Mówi się, że jakiś biznesmen jest „wart 100 milionów”. Choć wiele osób, które go znają mogą twierdzić, że ten człowiek jest „nic nie wart”. Ludziom zadłużonym przypisuje się „winę” bo są „winni” pieniądze. A przecież w przestrzeni medialnej trudno się opędzić od natrętnych nagabywań do tego, żeby się właśnie zadłużać.
Wielokrotnie kiedy zanosiłem czynsz do banku oferowano mi kredyty. Pytałem wtedy: „Skoro dziś potrzebuję pożyczki, to czym spłacę ratę za miesiąc?” To żaden interes, brać mało, a oddawać o wiele więcej. Dlatego lepiej być wierzycielem i żyć z procentów niż dłużnikiem i na te procenty harować. Duża część społeczeństwa zadłuża się bo musi. Bo inaczej nie dotrwaliby do pierwszego, bo trzeba płacić rachunki i jeść, a dochody są zbyt skromne. Tak się właśnie wpada w pętlę zadłużenia. Najpierw bankach, potem już u lichwiarzy. Kula śniegowa długu rośnie w takim tempie, że nawet podjęcie dodatkowej pracy pozwala jedynie wolniej się zadłużać.
Kiedy stajemy się niewypłacalni, kiedy zalegamy z ratami, rachunkami, czynszem, narażamy się na hejt. Tak jak gdyby kłopoty finansowe były wystarczającą podstawą do oceny człowieka.
Najwartościowsi, najlepsi ludzie stają się w oczach opinii publicznej nierobami, menelami, patologią, bo nie są w stanie spłacać swych zobowiązań. A żerujący na ludzkim nieszczęściu lichwiarze, paskarze, pijawki chodzą w glorii ludzi sukcesu. Poznałem kobietę, którą windykatorzy tak długo zawstydzali i poniżali aż sprzedała swoje mieszkanie żeby spłacić długi i wylądowała na ulicy. Taki sam los czeka osoby, które skorzystają z ustawy o upadłości konsumenckiej, bo ustawodawca uznał, że mieszkanie jest takim samym „zasobem” jak każdy inny i przewiduje zlicytowanie mieszkania czy domu dłużnika. A, że większość z nas jest właścicielami swego lokum, to skorzystanie z ustawy, która pozwala wyrwać się z pętli zadłużenia oznacza w konsekwencji bezdomność.
Jesteśmy zaraz po Grekach najbardziej zadłużonym społeczeństwem w UE. Większość z nas z mniejszym lub większym trudem płaci długi. I patrzymy niechętnie na osoby, które w naszej opinii się od tego „migają”. Bo rzadko przychodzi nam do głowy, że większość tych ludzi stała się naprawdę niewypłacalna.
Cała masa osób zadłużonych, którym pomagamy to ofiary neoliberalnego mitu, że wystarczy założyć firmę, żeby odnieść sukces. Większość takich przedsięwzięć kończy się przecież niepowodzeniem i długami, które tym trudniej spłacić osobie fizycznej, która musi na to zarobić własną pracą.
Mechanizm długu, karnych odsetek zwiększa nierówności społeczne. A system, w którym żyjemy opiera się właśnie na długu. To kredyty komercyjne sprawiają, że w obiegu są pieniądze. I mimo, że duża część z nas tonie w długach, a może właśnie dlatego, sektor bankowy notuje kolejny rok z rekordowo wysokimi zyskami. To my, dłużnicy jesteśmy autorami tego sukcesu.