8 listopada 2024

loader

O RSW we współczesnym kontekście

Na przełomie lat 1989 i 1990 spory, dyskusje, ostre polemiki prasowe i polityczne dotyczące RSW miały niezwykle wysoką temperaturę. Obecnie temat powraca, acz w zupełnie innym wymiarze.

Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza „Prasa-Książka-Ruch” była w latach 70. i 80. największym w Europie Środkowo-Wschodniej koncernem prasowo-wydawniczo-kolportażowym, stanowiąc, w ówczesnym ustroju, istotny element sprawowania władzy. Realizowane przez RSW cele polityczne i ekonomiczne miały charakter nadrzędny, ale zakres jej działalności daleko poza nie wykraczał, stanowiąc istotny i cenny wkład w wiele dziedzin życia społeczno-kulturalnego kraju. Rzeczowa ocena fenomenu RSW – jego działalności, znaczenia, wreszcie likwidacji, jak wszystkich innych zjawisk, instytucji i wydarzeń związanych z okresem Polski Ludowej, możliwa jest dopiero po upływie pewnego czasu, dzielącego ją od politycznych emocji i nachalnej propagandy. I to najlepiej przez odpowiedzialnego i kompetentnego poszukiwacza prawdy wykorzystującego metody i aparat badań naukowych. Taką osobą okazała się dr Marta Polaczek-Bigaj z Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego – autorka pracy: Robotnicza Spółdzielnia Wydawnicza „PRASA – KSIĄŻKA – RUCH” Studium powstania, działalności i likwidacji, wydanej przez Księgarnię Akademicką w Krakowie w 2016 roku. Dodać należy, że Polaczek-Bigaj jest doświadczonym badaczem podobnej problematyki, publikując artykuły naukowe oraz rozprawę Polityczno-prawne aspekty przeobrażeń w polskim systemie medialnym.
„Tematyka RSW – pisze Autorka na wstępie – nie jest opisywana w literaturze przedmiotu, a warto poddać analizie sposób działania tej organizacji, jak również jej wewnętrzne osłabienie u schyłku epoki PRL… Literatura przedmiotu nie podejmuje problematyki prezentowanej w tym opracowaniu, gdyż nieliczne pozycje związane z tą tematyką poświęcone są albo historii PRL i odnoszą się do ogólnych zasad funkcjonowania Spółdzielni przy okazji innych zagadnień, albo przedstawiają dopiero sam proces likwidacji.” Mamy więc do czynienia z pierwszym poważnym, naukowym opisem działalności tej instytucji, opartym na licznych, przywołanych źródłach. I co należy szczególnie podkreślić, Autorka zachowała wymagany w nauce dystans, nie angażując się w polityczne, i inne oceny omawianego tematu. Podobne zdania był również recenzent dr hab. Monika Ślufińska uważając, że „Z dużą znajomością problematyki przybliżyła nie tylko faktografie tamtych czasów w oparciu o gruntowną analizę materiałów archiwalnych, ale także odniosła się do skomplikowanych aspektów prawnych, omawiając zarówno samą ustawę likwidacyjną, jak i komentując sposób realizacji i wykonania ustawy. Niezaprzeczalnym walorem rozprawy jest wykorzystanie w pracy informacji uzyskanych w trakcie wywiadów z ostatnim prezesem RSW – Sławomirem Tabkowskim.”
Praca nie jest monografią RSW, a studium politologiczno-prawniczym. Rozpoczyna się od narodzin kolportażu prasy w połowie XIX wieku, poprzez jego kolejne przeobrażenia, powstanie Spółdzielni „Prasa”, wreszcie w 1973 roku powołanie RSW Prasa-Książka-Ruch. Opisuje kolejne przekształcenia i zmiany tej instytucji, funkcje jakie spełniała w systemie władzy, wpływ sytuacji społeczno-politycznej w kraju na jej funkcjonowanie, wreszcie przełom 1989 roku i proces likwidacji Spółdzielni. Tej ostatniej kwestii, i jej różnych konsekwencji, aktualnych do dziś, poświęca Autorka sporo uwagi. Rządowe uzasadnienie likwidacji RSW, wynikające z braku porozumienia z Socjaldemokracją RP w sprawie zasadniczego ograniczenia działalności Spółdzielni, opierało się na zarzutach dotyczących preferencji finansowych, na jakich działała, zaszłościach historycznych związanych z jej powstawaniem, na idei budowy pluralizmu informacyjnego oraz dążeniu do usunięcia kluczowego elementu poprzedniego ustroju. Warto dodać, na co po raz pierwszy zwraca uwagę Studium, że strona rządowa wcale nie dążyła do rzeczywistego porozumienia z Socjaldemokracją RP w sprawie dalszych losów RSW, a wykorzystała element siły i szantażu.
Przywoływane argumenty o pluralizmie prasy ukrywały obawy solidarnościowej władzy związane z narastającymi problemami wynikającymi z transformacji – niepokojami społecznymi – które mogła podtrzymać albo nawet aktywnie popierać prasa RSW. W ten sposób likwidacja Spółdzielni była w swoich skutkach także masową „czystką” nie tylko kadry kierowniczej redakcji, ale i bardzo wielu szeregowych dziennikarzy, przy której tzw. weryfikacja dziennikarzy w początkach stanu wojennego wygląda jak niewinna zabawa. Nikt oczywiście publicznie o tym nie wspominał, ani o los tych ludzi się nie troszczył.
