8 listopada 2024

loader

Południowa Syria – nowy obszar konfliktu, nowe siły, nowe ofiary

Czy polskie wojska włączą się do walk? A może już się włączyły, tylko o tym jeszcze nie wiemy?

Pogranicze Syrii, Jordanii i Iraku staje się w ostatnich tygodniach kolejnym obszarem zapalnym o znaczeniu międzynarodowym. Oprócz dotychczasowych „graczy” obecnych w syryjskiej wojnie domowej, wkroczyły do Południowej Syrii z Jordanii nie tylko wspierane przez Zachód „oddziały umiarkowanej opozycji”, ale również wojska Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Norwegii. Co istotne dla nas, Polaków, 60 norweskich żołnierzy sił specjalnych obecnych dotychczas w Jordanii przebywało tam oficjalnie z misją szkoleniową. Z taką sama misją przebywa w Jordanii Polski Kontyngent Wojskowy w ramach operacji „Inherent Resolve”. PKW liczy 80 żołnierzy i pracowników wojska. Według opublikowanych w lutym 2017 roku informacji magazynu „Intelligence Online”, będącego francuskim branżowym pismem opisującym siły specjalne na całym świecie, polscy komandosi z jednostki „GROM” stacjonujący w Jordanii prowadzą działania bojowe w Syrii oraz Iraku. Koordynować te operacje ma Dowództwo Operacji Specjalnych Armii USA. Według francuskich źródeł, polscy żołnierze mają też współpracować z Brytyjczykami i Francuzami. Mimo dementi tej informacji przez MON, przekazanego w lutym 2017 dziennikarzowi RMF, dziś sytuacja może być zgoła odmienna.

Geneza operacji syryjskiej i zamierzenia Damaszku

W pierwszych dniach maja dowództwo armii syryjskiej rozpoczęło przegrupowywanie sił na południowy odcinek frontu walki z ISIS, do prowincji Suwejda i na południe prowincji Homs. Cele planowanej operacji ofensywnej są dość ambitne. Syryjczycy chcą odblokować autostradę Damaszek-Bagdad i przejąć kontrolę nad obszarami nad granicą swego kraju z Jordanią i Irakiem. Media informowały o dużych kolumnach wojsk przybywających do Suwejdy i do Wschodniego Kałamun. Od ostatniej pozycji armii – ufortyfikowany posterunek we wsi Zaza – do granicy państwa jest ok. 100 kilometrów. Strategicznie ważna trasa Damaszek-Bagdad znalazła się w rękach sił Państwa Islamskiego latem 2015 roku, kiedy zdemoralizowane i rozbite wojska syryjskie porzuciły ogromne obszary prowincji Homs i Chama oraz padł ostatni ich punkt oporu – miasto Dżisr al-Szugur. Tym samym, islamiści przecięli strategiczną nić komunikacji między stolicami Iraku i Syrii oraz połączyli swoje siły zgrupowane wokół irackiego miasta Badija z siłami w Syrii. Aktualne siły specjalne USA i ich sojuszników wraz wspieranymi przez siebie oddziałami „umiarkowanej opozycji” „Dżejsz al-Aszair” kontrolują większość obszaru nadgranicznego między Bir Kassab na wschodzie Suwejdy i granicą prowincji Deir ez-Zor, włącznie z strategicznym przejściem granicznym. Rzecz w tym, że władze w Damaszku postanowiły odzyskać strategiczną magistralę. Jeśli się to uda, to nie tylko pozwoli to na pełnowartościową współprace wojskową armii syryjskiej i irackiej, ale przywróci dogodny naziemny szlak do Iranu, skąd Damaszek otrzymuje niemałą część wsparcia wojskowego i finansowego. W opinii wielu komentatorów, to właśnie to wsparcie pozwoliło prezydentowi Baszszarowi al-Assadowi wytrwać sześć lat ciężkiej wojny domowej ze wspieranymi z zewnątrz bojownikami i przełamać polityczną i ekonomiczną izolację oraz surowe sankcje gospodarcze wymierzone w Syrię.
Jest jednak jeszcze jeden, podnoszony przez analityków element „syryjskiej układanki” na obszarze Suwejdy. Tajemnicą poliszynela jest fakt, ze Iran chce przeprowadzić tędy gazociąg idący z Deir ez-Zor, a prowadzący w kierunku Damaszku i dalej, do portów Morza Śródziemnego. Porzucić zatem Iran miałby pierwotną trasę północną przez Kurdystan i biegnącą wzdłuż granicy z Turcją. To właśnie dyrektywy z Teheranu i osobista obecność na południu generała Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, wpływowego Kassema Sulejmani ma świadczyć o tym, że za operacją w Suwejdzie stoją Persowie.
Argumentem potwierdzającym tę tezę jest szyicki skład sił nacierających na południe, oraz równoległe natarcia sił czysto syryjskich w prowincji Aleppo i wyszkolonych przez rosyjskich instruktorów żołnierzy 1 brygady V Korpusu Ochotniczego spod Palmiry w kierunku na Deir ez-Zor.

