1 grudnia 2024

loader

Pisolewica praktyczna

fot. facebook

Kiedy przeglądam katalog moich ulubionych lewicowców, po „woke lewicy”, „socjalliberalnych pannach na wydaniu”, „wujkach komunizmu” i „profesorach postępu” niezwykle urzekają mnie również „pisolewicowcy”. Któż to taki? Spróbujmy scharakteryzować tę jakże uroczą gromadkę. 

Z pewnością nie będą to ci, których za sekretną pisowską lewicową V kolumnę uważają roznosiciele bezbekowych memów, tworzonych gdzieś w peowskiej centrali dystrybucji wiedzy o świecie, lvl Sok z Buraka czy liczne fejsbukowe grupki sierot po KODzie. 

Otóż, mili moi, zagłosowanie raz w sprawach socjalnych po linii rządzącej nami partii-matki, nie oznacza od razu wejścia do rządu, zostania satelitą lvl Solidarna Polska i plwania na demokrację, prawa człowieka i zstąpienia do piekieł autorytarnej dyktatury, jako jeden z diabłów. Tak czasem bywa w parlamentaryzmie, że nie ma tylko dobra i zła, ale interesy różnych grup wyborców. Kto uważa inaczej dał się dawno złapać w sieci, które zarzucają w Polsce Kaczyński z Tuskiem.

Kim jest PiS-lewicowiec?

O kogo więc mi chodzi? A tych czy owych myślicieli obecnych głównie na twitterze i facebooku, których ostrze tnie przede wszystkim, nie rządzącą już nami szczęśliwie ósmy rok, Platformę Obywatelską wraz z przyległościami. Pisolewicowiec bowiem, tak bardzo nienawidzi „libka”, że gotów jest odrzucić trójpodział władzy, procedury parlamentarne, niezależne sądownictwo, wolność prasy, zaakceptować dręczenie gejów i osób trans, zabranie praw kobietom do dysponowania swoim ciałem, uznać religię za kluczową we wprowadzaniu socjalizmu, a bicie pałką protestujących za kluczową metodę jego wdrażania, żeby tylko Tomasza Lisa czy Leszka Balcerowicza dupa zapiekła. 

Bo lata dziewięćdziesiąte, Bo spacyfikowany Ożarów. Bo pogarda i brednie w felietonach tego czy tamtego liberalnego myśliciela lvl Matczak, Gadomski czy Wielowieyejskiej. Bo zegarek Sławomira Nowaka. Bo Janusze biznesu i zdrada ideałów sierpnia. W efekcie można sobie spokojnie wytłumaczyć każde świństwo władzy. Bo nie są liberałami. I na przekór faktom oraz rozumowi i godności człowieka głosić wszem i wobec, że klasośredniowi nacjonaliści z Marszu Niepodległości to głos wykluczonych blokowisk, że kościół katolicki to przede wszystkim instytucja charytatywna, prezes Jarosław z racji zameldowania na pepeesowskim Żoliborzu jest w prostej linii dziedzicem Ignacego Daszyńskiego, a bankster Morawiecki to w praktyce reinkarnacja Jedrzeja Moraczewskiego. 

Okropne te fakty

I wszystko może by i było w porządku, przecież każdy może się nieszczęśliwie zakochać i popaść odrobine w szaleństwo, gdyby nie te okropne fakty. Bo dziwnym trafem, badając źródła dochodu owych tuzów pisolewicowości okazuje się nagle, że ów ma na rządowym portaliku podcaścik, tamten felietonik w tygodnikach utrzymywanych z reklam spółek Skarbu Państwa, tu eseik w prorządowym pisemku, tam blog u hagiografa Morawieckiego Igora Janke, jednemu w piśmie wrzuci los reklamy SKOKów, a innemu fundacja-ukwiał obsadzona przez jaśnie oświeconych pisowców zasponsoruje wydanie książeczki. I kasa się zgadza. Czas tylko ubrać ją w jakże etyczne piórka. 

Pozostaje tylko tym, jakże niezależnym i szlachetnym, pisolewicowcom ociupinkę tylko zęby zacisnąć i rozsmakować się w poparciu nowych kolegów, który mi się może dawniej troszku gardziło, ale dziś pozwalają poczuć się w końcu kimś. Dawniej czując się tak odrzuconym przez nieistniejący „lewicowy salon”, a dziś błyszcząc a to w publicznej telewizji czy radiu. I robić dalej dla PiS za bardzo wygodny pejczyk na opozycję, którym, co bardziej naiwne acz szlachetne jednostki może odstraszać od poparcia wszelkiej opozycji. Koszt niewielki, bo to tanie dość kurtyzany, a za to zawsze na procent dwa w obniżaniu poparcia dla demokratów, skuteczny.

Najbardziej jednak zabawni są ci, którzy pisolewicowe fantazje biorą za dobrą monetę i głos szczery jakiegoś lud, niezależnych trybunów i część true lewicowego instrumentarium. I sami nic innego nie robią w ósmym roku rządów autorytarnej nacjonalistycznej klerykalnej prawicy, li tylko tłuką bez litości w „libka”. Ci nawet nie wiedzą, że prowadzą ich dobrze opłaceni koryfeusze, a oni są ledwie grzecznym chórem, który śpiewa w pisowskiej katedrze.

Przemysław Witkowski

Poprzedni

Stworzyli patodeweloperkę. Teraz będą ją zwalczać

Następny

Kiedy rakiety przestaną wybuchać?