„Dla nas główną rzeczą jest to, aby … nie dopuścić do oderwania Czechosłowacji od obozu socjalistycznego, nie dopuścić do osłabienia Układu Warszawskiego, do zmiany układu sił w Europie, gdyż to wszystko godzi w nasze żywotne interesy. I my musimy widzieć i patrzeć nie tylko na dzień dzisiejszy, … nie tylko czekać na to, czy jutro, nawet może za parę miesięcy nic nam nie będzie groziło, żadna wojna, czy jeszcze nam nie zabrano Ziem Odzyskanych” – Władysław Gomułka.
„Sierpniowy dramat sześćdziesiątego ósmego roku stanowi >zadrę moralną<- bez względu na nasze ówczesne poglądy i pełnione funkcje. Wciąż wraca więc pytanie o istotę tamtych wydarzeń. Ówczesne uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne, atmosfera podejrzliwości i wrogości między Wschodem i Zachodem, jej doktrynalna, nierzadko wsparta dezinformacją wykładnia zrobiły swoje” – gen. Wojciech Jaruzelski.
Kryptonim „Dunaj” radziecki Sztab Generalny nadał procesowi planowania użycia wojsk operacyjnych pięciu państw Układu Warszawskiego (ZSRR, Bułgarii, Polski, Węgier, NRD), które weszły na terytorium Czechosłowackiej Republiki Socjalistycznej (CSRS) 20 sierpnia 1968 roku. Właśnie mija 55 lat. Wydarzenia i fakty, które poprzedziły wprowadzenie sojuszniczych wojsk oraz mające miejsce w Polsce po 1968 r., skłaniają do refleksji, wręcz do wyciągnięcia wniosków w aspekcie „naszych (polskich) żywotnych interesów”, jak określił to Władysław Gomułka – wówczas i z dystansu półwiecza. Pamiętacie Państwo określenie – „Praska wiosna” i zawołanie – „Polska czeka na swojego Dubczeka”? Zastanówcie się, przeczytajcie raz jeszcze z namysłem tytuł publikacji i te charakterystyczne wypowiedzi. Zachęcam Państwa do „przeniesienia się” myślą i wyobraźnią do 1968 r. w CSRS i Polsce.
„Praska wiosna”
Wydarzenia, określone przez polityków i dziennikarzy mianem „Praskiej wiosny”, poprzedziły wystąpienia studentów (grudzień 1967), częściowo poparte przez intelektualistów. Były one swoistym echem podobnych wystąpień we Francji i NRF oraz w Polsce ( u nas były chwilowo zdominowane tzw. problemem żydowskim), domagających się na Zachodzie większych swobód obywatelskich, reform gospodarczych i społecznych. Rozmowa Leonida Breżniewa z Antonim Nowotnym (szef partii) niewiele miała wspólnego z rozważną oceną sytuacji, ani nie wskazała racjonalnych kierunków zmian. Pewnego rodzaju odpowiedzią na te oczekiwania stały się uchwały Plenum KC Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz). Kto pamięta oficjalne nazwy partii sprawujących władzę w Bułgarii, Rumunii, ZSRR oraz na Węgrzech i w Polsce, u nas pogardliwie nazywanych „komunistami”- mówi to Państwu coś? Plenum, obradując w dniach 3-5 stycznia 1968 r. podjęło uchwałę o rozdzieleniu stanowisk prezydenta państwa i I Sekretarza KC, zwolniło z nich Antonina Nowotnego oraz wybrało I Sekretarzem KC KPCz Aleksandra Dubczeka. Zapowiedział rezygnację z kierowniczej roli partii oraz dyktatury proletariatu; utworzenie państwa federacyjnego (Czechy i Słowacja); reformę gospodarki, demokratyzację życia wewnętrznego, w tym przywrócenie wolności i praw obywatelskich, mniejszości narodowych, rehabilitację osób represjonowanych, ograniczenie cenzury. Zmiany te nazwano „socjalizmem z ludzką twarzą” (określenia tego użył Papież w rozmowie z Generałem na Wawelu, później również do niego nawiązywano). Z dzisiejszej perspektywy patrząc, można powiedzieć- słuszne decyzje. Przecież rozliczenia z przeszłością, po Październiku ‘56 przeprowadził Władysław Gomułka, Czesi po prawie 12 latach wzięli z nas przykład. „Poluzowanie” cenzury u nas było odczuwalne początkowo, później miało społecznie odwrotny skutek, „pomogły” tu ataki środowiska kultury. Podobnie z reformą zarządzania gospodarką (za chwilę), ze stosunkami państwo – Kościół, obciążonymi postawą duchowieństwa wobec zbrojnego podziemia (temat na inną okazję); skomplikowaną spuścizną stalinizmu. Ta została ponownie oceniona krytycznie, podczas różnych konferencji naukowych w 60. rocznicę Października.
Jednakże sprawa kierowniczej roli partii i dyktatury proletariatu, dla całego obozu socjalistycznego stała się fundamentalną. Dlaczego? Na tym oparta była cała struktura władzy i życia wewnętrznego państwa. Dziś można to zbyć uśmiechem, wzruszeniem ramion- ale nie do końca. Transformacja ustrojowa, w tym głównie gospodarki w Polsce, pozostałych krajach bloku po 1989 r., wykreśliła z pamięci i struktury społeczeństwa dyktaturę proletariatu, czyli klasy robotniczej, jako pojęcie i „grupę zawodową”, zastępując np. klasą średnią, najemną, bezrobotną. Zwrócę uwagę na taką refleksję Danuty Waniek. W tekście „Polska na zakręcie” (T z10-12.8.18) m.in. pisze-„Nikt tak nie zrobił polskiej klasy robotniczej w przysłowiowego konia, jak błyskawicznie udało się to na początku lat 90. kierownictwu NSZZ Solidarność! Jestem skłonna stwierdzić, że w tamtym oszustwie tkwią źródła dzisiejszego konfliktu politycznego”. Czy klasa robotnicza nie „zapracowała” sobie na tę tezę Pani Profesor podczas porozumień sierpniowych (zaraz 43. rocznica) i w dekadzie lat 80? Oceńcie Państwo sami.