Siły Damaszku prowadzące operacje przeciwko ISIS nad granicą z Jordanią

Do działań ofensywnych na przedmiotowym obszarze, rządowa armia syryjska skierowała co najmniej jedną z brygad 5. Dywizji Pancernej oraz pododdziały należące do 7. Dywizji Zmechanizowanej oraz ok. 1000 dobrze wyszkolonych i uzbrojonych libańskich bojowników Hezbollahu, uzbrojone przez Iran milicje NDF (Narodowe Siły Obrony) i milicje szyickie z Iraku zebrane w batalion „Imam Al-Ali” . W oddziałach Hezbollahu i milicji szyickich obecni są „doradcy” irańscy, którzy niekiedy nawet nimi dowodzą. Są to oficerowie irańscy, w większości z elitarnej irańskiej formacji – Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej. Zgrupowanie uderzeniowe nacierające w kierunku granicy z Jordanią liczyć może ok.5 tys. żołnierzy, bojowników i milicjantów, wspartych ok. 50 czołgami i ok. 80 pojazdami pancernymi oraz 200 pojazdami terenowymi z zainstalowaną tam bronią w postaci ciężkich karabinów maszynowych, działek przeciwlotniczych 23 mm czy wyrzutni pocisków rakietowych artyleryjskich i przeciwpancernych.
Opisując siły prorządowe walczące aktualnie na południowym wschodzie Syrii trudno pominąć nową jednostkę, jaką jest batalion sił specjalnych „Turan”, przez część komentatorów nazywany „specnazem ZSRR”. Jest to pododdział najemników sformowany z uchodźców z Środkowej Azji, Azerbejdżanu i rosyjskiego Północnego Kaukazu oraz Zakaukazia. Na wyposażeniu batalionu jest wyposażenie i uzbrojenie z krajów NATO jak i produkcji rosyjskiej. Batalion wyszkolony jest w specyficznej antypartyzanckiej walce i działaniach dywersyjnych. Wiadomo o szeregu operacji prowadzonych ten batalion na tyłach frontu, na obszarach pod kontrolą ISIS. W dość brutalny sposób żołnierze „Turana” likwidują grupy dywersyjne, punkty dowodzenia i małe oddziały bojowników Państwa Islamskiego. Operując na lekkich pojazdach terenowych ścigają i urządzają zasadzki na mobilne, działające dotychczas bezkarnie na pustyni syryjskiej oddziały ISIS. Przenikały one tamtędy front i prowadziły zaskakujące ataki na tyłowe pozycje armii rządowej, co wymuszało rozmieszczenie na tyłach licznych sił zabezpieczających teren kontrolowany przez władze w Damaszku. Zmniejszało to za razem ilość wojsk bezpośrednio na linii frontu. Pierwotnie batalion operował w prowincji Hama, gdzie w marcu i kwietniu toczyły się ciężkie walki z dżihadystami wspieranymi przez Turcję, dżihadystami z Al-Kaidy i „umiarkowaną opozycją”. Teraz walczy z ISIS z morderczą skutecznością.

