9 grudnia 2024

loader

Telewizja pokazała

Zdaje się, że mamy dowód na istnienie Boga. Oczywiście Boga z poczuciem humoru. W Luizjanie działa chrześcijański fundamentalista religijny, Tony Perkins, który głosi, że katastrofy naturalne to kara boska za homoseksualizm. Teraz w Luizjanie powódź zalała dom Perkinsa – musiał się ewakuować łódką.

* * *

Waldemar Pawlak zwrócił uwagę na paraliżujący wpływ strachu na działania urzędników, którzy będą się wstrzymywać od podejmowania wszelkich decyzji, które mogłyby zostać w jakikolwiek sposób wykorzystane przeciwko nim.
Ten strach jest od dawna obecny wśród polityków. Niedawno mieliśmy przykład, kiedy minister oświaty nie odważyła się potwierdzić historycznych faktów związanych z mordem w Jedwabnem, bo nie była pewna czy przypadkiem prezes PiS nie ma innego zdania. Magdalena Środa wspomniała, jak zdenerwowała się pani z PiS, która występowała z nią w telewizji, kiedy jej powiedziała (dla żartu), że prezes Kaczyński ma odmienny od niej pogląd w na sprawę, którą omawiały.
A politycy wszystkich partii przez lata nie mogli się zdecydować na zakup samolotów dla rządu, bo obawiali się, że wyborcy źle przyjmą taki zakup, uważając go za ekstrawagancję. Także PO nie mogła się zdobyć na żadną z obiecanych decyzji, np. w sprawie związków partnerskich czy mediów publicznych, ani nie miała odwagi zaakceptować leczniczej marihuany (lub chociaż ułatwić jej import), natomiast chętnie robiła posunięcia pod publiczkę, np. w sprawie zwalczania hazardu, karania pedofilów czy walki z dopalaczami.
I jak ma być w Polsce lepiej?

* * * 

Od czasu, kiedy zaczęła rządzić „dobra zmiana” bezpieczeństwo w Polsce znacznie wzrosło. Wróg nie rozgryzie niektórych tajnych środków zabezpieczenia obiektów. 
Na zdjęciu poniżej skrzynka z urządzeniami elektrycznymi znajdująca się przed siedzibą CBA w Warszawie przy ul. Szucha. Proszę zwrócić uwagę na taśmy broniące dostępu do skrzynki – to jeden z tajnych wynalazków specjalistów ze służb.

