6 listopada 2024

loader

W służbie Ojczyźnie

Służyć swej ojczyźnie miło choćby i o głodzie

byle światło w ludziach było, a sława w narodzie

Wojciech Bogusławski

W Polsce, aby zostać posłem czy europosłem niepotrzebne są żadne kwalifikacje, wystarczy mieć dwadzieścia jeden lat, posiadać bierne prawo wyborcze i mieć dobre umocowanie partyjne, by znaleźć się na tzw. miejscu biorącym na liście kandydatów gwarantującym uzyskanie mandatu. Kandydaci do Parlamentu nie muszą się wykazać żadnym przygotowaniem do pełnienia tej odpowiedzialnej służby. Dla wielu chętnych do Sejmu, Senatu czy Europarlamentu, jedynym celem ubiegania się o stosowny mandat jest uzyskanie intratnego stanowiska, immunitetu i nieograniczonego wpływu na wiele dziedzin życia Polaków i Europejczyków, a przede wszystkim zapewnienie sobie i swoim bliskim dostatniego życia na długie lata.

Wybory do Parlamentu Europejskiego, święto demokracji europejskiej, to okazja wyboru posłów, którzy reprezentując nasz kraj będą ustalać politykę całej Europy, dbając by było to z korzyścią dla Polski. Świadomi wyborcy oczekują od kandydatów profesjonalizmu, odpowiedzialności oraz dobrych manier w kontaktach międzyludzkich. Jaskrawo widoczny brak znajomości obowiązujących zwyczajów u wielu dotychczasowych „wybrańców” wywołuje, delikatnie mówiąc, konsternację. Konwenans społeczny (kindersztuba, savoir-vivre) nie jest anachronizmem, świadczy o przynależności do cywilizowanego świata. Ludzie przyzwoici i dobrze wychowani szanują opinie i poglądy innych, nikogo nie obrażają i nie dyskryminują, są tolerancyjni, otwarci na merytoryczną dyskusję, ceniący wysoką kulturę i wartości intelektualne. Kultura i dbałość o dobre relacje z innymi narodami jasno przekłada się na wyrobienie dobrej opinii o Polsce i Polakach. 

Obecnie polscy kandydaci są zaledwie popularni w wąskich grupach społecznych, wszelkimi sposobami kokietujący elektorat, mając na uwadze uzyskanie li tylko własnych korzyści. Daleko im do wybitnego polityka czy dyplomaty, prawdziwego męża stanu. Nigdy nie będą przywódcami z realistyczną wizją o przyszłości państwa, gotowi podejmować także niepopularne decyzje w imię dobra państwa i jego obywateli. O tempora o mores. Jakie czasy tacy kandydaci. Na europarlamentarne stołki pchają się skazani przestępcy, skorumpowane indywidua, aferzyści próbujący uciec przed wymiarem sprawiedliwości, skompromitowani kacykowie partyjni. W tym przekroju cwaniaków z PiS są jeszcze dotychczasowi europosłowie, dla których dochodowa synekura stała się sposobem na luksusowe życie. Nie są znani w Europie, pojawiają się tylko, gdy zachodzi potrzeba uwiarygodnienia ograniczonemu elektoratowi zagrożeń płynących ze strony Unii Europejskiej. Ich agresywne wystąpienia, kuriozalne, pełne bzdur i wręcz niebezpieczne dla Polski, dobitnie tylko ośmieszały nasz kraj. Antyunijny wstręt nie przeszkadza tym szkodnikom nadal wyciągać rękę po gigantyczne pieniądze z tej wrednej Brukseli. W niechlubnej pamięci pozostają w kontekście symbolu ignorancji, prostactwa, buty i arogancji, a nade wszystko ich działania nie mają nic wspólnego z polską racją stanu.

Wybitnym mężem stanu, który wbrew przeciwnościom czasów, w których przyszło mu żyć, dla dobra rodaków wykazując się niezwykłą odwagą i determinacją w sprawach dotyczących Polski, ryzykował bardzo wiele, z własnym życiem włącznie, był Julian Ursyn Niemcewicz. 21 maja minęła sto osiemdziesiąta trzecia rocznica jego śmierci. Nie bez powodu lewobrzeżną dzielnicę Warszawy nazwano Ursynów, na cześć wielkiego Polaka. 

Nasz naród nigdy nie był społeczeństwem całkowicie zintegrowanym i jednomyślnym. Polacy od wieków kłócą się ze sobą, wzajemnie nienawidzą i niestety, szkodzą państwu. Współcześnie, w Polsce będącej państwem demokratycznym, trudno znaleźć przykłady wielkich ofiar dla ojczyzny, czy dbałości o rację stanu. Liczne za to są przykłady burzenia tego, co zbudowały poprzednie pokolenia. