10 lipca 2024

loader

Pisowszczyzna, czyli więksi od Paryża

Kto miał kiedykolwiek wątpliwości co do przyczyn i mechanizmu tzw. katastrofy smoleńskiej, ten powinien uważnie zastanowić się nad takim oto obrazem. Macierewicz jak wariat pędzący na łeb na szyję w kawalkadzie swoich limuzyn, mający gdzieś wszelkie przepisy o ruchu drogowym, bez pardonu przejeżdżający skrzyżowanie na czerwonym świetle i błyskawicznie umykający, jak przestępca, z miejsca karambolu w Lubiczu pod Toruniem. Oto bynajmniej nie wyjątkowy, ale uderzająco reprezentatywny przykład działania ludzi PiS – mieszanina arogancji, buty, głupoty, braku wyobraźni.

Nie było przecież żadnej istotnej przyczyny, która uzasadniałaby ów rajd ministra obrony na złamanie karku. Przepraszam – była przyczyna arcyważna. Najpierw zdążyć do Rydzyka, a potem od Rydzyka zdążyć na północnokoreańską w stylu oficjałkę związaną z wręczeniem Wodzowi nagrody Człowieka Wolności 2016, przyznanej przez bratnią redakcję tygodnika – nomen omen – „wSieci”.
Można to jak w soczewce zobaczyć w incydencie z Macierewiczem. Tyle że miał on więcej szczęścia, bo rozminął się z brzozą.

Wolność wcielona

Na okładce najnowszego numeru pisma bliźniaków Karnowskich, obok sweet foty uśmiechniętego dobrotliwie Naczelnika, widnieje chełpliwa deklaracja: „Wrogowie wolności przegrają”. Oto konstrukcja propagandowa: Wódz jest wcieleniem Wolności, a jego wrogowie są wrogami Wolności.
W wydanym kilkanaście lat temu studium „O perfidii” prof. Mirosław Karwat napisał m.in. o pojęciu mowy dwoistej, czyli dwójmowy, pojęciu sformułowanym przez George’a Orwella, a po latach opisanym przez Czesława Miłosza w jego słynnym „Zniewolonym umyśle”: „Określenie to odnoszone jest do pokrętnego języka polityków, urzędników, propagandystów, autorów reklam, kapłanów. Języka, który nie tyle ma coś wyrazić (…) i nie tyle coś przekazać, ile coś ukryć, wywrzeć wrażenie, przytłoczyć, zdezorientować lub onieśmielić (a nawet zastraszyć) odbiorców, wzbudzić w nich poczucie zobowiązania do czegoś (…)”.
Właśnie z czymś takim mieliśmy do czynienia w czasie owej oficjałki „wSieci”. Piotr Zaremba i Beata Szydło człowieka, który brutalnie łamie wolność i konsekwentnie przygotowuje jej dalsze ograniczenia, nazwali Człowiekiem Wolności i piali ociekające wazeliną wiernopoddańcze peany na jego cześć. Sam zaś bohater uroczystości uderzająco dokładnie wypełnia kryteria tak oto definiowane przez Karwata: „Na tym właściwie polega cała sztuka wymowy perfidnej: zasugerować drugiemu człowiekowi tym silniej, tym kategoryczniej, im słabiej, im niewyraźniej ta sugestia jest oprawiona”, a „wypowiedzi, gesty i zachowania niewyraźne, dwuznaczne, mętne lub pokrętne (…) przynoszą owoce zgodne z intencjami intryganta”.

Anatomia pisowszczyzny

Skąd my to znamy? Czy to nie – wypisz wymaluj – osławiona mowa insynuacji tak charakterystyczna dla Kaczyńskiego? Studium Karwata, skądinąd wydane w 2001 roku, a więc gdy PiS było jeszcze w fazie życia poczętego, jest zresztą istnym katalogiem sposobów działań tej partii, w tym w szczególności sposobu działania samego prezesa Partii. Można nawet nie zagłębiać się w materii tekstu – wystarczy przywołać same tylko niektóre tytuły rozdziałów:
Toż to prawdziwe studium praktyk PiS, jakby z myślą o tym napisane. Anatomia pisowszczyzny. Jeśli przyjrzymy się takiej akcji PiS, jak np. zburzenie Trybunału Konstytucyjnego przy pozostawieniu jego fasady, to mamy cytowane „bezkarne i utrwalone szkodnictwo”. Wycofanie się z poparcia dla barbarzyńskiego antyaborcyjnego projektu Ordo Iuris to klasyczne „umywanie rąk – spychotechnika” i „zakłamanie jako atrybut wykrętu”. Grzebanie służb specjalnych w strukturach opozycji (w tym Komitetu Obrony Demokracji), to nic innego jak „anatomia intrygi dezintegracyjnej”. „Jadowita podstępność” to atrybut Macierewicza, a „przewrotna mowa nakazowo-wykrętna” to przecież ulubiona mowa Ziobry.

Zawłaszczanie

A Błaszczak? „Oblicza złośliwości” z tymi jego listami gończymi za niewinnymi ludźmi. „Lisek-chytrusek”? Marszałek Senatu Karczewski i wicemarszałek Sejmu Terlecki. A „człowiek-orkiestra” toż to przecież Naczelnik Kaczyński. Tylko posłanka Pawłowicz nie wypełnia kryteriów makiawelistycznych, bo ona potrafi grać tylko w „dupniaka”. Kuchciński jest poza klasyfikacją, to ucieleśnienie Sejmu Niemego.
To w szczególności dwa najnowsze akty wojny totalnej. Pierwszy to nieskrywany, a wręcz ostentacyjny zamiar ubezwłasnowolnienia sądów, drugi to chamskie, na rympał projektowane zawłaszczenie samorządów, w tym kuriozalny plan przyłączenia do Warszawy kilkunastu okolicznych gmin. Jeśli się to dokona, PiS zawładnie niedostępną mu od lat Warszawą, a sama ona stanie się kuriozum w dziejach światowej urbanistyki.
Będzie bowiem jedynym dużym miastem europejskim, w którego granicach, obszerniejszych od Paryża i Nowego Jorku, ciągnąć się będą wielohektarowe przestrzenie, łąki, ugory, pola uprawne, jary, wąwozy, strumyki i mazowieckie piaski, słowem – Dzikie Pola. Pośród których rozsiane będą niegdysiejsze senne miasteczka (wtedy już jako dzielnice), jak Zielonka czy Ząbki, którymi zarządzają dziś na ogół burmistrzowie z PiS.
Owszem, będzie to trochę przypominało peryferie Paryża, tyle że z czasów trzech muszkieterów. To zresztą podobny wyraz komicznej pisowskiej prowincjonalnej megalomanii podobnej do tej, która popycha ich do planów przekopania Mierzei Wiślanej, tego pisowskiego Biełomorkanału, potrzebnego jak dziura w moście.

trybuna.info

Poprzedni

Rywali cieszy konflikt w Legii

Następny

Alexanderplatz pyta o przyszłość