obiekt CBA

* * *

Stale, również na łamach Studia Opinii, toczy się dyskusja o zadaniach KOD-u i oczekiwaniach wobec Komitetu. Niemrawość partii opozycyjnych sprawia, że wielu chciałoby, aby KOD zorganizował się jako partia i pogonił PiS.
W Gazecie Wyborczej wywiad z Mateuszem Kijowskim, który przedstawia (nie pierwszy raz) filozofię działania KOD-u:
– Naszym celem jest to, żeby jak najwięcej ludzi angażowało się społecznie, politycznie. To można traktować nawet dość egoistycznie. Niech każdy głosuje w wyborach zgodnie ze swoim interesem. Cieszyłbym się, gdyby głosowało 90 proc. Polaków i gdyby to, na co głosowali, było realizowane. Nie boję się tego, że jak więcej ludzi pójdzie głosować, to wygra PiS. Problem w tym, że połowa ludzi w ogóle nie chce głosować, a wygrani nie realizują programu, za to łamią podstawowe zasady demokracji, nie szanują prawa, nie stosują się do konstytucji.
Drugim naszym celem jest to, żeby partie zaczęły słuchać ludzi. Pod tym względem wszystkie są dość słabe. W Niemczech partia CDU ma jakieś 600 tys. członków, którzy debatują. Po roku mają program i idą z nim do wyborów. W Polsce partia ma 15 tys. członków, przed wyborami pięciu panów zamyka się w pokoiku i pisze program, który oczywiście jest z dala od ludzi.
– Jeżeli mówimy o tym, żeby spory były rozwiązywane z wysłuchaniem wszystkich stron, to jest to zupełnie co innego, niż kiedy stajemy po jednej ze stron sporu. Np. jest strajk płacowy. Są zwolennicy i przeciwnicy. Nasze zaangażowanie się po jednej ze stron sporu byłoby niestosowne. Natomiast, kiedy nie ma sporu, dyskusji, debaty, ale jest dyktat – wtedy jest miejsce dla nas.
– W KOD-zie są wyborcy wszystkich partii politycznych.
– KOD nie ma stanowiska w sprawie uchodźców w sensie ogólnym. Mamy na przykład stanowisko potępiające mowę nienawiści. Wszystko zależy od tego, jak ujmiemy problem. Kiedy mówimy, że jesteśmy proeuropejscy, to znaczy, że chcemy być członkami tej wspólnoty. Jednym z problemów UE jest narastająca fala uchodźców. Trzeba wspólnie ten problem rozwiązywać, a nie się odwrócić, twierdząc, że nas to nie dotyczy. Trzeba walczyć za czymś, nie przeciwko czemuś. My na marszach propagujemy otwartość, wolność i tolerancję.
– Nam chodzi o to, żeby to obywatele mieli większy wpływ na to, jaki program społeczny będzie wprowadzony. Czy państwo ma być bardziej liberalne czy bardziej opiekuńcze. Ja nie wiem, które rozwiązania są lepsze.
– KOD się zajmuje regułami gry, nie bierze udziału w samej grze.

* * *

Zasłyszane w telewizji:
– Prokuratura bada, czy sędzia Rzepliński nie dopuścił do spotkania kolesiów przy kawie i ciastkach.

* * *

Pojawiły się kije bejsbolowe ozdobione rysunkiem Polski Walczącej („kotwicy”) i wizerunkiem Małego Powstańca. Oburzyło to patriotów i powstańców warszawskich, uważają, że to szarganie świętości. Nikogo jakoś nie oburza fakt, że w Polsce, gdzie nie ma bejsbola, sprzedaje się kije do tej gry. Czy to trudno domyślić się, do czego one służą? Są używane chętnie w bójkach kiboli i podobnych. Uczestnicy takich zajść noszą często na sobie koszulki z „kotwicą” i patriotycznymi napisami. Kiedy chłopcy okładają się czystymi kijami, wszystko jest w porządku. Mogą się nawet pozabijać.

* * *

Kościół katolicki stosuje czasem zakaz wypowiadania się publicznie przez księży. Taki zakaz dostali ks. Boniecki, ks. Lemański. Związane to było z krytyką Kościoła przez tych księży. Jeśli by nie posłuchali zakazu to mielibyśmy „księży wyklętych”. Ale nie wszystkie odchylenia są równie traktowane. Po antysemickich, nienawistnych, nacjonalistycznych wypowiedziach ks. Międlara, nakazano mu milczeć. Międlar nie przejął się zakazami i wypowiada się, pisze do gazet. Nikt mu w tym nie przeszkadza. Wyżej wymienieni księża powoływali się na Ewangelię, co było niewygodne, a ks. Międlar nadaje im nową treść.
W kwietniu, w czasie kazania wygłoszonego w białostockiej katedrze do członków ONR, ks. Międlar mówił m.in.: „żydowski motłoch chce was rzucić na kolana”, „zero tolerancji dla żydowskiego tchórzostwa”. Już po czterech miesiącach Prokuratura Okręgowa w Białymstoku wszczęła dochodzenie w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych oraz publicznego znieważenia ludności z powodu jej przynależności wyznaniowej. Ks. Międlar udzielił niedawno wywiadu Warszawskiemu Tygodnikowi, gdzie stwierdził:
– Zdaję sobie sprawę z tego, że zasiądę w ławie oskarżonych. Taka jest cena mówienia prawdy w postkomunistycznej Polsce, która wciąż jest skażona poprzednim systemem, w ramach grubej kreski postawionej przez premiera Mazowieckiego.
W tym przypadku nawet abp. Hoser nie ma chyba wątpliwości i nie zapyta ks. Międlara czy jest obrzezany. Ale kto wie – skoro niektórzy z narodowców zaliczają do Żydów nawet Eichmanna i Hitlera…