A kierownicza rola partii? Fakt, demokratyzacja życia politycznego wprowadziła zasadnicze i wiadome zmiany. Proszę pokazać kraj (poza Watykanem oraz Grenlandią, gdzie rządzi lód), czy partia która wygra wybory i obejmie władzę nie spełnia roli kierowniczej, swoistej „dyktatury”, jakby oględnie nie nazwać, np. w Polsce. Czy nie chce jej sprawować dłużej niż kadencję? Warto się zastanowić. Przed nami wybory, pomyślmy „historycznie” na jaką partię oddamy głos, by na własne życzenie nie być zawiedzionymi „nową dyktaturą”.
Właśnie gospodarka
Czesi zakładali reformę zarządzania gospodarką, opartą na kryteriach rynkowych oraz znacznej samodzielności zarządzania i aktywności przedsiębiorstw (ograniczenie centralnego planowania). Ponadto reorientację handlu zagranicznego i współpracy gospodarczej z krajów RWPG, w tym głównie ZSRR, na kraje zachodnie.
Zachęcam Państwa Czytelników do takiej historycznej refleksji. Przecież wzorem tej gospodarczej części „Wiosny” poszedł Edward Gierek. Już 2 lata później, od 1971 r., kierując naszą „uwagę gospodarczą” właśnie na Zachód. I co? – za znanym aktorem chciałoby się powiedzieć- „byczo było”! Breżniew nie szczędził Gierkowi pocałunków, a niektóre rządy zachodnie wykładały przed nim czerwone dywany. Dostaliśmy kredyty. Przez 10 lat Polska została zadłużona na 23 mld dolarów USA. Były oprocentowane, zależnie które na 18-20 % (tak mocno Zachód nas „pokochał”). Ponad 30 lat żyjemy w kapitalistycznej Polsce, więc nie trzeba tłumaczyć co to jest kredyt, oprocentowanie, pożyczka. Zachęcam do przeczytania tekstu pt. „Nie przepraszamy za PRL” (DT z 1-2 sierpnia 2018), gdzie prof. Paweł Bożyk- promując swoją książkę „Apokalipsa według Pawła- jak zniszczono nasz kraj” (warto poznać jej treść) m.in. mówił – na 1650 zakładów zbudowanych w okresie Gierka, w „dobrej Polsce” zniszczono 650. Wiodącą rolę w tym „dziele” spełnili uczeni, czego klasycznym przykładem zdaniem Bożyka są: prof. Leszek Balcerowicz, Janusz Lewandowski i Wiesław Kaczmarek – uczący siebie jak „dobrze” prywatyzować (czytaj niszczyć) gospodarkę. Natomiast Eugeniusz Jakubowski mówił na konferencji zorganizowanej dla uczczenia 74 rocznicy „22 Lipca” o stratach w majątku przemysłowym i rolnym b. woj. koszalińskiego. Nie mniej interesujący jest wywiad Andrzeja Ziemskiego z Pawłem Bożykiem (T, 23-24 lipca 2018). Zachęcam, namawiam wręcz Państwa do przestudiowania książki „Transformacja”, prof. Grzegorza Kołodki, widziana na tle gospodarek innych państw. Wprost wierzyć się nie chce, jak doszło do tak piramidalnych błędów! A tak dla własnej ciekawości- porównajcie sobie Państwo jak dziś, w 2023 r. prezentuje się kondycja gospodarki i rolnictwa Czech – też po transformacji, a jak nasza- nie będziecie żałować.
Sprawa granicy na Odrze i Nysie
Władysław Gomułka, zaniepokojony oficjalnymi doniesieniami z Pragi oraz różnymi komentarzami zachodnich rozgłośni radiowych, 7 lutego 1968 r. spotkał się w Ostrawie z Aleksandrem Dubczkiem. Liczył na rzeczowe wyjaśnienie istoty zapowiadanych zmian oraz ostrzegał przed rewizjonizmem. Usłyszał znane formuły z teorii marksizmu, bagatelizowanie kwestii bezpieczeństwa Polski widzianej przez pryzmat najazdu hitlerowskiego z południa w 1939 r. oraz kwestii granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Dziś można zapytać- skąd takie obawy? Otóż wspomniane rozgłośnie już zaczynały sugerować wyjście CSRS z bloku, w tym z Układu Warszawskiego. Wprawdzie Dubczek i współpracownicy mówili Gomułce znane zwroty – dziś powiedzielibyśmy slogany, o trwałej przyjaźni i jedności, także „blokowej”, zaprzeczali domysłom zachodnich radiostacji, ale nie przekonali- wręcz przeciwnie, Gomułka utwierdził się w obawach. Ktoś, z młodszego pokolenia Polaków może zapytać – o co szło, na czym polegało to w praktyce? Skrótowo odpowiem. O nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie, o nasze Ziemie Odzyskane. Mocą traktatu w Poczdamie z 1945 r. były nam „dane w administrowanie”, a ziomkostwa niemieckie wciąż przypominały o ich „niemieckości”. Kraje Zachodu nie miały zamiaru ostatecznie tego uregulować po myśli Polski. (fragmentarycznie ją podnosiłem w poprzednich publikacjach). Gwarancja nienaruszalności przez ZSRR (nie tylko Gomułka miał wątpliwości do jej wiarygodności) czyniła z nas „zakładnika” Kremla. Granica stała się „kartą przetargową” od 1949 r., gdy NRF zaczęła już podnosić kwestię zjednoczenia Niemiec. Kanclerz Konrad Adenauer eksponował ją podczas wizyty N.S. Chruszczowa w NRF, który po temu czynił różne obiecujące gesty, co Gomułka uważnie śledził i analizował. Pamiętał zdjęcie Adenauera w krzyżackim płaszczu (marzec 1958), jego konsekwentnie wrogi stosunek do Polski, czym wywołał u nas „alarm”. (Radio Wolna Europa uznało to za „wymysł „komunistycznej propagandy”). W sprawie zjednoczenia i kwestii granicy Gomułka jasno wypowiedział się 12 września 1967 r. w Sejmie, odpowiadając na koncepcję „Europy od Atlantyku po Ural”, którą sondował gen. de Gaulle, składając wizytę w Polsce. Wtedy to przeprosił Polaków, że Francuzi „nie chcieli umierać za Gdańsk”. W Zabrzu wygłosił pamiętne słowa: „Niech żyje Zabrze najbardziej polskie z polskich miast, najbardziej śląskie ze śląskich miast”. Słowa te, nasza władza odczytała jako jednoznaczne opowiedzenie się Francji za polską, zachodnią granicą na Odrze.
