13 listopada 2024

loader

Słowo

fot. Unsplash

In principio erat verbum. Ten piękny hołd (pokłon) potędze słowa aż poraża swą głębią. Oczywiście jest to bzdura, iż w jakichkolwiek okolicznościach rzeczone słowo miało tę sprawczą moc, jak to przedstawia Św. Jan.

Ludzkość tworzyła wielkie religie (wiary) i wielkie mity (opowieści) nawet w pradziejach człowieczeństwa, gdy język i mowa były jeszcze słabo wykształcone. Niemniej czy tu i teraz we współczesnej Polsce znamy i cenimy potęgę pięknego słowa i języka. Ja twierdzę, że nie. Twierdzę, że w dziedzinie naszego współczesnego słownictwa pogrążamy się w stopniowo w odmętach płycizny, wulgaryzmów, (pospolityzmów) wręcz bełkotu codziennego. 

Skąd u mnie takie surowe przekonanie, nie jestem wszak ani absolwentem polonistyki, ani pisarzem. Mam jednak słabość do języków. Znam ich 7, w tym jeden egzotyczny (zamorski) Ki-Swahili. Czy nawet znajomość wielu języków upoważnia do tak surowej oceny naszej polskiej mowy. Może i nie upoważnia, lecz daje możliwość oceny, z czego składa się nasz język i jak on wygląda na tle innych. Wszystkie języki świata to nie jest żaden książkowy zestaw poprawnych i kulturalnych form (wzorów) porozumiewania między ludźmi. Każdy żywy język jest jak dzika rzeka, która płynie po swojemu i nie podlega jakimś ścisłym regułom (zasadom) poprawności. 

Szwargot slangu

Wszystkie języki nieustannie się zmieniają, starsze pokolenie często nie łapie się w szwargocie młodzieżowego slangu (gwarze). Tak było i tak będzie. Tak jak dzika rzeka Bug, gdy na wiosnę wylewa, robi nowe zakola, stare przepływy pozostają na uboczu i zarastają szuwarami, a nowe koryto jest wartkie i woda prze do przodu, wystarczy popatrzeć na Satelitę Google i widać, ile jest starorzeczy. Więc jeżeli, dzikość serca, w słowotwórstwie jest normą (zasadą), a nie wyjątkiem, w czym problem (zagadnienie)? Może zamknąć wydziały polonistyki i niech żywioł sam określi naszą współczesną polszczyznę. 

Tak łatwo to niema, ostatnie kilkadziesiąt lat to właśnie dzikie żywioły kształtowały naszą polszczyznę, ale chyba czas się zastanowić czy ta żywiołowość ma być nową norm (zasadą)? Ja twierdzę, że nadchodzi kres tego dobrego, coś bowiem zmusza nas do zastanowienia się nad kulturą i poziomem naszego współczesnego języka. Problem (zagadnienie) jest podstawowy, my będąc materialnie wysokorozwiniętym społeczeństwem, przestajemy się rozumieć. Ktoś by powiedział jak to? Przecież mamy miliony młodych ludzi na wyższych studiach (uczelniach). Nigdy tak dużo nie łożono na oświatę. 

To wszystko jest prawda, lecz jednocześnie jest prawdą, że olbrzymia większość tych wyższych uczelni to są coraz węższe kierunki, można powiedzieć, iż wypuszczamy miliony młodych po wyższych szkołach zawodowych. To nie czas, tak jak 500 lat temu w Padwie Mikołaj Kopernik zdobywał wiedzę uniwersalną (ogólną). Musiał zaliczyć i matematykę, i teologię (bagnoznawstwo), i historię (dzieje), i filozofię, i mechanikę, i medycynę (lecznictwo), i budownictwo, i astronomię (gwiezdnictwo), i geografię, i łacinę. Na pewno nie była to wiedza wykuta i zapomniana po egzaminie (sprawdzianie). 

Potęga potęgi słowa

Co mamy dziś, absolwent specjalizacji (ukierunkowania) ortopedycznej nie porozumie się z filozofem. Gorzej, bo jeden drugiego będzie oceniał jako ograniczonego ułomnego, lekarz będzie w swoim mniemaniu puszył się konkretną (zasadniczą) użyteczną dobrze płatną specjalnością (kierunkiem) zawodową, filozof będzie oceniał siebie jako intelektualistę (wykształciucha) wyższych lotów, nie to, co konował. Ostatnie 100 lat rozwoju przemysłu nadało nimb (powab) doskonałości wąskim specjalistom nauk ścisłych. Lecz jest to ślepy kierunek, czas wrócić do wielkich tradycji (wzorców) starożytnej Grecji i starożytnego Rzymu. 