Równie krytycznie to dążenie do pluralizmu oceniła w swoim raporcie Najwyższa Izba Kontroli, natomiast Autorka wskazała na bardzo wiele błędów i niedociągnięć, łagodnie to ujmując, tak w samej Ustawie o likwidacji RSW, jak też w trwającym 10 lat procesie likwidacyjnym, na którym obłowili się również kolejni członkowie Komisji Likwidacyjnej. Dodać należy, że twórcy ustawy likwidacyjnej, jak też jej wykonawcy, byli zauroczeni wejściem do prasy obcego kapitału, często za grosze jak np. zakup drukarni prasowej w Krakowie przez amerykański koncern, co skutkowało w dalszej konsekwencji faktem, iż większość aktualnie wychodzących tytułów prasowych jest dziś w zagranicznych rękach. Brak wyobraźni co do skutków podejmowanych decyzji , naciski polityczne (wtedy m. in. Wałęsy będącego w opozycji do Mazowieckiego) spowodowały, że ogromna część majątku Spółdzielni została po prostu zaprzepaszczona – zmarnowana, rozkradziona. W tym wielkim skoku na kasę aktywnie uczestniczyło także Porozumienie Centrum – poprzednik PiS – które do dziś nie rozliczyło się z kradzieży 700 tysięcy złotych z majątku RSW. I taki to nowy ład powstał na przekonaniu, ze wolny rynek wszystko sam ureguluje.
W nowych warunkach polityczno-ustrojowo-ekonomicznych los RSW był przesądzony. Nie ma w tej sprawie wątpliwości tak Autorka Studium, jak też jej rozmówca Tabkowski, przedstawiając alternatywny przebieg wydarzeń w sytuacji, gdyby nie miała miejsca likwidacja tego koncernu. Rzecz idzie o najzwyklejszą przyzwoitość w przestrzeganiu prawa, minimum wyobraźni na temat skutków podejmowanych decyzji i niekierowania się zemstą w demokratycznym ustroju.
Czytamy dalej: „Rynek mediów audiowizualnych kształtował się na bazie ustawy z 1992 roku, ustawa likwidacyjna dotycząca RSW powstała raptem dwa lata wcześniej, jednak dalekowzroczność ustawodawcy w czasie pisania jednego i drugiego aktu prawnego była całkiem odmienna. Mimo, że Ustawa o radiofonii i telewizji oczywiście również miała wiele wad, to jednak w porównaniu z Ustawą o likwidacji RSW była próbą zbudowania nowego ładu na rynku mediów audiowizualnych, podczas gdy ustawa likwidacyjna przedłożyła nad wszystkie inne cele jak najszybsze rozkruszenie kolosa, jakim niewątpliwie było RSW. Nie do końca zastanawiano się nad konsekwencjami, nad formą czy też przyszłością rynku prasowego, priorytetem była dekompozycja dotychczasowego układu sił na rynku prasy.”
Sadzę, że to bardzo krótkie omówienie nowatorskiej pracy o RSW zachęci wiele osób do jej dogłębnego przestudiowania. Zapewniam, ze warto.
Studium o RSW nie tylko przedstawia minione wydarzenia, ale nadzwyczaj celnie – acz zapewne bez zamysłu Autorki – wpisuje się w aktualne, poważne polskie problemy, które tworzy postsolidarnościowe Prawo i Sprawiedliwość. Premier solidarnościowego rządu Tadeusz Mazowiecki podczas swojego exposé, w sierpniu 1989 roku, mówił z trybuny sejmowej o państwie prawa i jego poszanowaniu, a zaledwie kilka miesięcy później przedstawił projekt ustawy likwidującej RSW, który był niezgodny z obowiązującym prawem spółdzielczym. Bardzo się wtedy obruszali liczni solidarnościowi zwolennicy, na czele z „Gazetą Wyborczą”, gdy „Trybuna” pisała, że „Zwycięzca bierze wszystko”, nazywając ustawę o RSW bolszewicką. A obecnie prof. Jadwiga Staniszkis, w rozmowie z Justyną Koć, mówi o bolszewizmie PiS-u. W myśl takiego przestrzegania prawa – czyli obchodzenia bądź łamania – można było zlikwidować RSW, a obecnie politycznej woli podporządkować Trybunał Konstytucyjny, niezawisłe sądy, pozbawiać bezpodstawnie – na zasadzie odpowiedzialności zbiorowej – zasłużonych emerytur jako praw nabytych, również prezydent może łamać Konstytucję, na którą składał przysięgę. Ale to nie wszystko, bowiem nie kto inny, jak właśnie partia Jarosława Kaczyńskiego, pod hasłem repolonizacji prasy, przygotowuje przejecie mediów. Też nota bene w bolszewicki sposób, bo zwycięzca wszystko może.
W świetle tych byłych solidarnościowych decyzji i obecnych postsolidarnościowych poczynań, należy przypomnieć myśl Marcina Króla: „byliśmy głupi”, także zaślepieni, niedoświadczeni oraz niewrażliwi, bo wtedy, świeżo po odzyskaniu suwerenności, wszystko można było zrobić lepiej. Dzisiaj i w przyszłości przyjdzie nam, drogo płacąc, naprawiać te wszystkie kolejne przewiny.

trybuna.info

Poprzedni

Triumf Karoliny Woźniackiej

Następny

Polski dylemat A.D. 2017