8 listopada 2024

loader

Rak telewizyjny, czyli dlaczego kultura choruje?

fot. Dom Pracy Twórczej "Reymontowka" / Facebook

Brak bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, jakie oferują placówki kultury, ma decydujące znaczenie dla jakości życia i dla rozumienia problemów świata. 

Czytelnicy zainteresowani sprawami kultury pamiętają, że 29 maja, na kolejnym, szóstym już spotkaniu animatorów kultury w Domu Pracy Twórczej „Reymontówka” w Chlewiskach ogłoszono apel o zmianę systemu finansowania kultury. Zagrożonej dziś przez zanikający mecenat państwa nad strefą twórczości i upowszechniania kultury.

Najtrudniejsza sytuacja dotyka biblioteki i domy kultury na wsi i małych miastach. Nasz apel kierowaliśmy do liderów partii politycznych, mając nadzieję, że wzbogacą swoje programy wyborcze o tak potrzebną dzisiaj – kulturę. Jej braku doświadczamy na każdym kroku, szczególnie wśród zacietrzewionych polityków, nawet tych z tytułami profesorskimi.

Widać to w programach telewizyjnych, w transmisjach z obrad Sejmu. Nie umiemy ze sobą rozmawiać bez agresji, pomówień i kłamstw. Nie umiemy pięknie się różnić w sprawach, co do których mamy różne poglądy. Moim zdaniem przyczyną jest zanik kultury przede wszystkim wśród tych, którzy za nią odpowiadają.

Odpowiedzialność ta należy do elity społecznej, do liderów środowisk w których żyją i działają. Zasłużenie czy nie, uchodzę za takiego lokalnego lidera w środowisku pracowników kultury, z którymi pracowałem w Sokołowie i Siedlcach przez 42 lata mojej aktywności zawodowej.

Dlatego ,w miarę swoich skromnych możliwości, staram się by doceniano pracę bibliotek, domów kultury, świetlic i klubów szczególnie tych najmniejszych działających na wsi. W latach sześćdziesiątych założyliśmy ich ze Zdzisławem Lechem – przewodniczącym Zarządu Powiatowego Związku Młodzieży Wiejskiej 46 w powiecie sokołowskim. Po połowie – Klubów Rolnika, utrzymywanych przez Gminne Spółdzielnie i Klubów Ruch – koncernu RSW Prasa Książka „Ruch”. Nie ostał się żaden.

Zmarła niedawno śp. Lucyna Maksimiak doprowadziła Wiejski Klub Rolnika w Hołowienkach do pierwszego miejsca w Polsce. Do dziś mieszkańcy wsi i aktorzy Teatru Ziemi Mazowieckiej z sentymentem wspominają wzajemne przyjacielskie kontakty zapoczątkowane realizacją konkursu „Wieś bliżej teatru”.

Brak takich bezpośrednich ludzkich kontaktów mieszkańców wsi z artystami, pisarzami, dziennikarzami dodatkowo zubaża intelektualną kondycję wiejskiego elektoratu, ulegającego wszelkiej demagogicznej manipulacji przed wyborami. Kto pamięta pobyty w sokołowsko-podlaskich wsiach pisarzy: Jana Gerharda, Wojciecha Żukrowskiego, Cezarego Chlebowskiego, Edwarda Redlińskiego; aktorów: Stanisława Mikulskiego, Wacława Kowalskiego, Leonarda Pietraszaka, Ryszarda Pietruskiego, Ryszarda Filipskiego i wielu, wielu innych w organizowanych przez biblioteki i kluby kultury spotkaniach literackich pod nazwą „Niedziel na wsi”, ten wie, jaka była przyjazna atmosfera tych spotkań, jaka wzajemnie wartościowa wymiana poglądów.

Z nastaniem nowego modelu upowszechniania kultury zmieniły się metody kontaktów społecznych. Pamiętam, jak na jednej z narad w sprawie braku pieniędzy na kontynuację budowy domu kultury w Sokołowie, przewodniczący Warszawskiej Wojewódzkiej Rady Narodowej inż. Mierzwiński, wyraźnie rozeźlony moimi wypowiedziami oświadczył: „jeśli chcecie mieć dostęp do kultury w Sokołowie, to zaprenumerujcie każdemu mieszkańcowi miasta „Trybunę Ludu”. Będzie taniej i skuteczniej”.

Z propozycji nie skorzystaliśmy i dom kultury, chociaż po 14 latach, został zbudowany. Mam nieodparte wrażenie, że koncepcja inż. Mierzwińskiego znalazła naśladowców. Wielu samorządowców myśli podobnie. Po co utrzymywać domy kultury na wsi, skoro każdy prawie mieszkaniec ma telewizor, a nawet komputer z dostępem do Internetu. Przecież to nic nie kosztuje naszej gminy.

Dostęp do kultury jest bardzo bogaty. Kto ma taka potrzebę, może dowolnie wybierać pomiędzy serialami, filmami, poradnikami gotowania, debatami polityków, itp. itd. Pomińmy tu jakość programów telewizyjnych, na które widzowie nie mają żadnego wpływu. O wszystkim dziś decydują politycy.

To jednak nikt nie zaprzeczy, że brak bezpośrednich kontaktów międzyludzkich, jakie oferują placówki kultury, ma decydujące znaczenie dla jakości życia i dla rozumienia problemów świata.

W 1975 roku studenci Uniwersytetu Warszawskiego pod kierownictwem profesorów Antoniego Kamińskiego i Piotra Chmielewskiego prowadzili badania naukowe na temat potrzeb kulturalnych młodzieży w gminie Jabłonna Lacka. Z badań tych wynikało, że młodzież chodzi do kina przede wszystkim dlatego, by spotkać się ze swoimi rówieśnikami, porozmawiać, a przy tej okazji obejrzeć film w kinie, które jeszcze funkcjonowało we wsi zanim zlikwidował je wszechogarniający rak telewizyjny.

Teraz wystarczy browarek, kanapa i pilot do telewizora. Na rozmowę z drugim człowiekiem, na przeczytanie książki szkoda czasu.”

Wacław Kruszewski

Poprzedni

UE gotowa na zimę: magazyny gazowe zapełnione

Następny

F-16 dla Ukrainy od Danii i Holandii