Synchroniczna ofensywa w wschodnim Aleppo w kierunku Rakki oraz natarcie z Palmiry

Symptomatyczne jest to, że w natarciu na południu nie jest obecna uderzeniowa jednostka armii syryjskiej, jaką jest brygada „Tiger Force” dowodzona przez generała Suhej al-Hassana. Nie jest ona jednak bezczynna. Również na początku maja rozpoczęła ona, wraz ze sformowaną z Palestyńczyków brygadą „Al-Kuds” oraz jednostkami należącymi do 4 Dywizji Pancernej, ofensywę na siły ISIS w prowincji Aleppo, w kierunku ogólnym na obleganą przez wojska USA i Kurdów stolice ISIS – miasto Rakka. W ciężkich walkach, odpierając liczne kontrataki z użyciem pojazdów terrorystów samobójców, wojska syryjskie przerwały front obrony ISIS i zdobyły bazę lotniczą Dżira. Następnie w walkach pościgowych wyszły na równiny Maskana, zdobywając miejscowości Dżirra Sagir, Machduma i Bejlonach. Wielkie znaczenie dla sukcesu natarcia miało wsparcie lotnicze Rosjan. Szturmowe Su-25SM, słynne „latające czołgi”, operują tak z lotniska Chmejmim jak i z „aerodroma podskoka” – odblokowanej po 3 latach w 2016, bazy lotniczej Kweires pod Aleppo. Aktualnie wojska rządowe na czele z „Tiger Force” poprowadzą natarcie na południe wzdłuż Jeziora Assada i Dżabbul w kierunku Rakki. Stolica Państwa Islamskiego szturmowana jest przez siły kurdyjskie i wspierających ich Amerykanów. Po zdobyciu przez Kurdów i wojska USA miasta Tabka i znajdującej się tam wielkiej zapory wodnej na Eufracie Kurdowie, bądź tuż przed jej opuszczeniem sami bojownicy ISIS, dokonali zrzutu wody ze zbiornika retencyjnego, podtapiając ogromne obszary wokół miasta i w samej Rakkce. Z jednej strony zalało to tunele i fortyfikacje obronne islamistów, z drugiej utrudniło natarcie siłom oblegającym miasto. Źródła arabskie podają sprzeczne informacje, a ich obiektywna weryfikacja w oparciu o obiektywnych obserwatorów nie jest możliwa.
Co ciekawe, do natarcia ruszyła tez „trzecia pięść uderzeniowa” Assada. Oprócz „Tiger Force” nacierających w Aleppo, atakujących na południu Szyitów oraz Hezbollahu, centralnie spod Palmiry działania ofensywne rozpoczęły oddziały ze składu wyszkolonego i opłacanego przez Rosjan V Korpusu Ochotniczego. W materiałach frontowych z tego obszaru, pojawiły się zdjęcia szturmowych rosyjskich śmigłowców Mi-28N, komandosów ze składu Sił Specjalnych Operacji (SSO) oraz dawno nie widziana bateria rosyjskiej artylerii dalekonośnej dział MSTA-B, kalibru 152 mm. W Palmirze zameldowała się też bateria „broni upiornej” czyli strzelające pociskami termobarycznymi, rakietowe miotacze ognia „Buratino”. Siła niszcząca tych rakiet stawia je najwyżej z broni konwencjonalnych, większą moc niszczącą i zabijania mają już tylko ładunki nuklearne.