* * *

Wszystkim, którzy oczekują, że nasze światłe elity dadzą odpór ideologicznym zapędom PiS, polecam tekst Agnieszki Rogal z TOK FM.
Projekty Ministerstwa Zdrowia i Opieki Społecznej opiniowane są przez Agencję Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Funkcję opiniodawczo-doradczą przy AOUMiT pełni Rada Przejrzystości, która „składa się z 10 osób posiadających doświadczenie, uznany dorobek oraz co najmniej stopień naukowy doktora nauk medycznych lub dziedzin pokrewnych, w tym etyki. W jej skład wchodzi: czterech przedstawicieli Ministra Zdrowia; dwóch przedstawicieli Prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia; dwóch przedstawicieli Prezesa Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych oraz dwóch przedstawicieli Rzecznika Praw Pacjenta”.
W tym roku opiniowano Program Kompleksowej Opieki Zdrowia Prokreacyjnego w Polsce. Minister Konstanty Radziwiłł stwierdził jasno, że celem programu jest całkowite odejście od metody in vitro i zdecydował, że MZiOS zaleca naprotechnologię.
Wg Wikipedii: Naprotechnologia (NaProTechnologia) − metoda mająca monitorować i utrzymywać zdrowie układu rozrodczego kobiet, stworzona przez Thomasa W. Hilgersa w 1991 roku. Oparta jest głównie na naturalnych sposobach planowania rodziny, które są dopuszczane m.in. przez Kościół katolicki. Metoda stawia nacisk na naukę umiejętności rozpoznawania własnej płodności przez małżonków starających się o potomstwo. Jest adresowana do pacjentów, których niepłodność jest uleczalna i daje się korygować medycznie, czyli do ok. 40 proc. niepłodnych par (nie będą to więc kobiety z niewydolnością jajników, niedrożnością jajowodów czy mężczyźni).
W kwietniu br. AOUMiT stwierdziła: – Naprotechnologia nie może być uznana za alternatywę dla współczesnych procedur medycznych ze względu na brak rzetelnych dowodów naukowych potwierdzających jej skuteczność (…) Aktualna wiedza medyczna nie pozwala na akceptację projektu pod względem merytorycznym, a także ekonomicznym.
Główną przesłanką za negatywną opinią Prezesa Agencji jest fakt, że naprotechnologia nie stanowi opcji terapeutycznej dla osób borykających się z problemem niepłodności, zwłaszcza w przypadkach, gdy niepłodność ta związana jest ze zmianami fizjologicznymi w obrębie narządów rodnych kobiety lub męską niepłodnością. (…) Naprotechnologia nie ma dowodów literaturowych o celowości i skuteczności takiego sposobu postępowania.
I co się okazało? Naprotechnologia, niedobra w kwietniu, teraz okazała się być jak najbardziej właściwą metodą i zdaniem AOUMiT może być podstawą narodowego programu leczenia niepłodności opracowanego przez resort zdrowia.
Bogu dzięki, na razie eksperci nie ingerują w leczenie pacjentów. Jak by się poczuł pacjent przygotowany na nieuchronną zdaniem lekarzy operację usunięcia ślepej kiszki, gdyby ci lekarze poinformowali go przed zabiegiem, że jednak lepiej żeby sobie posmarował brzuch maścią, jak zaleca ministerstwo.

trybuna.info

Poprzedni

Spokojnie, to komornik

Następny

CDU Angeli Merkel przegra z AfD?