20 września 2024

loader

Telewizja pokazała

Wrogowie Polski są wyjątkowo przebiegli. Jakiś czas temu Jacek Kurski zawiadomił ABW o podejrzanych zakłóceniach w odbiorze TVP akurat w czasie transmisji przemówienia premier Szydło. Wiadome siły zakłóciły też pracę kilkunastu nadajników akurat w czasie nadawania filmu „Pucz”, gdzie pokazywano jak opozycja sejmowa szykowała pucz, rozpoczęty okupowaniem mównicy i zamówieniem kanapek. No i mogliśmy oczekiwać aresztowań opozycjonistów, którzy wcześniej czy później przyznaliby się do zamachów, ale okazało się, że te zakłócenia miały źródło na Woronicza, gdzie znajduje się siedziba Telewizji Polskiej.
Moim zdaniem należało jeszcze bardziej zintensyfikować poszukiwania sprawców skoro okazało się, że potrafią oni przeniknąć do samego serca wolnej Polski.

***

Kiedyś, za czasów PRL, w kabarecie „Owca” Jerzy Dobrowolski opisywał taką sytuację: Dwie podobne rakiety – jedna radziecka, druga amerykańska – zostały wystrzelone na podobne orbity. Pytanie: która z nich jest lepsza? Odpowiedź: oczywiście radziecka. No dobrze, pytał Dobrowolski, ale dlaczego? Nie było odpowiedzi.
Teraz mamy sytuację odwrotną – za te same grzechy inaczej się karci Rosję, inaczej Stany Zjednoczone lub Chiny.
Parę lat temu był szum w mediach, bo okazało się, że Chiny wykradają mnóstwo amerykańskich danych przemysłowych, a przede wszystkim wojskowych. Ale to szybko przycichło. Potem Edward Snowden ujawnił, że Amerykanie podsłuchują cały świat – miliony ludzi, w tym swoich sojuszników (np. kanclerz Merkel), a także – wbrew prawu – własnych obywateli. Był szum, jest cisza. Teraz mamy szum z powodu rosyjskich hakerów, którzy włamali się do komputerów partii Demokratów i wykradli dane, które pomogły wygrać Trumpowi.
Metody działania państw są te same, ale ich ocena jest różna.
Rosja jest niebezpiecznym sąsiadem, stąd wyczulenie sąsiednich krajów i chęć sojuszu z USA, który gwarantowałby bezpieczeństwo. Ale czy tylko ten kraj stanowi zagrożenie dla innych?
Dwa żartobliwe stwierdzenia, które gdzieś przeczytałem:
– Rosja niebezpiecznie zbliżyła się swoim terytorium do baz NATO.
– Rosja wtrąca się w wewnętrzne sprawy Ameryki… na całym świecie.

***

Prof. Roman Kuźniar („Czy kaczyści to faszyści?”, Polityka):

Kilka istotnych elementów składających się na definicję faszyzmu dostrzegam dziś wyraźnie w polskiej rzeczywistości. Po pierwsze, autorytaryzm. Po drugie, nacjonalizm. I po trzecie, wodzostwo. Wódz stoi ponad państwem i ponad prawem. Włoscy faszyści mówili, że wódz ma zawsze rację. U nas jest podobnie. O wszystkim rozstrzyga organ pozakonstytucyjny, czyli pan Jarosław Kaczyński. (…)
Mnie się zapaliły lampki, gdy przeczytałem słynną pracę Rafała Lemkina „Rządy państw Osi w okupowanej Europie”. Zwróciłem wtedy uwagę na sferę często niedocenianą – czyli język. I zaręczam panu, żadna dotychczasowa władza w Polsce nie posługiwała się równie plugawym językiem wobec przeciwników politycznych, jak obecnie PiS. To jest język faszystowski.

A nie po prostu brutalny?