Tam przecież w najwyższym poważaniu były właśnie studia humanistyczne (nauki ogólne, społeczne), nauka retoryki (wymowy), logiki (rzeczowości), gramatyki (składni), języków właśnie. Ten wielki szacunek dla potęgi słowa u Świętego Jana bierze się z jego znajomości kultury greckiej. Przecież każdy z czytających zgodzi się ze mną, że nasz polski Sejm czasami przypomina Więżę Babel. Tam już często nikt nikogo nie rozumie. Czy w innych krajach jest podobnie jak współcześnie w Polsce? To znaczy czy pogarda własnego języka to norma (zasada), twierdzę, że wcale nie. Najlepiej znam język francuski, i cóż, każdy Francuz jest dumny z francuskiej kultury, nie tylko jego poprawności, ale i pięknej wyuczonej wymowy. Łatwo mi się dogadać z Francuzami, bo jestem dla nich swój. 

Państwo francuskie wręcz walczy o pozycję (położenie) swojego języka, nawet gdy byłem- żyłem 12 długich lat w czarnej Afryce to w odległym nikomu nieznanym mieście podzwrotnikowym Bukavu działał Ośrodek Kultury Francuskiej, była tam biblioteka (księgozbiór), była prasa, organizowano kursy (zajęcia) językowe, raz w roku był konkurs (współzawodnictwo) języka francuskiego i najlepszy uczeń z tej prowincji dostawał stypendium (świadczenie szkolne) roczne na wyjazd do wybranej szkoły w metropolii (macierzy). Dla nas coś takiego byśmy na Białorusi, Ukrainie, w Kazachstanie, w Rosji prowadzili realną (prawdziwą) i kosztowną działalność kulturalną i oświatową wydaję się przesadą. Jakieś formy nawet prawne (kształty) tej działalności są, ale to bida. My nawet w swoim kraju nie cenimy własnego języka. Czy jest potrzeba krzewienia kultury języka? W tej chwili nie jest to potrzeba, to jest konieczność. 

We Francji na bieżąco walczy się chwastami anglicyzmów, przykładowo tam nie używa się Email tylko couriel, Od słowa courie (list) i el od elektronik. Nie używa się tam słowa Komputer tylko Ordinateur. Można odnieść wrażenie, że u nas rządzą troglodyci (jaskiniowcy), którzy wręcz pogardzają humanistyką. Dlaczego zaraz po wojnie ta znienawidzona komuna powierzyła gronu najwybitniejszych literatów (pisarzy) opracowanie kanonu (wzorca) poprawnej polszczyzny? Zostało to dokonane i wprowadzone do podręczników szkolnych. Mój dziadek mówił sztamajza (dłuto), śrubstak ( imadło), bormaszynka (wiertarka), mesel (przecinak). 

Czemu wtedy mogliśmy coś takiego zrobić, a czemu teraz nie możemy? Odnosi się wrażenie, że dla demagogów politycznych jest wygodniej tumanić (ściemniać) tak zwany, ciemny lud. Broń boże nie wywyższam się, bo sam jestem tym ciemnym ludem, jak żaba nie mogę się wyprzeć błota, pochodzę z mazowieckiej wsi Turów. Gdy myślę o rzekomej ciemnocie, to mam na myśli jedynie to, że olbrzymia większość naszego kraju musi ciężko pracować na kawałek chleba i nie czas im skupiać się codziennie nad zawiłościami ojczyzny-polszczyzny. Jest psim obowiązkiem państwa zapewnić młodzieży porządne podręczniki z poprawną i czystą polszczyzną. Nie może być tak iż były już minister Rzeczypospolitej świadomie kłamie i wymyśla kolejną bzdurę smoleńską, to natychmiast miliony mu wierzą, gdyby ci ludzie mieli chociaż ślad nauki logiki (rzeczowości) wiedzieliby od razu, że to jest kłamca, bowiem podając kolejną wersję (opis) zaprzeczał poprzedniej, czyli wielokrotnie kłamał lub się mylił i dlatego jest niewiarygodny. 

