Ryszard Czarnecki wprawdzie dla ojczyzny ratowania nie rzucił się przez morze, ale porównał europosłankę Różę Thun do „szmalcownika”.
I bardzo się przeliczył, myślał bowiem, że w Europie nie wiedzą, co znaczy to słowo.
– Podczas II Wojny Światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein i niestety wpisuje się ona w pewną tradycję. Miejmy nadzieję, że wyborcy to zapamiętają i przy okazji wyborów wystawią jej rachunek – powiedział Czarnecki po tym, jak eurodeputowana skrytykowała rząd PiS w niemiecko-francuskiej telewizji. Powiedziała między innymi: „Jak tak dalej pójdzie, w Polsce nastanie dyktatura”. Thun wystąpiła w reportażu „Polen vor der Zerreißprobe – Eine Frau kämpft um ihr Land” („Polska stoi przed próbą – kobieta walcząca o swój kraj”) dotyczącym między innymi przestrzegania zasad praworządności i reform sądownictwa ministra Ziobry.
– Pani von Thun und Hohenstein wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj – zżymał się wiceprzewodniczące PE. Nie pomyślał jednak nie tylko o tym, że unijni urzędnicy zrozumieją jego porównanie, ale również o tym, że mają tłumaczy i nawet jeśli powie się coś kontrowersyjnego po polsku, to świat w dobie internetu i tak się o tym dowie. A także wyciągnie konsekwencje.
W czwartek 11 stycznia liderzy czterech grup politycznych europarlamentu – Manfred Weber (EPL), Gianni Pittella (S&D), Guy Verhofstadt (ALDE) i Philippe Lamberts (Zieloni) – napisali list do szefa PE Antonio Tajaniego, domagając się odwołania Czarneckiego ze stanowiska wiceszefa PE z PiS.
Czarnecki jest niczym Edith Piaf – nie żałuje niczego: – Obojętnie od konsekwencji, zawsze będę krytykował tych, którzy podnoszą rękę na własny kraj! – stwierdził hardo. – Jeżeli ktoś ma kogoś przepraszać, to niech ta pani przeprosi Polskę i Polaków za to, co zrobiła. Życzę, żeby pani europoseł Platformy się nawróciła. Trzymam za nią kciuki. Niczego nie żałuję, ponieważ broniłem mojego kraju, broniłem polskich interesów, broniłem prawdy o polskiej historii. To Róża Thun powinna żałować, że podnosi rękę na Polskę.
Sama Thun, podobnie jak szefowie Unii, uznała, że wprawdzie obrażona się nie czuje, bo poziom wypowiedzi świadczy wyłącznie o poziomie intelektualnym jej autora, ale pozwie Czarneckiego dla zasady.
– Nie sądzę, żeby Ryszard Czarnecki obejrzał film, który komentuje, bo wiedziałaby że nie wystąpiłam w antypolskim dokumencie, ale skrytykowałam rządy PiS. Przewodniczący Czarnecki zastępuje argumenty bluzgami. Jeśli PiS uważa, że każda krytyka ich działań to antypolskie zachowania, milionom Polaków krytycznych wobec ich działań odmawiają polskości. Dzisiaj PiS daje rodakom wybór: albo jesteś za PiS, albo nie jesteś Polakiem! Pan Czarnecki znany jest z podsłuchiwania rozmów w toalecie i teraz reprezentuje kloaczny styl – powiedziała mediom. – ie można traktować tego jak prywatne kłótnie. Ja bym tego nie bagatelizowała. Jeżeli wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego paskudzi przestrzeń publiczną takimi wypowiedziami, to trzeba zareagować. Rzucanie obelg na merytoryczne argumenty powoduje eskalację napięcia społecznego.
W kraju natychmiast podniosły się głosy w obronie krewkiego Rysia.
Niezależna.pl „zachęca do wysyłania listu w obronie Ryszarda Czarneckiego do europosłów. Polityk PiS za odważne słowa o Róży Thun powinien – według liderów kilku grup w europarlamencie – zostać odwołany z funkcji wiceszefa Parlamentu. Rozsyłajmy list nie tylko do eurodeputowanych, ale również do mediów zagranicznych. A także udostępniajmy jego treść w mediach społecznościowych”.
Redaktor Michał Karnowski nie rozumie, jak można nie doceniać wartości reform nowego ministra sprawiedliwości: „Myślę, że uczciwi ludzie mają ogromny szacunek do tego, co robi minister Ziobro. (…) Dzisiaj w Polsce mamy powrót prawdziwej wolności. (…) Władysław Frasyniuk i całe środowisko III RP uważało się za właścicieli Polski. (…) Oni chcieli podpalić Polskę, bo przegrali wybory”.
Sam premier Morawiecki stanął w obronie obrońcy polskości: „Ryszard Czarnecki oczywiście nie powinien tracić swojego stanowiska. Czasami padają słowa trochę ostrzejsze, czasami mniej”. Stwierdził też, że i tak jest to wypowiedź „łagodniejsza” od tych, które ma na koncie opozycja…
Innego zdania są jednak unijni funkcyjni urzędnicy. Znowu Bruksela przeciwko nam!
„To nieakceptowalne. Wraz z pozostałymi liderami grup, wezwałem Przewodniczącego PE do działania. To niewyobrażalne, by takie słowa padły z ust osoby reprezentującej PE” – napisał na Twitterze Guy Verhofstadt.