Plemiona wschodniej Syrii przechodzą na stronę rządową

Nie mniej istotne dla sukcesu operacji ofensywnych armii rządowej od aspektu militarnego jest pozyskanie lokalnej ludności. Syria nie jest społeczeństwem homogenicznym. To nie jest nawet podział na grupy wyznaniowe, jak upraszcza to część komentatorów. Syria to skomplikowana struktura plemienna z ich odwiecznymi wpływami, terenami władztwa politycznego, obszarami zamieszkania. Ogromną pracę do wykonania miał więc wywiad cywilny, podejmujący działania polegające na przejściu zbuntowanych lokalnych plemion z powrotem na stronę rządową. I to się Damaszkowi udaje. Wojska armii w najnowszej ofensywie we wschodnim Aleppo wspierają bowiem milicje i ochotnicy plemienia al-Bakir (Bakkara). Do niedawna Beduini byli zapleczem ISIS, walcząc przeciw siłom rządowym. Jednak na skutek wydarzeń i walk w 2016, sytuacja się zmieniła. Radykałowie z Państwa Islamskiego uznali lokalne plemiona za „zbyt mało muzułmańskie”. Usuwali je z tradycyjnych miejsc koczowania i tradycyjnych siedlisk. Ludność cywilną dotknęło szereg represji. Watażkowie ISIS naruszyli tradycyjne relacje plemienne. Wywiad syryjski umiejętnie wykorzystując właśnie te niesnaski, przeciągnął starszyznę kilku głównych plemion z powrotem na stronę rządową i prezydenta Assada. W efekcie podobnych działań, pozyskano plemię Szejtat i wzmocniono oblegane, broniące się od 3 lat miasto Deir ez-Zor, formując z jego członków milicję „Ussud al-Szarkija” („Lwy Wschodu”). Jednostka ta skutecznie wsparła, rzednące pod naporem szturmujących enklawę dżihadystów ISIS, broniące miasta siły rządowe. W toku walk poniesiono ciężkie straty. Podejście bojowników ISIS pod pas lotniska uniemożliwia wsparcie broniących się oddziałów spadochroniarzy z 104, Brygady Gwardii Republikańskiej i 137. Brygady Piechoty drogą lotniczą. Wykorzystanie dostępnych na miejscu rezerw ludzkich okazała się zbawienne. W obszarze przygranicznym Jordanii plemiona Szarabin i Taj, dla odmiany, weszły w orbitę wpływu irańskiego wywiadu. Iran to sojusznik Damaszku i Baszszara al-Assada w szczególności.

Siły i plany amerykańskie

Na pograniczu Jordanii i Syrii od kilku tygodni gromadzony był sprzęt i przybywały tam jednostki USA oraz państw sojuszniczych, oficjalnie aby wziąć udział w wspólnych manewrach z wojskami Królestwa Jordanii „Skok lwa”. Od 3 lat w Jordanii są obecni wojskowi amerykańscy i brytyjscy, szkoląc wojska „umiarkowanej opozycji”. Siły te bez większych sukcesów operują na pustynnych terenach południowej Syrii, ścierając się tak z ISIS, jak i wojskami rządowymi. Wobec rysującej się perspektywy upadku Państwa Islamskiego, Amerykanie skierowali swoich „proxies” do walki. Warto jednak zauważyć, że na gruncie prawa międzynarodowego USA nie mają takiej legitymacji. Koalicja pod wodzą Waszyngtonu nie ma bowiem ani mandatu ONZ do operacji militarnych w Syrii, ani nie ma zgody władz w w Damaszku (pokreślmy – w świetle prawa międzynarodowego nadal będących władzami suwerennego państwa syryjskiego), jaką dysponuje np. Rosja. Nie bez znaczenia pozostają tu jednak interesy „strategicznego sojusznika Stanów Zjednoczonych na Bliskim Wschodzie”, jakim jest Izrael oraz przeszkodzenie planom „strategicznego wroga USA”, jakim jest Iran. Kontrola siłą rządowych prezydenta Assada nad południową Syrią, połączy linie komunikacyjne idące z Iranu przez szyickie południe Iraku do Syrii, a stąd przez Liban do sojusznika Teheranu – a zarazem śmiertelnego wroga Izraela – Hezbollahu. Tym samym, Iran zyskałby lądową drogę dostępu do Izraela. Ajatollahowie wielokroć deklarowali, że należy „zetrzeć Izrael z mapy świata”, stąd Iran to egzystencjalne zagrożenie dla Tel Awiwu. A lobby izraelskie nie ma sobie równych we władzach USA. I to tak w szeregach demokratów, jak i republikanów. Armia Stanów Zjednoczonych rzucona wprost do walk z ISIS, w rzeczywistości z siłami prorządowymi w Syrii realizuje interesy geopolityczne USA i Izraela.

