Wybory samorządowe na Słowacji.
W wyniku wyborów do rad województw (kraje) oraz wojewodów (żupani), które ostatnio odbyły się na Słowacji, wyraźnie osłabła pozycja rządzącej socjaldemokratycznej partii SMER (skrót nazwy oznacza w jęz. słowackim kierunek) premiera Roberta Fico. O ile w poprzedniej kadencji miała 161 wojewódzkich radnych, to teraz ich liczba zmalała do 58. Spośród ośmiu krajów SMER miał sześciu żupanów a obecnie będzie mieć tylko dwóch. Jeszcze większą klęskę poniosła nawiązująca do faszyzmu Partia Ludowa Nasza Słowacja (ĽSNS), której po tych wyborach zostało tylko dwóch radnych a ponadto jej przywódca Marian Kotleba nie zdołał ponownie wygrać wyborów na żupana w Bańskiej Bystrzycy.
SMER traci punkty
Wybory żupanów po raz pierwszy zostały ograniczone do jednej tury, do wyboru wystarczyła zatem zwykła większość głosów. Kandydaci z ramienia SMER zostali zostali wybrani w dwóch krajach – trenczyńskim i nitrzańskim, przy czym obydwaj startowali w wyborach w koalicji z kilkoma innymi partiami i ugrupowaniami. W pierwszym przypadku Jaroslav Baška uzyskał rekordowy wynik zdobywając 49,98 proc. głosów, jednak w wyborach na radnych partia zdobyła o 6 mniej mandatów w porównaniu z poprzednią kadencją. Podobna sytuacja miała miejsce w Nitrze, gdzie wpawdzie ponownie wygrał kandydat SMER Milan Belica, jednakże przy spadku o 15 liczby mandatów. Podobnie ułożyły się wyniki wyborów w innych krajach przy czym największą porażkę partia rządząca poniosła w kraju trnawskim, gdzie jej stan posiadania skurczył się z dwunastu do jednego mandatu. Jedynie w bratysławskim kraju SMER powiększył liczbę radnych z jednego do sześciu. Jednak wybory przegrał tam uważany za faworyta, jeden z najbardziej znanych lewicowych polityków, były minister i burmistrz Bratysławy a swego czasu jeden z czołowych działaczy przekształconej z partii komunistycznej – Partii Demokratycznej Lewicy Milan Ftáčnik. Startował jako kandydat niezależny, niezabiegający o poparcie ze strony żadnej partii politycznej. Swoją porażkę (w wyborach zajął dopiero trzecie miejsce) tłumaczył natomiast wsparciem, którego bez jego wiedzy udzielił mu SMER przez co „naruszył jego filozofię jako niezależnego kandydata”.
Słaby wynik rządzącej partii słowaccy komentatorzy tłumaczą zarówno postawą wyborców, którzy znudzeni dotychczasowymi rządami poszukują czegoś nowego, jak też jej nieskuteczną kampanią wyborczą. Istotnie, z biegiem czasu SMER powoli traci poparcie społeczne. W wyniku ostatnich wyborów parlamentarnych z 2016 roku utracił bezwzględną większość w parlamencie i zmuszony był zawrzeć koalicję rządową ze Słowacką Partią Narodową (SNS), reprezentującym mniejszość węgierską ugrupowaniami Most–Híd (podwójna nazwa słowacko-wegierska mająca symbolizować most pomiędzy obu narodowościami) oraz centrystami z partii SIEŤ (Sieć). Kolejnym symptomem była porażka Roberta Fico w wyborach prezydenckich w 2014 r., które dosyć niespodziewanie wygrał biznesmen Andrej Kiska. W tegorocznych wyborach samorządowych nie pomogły partii obietnice premiera podwyższenia od początku przyszłego roku płacy minimalnej z 435 do 480 euro oraz zapowiedź jej podniesienia w roku 2019 do poziomu 500 euro. Dążenie do stałego wzrostu minimalnego wynagrodzenia jest jednym ze sztandarowych punktów programu rządzącej słowackiej socjaldemokracji. Jak oświadczył niedawno premier Fico, rząd będzie za wszelką cenę starał się utrzymać trend wzrostu płacy minimalnej, który – jak podkreślił – jednocześnie rzutuje na przyrost przeciętnego wynagrodzenia oraz poprzez zwiększenie się różnicy w poziomie płacy minimalnej i zasiłków socjalnych przyczynia się do wzrostu zatrudnienia. Makropolityka rządu nie ma jednak bezpośredniego przełożenia na problemy lokalne, które mają rozwiązywać, dysponujące w tym roku kwotą 1,25 miliarda euro, organy samorządowe. I głównie pod tym kątem wyborcy oceniają miejscowe władze. Tymczasem, jak komentuje redaktor naczelna dziennika Hospodarské Noviny Marcela Šimková, w kampanii wyborczej SMERu zabrakło tematów, które ludzi w regionach najbardziej dotyczą. Natomiast w bratysławskim kraju wybory wygrał prawicowy kandydat, który swej kampanii wyborczej obiecywał poprawę lokalnej komunikacji. Również politolog Tomáš Koziak uważa, że partia zaniedbała codzienne kontakty z wyborcami a ponadto, zwłaszcza na poziomie lokalnym, była często arogancka, „ zapatrzona sama w siebie i upojona władzą”. Natomiast sukces w wyborach odnieśli ci kandydaci, zarówno reprezentujący SMER, jak i inne ugrupowania, którzy w trakcie kampanii nastawili się na codzienne kontakty z ludźmi. – Prowadziliśmy kontaktową kampanię, chodziliśmy od domu do domu, przedstawialiśmy ludziom swoją wizję – tłumaczy swoje wyborcze zwycięstwo nowo wybrany żupan koszyckiego kraju Rastislav Trnka startujący z listy pięciu różnych ugrupowań. W podobnym stylu prowadziła swoją kampanię koalicyjna kandydatka Erika Jurinová, która w Żylinie została jako pierwsza kobieta wybrana na funkcję żupana z bardzo dobrym wynikiem 43,68 proc. głosów. Swoje zwycięstwo nazwała zachętą dla kobiet, aby znajdowały swoje miejsce w życiu publicznym.
