8 listopada 2024

loader

O żołnierskich grobach

Do pokoju nie ma drogi. To pokój jest drogą. Groby żołnierzy są najważniejszymi kazaniami o pokoju.

22 czerwca 2017 Odrą z Mikolinia popłynęły kwiaty. W lutym 1945 roku tafla Odry, która już za kilka miesięcy miała stać się granicą, nie była szaro-niebieska. Była czerwona od żołnierskiej krwi. Tu w tym miejscu, w Mikolinie żołnierze Armii Czerwonej, 1 Frontu Ukraińskiego marszałka Iwana Koniewa forsowali, w marszu na Berlin, rzekę i tu zostało Ich 40 tysięcy. Te 40 tys. poległych nie miało szczęścia cieszyć się owocami znojnego marszu, ciężkich walk, krwi, ran, marszu po zwycięstwo nad niemieckim, hitlerowskim faszyzmem, przypieczętowanego jego zakończenie, zwycięstwem w Berlinie. Gdzieś nieopodal, w innym odcinku rzeki przeprawiali się polscy żołnierze. I tak jak ci spod Mikolina pozostali w nurtach Odry już na zawsze, chciałoby się rzec, by już na zawsze strzec, jak Dobre Duchy wraz ze swoimi towarzyszami broni, Rosjanami, Białorusinami i przedstawicielami wszystkich nacji kraju związkowego, pokoju, spokoju i braterstwa. To dla nich te kwiaty, róże, goździki i te polne z okolicznych łąk.
Jeszcze w 1945 roku w Mikolinie wzniesiono monument pamięci. Pomnik poległym, pomnik zwycięzcom, pomnik świadectwo, że następne pokolenia patrząc nań, zrobią wszystko, aby się nigdy nie powtórzyło. Świadectwo tego, że następne pokolenia strzec będą pokoju jak niczego bardziej, by nie musiano im samym, ich dzieciom takich pomników wznosić! Nigdy więcej!
Niestety, niepomni, a może raczej przewrotni, a może raczej podli w swych geopolitycznych układankach beneficjenci spokojnego nad sobą nieba,następcy tych, którzy już od 1943 roku układali na nowo mapy Europy, przesuwali, targowali, szantażowali się wzajemnie, by później wzajemnie i razem wznosić toasty (tzw. sojusznicy z tzw. nowym okupantem) już 1989 roku zaczęli próby przepisywania historii. Mieszania trudu, znoju, ofiary życia, żołnierskiej krwi z brudem polityki, jakby żołnierz był odpowiedzialny za ustalenia rządów, jakby żołnierz mógł odmówić wykonania rozkazu, jakby na końcu źle się stało, że tego Niemca przegonili nam z naszej polskiej ziemi, zostając tu na zawsze. Jakby w tej wojnie, w tej fazie, w tym miejscu, nie chodziło głównie o zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem, mordem, terrorem, holokaustem, obozami koncentracyjnymi, likwidacją całych nacji na rzecz dominacji tej najsłuszniejszej – aryjskiej. Jakby reszta nie była zwyczajną geopolityczną strategią i grą, na którą żołnierz ani wpływu, ani o której pojęcia nie miał.
Już od 1989 roku pomnik w Mikolinie ulegał postępującej dewastacji i były plany jego likwidacji. Na szczęście, Polska to kraj ludzi rozumnych, w większości rozumnych. Na szczęście, Polska to kraj ludzi myślących. Na szczęście, Polska to kraj ludzi miłujących pokój, dobrosąsiedztwo (które pokoju gwarantem). I wreszcie, Polska to kraj ludzi, którzy potrafią oddzielić brudy politycznych gierek od ofiary życia zwyczajnego człowieka, który na politykę miał wtedy i ma dziś taki wpływ, że potrzebny jest (dziś) i zauważany jedynie przy urnie wyborczej.
I, czy się to komuś podoba czy nie, Polacy, którym nieobca jest refleksja, rozwaga, zdrowy rozsądek, ale też zwykła ludzka poczciwość i uczciwość, organizują się, jednoczą w myśli humanitarnej, by dać świadectwo, że nie wszyscyśmy oszaleli, że nie wszyscyśmy bezrozumnymi rusofobami, że droga do pokoju nie przez nienawiść wiedzie. Że ,nie ma dro­gi do po­koju. To pokój jest drogą. Że, groby żołnierzy są najważniejszymi kazaniami o pokoju.