Nie. W języku PiS pojawia się podział na untermensch i ubermensch. Podczłowiek i nadczłowiek. To oczywiście nie ma podłoża rasowego, lecz polityczne. Kto trzyma z władzą, jest lepszy, kto przeciw niej – gorszy. Tyle, że obecnie rządzący korzeniami tkwią w PRL, więc przejęli terminologię sowiecką. Jest gorszy sort i jest lepszy sort Polaków. Co nie zmienia tego, że mamy do czynienia z językiem pogardy i nienawiści. Przeraziło mnie to już w pierwszych tygodniach nowej władzy. Nowy język i towarzysząca mu mowa ciała. Patrzyłem oniemiały na relację z obrad Sejmu, gdy pierwszy raz zaatakowano Trybunał Konstytucyjny. Użyto wtedy nieprawdopodobnie wulgarnego języka wobec ludzi, którzy po prostu bronili jednej z fundamentalnych podstaw demokratycznego państwa prawa. (…) Twierdzę, że dobór epitetów nie był przypadkowy. Kiedy się nazywa przeciwnika zdrajcą, nie jest to po prostu słowny atak. Zdrajców się bowiem likwiduje. To bardzo niebezpieczny język! Podobnie jak dzielenie na prawdziwych i nieprawdziwych Polaków. (…)
Autokraci wszystkich krajów z faszystami na czele tak samo uwielbiali suwerena. Czy Trybunał Konstytucyjny albo Unia Europejska, czyli instytucje rzekomo sprzeczne z wolą suwerena, przeszkodziłyby Kaczyńskiemu w czynieniu dobrych rzeczy dla Polski? Absolutnie nie! (…) Powtarzam: jesteśmy w pierwszym roku. Nie twierdzę, że dojdziemy do faszyzmu. Nie twierdzę, że będzie polska noc kryształowa. Jedynie ostrzegam, że obecne tendencje będą narastać. Zwłaszcza w okresie poprzedzającym wybory. Jestem przekonany, że gdyby PiS kalkulowało możliwość przegranej, to nie pozwalałoby sobie dziś na tak swobodną politykę. Oni już dziś doskonale wiedzą, że tych wyborów nie przegrają. Bo inaczej czeka ich sąd.

Co pan sugeruje?

Że za chwilę zacznie się majstrowanie przy ordynacji wyborczej, które zapewni trwałość tego systemu. Przynajmniej tak długo, jak długo będzie żyć Lucyfer polskiej polityki Jarosław Kaczyński. PiS bez niego będzie bowiem tym samym, czym ruch faszystowski bez Mussoliniego albo partia nazistowska bez Hitlera. Czyli rozsypie się, jak każda wodzowska partia. (…) U Kaczyńskiego jest tylko potrzeba posiadania maksimum władzy. Od strony intelektualnej on jest teraz niesłychanie ubogi. Nie stoją też za nim żadne znaczące autorytety. A co najważniejsze, samo społeczeństwo wcale nie chce faszystowskiej partii władzy sprawującej rządy bez określonego horyzontu czasowego. (…)
Jeśli ekonomia była dla elektoratu PiS kluczowym kryterium, to dla Kaczyńskiego już tylko sposobem na leninowskie poszerzenie bazy. Zresztą ekonomiczne argumenty wyczerpią mu się najprędzej, bo gospodarka ma swoje ograniczenia.

To co pozostanie?

Propaganda i siła. Kaczyński postanowi wtedy wyzyskać te atuty do samego końca. Najpierw stworzy monopol narracji propagandowej. Nie mam wątpliwości, że wolność prywatnych mediów zostanie ograniczona. Sekowaniem, nękaniem, karami finansowymi. Niezależne kanały kształtowania świadomości społecznej staną się oficjalnym wrogiem państwa.
I wreszcie ostatni argument, czyli siła militarna. Będziemy obserwować próby totalnej militaryzacji społeczeństwa. Najpierw trzeba będzie ludzi przestraszyć, a potem uzyskać ich zgodę na użycie przemocy.