Władysław Gomułka wiele razy na różnych wiecach i spotkaniach mówił- „nie ma problemu granicy zachodniej, jest tylko problem pokoju”. „Nie ma problemu wojny, jest problem pokoju” – starsze pokolenie Polaków powinno to pamiętać, choćby z lat szkolnych. Pamiętacie Państwo Polski Komitet Obrońców Pokoju? Czy „coś takiego” istnieje obecnie w demokratycznej Polsce, a może nie jest już potrzebne, pomyślcie. Traktat podpisany przez Willego Brandta i Józefa Cyrankiewicza w Warszawie 7 grudnia 1970 r. regulował tę sprawę tylko między NRF i Polską. W 20-lecie tego Traktatu Willy Brandt składał wizytę w Polsce. Podczas jednej z rozmów, pytając Generała o tę kwestię, wspomniał, iż interwencja w CSRS była dla Brandta jednym z istotnych sygnałów za słusznością „Realpolitik” i rozwiązaniem jej na gruncie Poczdamu – to pod rozwagę różnym krytykom. Zaś wybrzydzających na cytowaną wyżej wypowiedź jako „obronę Gomułki i komunizmu”- zachęcam. Niech wysilą mózg i wyobrażą sobie kształt terytorialny Polski bez Ziem Odzyskanych, tj. ok.100 tys. km. kw. mniej. Niech pomyślą- łatwo krytykować decyzje polityczne, mając mizerne pojęcie o odpowiedzialności za państwo – opartej także na przewidywaniu przyszłości jako następstwie podjętej lub zaniechanej decyzji.
Partyjne rozmowy, listy …
Wydarzenia w Czechosłowacji od momentu upadku Antonina Nowotnego (styczeń 1968), Plenum KPCz i wystąpienia Dubczeka, były uważnie śledzone i oceniane przez partie obozu socjalistycznego. Zdecydowanie krytyczne analizy i oceny – z jednej strony nie trafiały do przekonania Czechom, z drugiej, niezbyt sensownie były przez nich wyjaśniane. Dla przykładu – podczas spotkania w Dreźnie (23 marca), szefowie partii z ZSRR, Polski i NRD ocenili sytuację u południowego sąsiada jako „kontrrewolucję”. Obecni Czesi nie przedstawili racjonalnych argumentów ani uzasadnienia wprowadzanych zmian w życiu partii -KPCz oraz państwa. Zapewnienia o lojalności przyjmowano jako puste słowa. Podobnie było w Moskwie (8 maja). Janos Kadar po wysłuchaniu i ocenie racji CSRS, był przeciw stosowaniu określenia „kontrrewolucja”. Ostra dyskusja niewiele zmieniła. Wyjaśnienia Czechów były rozbieżne z ocenami ich czynów. Cóż, że nieustannie powtarzali „dogmatyczne zaklęcia” marksizmu, zapewniali o jedności i przyjaźni. Ale procesy rozłamowe w partii, wspierane przez ośrodki zachodnie oraz pogłębiający się chaos i dezorientacja ideowa, polityczna społeczeństwa, wciąż narastała. Robotnicy, choć byli za reformami, nie tworzyli odrębnych związków zawodowych, a pojawiające się grupy protestu, mimo poparcia Zachodu nie uzyskiwały szerszych wpływów. A co robili nasi robotnicy w 1970 r.,1980-81, w dekadzie lat 80- pamiętacie Państwo? Natomiast coraz wyraźniej uwidaczniało się rozchwianie i dezorientacja w samej KPCz. Kolejne spotkanie w Warszawie(14-15lipca). Sojusznicy informowali szefów partii, że oficerowie Bundeswehry jako turyści po cywilnemu penetrują obszary CSRS, że znaleziono ukryte, tajemnicze magazyny broni. Stąd surowe oceny, szczególnie Breżniewa, Ulbrichta, Żiwkowa, Gomułki, nieco stonowane- Kadara i Ceausescu. Wyjaśnienia Czechów- podobne do poprzednich, byli zagubieni, mieli poczucie „oblężonej twierdzy”. Aprobowali niektóre pomysły „uzdrowienia partii”, bronili „racje” podsuwane przez zachodnie rozgłośnie. Przywódcy partii widząc niewielki skutek rozmowy, skierowali list, utrzymany w tonie ultymatywnym, nazywając m.in. KC KPCz „wrogami socjalizmu”.
Spotkanie 29 lipca w Czernej nad Cisą (Breżniew-Dubczek), potwierdzało pogubienie się Dubczeka, choć nie szczędził partyjnych sloganów. Odpowiedzią na list było zaproszenie przywódców na dwustronne rozmowy. Zaś znaną mu zapowiedź wejścia wojsk sojuszniczych nie potrafił rozsądnie odeprzeć Za 5 dni (3 sierpnia) kolejna narada w Bratysławie, z udziałem pozostałych partii. Ceausescu jest przeciw skrajnie surowej ocenie sytuacji w CSRS. „Czułe” uściski Breżniewa z Dubczkiem, nie zapowiadają najgorszego. Komunikat prasowy z narady głosił, że uczestniczące partie „nie pozwolą nigdy i nikomu wbić klina między socjalistyczne państwa, podważyć podstaw socjalistycznego rozwoju społecznego”. Wypowiedź prezydenta Jugosławii, Josipa Broz-Tito dla arabskiej gazety z 20 lipca jest dość znamienna- „Nie wierzę, by w Związku Radzieckim byli tak krótkowzroczni ludzie, którzy zdecydowaliby się na politykę siły dla rozwiązania wewnętrznych problemów Czechosłowacji”. Trudno też ustalić czy szef KPCz wiedział, że zachodnie radiostacje na początku sierpnia -mówiąc oględnie- „imputują” CSRS, że chce wyjść z Układu, wspólnie z Jugosławią i Rumunią utworzyć Małą Ententę, a poparcie już zgłosiła NRF. A może była to faktyczna a nie „podrzucona” prawda, zaś obaj rozmówcy woleli o tym milczeć. To zmieniałoby obraz sytuacji w bloku wschodnim.