Zbadajmy teraz, kto miał rację. Co dokładnie należy do zadań europosła? Wyjaśniła to dokładnie dr Justyna Miecznikowska z Instytutu Europeistyki UW: „W pracę eurodeputowanego wpisane są dwa obowiązki. Ma on forsować pomysły i propozycje ze strony obywateli Unii Europejskiej w procesie legislacyjnym. Obejmuje to prace nad rezolucjami, zgłaszanie poprawek i głosowanie. Drugim integralnym obowiązkiem europosła są spotkania z wyborcami, informowanie o kompetencjach Parlamentu Europejskiego. Stąd tygodniowe pobyty europosła w jego kraju. Praca wymaga wielkiego nakładu sił”. Co z mediami? Europoseł reprezentuje swój kraj na forum, ale w PE jest podział na frakcje – nie są one dokładnym lustrzanym odbiciem partyjnych podziałów w kraju, ale przebiegają wzdłuż podobnej linii. Róża Thun, tak jak inni europosłowie PO siedzi w Europejskiej Partii Ludowej, Ryszard Czarnecki i PiS – we frakcji Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.
Europosłowie, zwłaszcza jeśli reprezentują różne frakcje, nie mają obowiązku ani w głosowaniach, ani w wypowiedziach medialnych trzymać „wspólnej linii” ani „kibicować naszym” jak na meczu. Stąd absurdalne są zarzuty Czarneckiego, iż Thun „nie tylko na forum Parlamentu Europejskiego głosowała za rezolucją antypolską i sankcjami przeciwko własnemu krajowi, ale także w ramach mediów za granicą – niemieckich, francuskich – czyni z Polski kraj dyktatury i generalnie donosi na własną ojczyznę”.
Do tej pory w zasadzie za „angażowanie się w polityczne spory w kraju” i „występowanie w roli komentatora” karać chcieli tylko europosłowie PiS. W 2017 r. Ryszard Legutko oraz Tomasz Poręba w liście do prezesa Trybunału Sprawiedliwości Koena Lenaertsa skarżyli się na prof. Marka Safjana (wybrany na 6-letnią kadencję na sędziego TSUE), który również jawnie krytykował niedemokratyczne posunięcia Zbigniewa Ziobry. „To co najmniej dziwne, że bryluje on w polskich mediach, a przecież nie taka jest jego rola” – nie mogli się nadziwić.
Natomiast szefowie frakcji, którzy 18 stycznia na specjalnie zwołanym posiedzeniu zdecydują o losie Czarneckiego, mają mocne podstawy, by go odwołać.
Art. 21 regulaminu PE mówi o tym, że „stanowiąc większością trzech piątych oddanych głosów, reprezentujących co najmniej trzy grupy polityczne, Konferencja Przewodniczących może przedstawić Parlamentowi wniosek o odwołanie ze stanowiska Przewodniczącego, wiceprzewodniczącego, kwestora, przewodniczącego lub wiceprzewodniczącego komisji, przewodniczącego lub wiceprzewodniczącego delegacji międzyparlamentarnej lub każdego innego posła wybranego do pełnienia funkcji w Parlamencie, jeśli uzna, że poseł ten dopuścił się poważnego uchybienia. Parlament stanowi w sprawie tego wniosku większością dwóch trzecich oddanych głosów stanowiącą większość całkowitej liczby posłów do Parlamentu”.
Szefowie frakcji napisali do Tajaniego: „Te uwagi przekraczają granice dyskursu politycznego na poziomie osobistym i instytucjonalnym. Zajadłe ataki, mające zdyskredytować szanowanych europosłów, którzy bronią europejskich wartości, stały się codziennością, w szczególności po przyjęciu w listopadzie ub.r. rezolucji na sesji plenarnej na temat sytuacji w Polsce, gdy portrety sześciu europosłów PO zawisły w Katowicach (na szubienicach); ten atak po raz kolejny przekroczył granicę”.
Domagają się „sankcji zgodnie z zasadami praworządności PE”.
Samouczek unijny
Posłowie do Parlamentu Europejskiego wybrali 18 stycznia wiceprzewodniczących PE na drugą połowę jego 5-letniej kadencji, to znaczy do następnych wyborów w 2019 roku. Wśród 14 wiceprzewodniczących są dwaj polscy posłowie Bogusław Liberadzki i Ryszard Czarnecki, który pełnił tę funkcję już w pierwszej połowie obecnej kadencji Parlamentu. Wyłoniono też pięciu kwestorów, wśród których znalazł sie ponownie poseł Karol Karski. Dotychczas kwestorem PE był również poseł Liberadzki.
Komunikat prasowy PE z 18.01.2017:
Wybory w Parlamencie: wybrano 14 wiceprzewodniczących oraz 5 kwestorów
Po wybraniu przewodniczącego Parlamentu Europejskiego, posłowie wybrali 14 wiceprzewodniczących. Głosowanie odbyło się w dwóch turach. Aby zostać wybranym, każdy z kandydatów musi uzyskać bezwzględną większość ważnie oddanych głosów. Wiceprzewodniczący wywodzą się z sześciu grup politycznych. Posłowie wybrali również pięcioro kwestorów poprzez aklamację.
Następujący posłowie zostali wybrani na wiceprzewodniczących Parlamentu w pierwszej turze głosowania (obok nazwiska liczba uzyskanych głosów):
1) Mairead McGuinness (EPL, IE) 466
2) Bogusław Liberadzki (S&D, PL) 378
3) David Sassoli (S&D, IT) 377
4) Rainer Wieland (EPL, DE) 336
5) Sylvie Guillaume (S&D, FR) 335
6) Ryszard Czarnecki (EKR, PL) 328
7) Ramón Luis Valcarcel (EPL, ES) 323
8) Evelyne Gebhardt (S&D, DE) 3159) Pavel Telička (ALDE, CZ) 31310 Ildikó Gall-Pelcz (EPL, HU) 310
źródło: http://www.europarl.europa.eu