Czym przestraszyć?

Wrogiem zewnętrznym i wewnętrznym. To zresztą ciekawa sprawa: minister Macierewicz kompletnie zarzucił program modernizacji sił zbrojnych. Tak jakby armia nie miała nas bronić przed ewentualnym agresorem, bo zrobi to za nas NATO. Cała para idzie za to w budowę oprzyrządowania pozwalającego zwalczyć przeciwnika wewnętrznego. Obrona Terytorialna – wbrew temu, co się oficjalnie mówi – nie ma żadnego sensu jako formacja pomocna w powstrzymaniu inwazji rosyjskiej.

To po co Obrona Terytorialna?

(…) Chodzi o wywoływanie strachu przed władzą.

Pan naprawdę sobie wyobraża uliczne patrole terroryzujące ludność cywilną?

Wyobrażam sobie oddziały pacyfikujące uliczne demonstracje albo organizujące pobicia przez „nieznanych sprawców”. Nie musi chodzić o wyeliminowanie konkretnych osób, ale o zastraszenie i wpędzenie społeczeństwa w stan apatii. Rolą propagandy będzie zaś usprawiedliwienie przemocy. Zohydzenie przeciwnika w kraju oraz pogrożenie wrogami zewnętrznymi, co uzasadni dalsze ograniczenie swobód. (…)
Wiem, że to co głoszę może wyglądać skrajnie. Ale ja nie mówię o tym, co jest. Mówię o tym, co może się zdarzyć, jeśli obecne tendencje zostaną podtrzymane. A po co to mówię? Bo o tym, czy ten proces będzie posuwał się naprzód, zdecyduje nie tylko Kaczyński czy jednostki specjalne. Istotną przesłanką trwania faszyzmu – o czym pisał Rafał Lemkin i Hannah Arendt – jest bowiem uformowane w tym duchu społeczeństwo. Dlatego trzeba zrobić wszystko, aby uniemożliwić monopol narracji, której celem jest akceptacja kaczyzmu jako polskiej odmiany faszyzmu. Należy widzieć całość procesu i ostrzegać, póki nie jest za późno.

***

Propagandowe kłamstwa, opluskwianie wszystkich, komu nie odpowiadają działania „dobrej zmiany”, wyrzucanie dziennikarzy i przyjmowanie swoich – to wszystko jest przygnębiające. Zawsze dziwi, że tylu jest chętnych do takiej brudnej roboty i nie wstydzą się jej ani nie obawiają przyszłych skutków, kiedy sytuacja się odmieni. Cóż, skoro nie ma kar dla polityków za kłamstwa i ewidentne szkodzenie ludziom, to tym bardziej są bezpieczni pracownicy mediów.
W okresie przed wyborami prezydenckimi, w których brał udział Kwaśniewski, ówczesne „Życie Warszawy” opublikowało tekst „Wakacje z agentem”. Napisano w nim, że Kwaśniewski spędził wakacje w tym samym pensjonacie co agent rosyjskiego wywiadu Ałganow. Niby nic z tego nie wynika, ale insynuacja obrzydliwa. Kwaśniewski przedstawił dokumenty, że nie był tam w ogóle, bo w tym czasie był z rodziną w Londynie, ma kwity itp. Jedna z gazet, która też o tym pisała, przeprosiła Kwaśniewskiego, ale „Życie” pana Wołka, który teraz jest wzorcem moralności, dalej walczyło. Po kilku latach udowodniono przed sądem to co było jasne od początku: Kwach nie mógł być jednocześnie w dwóch miejscach. Ale sąd nic nie zrobił dziennikarzom, bo „dołożyli wszelkich starań i rzetelnie poszukiwali dowodów”.

trybuna.info

Poprzedni

Legia nadal bez ataku

Następny

Co słychać na granicy serbsko-chorwackiej?