Jest tu właściwy moment, by powiedzieć o „zabójczej” dla Czechów „robocie” Radia Swoboda i Wolna Europa, w mniejszym stopniu Głosu Ameryki. Nie zapominajmy, że trwała -jak określił Generał „atmosfera podejrzliwości i wrogości między Wschodem i Zachodem”. Do tego- trzeba wyraźnie powtórzyć – wrogość i podejrzliwość wobec Zachodu w naszym obozie była doktrynalną regułą. Zapytajmy „szczerze do bólu” – czy Zachód nie dawał po temu żadnych powodów? „Wykładnia” tej doktryny – jak mówi Generał- „nierzadko wsparta dezinformacją zrobiły swoje”. Półwiecze od tych wydarzeń, jest właściwym czasem, by przypomnieć treści i rady sączone nie tylko do CSRS, ale także Polski i innych krajów. To byłaby niezwykle pouczająca lektura, nie tylko dla „prostolinijnych polityków”, głównie dla racjonalnie myślących milionów Polaków. Kolejne spotkanie przywódców ZSRR, Polski, NRD, Węgier i Bułgarii 18 sierpnia w Moskwie. Informacja Breżniewa o sytuacji w CSRS jest druzgocąca. Omówił też dokument 9 komunistów czechosłowackich, proszących o interwencję. Podpisze go więcej osób i zostanie „opublikowany rano 21 sierpnia, kiedy nasze wojska rozpoczną akcję”, oznajmił. Znacie Państwo podobny pomysł u nas?
Przegląd politycznych wydarzeń w CSRS, głównie reform w strukturze KPCz, zmian w gospodarce i społeczeństwie skłania do kilku istotnych wniosków. Kierownictwo KPCz – podobnie jak PZPR w 1970 r. i latach 1980-1981, było poddane surowej i bezpardonowej krytyce sojuszników, nie mówiąc o „życzliwych podpowiedziach” Zachodu, co ma uznanie dziś, gdyż ustrój upadł. Zaś rzeczowe oceny przyczyn tego upadku zbywane są pokrętną falą nienawiści i oszczerstw, często ubieranych w kostium patriotyzmu i wolności. Mimo to należy otwarcie powiedzieć – sytuacja PZPR była o wiele trudniejsza.
1968-1970
Spójrzmy na Grudzień 1970 r. Byłoby dużym uproszczeniem stwierdzenie, iż to wyłączny skutek „Praskiej wiosny”. W części zapewne tak, jeśli idzie o żądania zniesienia cenzury, wprowadzenia swobód obywatelskich i praw człowieka, eksponowane przez środowiska inteligencji i kultury. Istotą był podatny grunt – poparcie klasy robotniczej, wzburzonej fatalną decyzją o podwyżkach cen artykułów żywnościowych. Wyraziło się to nie spotykaną dotąd w Polsce skalą strajków na Wybrzeżu. Zwrócę uwagę na reakcję ZSRR i CSRS. Mieczysław Moczar na posiedzeniu Kierownictwa Partii o godz. 12.00 17 grudnia przekazał informację, „że w Czechosłowacji wprowadzono pogotowie w milicji i bezpieczeństwie oraz rozpoczęło się przegrupowanie wojsk radzieckich w kierunku Polski”. Generał Wojciech Jaruzelski, oskarżony o sprawstwo kierownicze, zeznał przed Sądem – „Byłem członkiem Rządu, Ministrem Obrony Narodowej. Jako profesjonalista wojskowy, miałem pełną świadomość, iż dalszy burzliwy rozwój wydarzeń, destabilizacja kraju nieuchronnie doprowadzi do interwencji czynnika zewnętrznego. Znamienna jest, znajdująca się w aktach sprawy relacja z wypowiedzi Władysława Gomułki na posiedzeniu w gronie kierowniczych w państwie osób, w dniu 17 grudnia o godz. 13.30. Zapis brzmi: tow. Gomułka poinformował, że dzwonił do niego tow. Breżniew, pytając, jak wygląda sytuacja i czy nie ma obaw, że wydarzenia rozprzestrzenią się na cały kraj. Oświadczył, że się bardzo niepokoją, spać nie mogli całą noc. Zwrócił uwagę na szeroki zakres podwyżki cen. Pytał, jaka jest sytuacja w Wojsku i czy wystarczą nam własne środki dla przywrócenia porządku. Pytania te, w realiach ówczesnego, podzielonego antagonistycznie świata, były logiczne i aż nadto czytelne. Na kolejnym spotkaniu Kierownictwa o godz. 18.00 Gomułka mówi – Jeśli zamieszki rozpoczną się w innych miastach, trzeba będzie użyć broni. W przeciwnym razie wejdą wojska radzieckie… Nasza sytuacja będzie jeszcze gorsza niż w Czechosłowacji”. Generał tak skomentował przed Sądem te wypowiedzi i fakty – „Nie należy je traktować w sposób uproszczony – w duchu „Ruscy” tylko marzyli o tym, aby do Polski wkroczyć. Dla nich byłby to także „czarny scenariusz”, chociaż w skrajnej sytuacji nieuchronny” (Przed Sądem, Wyd. Adam Marszałek, Toruń 2003). Zachęcam do tej lektury, choć finał Grudnia’70 jest znany.
Lata 1980-1981 w PZPR. Sprawa na ogół znana, więc skrótowo. W Kierownictwie Partii (BP, KC) istnieje tzw. reformatorskie skrzydło, na czele z Generałem. Opowiada się za zmianami w Partii, demokratyzacją życia politycznego i społecznego, reformą zarządzania gospodarką oraz pluralizmem związkowym i porozumieniem narodowym wokół żywotnych interesów Polski. Niektóre z tych działań są zbieżne z oczekiwaniami Solidarności, co jednak nie osłabia znanej skali żądań i siły wciąż wzniecanych strajków oraz odmowy współpracy z rządem, np. poparcia programu reform i apelu o 90 dni spokoju (luty 1981), fiasko Spotkania Trzech (listopad 1981). W Kierownictwie Partii (podobnie jak w KPCz) jest grupa działaczy, tzw. beton partyjny, nazywanych przez sojuszników „dobrymi towarzyszami”. Mają u nich okresowo rosnące poparcie i posłuch. Ich opinie o sytuacji wewnętrznej w Polsce są często argumentami za siłowym jej rozwiązaniem i w krytyce poczynań tandemu Kania-Jaruzelski. W samej PZPR funkcjonują tzw. struktury poziome, np. forum katowickie, kontestujące dość często decyzje i zalecenia centrali. W tych kwestiach warto sięgnąć po opinie – z dystansu czasu – prof. Hieronima Kubiaka, prof. Andrzeja Werblana, Stanisława Cioska i Stanisława Kani. Tu podam dwa charakterystyczne przykłady.