Wynik wyborów niewątpliwie zaskoczył SMER o czym świadczył początkowy brak oficjalnych komentarzy z jego strony. Premier i szef partii Robert Fico następnego dnia po wyborach opublikował jedynie na stronie internetowej partii podziękowanie tym wyborcom, którzy głosowali na jego ugrupowanie oraz dotychczasowym żupanom i radnym za ich pracę. Stwierdził też z pełnym optymizmem, że SMER jest „silną i stabilną partią polityczną”, która tych wyborów „w żaden sposób nie przegrała”. Fico przez 6 dni od wyborów nie wypowiadał się publicznie, co wytknął mu jeden ze słowackich dziennikarzy mówiąc, że kiedy SMER wygrał poprzednie wybory, to premier reagował już w trakcie wyborczej nocy. Natomiast teraz unikał kontaktu z dziennikarzami a na na posiedzenie rządu wszedł bocznym wejściem. Pierwszą konferencję prasową zwołał dopiero w szóstym dniu licząc od daty wyborów. Jego zdaniem, nie można mówić o fiasku wyborczym jego partii skoro wprowadziła do krajowych samorządów największą liczbę radnych. – Jakie fiasko? (…). Oczywiście, że chciałbym więcej, kto by nie chciał. Ale SMER zdobył największą liczbę radnych – argumentował Fico podczas konferencji prasowej. Natomiast swoją opóźnioną reakcję na wyniku wyborów tłumaczył tym, że umyślnie zrobił sobie przerwę, aby móc obserwować atmosferę po ich opublikowaniu.
Nacjonalistyczni faszyści w odwrocie
W wyborach żupanów w pięciu krajach zwyciężyli kandydaci wystawieni przez prawicowe koalicje. Wyjątkiem jest Bańska Bystrzyca, gdzie wygrał kandydat niezależny, lecz popierany przez całe spektrum polityczne, przedsiębiorca Ján Lunter. Wybory w tym właśnie kraju przykuwały szczególną uwagę. Do tej pory bowiem funkcję żupana pełnił przywódca neofaszystowskiej ĽSNS Marian Kotleba. Lunter wygrał w sposób zdecydowany uzyskując ponad dwukrotnie więcej głosów niż Kotleba. Było to możliwe zarówno w wyniku mobilizacji wyborców (w tym okręgu była największa frekwencja wyborcza), jak i decyzji innych wpływowych kandydatów, którzy odwołali swój start w wyborach namawiając swój potencjalny elektorat do głosowania na Luntera. On sam na gorąco skomentował wynik wyborów mówiąc, że „nasza decyzja może pomóc całemu krajowi”, ponieważ „większość ludzi na Słowacji nie chce drogi, którą wytyczyło poprzednie kierownictwo” w tym regionie. Do tego faktu odniósł się także we wspomnianym już powyborczym podziękowaniu Robert Fico podkreślając, że bez wątpienia najważniejszym celem wyborów było „stłumienie wzrostu siły ekstremistycznych ugrupowań i ruchów”.
Porażkę neofaszystów z wyraźnym zadowoleniem przyjął prezydent Andrej Kiska. Już następnego dnia po ogłoszeniu oficjalnych wyników spotkał się z Bańskiej Bystrzycy z nowo wybranym żupanem gratulując mu nie tylko zwycięstwa, lecz także wyrażając podziękowanie za to, że „przystąpił do walki”. Przed spotkaniem z Lunterem prezydent odwiedził miejsce, gdzie kiedyś szef jednej z komórek ĽSNS dotkliwie pobił turystę z Dominikany tylko dlatego, że miał inny kolor skóry. Nawiązując do tego wydarzenia a także do wyborczej klęski neofaszystów Kiska podkreślił, że odradzający się faszyzm „możemy pokonać naszą najsilniejszą bronią” jaką są wolne i demokratyczne wybory. Dodał jednocześnie, że „ten sukces nie może nas uśpić”, ponieważ walka polityczna trwa nadal.
