkół, z konspiracyjnych funduszy fundował stypendia. Nie podobało się to podziemnym władzom WiN. Nakłaniano „Ostoję”, aby zaprzestał, ale nie przestał… Postanowił włączyć się w odbudowę zrujnowanego kraju i przyjął propozycję objęcia stanowiska starosty na Ziemiach Odzyskanych… Na spotkanie z grupą podkomendnych, którzy czekali w Warszawie, jechał motocyklem z adiutantem 20-letnim Mieczysławem Kańskim. 18 października 1945 r. w okolicy Kurowa zostali zastrzeleni. Prowadzone na polecenie MBP dochodzenie wykazało, że zostali zabici przez ludzi „Orlika”. Nie mogę spać, gdy czytam podobne opisy… kłębią się moje myśli…
Autor dedykuje ją swoim wnukom z przesłaniem – „Oby więcej Polacy nie strzelali do Polaków”. Chwyciło mnie za serce! Ja też będę historykiem, napiszę „historyczne książki”, gdy – jak mój Ojciec- ukończę Uniwersytet Warszawski, będę nauczycielem-wychowawcą, uczył życia w pokoju młodych Polaków, działaczem- humanistą, dziś to jeszcze moja tajemnica!
Monolog nauczyciela historii
Mam prawie 40 lat. Jestem absolwentem Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Lata studiów wspominam jako czas dobrze i mądrze wykorzystany, m.in. jako student zbierałem materiały do kolejnego tomu „Dziejów Mazowsza”. Wdzięczny jestem wielu profesorom, np. Adamowi Koseskiemu (nie żyje) za dzieło „Korzenie współczesności” oraz „Historia i polityka”; Andrzejowi Skrzypkowi za „trylogię o stosunkach polsko- radzieckich po II Wojnie Światowej; Zbigniewowi Leszczyńskiemu za dzieła o stosunkach polsko-niemieckich czy Stanisławowi Kwiatkowskiemu i Tadeuszowi Paneckiemu za wiele opracowań z zakresu bezpieczeństwa narodowego oraz PSZ na Zachodzie. Często podczas lekcji historii korzystam ze „sztuki” historycznego dialogu, jakim posługiwał się dziekan Radosław Lolo.
Pierwsze lata nauczycielskiej pracy jako historyka w liceum wspominam z dużą dozą sympatii- zasługa moich szefów. Od kilku lat pogłębia się mój dyskomfort. Wpływa oświatowa reforma a zmieniające się przedmiotowe podstawy programowe, coraz bardziej rozmijają się z prawdą, historycznymi dokumentami i faktami. Jako nauczyciel na Lubelszczyźnie, coraz dotkliwiej odczuwam „narrację”, często wprost ordynarnie odartą z ludzkich uczuć, wrażliwości, refleksji, kłamliwą, pozbawioną elementarnej logiki. Przecież tak nie można uczyć o przeszłości a tym bardziej wychowywać młode pokolenie Polaków dla przyszłości. Dlatego zaangażowałem się w inicjatywę „Obywatelski HiT”, pod patronatem prof. Andrzeja Friszke. Tekst „Walczymy z prostacką wizją świata” w Ale Historia (1-2 października 2022) prezentuje krytycznie wyważoną i trafiającą w sedno, ocenę książki „Historia i teraźniejszość”. Zachęcam do przestudiowania tej rozmowy Józefa Krzyka z prof. Andrzejem Friszke. Na pytanie dot. „żołnierzy wyklętych”, Profesor m.in. mówi- „Trudno, żeby o tym nie uczyć, to był istotny kawałek historii tamtego czasu. W tym przypadku zasadniczą kwestią jest sposób, w jaki tzw. żołnierze wyklęci zostaną przedstawieni” – Tu jako nauczyciel historii, znający tę książkę, wtrącę słowo- jako nieskazitelni, wręcz uświęceni bojownicy o wolną Polskę. Pytanie- tylko z kim i jakimi metodami i sposobami walczyli, bo o ich morderstwach i bestialstwach wobec bezbronnych matek i dzieci ani słowa. Tu mam przed sobą tekst „Matkom tamtych lat”, który zamieścił Przegląd nr 22, z 23-29 maja 22. Jest dla mnie- męża i ojca, przerażający i porażający bezmierną brutalnością – zabić matkę na oczach dzieci, tylko dlatego, że była żoną wójta, który 3 miesiące pełnił tę funkcję. Małżeństwo to- Rusiniakowie, jacy z nich byli „komuniści”, co złego zdążyli zrobić?„Na honorowym miejscu w Sterdyni stoi dziś pomnik „Sokolika”, jednego z największych bandytów Podlasia, któremu władze państwowe i kościelne składają hołdy jako bohaterowi, patriocie i obrońcy wiary katolickiej”, cytuje słowa sieroty (dziś w podeszłym wieku babci), autor tekstu. Czy nawet po 30 latach III RP nie stać dzisiejszej władzy, historyków, którzy byli opozycjonistami w PRL, by zdobyć się na wyważoną ocenę przeszłości. Podobne dowody bestialstwa opisuje Tadeusz Opieka w książce pt. „Żołnierze niechciani”, opartej na dokumentach i faktach z archiwum IPN.
Jako nauczyciel, będę uczył historii na materiałach (filmy, scenariusze lekcji, ćwiczeń, haseł słownikowych), które przygotowuje „Inicjatywa obywatelska”. Będę zachęcał innych.
Kilka refleksji
Żal, że takim ułomnym, zideologizowanym podręcznikiem oświatowa władza podważa autorytet nauczycieli, wprowadza rozłam, niesnaski. Słowa uznania dla działaczy ZNP, pod przewodnictwem Sławomira Broniarza, którzy podjęli wyzwanie, broniąc trzeźwo myślących.
Obecna sytuacja w oświacie jest wyzwaniem dla lewicowej opozycji- SLD, PSL, Nowej Lewicy. Jeśli chcecie wygrać parlamentarne wybory – dziś zajmijcie czytelne stanowisko, stańcie po stronie nauczycieli oraz uczniów, którzy za 2-4 lata będą waszymi wyborcami. Publicznie ogłoście, że „ustawę o wyklętych” z 2011 r., mocą waszych głosów unieważni wybrany Sejm. Na jej miejsce będzie wprowadzona ustawa, nad którą już teraz podejmiecie dyskusje z wyborcami i prace merytoryczne o „wychowywaniu młodego pokolenia” – dla wewnętrznego, narodowego pokoju, niwelowania źródeł wzajemnej nienawiści, zemsty, wrogości, dekomunizacji i rozliczeń, czy honorowania wyklętych -zbrodniarzy podziemia. Ten ostatni problem wymaga pokory wobec „dramatyzmu i beznadziejności wyborów ludzi, „gotowych oddać życie w imię niepodległej Polski”- zachęcam do „praktycznej refleksji” nad oceną Generała. Wychowanie dla pokoju – trudny, odrębny temat.