20 września 2024

loader

Trzeba być człowiekiem

Pobrali się w 1990 roku. Agnieszka miała wtedy 18 lat, jej mąż 21. Mieszkali w lokalu bez łazienki, ale jakoś dawali radę. Wkrótce urodził im się syn. Mąż pracował w kopalni, podnosił kwalifikacje. Kiedy na świat przyszedł trzeci syn, dostali od zakładu pracy mieszkanie. Byli bardzo szczęśliwi. Jednak w wieku 39 lat Agnieszka owdowiała. Mąż zginął w wypadku na kopalni. Za odszkodowanie pokupowała synom mieszkania. Robiła wszystko żeby jakoś im wynagrodzić utratę ojca.

Dług czynszowy powstał kiedy okazało się, że ma nowotwór złośliwy. Kiedy tylko stanęła znowu na nogi wyjechała zagranicę i zarobiła na spłat zadłużenia. Teraz jednak czeka ją eksmisja mimo, że długu już nie ma. Pojechała do Niemiec i sprzątaniem zarobiła na spłatę. To mieszkanie to nie tylko dach nad głową, to miejsce pełne wspomnień o szczęśliwym życiu jakie wiodła ze swym ukochanym, ojcem swoich dzieci, wspaniałym i troskliwym mężem. Kopalnie zlikwidowano i mieszkanie stało się komunalne. A urzędnicy upierają się przy eksmisji. Pojedziemy na Śląsk i tak długo będziemy negocjować z władzami aż ich przekonamy żeby wdowy nie eksmitowali.

Wyrok eksmisji nie zobowiązuje właściciela do jego wykonania. Daje tylko taką możliwość. Znamy przypadki wyroków sprzed wielu lat, które nie zostały wykonane. I nic się z tego powodu nikomu złego nie dzieje. Oczywiście gdyby pani Agnieszka nie uregulowała długu inni lokatorzy mogliby pytać dlaczego nie płaci i nadal mieszka, skoro oni sami płacą. Ale dług powstał z powodu ciężkiej choroby i jak tylko dłużniczka wróciła do zdrowia spłaciła należność. Zresztą nie był to jakiś wielki dług. W chwili kiedy wypowiadano jej umowę najmu zaległość wynosiła 10 000 zł.
I jeszcze list od człowieka bezradnego:

„Panie Piotrze, może byłby w stanie Pan podpowiedzieć, pomóc. Jestem osobą w spektrum autyzmu z silnymi objawami złożonego stresu pourazowego (cPTSD), depresyjnymi, problemami ze zdrowiem, z trudną historią najmu (w tym bezprawnej eksmisji, mimo opłaconego mieszkania – właściciel natychmiastowo potrzebował je sprzedać). Brak odpowiedniego, samodzielnego miejsca znacznie odbija się na moim funkcjonowaniu, a przy aktualnych cenach najem jest dla mnie niemożliwy.”
Coraz częściej choroba, a zwłaszcza problemy psychiczne oznacza bezdomność. Samorządy zdają się problemu nie dostrzegać, więc sprostanie tym dramatom spada na nas społeczników. Osoby z określonymi zaburzeniami nie potrafią się często prawidłowo komunikować. Są często zbyt pobudzone albo przeciwnie, apatyczne. A w urzędach trudno spotkać kogoś kto ma empatię i cierpliwość, żeby z takimi petentami się do końca porozumieć. Dlatego staramy się towarzyszyć takim osobom kiedy idą do urzędu.

Człowiek to krucha i wrażliwa istota. Żeby pomóc trzeba być człowiekiem.

Piotr Ikonowicz

Poprzedni

Ze wspomnień baranka, który żył wśród smoków – opowieść po latach [1]