Czego można oczekiwać po wyborach parlamentarnych
Tym, co odróżnia słowackie wybory od tych, które miały ostatnio miejsce w innych krajach europejskich jest raptowny spadek, a nie jak gdzie indziej wzrost, poparcia dla skrajnej nacjonalistycznej i ksenofobicznej prawicy. Na Słowacji okazała się możliwa mobilizacja poza podziałami wszystkich sił politycznych – od lewicy po prawicę i umiarkowanych narodowców – w jednym celu: odsunięcia od władzy prawicowej ekstremy. Wprawdzie tylko na poziomie lokalnym, jest to jednak jakiś sygnał przed przyszłymi wyborami parlamentarnymi. Wybory samorządowe, gdzie większa uwaga skierowana jest na problemy lokalne a ponadto konkurencję dla kandydatów partyjnych stanowią kandydaci niezależni, rządzą się nieco innymi prawami niż wybory parlamentarne. Tym nie mniej w jakimś tam stopniu odzwierciedlają preferencje wyborców. Wybory do parlamentu prawdopodobnie ma szansę po raz kolejny wygrać partia SMER. Mimo słabszego wyniku prowadzi ona nadal w sondażach wykazujących dla niej 23 proc. poparcia. Jeśli dodać do tego 14 proc. na jakie w sumie mogą liczyć dwaj koalicjanci – SNS i Most–Híd to wychodzi ok. 40 proc., co już może stworzyć możliwość kontynuowania koalicji. Jednak i w tym przypadku nie ma pewności czy taka koalicja powstanie biorąc pod uwagę problemy jakie SMER ma z SNS. Nie dalej jak w sierpniu szef SNS Andrej Danko wypowiedział umowę koalicyjną aby po kilku dniach pełnych nieporozumień i przepychanek powrócić do koalicji. Nie jest zatem wykluczone, że SMER będzie poszukiwał bardziej stabilnego partnera koalicyjnego. Warto przy tym zauważyć, że przy wyborze koalicjantów SMER wykazuje daleko idącą elastyczność. Przykładowo: w poprzednich wyborach samorządowych w jednym z krajów startował ze wspólną listą z prawicowymi konserwatystami z Ruchu Chrześcijańsko-Demokratycznego (KDH).
Wybory mają się jednak odbyć dopiero za trzy lata i do tego czasu wiele się może jeszcze zmienić. Po pierwsze, w samej partii SMER, która musi poważnie przeanalizować przyczyny spadku poparcia społecznego i wyciągnąć z tego wnioski – najprawdopodobniej, jak to publicznie zasugerował jej deputowany Ján Podmanický, również personalne. Po drugie, nie wiadomo czy, podobnie jak w Czechach, spora część wyborców nie odwróci się od socjaldemokratycznej lewicy w kierunku ugrupowań prawicowych o ciągotkach nacjonalistycznych. Jednym z nich jest najsilniejsza obecnie partia opozycyjna Wolność i Soliradność (SaS), liberalna w sferze gospodarczej, wspierająca prywatny biznes i ksenofobiczna wobec Romów i muzułmanów. W tegorocznych wyborach samorządowych SaS wchodziła czasem w koalicję z konserwatywnym, ideowo bliskim chadecji ugrupowaniem o dosyć osobliwej nazwie Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości (OĽaNO) oraz KDH. Według najnowszych sondaży te trzy podmioty mają w sumie ok. 30 proc. poparcia czyli niewiele mniej niż SMER do spółki z obecnymi koalicjantami. A jeśli po wyborach przymkną do nich narodowcy z SNS ewentualnie jakieś drobne ugrupowania, którym uda się przekroczyć próg wyborczy, to wówczas mógłby powstać większościowy rząd koalicyjny a SMER znalazłby się w opozycji.
Słowacki dziennik Pravda przypuszcza, że w okresie poprzedzającym wybory parlamentarne będą powstawać nowe byty polityczne przede wszystkim w kręgach radykalnej i populistycznej prawicy. Klęska ĽSNS i jej buńczucznego lidera Kotleby w mateczniku partii – Bańskiej Bystrzycy na pewno dała jej liderom dużo do myślenia. Nie jest wykluczone, o czym już się od pewnego czasu się mówi, że partia ta wystaruje w wyborach pod inną nazwą, np. „ożywiając” politycznie uśpioną Partię Ludową zwłaszcza, że w jej szeregach już działają niektórzy czołowi aktywiści ĽSNS. Pravda zauważa, że ewentualne społeczne niezadowolenie z dotychczasowych rządów oraz chęć zmiany w układzie politycznym może przysporzyć głosów skrajnej prawicy, zwłaszcza jeśli ta przedstawi atrakcyjny w słowach program wyborczy. – Na pozostałych partiach ciąży odpowiedzialność, aby zaoferowały ludziom inną politykę, która to uniemożliwi – konkluduje Pravda. Można by tu dodać, że największa rolę powinien tu odegrać SMER reprezentujący lewicowe, jak by na to nie patrzeć, skrzydło europejskiej socjaldemokracji.