Takich ludzi gromadzi Stowarzyszenie „Kursk”. I to „Kursk” pod dowództwem Jerzego Tyca opiekuje się grobami, miejscami pamięci, wszędzie tam gdzie politycznej woli nie starcza, albo na odwrót, wszędzie tam gdzie właśnie polityczną wolą jest pamięć niszczyć, a historię przepisywać. To „Kursk” podjął się dzieła renowacji, odnowy pomnika w Mikolinie. To w samym Mikolinie znaleźli się ludzie dobrej woli, którzy włączyli się ofiarnie w to piękne dzieło. I tak oto, po okresie jaki odcisnął swoje piętno zębem oddziaływania czynników atmosferycznych, ale też ręką człowieka, ale też głową politycznych decyzji, dwa lata temu zapadła w „Kursku” decyzja, że ten pomnik, pierwszy na ziemiach polskich pomnik-świadectwo strasznych walk z niemieckim nowym porządkiem, jaki miał na nich zapanować, że ten pomnik odrestaurujemy, przywrócimy mu godny wizerunek.
Ci, którzy zaczynali tam prace, pamiętają, jak miejsce to wyglądało dwa lata temu i zapewniam był to obraz nędzy i rozpaczy. Dziś, dumni z dobrze wypełnionego dzieła, dzieła wznoszenia, nie palenia mostów, oddaliśmy ten pomnik i to miejsce dookoła niego, w zupełnie nowej odsłonie, pod opiekę mieszkańcom Mikolina. A oni obiecali dbać i świadczyć tym samym o tym, że istnieje coś ponad podziały geopolityczne i polityczna poprawność, a to jest zwyczajna ludzka pamięć i moralny obowiązek.
W uroczystości oddania pomnika po remoncie wzięli udział przedstawiciele władz lokalnych, przedstawiciele ambasad Federacji Rosyjskiej i Republiki Białorusi w Polsce, środowiska żołnierskie, społeczne, polityczne oraz mieszkańcy miejscowości Mikolin. Nie mogło zabraknąć duchowieństwa. Pomnik w nowej odsłonie wzbogacił się o krzyż. Pomnik został poświęcony. A ja w czasie krótkiego nabożeństwa myślałam o tym, jakże przewrotna jest historia. Dziś, gdy w Polsce modą nową, do głosu dochodzą środowiska ostro sprzeciwiające się krzyżowi, można rzec chichot to historii. Dziś, gdy w Polsce wypowiada się wojnę wierze i próbuje usuwać krzyże z przestrzeni, role odmieniły się, na pomnikach żołnierzy radzieckich, te krzyże się ustanawia. Nie do wyobrażenia jeszcze tak przecież niedawno. Jak pewnie za trudne do wyobrażenia sobie przez wielu, że to dzięki (czy się komuś podoba czy nie) właśnie tym chłopcom, którzy walczyli z Niemcami, by w trakcie już, a definitywnie później jacyś „mocarniejsi” od nich mogli zadecydować, co komu i za ile, że to właśnie może też dzięki tym chłopcom, historia, jeśli przybrała obrót, jaki jej Trójka wyznaczyła, dziś oni mogą (bo mają z kim walczyć), budować sobie historię, być jej nowymi kreatorami, błyszczeć, zasiadać na urzędach, w partiach, narzucać wolę, wyznaczać kierunki i w majestacie prawa uciskać lud pracujący. Może bez tego wszystkiego byliby dziś nikim, może mówiliby po niemiecku, a do urzędów nikt by ich nie dopuścił, jako że nie z niemieckiej oni krwi i korzeni. I gdy tak słuchałam słów batiuszki, myślałam też właśnie o tym, że dziś gdy zapędziliśmy się w szaleństwie tak daleko, iż wróg naszego wroga przyjacielem naszym jest, a nienawiść do Rosji silniejsza niż miłość do Polski, ten nasz dzisiejszy„wróg” instaluje krzyże w miejscach upamiętnień własnego narodu, gdy nasz „przyjaciel” ustanawia pomniki Banderze, Szuchewiczowi i innym, a i nazywa ich imionami ulice, skwery, prospekty, a nam nakazuje czcić to i szanować. A my, w osobach przedstawicieli naszych władz, pokornie się na to, w imię nienawiści do Rosji, godzimy. Tak, przewrotna jest historia, ale gdyby tylko to. Jakże niebezpieczne są takie zabawy niewielu, nawiedzonych rusofobów, zdaje się zauważać.
Padło wiele słów, wiele takich na okazję, ale padły też takie, które każdy uczciwy Polak powinien wpisać sobie do sztambucha.