Incydent pod An-Taf

W pierwszych dniach maja, na teren Syrii z Jordanii wkroczyły wyszkolone przez USA, Polaków i Norwegów oddziały rebeliantów „Maghawir Al-Thawra”, czyli dawnej Nowej Armii Syryjskiej. Dla przypomnienia, jej poprzednie wejścia skończyły się dla niej sromotną porażką. Nie mając poparcia lokalnej ludności, zostały rozbite przez kontratakujące oddziały Państwa Islamskiego. Tym razem wspierali je liczni komandosi i żołnierze sił specjalnych Wielkiej Brytanii oraz USA i Norwegii. Wg niektórych źródeł, możliwa jest tam również obecność polskich żołnierzy z elitarnej formacji „Grom”.
18 maja w kierunku miasteczka An-Taf wyruszyła kolumna szyickiej milicji z Iraku batalionu „Imam Al-Ali” w składzie 8 pickupów z nkm-ami, 4 ciężarówki również uzbrojone w karabiny maszynowe oraz 5 czołgów T-62 należących do 5. Dywizji Pancernej i osłaniający je czterolufowy gąsienicowy zestaw przeciwlotniczy ZSU-23-4 „Sziłka”. Jak informuje Pentagon, obecni w pobliżu żołnierze Stanów Zjednoczonych uznali w/w kolumnę za zagrożenie dla bezpieczeństwa operujących tam oddziałów amerykańskich i wezwali wsparcie z powietrza. Z Jordanii nadleciał samolot US Air Force i wykonał serię nalotów na kolumnę sił prorządowych. Według ostatecznych danych, w wyniku nalotu zniszczono 2 czołgi T-62 oraz uszkodzono ZSU-23-4 „Sziłka”. Zginęło sześciu syryjskich wojskowych, kolejnych trzech odniosło rany. Telewizja CNN informowała, że nalot poprzedził pokaz siły i strzały ostrzegawcze. Pomimo to, już następnego dnia siły prorządowe posunęły się o około 20 kolejnych kilometów, a pododdziały 7. Dywizji Zmechanizowanej wdały się w walki z proamerykańskimi „proxies”.
Część mediów amerykańskich informuje, że nalot nastąpił w wyniku naruszenia przez wojska Damaszku wyznaczonej strefy „dekonflikowania”, jakie ustalono w Astanie, jednak ów dokument strefy na tym obszarze nie wyznacza. 21 maja w sieciach społecznościowych, a potem na stronach internetowych związanych z siłami rządowymi Syrii, zaczęto publikować zdjęcia dokumentujące przybycie w rejon południowej Syrii oddziałów specjalnych Rosji oraz rosyjskiej żandarmerii wojskowej. Na kilku obiektach rozpięto tez duże rosyjskie flagi aby chronić je przed nalotami samolotów USA. Z drugiej strony, Moskwa zachowuje się wstrzemięźliwie. 19 maja zebrała się w tej sprawie rosyjska Rada Bezpieczeństwa Narodowego pod przewodnictwem prezydenta Władimira Putina. Jak poinformował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow, Rosja uznaje amerykański nalot za akt nielegalny, który znacząco utrudnia uruchomienie stref deeskalacji oraz cały proces pokojowy w Syrii. 21 maja w mediach rosyjskich i syryjskich podano informację o możliwym przerzuceniu z Rosji (Uljanowsk) elitarnej 31. Gwardyjskiej Brygady Desantowo-Szturmowej na pogranicze z Jordanią. 31. Brygada powstała na bazie rozformowanej w 1998 r., 104. Dywizji Powietrzno-Desantowej i brała udział w wojnie w Czeczenii oraz w sierpniu 2008 wojnie z Gruzją o Południową Osetię, a także w przejęciu Krymu.
Póki co, wydaje się, że siły prorządowe odzyskują kontrolę nad autostradą, a Amerykanie nic nie osiągną, acz żadnego scenariusza wykluczyć się nie da. Pozostaje też pytanie do polskiego MON: czy wobec eskalacji konfliktu na pograniczu jordańsko-syryjskim, Polski Kontyngent Wojskowy w Jordanii wkroczył na terytorium Syrii? A jeśli tak, to na jakiej podstawie?

trybuna.info

Poprzedni

Zbiera się Liga Mistrzów

Następny

Zwrot na lewo: Wielka Brytania