Zaczynam zgodnie z zaleceniami Alfreda H. (nazwisko znane filmoznawcom i filmolubom), więc mam nadzieję, że udało mi się zwrócić, choć na chwilę, uwagę szanownych Państwa. Tak naprawdę to cytata z cytaty. Ja cytuję Edwina Bendyka a w zasadzie jego tekst opublikowany w Polityce w roku 2013 (Gdzie Tusk ma mózg- Polityka nr 9 2013). Bendyk zacytował prof. Jerzego Hausnera ministra w rządach Leszka Millera i Marka Belki, byłego już członka Rady Polityki Pieniężnej.
„W Polsce nie istnieje ośrodek suwerennej myśli strategicznej – przekonuje. W konsekwencji decyzje na wszystkich szczeblach władzy, od premiera po wójta w gminie, podejmowane są głównie na podstawie intuicji i wynikają z bieżącej gry interesów. Mają charakter reaktywny, a nie proaktywny, czyli wynikają z reakcji na aktualną sytuację i rzadko odnoszą się do foresightu – analizy możliwych wariantów rozwoju przyszłości” (Jerzy Hausner)
To w 2013. Czy coś się zmieniło w 2024 roku ? Premier jest ten sam, choć od 2013 mieliśmy troje innych. Owszem pojawiają się prognozy. Wybiegające w do 2050, czy nawet 2060 roku. GUS pisze swoje raporty demograficzne. Klimatolodzy kreślą swoje przewidywania. I co ? Rzeczywistość nadal nas zaskakuje. Nawet gdy daje sygnały ostrzegawcze, to konsekwentnie je ignorujemy. Nadal planujemy otwarcie trasy narciarskiej na Nosalu i pewnie razem z fabryką śniegu.
Jeśli już planujemy inwestycje o bardziej strategicznym znaczeniu, to w taki sposób, by pojutrze rozwiązywać przedwczorajsze problemy. Nie sprawdzamy jednak w prognozach czy pojutrze w ogólne będą one jeszcze dolegliwe lub, czy w ogóle będą występować. Najlepsze przykłady to budowa Centralnego Portu Lotniczego i metra w Krakowie. Prognozy ruchu lotniczego wskazują, że CPK raczej nigdy nie osiągnie progu opłacalności. Krakowskie metro ma rozwiązać problemy komunikacyjne sprzed 30 lat. Za to ignoruje się prognozy liczebności ludności i potencjalnego ruchu komunikacyjnego, jaki może funkcjonować w Krakowie za 30 lat, czyli gdy metro ma ostatecznie zostać uruchomione.
Tak samo z budową miast i polityką zapobiegania powodziom. Gdy stuletnie powodzie zdarzają się co 10 -15 lat to może już nie są 100-letnie. Może odbudowując zalane miejscowości, warto zostawić rzekom więcej miejsca i przenieść powodzian tam, gdzie za 20 lat nie spotka ich znowu powódź. Nie będzie to wcale droższe niż odbudowa domów w dotychczasowych lokacjach, a na pewno pozwoli uniknąć strat w przyszłości. Takie myślenie wymaga jednak państwowego mózgu, a o tym że takowy nie istnieje wiemy na pewno, a przynajmniej ci co przeczytali tekst Bendyka od co najmniej 2013 roku.
Unia Europejska przekaże nam 5 mld EURO na odbudowę infrastruktury zniszczonej przez powodzie. Jakie są szanse , że te pieniądze nie zostaną zmarnowane ? Że nie użyje się ich do odtworzenia obiektów, które za 10 15 lat, lub nawet wcześniej, zostaną znowu zniszczone ?
Na drugi element braku mózgu polskiego państwa wskazywał w swoim tekście z 2021 roku (Almanach Collegium Civitas 2021-2022) Maciej Kisilowski (doktor nauk prawnych z Yale, profesor prawa i zarządzania publicznego w Central European University), polski uczony patrzący na nasz system polityczny z Wiednia. Sugeruje on, że polskie nauki społecznie nie potrafią wytworzyć użytecznych analiz i prognoz strategicznych, na które zresztą nie ma też zapotrzebowania ze strony rządzących. I tak kółko się zamyka. A raczej kółka. W tych kółeczkach sobie funkcjonuje poprawiając sobie stan zadowolenia lub utrzymując się w stanie niezadowolenia.
Oczywiście słyszeliśmy o zasadzie evidence based policy (polityka oparta o wiedzę, oczywiście naukową), wdrażaną w większości rozwiniętych państw świata z lepszym lub gorszym skutkiem. Słyszeliśmy, lecz nie widzieliśmy. Jeśli Donald Tusk faktycznie czegoś się nauczył w Brukseli, to brak państwowego mózgu powinien zacząć mu doskwierać. Powinien zarządzić budowę tego organu w rządzie. A gdy opadną wody, powinien pozwolić spłynąć niektórym ministrom tego rządu. Bez urazy.
Dostępne również na stronie KODMałopolska oraz na stronie autora aristoskr.wordpress.com