Pierwszy. Stanisław Kania w grudniu 1980 r. – I Sekretarz KC PZPR, po naradzie I sekretarzy partii w Moskwie, odbył rozmowę w cztery oczy z Breżniewem. Mówi: „Zacząłem rozmowę bez żadnych wstępów odnoszących się do sytuacji, intencji, obaw czy prognoz. Uważałem, że nie jest to już potrzebne, że jasne jest wszystko. Powiedziałem, że wiemy o zamiarze interwencji, znana nam jest ogromna koncentracja wojsk i wystąpienie marszałka Wiktora Kulikowa o otwarcie naszych granic. Jeszcze raz podkreśliłem, że i my mamy surową ocenę tego, co dzieje się w Polsce, ale nic nie uzasadnia takiego kroku, jak interwencja. Trzeba się też liczyć – powiedziałem – z gwałtowną reakcją społeczną, wręcz powstaniem narodowym. Pójdą na czołgi młodzi chłopcy, jak w Powstaniu Warszawskim, z butelkami benzyny, popłynie morze krwi. Nawet gdyby przyszli do Polski sami aniołowie, to i tak muszą zostać krwawymi okupantami, i to na całe lata. Przypomniałem, że wrażliwość Polaków na suwerenność, na gwałcenie niepodległości nie ma równej w Europie. Wreszcie – interwencja sprawi, że w stosunkach między naszymi narodami przekreślone zostanie wszystko, co dotąd zbliżało, a więc i wspólnota walki z caratem, współdziałanie naszych ruchów rewolucyjnych i żywa pamięć o wspólnych walkach z hitleryzmem i zasługach Armii Radzieckiej w wyzwoleniu naszego kraju. Wróci wszystko, co tworzyło przepaść w stosunkach Polski z Rosją i Związkiem Radzieckim”. I dalej – „W odpowiedzi usłyszałem po chwili słowa, które chyba pozostaną we mnie na całe życie. Przytoczę je tak, jak brzmiały po rosyjsku: „No charaszo, nie wajdiom” i po pauzie: „A kak budiet usłażniatsia, wajdiom, wajdiom” I wreszcie: No biez tiebia-nie wajdiom. Leonid Breżniew dodał jeszcze coś o mojej osobistej odpowiedzialności. Rozmowa była zakończona. Rozstaliśmy się bez wymiany grzecznościowych słów, które zwykle padają przy pożegnaniach na tego typu spotkaniach” (S. Kania, „Zatrzymać konfrontację”, Wyd. BGW1991). I co Państwo o tym myślicie?
Drugi. Breżniew-jak zapamiętał Generał-„z naciskiem” nie zgadzał się z oceną sytuacji wewnętrznej w Polsce, jaką mu przedstawił na Krymie (sierpień 1981). Tu taka ciekawostka dla „lepiej wiedzących”, prawoskrętnych historyków i polityków, jaką usłyszałem od Generała w lipcu 2008 r. Breżniew uważał Solidarność za organizację na wskroś wrogą Polsce, ale też dostrzegał patriotyczne postawy Polaków, pracujących dla własnego kraju, życzliwie nastawionych do sąsiadów- ma się rozumieć głównie do ZSRR. Natomiast w Solidarności widział „samo zło”, nienawiść, podłość i wrogość – tych określeń używał często. Wprost naciskał, by tę kwestię „rozwiązać” (czytaj zlikwidować Solidarność) jak najszybciej, gdy nie jest za późno. Będziecie mieli z tym wiele problemów (bolszoj trud). Racje, które już wyłożyłem i częściowo powtórzyłem, nie trafiły do niego- pamiętał Generał. (to samo Andropow i Ustinow mówili Generałowi i Kani 3-4 kwietnia w Brześciu). Jak mówił mi Generał- był bezradny, nic sensownego nie przychodziło do głowy. Wreszcie, nie mając nic innego, sięgnął do naszej historii. Opowiedział Breżniewowi o liście biskupów polskich do niemieckich. Z tego powodu przez Polskę, przez PZPR, przeszła fala krytyki Kościoła, duchowieństwa, a biskupów i Prymasa w szczególności. Wówczas na jednym ze spotkań aktywu partyjnego, Władysław Gomułka stanął w obronie biskupów, m.in. mówiąc, że nie można ich posądzać o najgorsze, powiedział wprost- biskupi też są patriotami, list napisali w trosce o przyszłość Polski, która leży im na sercu. (przypomniał ten fakt Andrzej Werblan, jest w książce „Polska Ludowa”, Autor Robert Walenciak). A przecież Stefan Wyszyński został uwięziony, gdy zlekceważono radę Ławrientija Berii. W rozmowie z Bermanem, żalącym się na problemy z Kościołem, odradzał stanowcze kroki wobec Prymasa (podobno miał powiedzieć- „po co wam wojna z Kościołem, macie inne problemy”). Prymas został uwięziony w dwa tygodnie po straceniu Berii. Po tym wywodzie – jak zapamiętał Generał, usłyszał: „No, No”, wreszcie trafiło, mógł podjąć „temat Solidarności”. Mówił więc, że część działaczy terenowych i Kierownictwa oraz podstawowe środowiska członkowskie to ludzie pracy, też są patriotami i to w najlepszym rozumieniu tego słowa. Chcą Polski gospodarnej, nie politykierskiej, rozumieją sojusz ze Związkiem Radzieckim, pamiętają i cenią pomoc (tu podał znane fakty z okresu wojny i późniejsze, które Breżniew bardzo lubił słuchać, a wiedział to Generał z poprzednich rozmów). Oczywiście, potwierdził Breżniewa słowa, które wcześniej padły – są grupy, ogniska ekstremalne, które coraz bardziej nadają ton, są głośne, trzeba przyznać – narzucają sposób myślenia i działania w Związku, opartego głównie na żądaniach i strajkach. Każda krytyka postępowania władzy z ich strony pada na podatny grunt, ludzie chcą tego słuchać, dla nich to nowość, ma smak sensacji, wcześniej tego nie było. Tych ludzi trzeba zrozumieć, trzeba rozmawiać, wyjaśniać im. Wcześniej wydawało się Kierownictwu Partii, że klasa robotnicza jest uświadomiona. To było chciejstwo, dalekie od rzeczywistości. Powiedział, że w Solidarności są członkowie, aktywiści partii, którzy rozumiejąc emocjonalne podejście ludzi do krytyki, starają się tłumaczyć złożoność naszej sytuacji gospodarczej, w znacznej części związanej umowami z Zachodem, co uzależnia nas z uwagi na potrzebne nam dewizy (tu wspomniał o „dewizowym wsadzie” do statków, jakie budujemy dla ZSRR). Breżniew z sarkazmem wtrącił – dlatego tak nas „kochają” w Gdańsku. Powiedział, że rząd to widzi, podejmuje kroki na gruncie gospodarczym, znów wspomniał o radzieckich dostawach surowców, jakie są niezbędne, na co usłyszał-„no, padumajem”. Breżniew znał nasze potrzeby przestawione na piśmie. W toku dalszej rozmowy powiedział m.in., żeby je spełnić, muszą ograniczyć o 250 gramów dzienne dostawy chleba dla żołnierzy (szczegół ten, Generał kilkakrotnie przypominał później na spotkaniach, jako bolesny dla osobistego, żołnierskiego poczucia). Jakie stąd wyciągacie Państwo wnioski?