Jako, że sama jestem matką, nie wyobrażam sobie, że moje dzieci musiałyby iść na wojnę. Nie próbuję nawet wyobrażać, że mogłyby zginąć gdzieś w obcej ziemi i tam na zawsze pozostać. A ktokolwiek mógłby i ważył się pluć na to i bezcześcić. Nie wyobrażam sobie i nie chcę! Potrafię jednak wczuć się w uczucia tych wszystkich, których dzieci, chłopcy i dziewczęta, mężczyźni i kobiety, bracia, kuzynowie, wnuki, mężowie, ojcowie, nie wrócili na ojczystą ziemię nawet w trumnach. Potrafię wyobrazić sobie, co mogą czuć rodziny tych wszystkich, których prochy kryje polska ziemia i jak oni potrafią być wdzięczni narodowi, który się tym opiekuje, a jak na pewno do łez doprowadza gdy słyszą, że nie ma zgody na pamięć, na szacunek, na spokój nawet dla prochów.
Co więc do sztambucha? Ano to, co z usłyszanych słów wywarło na mnie największe wrażenie. I nie dlatego, żem baba i oczy mam w mokrym miejscu, i nie dlatego żem matka i nie chcę sobie wyobrażać nawet, ale dlatego żem Polka, dlatego żem człowiek, dlatego że kocham pokój, dobrosąsiedztwo jako jego gwaranta i dlatego iż wiem, że o pokoju czy wojnie decyduje kilku, a cierpią, giną i płaczą miliony!
Przedstawiciel prasowy Mniejszości Rosyjskiej w Polsce, pani Galina Trawkina-Sydorenko w swoim wystąpieniu, a dla mnie przesłaniu, powiedziała słowa, które powinniśmy, my Polacy, naprawdę wziąć sobie do serca, zanim politycy zdążą z nas wydrzeć resztki człowieczeństwa.
Cytat wierny z zapisem: „Szanowni mieszkańcy Mikolina i goście! Witam Was w imieniu Mniejszości Rosyjskiej, związku organizacji zrzeszającej większość rodaków w Polsce. Jako przedstawiciel mniejszości rosyjskiej zastanawiałam, się w jakim języku mam przemówić. Odpowiedź przyszła dzięki ogromnemu poczuciu wdzięczności dla narodu polskiego i kraju który stał się naszą drugą ojczyzną, a ostatnim domem dla wielu żołnierzy walczących z faszyzmem. Chociaż zawsze łatwiej mówić w języku ojczystym, ja tu i dziś będę mówić po Polsku. Chcę, żebyście wiedzieli, że dzień 22 czerwca jest dla Rosjan dniem smutnym i świętym, jak dla Polaków 1 września 1939 r. O 4 nad ranem 22 czerwca ta wojna zapukała do każdego domu w moim kraju. Praktycznie w każdej rodzinie jest żołnierz II wojny światowej. Dziś w Rosji wiele osób zapali znicz i my jesteśmy wdzięczni Polakom za to, że dziś możemy zapalić znicz tu! Umiejętność refleksji nad trudną historią polsko-rosyjską jest cechą ludzi światłych. Mimo politycznej propagandy, prób zniszczenia miejsc pamięci pod pretekstem walki z symboliką radziecką i nastrojów rusofobicznych, w Polsce powstał ruch społeczny ludzi z jasnym umysłem i gorącym sercem, takich jak członkowie „Kurska”, dzięki którym stała się możliwa ta dzisiejsza uroczystość. Trudno przekazać swoimi słowami w dwie minuty , jak wiele znaczy dla nas praca i postawa Polaków z „Kurska” i wszystkich tych kto ich wspiera. Nasz związek wspiera ich działalność od samych początków i dlatego wiemy ile trudności oni pokonują , ile odwagi siły ducha ich to kosztuje. Dzięki postawie przewodniczącego „Kurska” Jerzego Tyca zrozumiałam, skąd się bierze niezmierna siła Polaków, dlaczego potrafią odradzać się z popiołu, chociaż mieliśmy różne momenty w historii, ale serce i duszę mamy jedną – słowiańską. Obrońcą i zwiastunem naszej jedności stał się „Kursk” na czele z niezwykłym człowiekiem Jerzym Tycem. Cały mój naród wspomina dziś męstwo poległych w II wojnie światowej żołnierzy, prosimy Was Polaków, ludzi dobrej woli chronić pamięć tu poległych.
Dziękujemy z całego serca”.
To tak mało i tak dużo! Prosimy i dziękujemy! Dziś mogę to podsumować smutną refleksją: tylko tyle, a może aż tyle !

PS. Szanowni PO/PiSie , demagodzy, bezrefleksyjna rusofobio pod fałszywymi przykrywkami patriotyzmu, jak napisał i śpiewał Czesław Wydrzycki (Niemen): „Ludzi dobrej woli jest więcej!” Wszystkich nas nie zamkniecie!

trybuna.info

Poprzedni

Barbarzyństwo usankcjonowane

Następny

Uchodźcy a dobrobyt