Chyba niemal wszyscy już się przyzwyczaili, że media publiczne są traktowane jak polityczny łup. Utrwaliłaby to propozycja Jacka Żakowskiego, który uważa, że TVP 2 powinno zostać oddane PiS.
Wielokrotnie pisałem o absurdzie, kiedy to „wolne media” po wyborach mają być teraz „obiektywne”, czyli PO-wskie. W ten sposób ujednolicono by przekaz TVN i TVP, które by podawały całą, jedynie słuszną, prawdę, całą dobę.
Ale propozycja Żakowskiego wcale tego absurdu nie likwiduje. Dalej będziemy mieć partyjne przekazy dnia, tyle że dwa, a nie jeden. Za tą partyjną agitkę mamy płacić wszyscy (abonament podobno ma być zniesiony i zamieniony na jakąś inną daninę, przed którą będzie trudniej uciec). Zabetonuje to w oczywisty sposób duopol, a nie wzmocni pluralizm.
Jeśli mam na to płacić, to nie życzę sobie wpływu partii na media publiczne. Już starczy, że dostają kasę z budżetu na propagandę. Życzyłbym sobie natomiast uspołecznienia tych mediów, tj. poddania kontroli ze strony tych, którzy na nie płacą. Może być w formie rady, ale nie wybieranej przez polityków, ale w jakiejś formie bezpośredniej, dodatkowo z określonym i bardzo wąskim mandatem, po złamaniu, którego odwołanie byłoby automatyczne. Media lokalne powinny mieć takie niezależne rady na poziomie lokalnym, żeby nam decydenci ze stolicy tutaj nie decydowali o tym, o czym mamy ochotę dyskutować. Temat oczywiście do dopracowania.
Dodatkowo wprowadziłbym zakaz zapraszania tam polityków. Treści przez nich prezentowane to zwykle i tak powtarzanie partyjnych przekazów dnia, tylko w różnych wariantach, a dyskusje między nimi przypominają tanią rozrywkę w rodzaju walk w kisielu. Wartość poznawcza jest znikoma.
Natomiast telewizja, niezależna od tej paplaniny partyjnej, nastawiona na edukację, pogłębioną dyskusję, także spory, ale pomiędzy specjalistami i specjalistkami, czy ewentualnie publicystami, ale nie przekaźnikami propagandy takiego czy innego partyjnego komitetu centralnego.
Oczywiście takie media miałyby mniejszą oglądalność niż ten infotainment w mediach prywatnych, ale co z tego? Z publicznej kasy właśnie mają być finansowane takie rzeczy, które nie utrzymałyby się na rynku zalewanym tandetą i sensacją.
Czy wierzę w realizację tego postulatu w obecnym klimacie politycznym? Nie. Politycy ze swojej tuby, przez nas finansowanej, nie zrezygnują bez jakiegoś większego wstrząsu. Więc niestety spodziewam się, że będzie „cała prawda, całą dobę”. Ich prawda oczywiście.
Tylko po co nam takie media?
Wolnelewo.pl