Podczas dyskusji panelowej w Redakcji Gazety Wyborczej, Generał tak tłumaczył ówczesne uwarunkowania. „Ciążył nam czynnik zewnętrzny, ale nigdy nie wysuwam go na pierwszy plan. Rachunek sumienia trzeba zawsze zaczynać od siebie. Dziś osądzani są ci, którzy oddali władzę. A przecież – zarówno ówczesna władza, jak i ówczesna opozycja – powinni posypać głowę popiołem. W zaostrzającej się sytuacji międzynarodowej, nasza polska bijatyka, była igraniem z ogniem. Rozmowy z przedstawicielami Kremla, były dla nich częstokroć badaniem skuteczności ich nacisku, dla nas- ich skłonności do interwencji. Było to wzajemne sondowanie, w jakimś sensie obustronna gra. Mieliśmy wciąż wrażenie, że jakieś karty mają ukryte”. Jak Państwo rozumiecie tę „grę”, jak się podoba, co o tym myślicie?
Doktryna Breżniewa
Na wspomnianej naradzie w Warszawie (14-15 lipca), Leonid Breżniew wygłosił dość osobliwe przemówienie, którego cytowana część nosi nazwę „Doktryny Breżniewa”- „Jeżeli realna stała się groźba przekształcenia partii komunistycznej Czechosłowacji w jakąś inną organizację – w partię socjaldemokratyczną czy drobnoburżuazyjną – to już godzi w interesy nie tylko komunistów czechosłowackich, nie tylko narodu czechosłowackiego, ale godzi w interesy całego systemu socjalistycznego, całego ruchu komunistycznego. Taki bieg wydarzeń mamy prawo rozpatrywać jako bezpośrednie niebezpieczeństwo dla światowych pozycji socjalizmu, niebezpieczeństwo dla wszystkich naszych krajów i próby przeciwstawienia się temu nie mogą być rozpatrywane jako ingerencja w sprawy wewnętrzne Czechosłowacji. Jest to wyraz naszego obowiązku internacjonalistycznego wobec całego światowego ruchu komunistycznego, wobec komunistów, mas pracujących Czechosłowacji. W obliczu postępującego niebezpieczeństwa odstępstw od socjalizmu w jednym z krajów wspólnoty socjalistycznej, nie możemy zamykać się w swoich mieszkaniach narodowych. Byłaby to zdrada interesów socjalizmu i komunizmu”.
Przeczytajcie Państwo uważnie, raz jeszcze – tekst. Naiwnością byłyby pytania- kto Breżniewowi dał takie „prawo” rozpatrywania i interpretacji sytuacji w CSRS; przyjmowania na siebie takiego „obowiązku” i „ingerencji”. Od wielu lat nie brak krytyków „doktryny”, zarówno wśród polityków i naukowców. Jej podstawą, fundamentem był po II-ej wojnie światowej podział na strefy wpływów – USA i ZSRR, zadekretowany w Poczdamie. To była realność, często nawet dotkliwie odczuwalna przez kraje bloku. Można jej było nie lubić! W roku 1968 trzeba nam spojrzeć na Polskę, na Zachód z kierunku wschodniego. Co wówczas zobaczymy? Że Polska i sąsiednie kraje dla ZSRR stanowiły swego rodzaju pas ochronny przed inwazją NATO. Mówiąc wprost- tu, na tych terytoriach, spadałyby bomby i pociski rakietowe, jądrowych nie wykluczając, kosztem tubylczej ludności i jej majątku. Ktoś może dziś uznać ten wywód za śmieszny. Odpowiem krótko- niech zajrzy i poczyta strategie USA, NATO z lat 50-70 i zastanowi się, czy były to „propagandowe wybiegi” dla naiwnych Ruskich i dajmy na to Polaków, Czechów, czy założenia strategiczne na wypadek wojny – podkreślam – rzeczywistej. Niech każdy krytyk poczyta opisy ćwiczeń Bundeswehry czy innych armii NATO, w tym USA, prowadzonych na europejskich poligonach, a opisywanych w Wojskowych Przeglądach Zagranicznych z tamtego okresu. Niech się zastanowi jako Polak tu żyjący, a nie jako ślepy krytyk „komunizmu” w Polsce. Dlatego skuteczność tego „pasa”, głównie na kierunku zachodnim, czyli kraje: NRD, CSRS i Polska, miały dla ZSRR znaczenie priorytetowe. Z tym należało się bezwzględnie liczyć. Co to w praktyce dla nich oznaczało? Swoje żywotne interesy i racje stanu należało oceniać z punktu widzenia ZSRR. Inaczej mówiąc – patrzeć „oczami Moskwy”. Filozofowie dowodzą, że nie jest sztuką patrzeć, ale widzieć! W tym przypadku, co na danym etapie historycznego rozwoju można uczynić dla siebie, nie wyrządzając sobie krzywdy. Dobitnie przekonały się o tym Węgry w 1956 r. i CSRS w 1968. Polska, uniknęła „krwawej nauki” w 1956 r. (Październik) i drugi raz w 1981 r. (stan wojenny). Było to możliwe dzięki mądrym rozmowom z przywódcami ZSRR, z sąsiadami; realnej ocenie zaistniałych sytuacji-„dziś i na jutro”; rozumnej argumentacji, bez kłamstwa i krętactwa, szczególnie dwóch osób – Władysława Gomułki i gen. Wojciecha Jaruzelskiego, ich najbliższych współpracowników, cechujących się wyobraźnią i myśleniem perspektywicznym. A czy dziś, w roku 2023 nie powinniśmy myśleć i patrzeć na Polskę „oczami” Brukseli, Berlina, Paryża, Waszyngtonu, Budapesztu, Pragi, Londynu – także Moskwy, Kijowa, Mińska? Z tych stolic „oglądać” teraźniejszość Polski i przewidywać jej przyszłość? Pomyślcie Państwo-zbliżają się wybory, czas decyzji.