Wieża Babel

Dlaczego w Niemczech mimo tylu praktykowanych (używanych) dialektów (narzecz) i gwar (żargonów) istnieje : Hohdeutsch. Czas chyba byśmy my opracowali język wysoko polski, Nasz język przyswaja obce słowa, to jest, naturalne (zwyczajne) wszystkie języki tak mają, ale ten proces (przebieg) musi być sterowny przez naszych językoznawców, inaczej doprowadzamy do sytuacji (położenia), że jako państwo i społeczeństwo nie idziemy do przodu, tylko brniemy jak błocie, bo po prostu nie rozumiemy się, wieża Babel właśnie dlatego się zawaliła. 

Jako przykład przenikania słów powiem, że gdy 30 lat temu po długich remontach (naprawach) statku odbijałem z moją czarną załogą od nabrzeża na jeziorze Kivu, to wtedy kapitan krzyknął, Leta cuma, leta znaczy w ki- Swahili podaj a cuma to tak jak u nas, podaj cumę, za chwile tenże jegomość mówi, leta bandera, bo w naszej marynarce: bandera na maszt. Skąd te słowa, u nas Bandera z Turcji. Tam w Afryce wiele przyszło z Zanzibaru, to były protektorat (podległość) Omanu. Zanzibar, Turcja, Oman to wszystko świat islamu. Zanzibar przez setki lat ciągnął kość słoniową i niewolników głębi Afryki. 

Proces poprawy języka nie skończy się nigdy, jest to działanie stałe, tak było w starożytności. My ludzie wykształceni mamy złudzenie, że znamy swój język, czasem łapię się, że niektóre słowa znam, ale tylko z widzenia, to znaczy mam tylko wrażenie, że wiem, co one znaczą, ale gdy trzeba je wyjaśnić po polsku, to nie bardzo wiem, jak to zrobić. Przykładowo słowo paradoks, wszyscy je znamy, ale szanowny czytelniku spróbuj wyrazić to po polsku, zanim popatrzysz dalej. Te niby znane słowo to ni mniej, ni więcej, niedorzeczność. Dlaczego stosujemy wersję łacińską, a nie używamy ojczyzny-polszczyzny? 

Rzeka semantyki

Używanie obcych zamienników zawsze było modne (zwyczajne), ten który używa języka prostego i zrozumiałego, może być poczytany za prostaka. Gdy się powie suplement dietetyczny, to brzmi to ładnie, a po prostu jest to dodatek żywieniowy. Na przeciętnej stronie prawie każdej polskiej książki jest około 20-30 słów obco plemiennych, które można wyrazić polskim łatwo zrozumiałym zamiennikiem. Profesor Kołakowski na stronach swoich prac sypie na okrągło anglicyzmami. 

Przykład, słowo problem, ma polski zamiennik, zagadnienie. Zagadnienie to coś, co wymaga zastanowienia, owego gadania, cóż problem już tak przyrósł do nas, że zamienić go nie sposób. Inne wyzwanie, archaizmy (starocie) do poprawki. Jest to utrapienie księży katechetów (nauczyciel religii). Gdy na religii ksiądz mówi, a był to mąż cnotliwy, wtedy uczeń, niecnota zadaje pytanie: proszę księdza czy ten mężczyzna był gejem (ciotą), bo jeżeli był mężem, który zachował cnotę, to znaczy nie uprawiał seksu, (odbywanie stosunku) to musiał być gejem. W naszej polszczyźnie był to mężczyzna honorowy. 

Gdy 10 lat temu w Krzemieńcu Podolskim oprowadzał nas po ruinach zamku były polski profesor (nauczyciel) tamtego liceum, to pokazując palcem, powiedział: tam przed wojną były pyszne ogrody. Tam na kresy nie doszło do profesora polszczyzny, że współcześnie w Polsce pyszne to mogą być ciastka lub lody, a nie ogrody. Dzika rzeka semantyki (wymowy) popłynęła już inaczej. Tak więc nasz minister kultury, zamiast tworzyć kult (wielbienie) hiper (nadmiaru) patriotyzmu (miłości ojczyzny), powinien wziąć się do pracy od podstaw, bowiem jako prawdziwy albo polityczny katolik musi znać za Świętym Janem: na początku było słowo. 

P.S. W nawiasach zamienniki słów obcych, dalekie od doskonałości.

Maciej Prandota

Poprzedni

Kosmiczny konflikt

Następny

27-29 stycznia 2023