20 września 2024

loader

To nie świat zgłupiał, to elity

Możemy mieć dziś w Polsce odrobinę satysfakcji, bo zwycięstwo Trumpa pokazało, że Polska nie jest jedynym krajem, w którym ludzie przywiązani do demokracji pozwolili swoim reprezentantom tak się rozleniwić, tak w sobie zakochać i tak stoczyć, że właściwie z uśmiechem na ustach oddali stery kraju w ręce ludzi nieodpowiedzialnych i niebezpiecznych.

Bo to nie jest wina Donalda Trumpa, że wygrał wybory, tak samo jak nie jest winą Andrzeja Dudy, że siedzi teraz w Pałacu Prezydenckim. To zwykli, ambitni ludzie, których świat zawsze jest i był pełny.
To jest wina elit. Tych, którzy pozwolili kandydować Hillary Clinton. To ten sam typ, który w Polsce prowadził kampanię Bronisława Komorowskiego i Platformy Obywatelskiej. Polskie i amerykańskie liberalne elity są tu bliźniaczo podobne – zajęte własnymi sprawami, niezdolne do ostrej samokrytyki, nieodchodzące po przegranych, przymykające oko na upływ czasu i zmiany na świecie. Elity te za to uważają, że pozjadały wszystkie rozumy i nie mogą przegrać.
Nie ma co się załamywać. Polska po roku z Prawem i Sprawiedliwością jakoś stoi, Ameryka też jakoś przetrwa Trumpa. Będzie strasznie, będzie ciężko, będą ofiary w ludziach i w sprzęcie. Trzeba zacisnąć pasa, pomagać sobie, jak się da, przestać się ze sobą pieścić. Nie cwaniakować, sprzątać po piesku.
Są i dobre strony tego koszmaru. Po pierwsze, populiści zderzą się z rzeczywistością tak, jak PiS zderzyło się z budżetem, a autorzy Brexitu z jego konsekwencjami.
Po drugie, Ameryka może pokazać Polsce, jak doprowadzić do ładu swoje elity, żeby ich reprezentanci – tu mam na myśli wciąż słodko drzemiącą Platformę Obywatelską, pogubiony KOD i nieobecnego Ryszarda Petru, za którego całą pracę wykonują jego znakomite posłanki – nawiązali kontakt z rzeczywistością społeczną, bo ona nie dopasowuje się już do opinii czcigodnych, tradycyjnych autorytetów.
Po trzecie wreszcie: zwycięstwa PiS, Trumpa i Brexit to może być mniejsze zło. Prawa fizyki są bezlitosne – im mocniej się ściśnie sprężynę, tym gwałtowniej się ona prostuje. Za pięć lat – gdyby dotychczasowym elitom udało się jeszcze raz wtłoczyć świat w stare formy – mogłoby się okazać, że za plecami Trumpa i Dudy czają się naprawdę potworni ludzie. Być może to, czego jesteśmy świadkami, to jest i tak łagodny wyrok za ostatnie lata samozadowolenia, pobłażania sobie i przymykania oczu. Po to właśnie jest demokracja.

trybuna.info

Poprzedni

Było jak na wojnie

Następny

Boniek rozdaje bileciki