Podczas spotkania intelektualistów z Michaiłem Gorbaczowem na Zamku Królewskim w Warszawie 14 lipca 1988 r., prof. Marcin Król zapytał gościa o zakres suwerenności Polski i czy doktryna Breżniewa jest nadal stosowana względem Polski i krajów sąsiadujących (Trybuna 6-8 lipca 2018). Proszę zwrócić uwagę – rok 1988: upłynęło 20 lat od inwazji na CSRS; 3 rok rządzi Gorbaczow, wdrażana jest pierestrojka. Zaś w Polsce rok 1988: 2 lata po całkowitej amnestii więźniów politycznych (1986), powstaniu i działaniu Rady Konsultacyjnej przy Przewodniczącym Rady Państwa; rok po ogłoszeniu Planu Jaruzelskiego (1987), zaakceptowanego przez Układ Warszawski; jest po III pielgrzymce Papieża, podczas której w rozmowie z Generałem, dojrzewa myśl o porozumieniu z opozycją przy wspólnym stole. A jak silne są obawy nie tylko przecież Profesora, ale trzeba powiedzieć, że ludzi nauki, środowiska intelektualistów, także w Kierownictwie PZPR, stronnictw politycznych, nie wykluczam, też wśród rozsądnej grupy doradców podziemnej Solidarności. Gorbaczow wtedy nie odpowiedział na pytanie Profesora, przysłał list. Może Panowie- Rafał Skąpski i Sławomir Tabkowski, sprawią Czytelnikom przyjemność poznania treści otrzymanej poczty. Zachęcam.
Refleksje Generała…
Zabierając głos na spotkaniach, w wywiadach, Generał podzielił się takimi myślami:
1. „W 1968 roku nie rozumieliśmy niektórych posunięć »Praskiej wiosny«. Przez lata współpracowaliśmy blisko, przyjaźnie z kierowniczą kadrą Czechosłowackiej Armii Ludowej. Minister Obrony gen, Bohumir Lomsky i Szef Sztabu Generalnego, gen. Otokar Ritiż byli oficerami zawodowymi przedwojennej armii czechosłowackiej. W 1939 roku znaleźli się w Polsce, w legionie czechosłowackim. Później na terenie ZSRR w Korpusie gen. Ludwika Swobody. Była więc wspólnota frontowej drogi. Nagle, właśnie na wiosnę 1968, odeszli. Przyczyn nikt rzeczowo nie wyjaśnił”.
2. „O Dubczeku i postępowaniu przywódców czechosłowackich rozmyślałem, zwłaszcza pod koniec 1980 i w 1981 roku. Wiedząc, ile kosztowała ich słabość, przysięgałem sobie, że nigdy nie damy poznać po sobie, iż nie panujemy nad sytuacją. Dla przywódców czechosłowackich interwencja stanowiła grom z jasnego nieba. Generał Svoboda mógł tylko wydać armii czechosłowackiej rozkaz nieopuszczania koszar i zachowania spokoju.”
3. „Wyciągnąłem z wydarzeń czechosłowackich dwa ważne wnioski. Pierwszy: nigdy nie wolno lekceważyć pierwszych ostrzeżeń. Drugi: kiedy powiedziano „a”, to należy oczekiwać, że wkrótce zostanie powiedziane „b”, a zaraz potem „c”. Nie zapomniałem tej lekcji. Nigdy. Tym bardziej wówczas, gdy sam znalazłem się po latach w bardzo zbliżonej, lecz znacznie bardziej niebezpiecznej sytuacji”.
4.„Historia nie daje prezentów. Wcześniej czy później, ale nieuchronnie, nagradza rozwagę i pracę, karze słabość i rozprzężenie… Nigdy nie wybacza błędów. Nie pozwala bezkarnie lekceważyć praw ekonomii. Ale obciąża winą także za >zły słuch<, za odrywanie się od nastrojów, od myśli i dążeń ludzi pracy”.
Witając 25 stycznia 1990 r. Prezydenta Czech, Waclava Havla, m.in. powiedział:
5. „Dziś również jestem winien Panu, jako najwyższemu reprezentantowi swego kraju słowa zadośćuczynienia w związku z wydarzeniem bliższym nam w czasie… Sierpniowy dramat sześćdziesiątego ósmego roku stanowi „zadrę moralną” – bez względu na nasze ówczesne poglądy i pełnione funkcje. Wciąż wraca więc pytanie o istotę tamtych wydarzeń. Ówczesne uwarunkowania zewnętrzne i wewnętrzne, atmosfera podejrzliwości i wrogości między Wschodem i Zachodem, jej doktrynalna, nierzadko wsparta dezinformacją wykładnia zrobiły swoje”.
Zeznając przed Sądem, jako oskarżony o wprowadzenie stanu wojennego – przytoczył fragment swojego oświadczenia przed SKOK, z 9 marca 1993 r., w brzmieniu- „Wysuwany bywa argument, że nie było decyzji o interwencji (ZSRR, CSRS, NRD w Polsce- moje, GZ). Co więcej, jakoby wiedziano, że jej nie będzie. Na początku sierpnia 1968 roku, w Bratysławie, Dubczek, wymieniając z Breżniewem przyjacielskie uściski, wiedział tyle samo. To, że decyzja w sprawie interwencji nie zapadła, nie jest żadnym odkryciem. Gdyby stało się inaczej, spotkalibyśmy się dziś nie przy tym stole, ale być może na seansie spirytystycznym”. Tu taka ciekawostka. Na początku grudnia 1981 r. komendant czeskiej placówki granicznej w Cieszynie, przyjechał do polskiego komendanta WOP z osobliwą prośbą. By go zrozumiał – ze względu na wieloletnią przyjaźń ich rodzin, uzyskał zgodę swoich przełożonych, by mógł internować jego z rodziną w swoim domu. Poinformował go, kogo jeszcze ma internować spośród polskich władz terenowych (Przegląd, grudzień 2016). Czy obok innych informacji, nie utwierdza to w przekonaniu, że decyzje wykonawcze były wtedy doprowadzone do najniższych szczebli w jednostkach CSRS, ZSRR i NRD, gotowych do wejścia z „bratnią pomocą”? Brak tylko było decyzji politycznej, komendy – naprzód. A Państwo co myślą?
