„ChatGPT nie jest tak naprawdę niczym nowym, ale stanowi po prostu kontynuację walki klas, która toczy się od początku rewolucji przemysłowej” – przekonuje fizyk Dan McQuillan, autor książki o antyfaszystowskiej krytyce sztucznej inteligencji.
Według McQuillana ChatGPT robi to, co jest racją bytu kapitalizmu od jego początków: działa na rzecz potanienia, uelastycznienia i automatyzacji pracy, by pozbyć się z niej człowieka. Żeby ten proces mógł postępować, trzeba najpierw ludzką pracę uczynić serialną, zastępowalną i pozbawioną aspektu twórczego. ChatGPT może zastępować tylko tych ludzi, których już wcześniej próbowano uczynić bezmyślnymi maszynami: wstukiwaczy formułek, producentów robionego pod schemat contentu, telefonistów prowadzących rozmowy wedle klucza itd.
W efekcie „sztuczna inteligencja”, rozumiana nie jako przełom technologiczny, ale jako projekt polityczny, pomaga w ustrukturyzowaniu nowego podziału klasowego: na wąską inteligencką kastę, której nie da się zastąpić AI i całą resztę, której inteligencja jest dostrajana, standaryzowana i automatyzowana tak, by można było w jej miejsce wprowadzić AI.
Malarze mają się czego obawiać?
Czy to jednak znaczy, że wszyscy ci akademicy, malarze i poeci, którzy zatrwożeni testują sztuczną inteligencję, by przekonać się jak radzi ona sobie z pisaniem artykułów naukowych, malowaniem obrazów i kleceniem wierszy, nie mają się czego obawiać? Że ta ich zatrwożona świadomość jest fałszywa, bo AI działa tak naprawdę w ich interesie? Nie sądzę.
W społeczeństwie pełnym bullshit jobs i bullshit generators zniknie ostatecznie sama przestrzeń i uzasadnienie dla tworzenia. Inteligencja starego typu, rozumiana jako twórcza kasta to formacja niedzisiejsza, schyłkowa. Jej następczynią w dobie zalgorytmizowanego kapitalizmu są zaś technokraci i inwestorzy, którzy posługują się sztuczną inteligencją zaimplementowaną w systemie maszyn po to, by automatyzować pracę innych. W skrócie: inteligencja to już w coraz mniejszym stopniu odrębna grupa ludzi, którą utrzymywać muszą pracownicy produkcyjni; inteligencja dziś to w coraz większym stopniu własność pracy martwej, zakrzepłej – kapitału – która ma na celu jeszcze wydajniej wyzyskiwać pracę żywą.
Największym błędem, jaki może popełnić stara inteligencja w obliczu zagrożenia ze strony sztucznej inteligencji jest obrona swojego kastowego przywileju – na zasadzie „my jesteśmy zbyt ważni, wyjątkowi, niezastąpieni; to, co robimy należy do wyższego porządku, jest święte; zautomatyzujcie pracę innych i zostańcie naszymi mecenasami sztuk i nauk”. Żeby pokonać sztuczną inteligencję, walkę trzeba prowadzić u jej najgłębszych przyczyn: AI to tylko skutek, przyczyną jest kapitalistyczne dążenie do potanienia, deskillingu i dehumanizacji pracy.
Jak pokonać sztuczną inteligencję?
Sztuczną inteligencję pokonać może jedynie inteligencja zbiorowa, inteligencja mas, intelekt powszechny. W innym przypadku eksperyment z ludzkością na tej planecie skończy się tym, że człowiek stworzy technologię, która wyeliminuje jego samego. W tym ujęciu spełnieniem dziejów nie będzie komunizm – społeczeństwo obfitości i czasu wolnego – ale posthumanistyczna dystopia, gdy memy i wpisy w internecie multiplikują się same po to, by być oglądane i komentowane przez boty.