Wydarzenia w CSRS związane z „Praską wiosną”, już w maju skłoniły władze ZSRR, po partyjno-państwowej naradzie z innymi krajami, w tym z Polską, do podjęcia politycznej decyzji o ew. zbrojnej interwencji. Wyniknęła stąd konieczność rozpoczęcia przygotowań w Śląskim Okręgu Wojskowym (ŚlOW), w tym ćwiczeń na mapach, dowódczo-sztabowych oraz z wydzielonymi wojskami, pk. „Szumawa” (18-30 czerwca, przedłużone do 10 lipca), pk. „Pochmurne Lato-68” (29-lipca-20 sierpnia) na terytorium CSRS. Nawiasem mówiąc, proszę sobie przypomnieć ćwiczenia wojsk ZSRR i Układu Warszawskiego (UW) w Polsce 1981 r. Znany bieg zdarzeń spowodował, iż 20 sierpnia wydzielone siły UW do operacji „Dunaj” (ZSRR, Polski, Węgier, Bułgarii), weszły na terytorium CSRS (armia nie stawiała oporu). Dowódca 7 Armii Polowej USA w Europie gen. James Hilliard Polk, na podstawie różnych źródeł uznał, że to operacja wojskowa „najwyższej klasy”, dobrze zorganizowana i skoordynowana, właściwie zamaskowana i szybka. Był to zmasowany pokaz potęgi militarnej ZSRR. Jakie- zdaniem Państwa, wynikają stąd wnioski dla Polski, gdyby nie stan wojenny?
Jednostki wydzielone ze ŚlOW: ok. 24,5 tys. żołnierzy, 640 czołgów i 450 dział, zajęły ok. 16 proc. terytorium CSRS (20500km kw.) i przebywały tam do 11 listopada 1968 r. W kilku wypadkach zginęło 10 żołnierzy. Za wyrządzone szkody materialne, Polska zapłaciła 8,7 mln. zł oraz 320 tys. koron za transport kolejowy, wykorzystany przez nasze jednostki podczas powrotu. Szkody w kraju- ok. 7 mln. zł, łącznie 15,7 mln. zł.. Władysław Gomułka ową decyzję polityczną tłumaczył dziennikarzom 21 sierpnia jako „nie dopuszczenie do oderwania Czechosłowacji od obozu socjalistycznego,… osłabienia Układu Warszawskiego”. Podkreślał, iż „niebezpieczeństwo ze strony niemieckiego rewanżyzmu i militaryzmu… wynika z istoty … oficjalnej polityki rządowej RFN”. Oceniał, że „zagrożona była cała nasza południowa flanka, że imperializm chciał w pierwszym etapie osłabić pozycje socjalizmu w Czechosłowacji, aby w następnym etapie oderwać ją od obozu socjalistycznego … Zmiana układu sił stworzyłaby niebezpieczeństwo dla pokoju w Europie, a pierwszymi ofiarami mogłyby stać się NRD i Polska”. Macie Państwo „mocne dowody” by ośmieszyć te poglądy?
Czego nauczyły nas wydarzenia w Czechosłowacji?
Na posiedzeniu DKP w Moskwie, 4 grudnia 1989 r. Michaił Gorbaczow zgłosił wniosek- „jest okazja dla ogłoszenia wspólnego oświadczenia w sprawie 1968 r. Mamy tu projekt”. Po jego przeczytaniu Ceausescu mówi- „nie przyłączam się do tego oświadczenia. Jeśli mielibyście być konsekwentni, to trzeba byłoby wyprowadzić wojska radzieckie z Czechosłowacji”. Polska, ustami MSZ K. Skubiszewskiego, zgłosiła poprawkę by dopisać zdanie wykluczające interwencję wojsk Układu w przyszłości, ponieważ nie odpowiada ona zasadom. Zgadnijcie Państwo, kto zaprotestował – NRD, CSRS. I jak się to Państwu podoba?
W tamtym uwarunkowaniu goeoplitycznym, w prowadzonym wyścigu zbrojeń, którego głównym promotorem było USA, NATO (jeśli się nie podoba, proszę zobaczyć jak rozwijała się produkcja broni jądrowej w USA i ZSRR, to osobny i rozległy temat), Polska i sąsiednie kraje powinny czynić wszystko, co możliwe, by zmniejszać napięcie polityczno- militarne na linii Wschód- Zachód. Szukać form obniżenia zasobów arsenałów jądrowych i konwencjonalnych w Europie. Jednocześnie, na miarę możliwości politycznie zabiegać o terytorialne status quo w Europie. To było wówczas polską racją stanu, miarą politycznej wyobraźni i rozumu. A czy dziś w 2023 roku, te tezy straciły sens, praktyczne znaczenie?
8 września 1968 r. przy Stadionie Dziesięciolecia podpalił się Ryszard Siwiec (jest pomnik), na znak protestu wobec interwencji w CSRS. Był to wyraz solidaryzmu z takim czynem Jana Palacha, popełnionym wcześniej w Pradze. Co Państwo myślicie o naukach płynących dla polityków i parlamentarzystów z tych świadomie desperackich śmierci, przez minione 55 lat. Czy po blisko 6 latach czasu, mogą Państwo wskazać przykład wpływu samo podpalenia Piotra Szczęsnego przed Pałacem Kultury i Nauki na decyzje obecnej władzy?
Nie udajmy naiwnych, swego rodzaju „historycznych dziewic”. Sięgnijmy do własnej pamięci, odświeżmy rozum, nie wstydźmy się. Nam, Polakom, w Polsce XXI w. a przy okazji tej 55. wejścia do CSRS i kolejnych rocznic stanu wojennego – rozum, rozsądek, głęboki namysł nad własną historią jest wciąż potrzebny. Idzie tu zarówno o obiektywną, oczywiście momentami bolesną prawdę, ocenę własnych błędów i pomyłek – podkreślam. O wychowanie młodego pokolenia – znów podkreślę, na tej właśnie prawdzie. By „lepiej wiedzący” nie zrobili z nas, naszych dzieci i wnuków- nowoczesnych plujów na Gomułkę, na Jaruzelskiego. Byśmy sami – po takiej lekcji „polityki historycznej” – nie pluli we własne życiorysy. By młode pokolenie – biorąc z nas przykład, potrafiło obiektywnie oceniać i wnioskować okres III RP, w interesie swoim i swoich następców. Bo taka jest nieubłagana logika Historii.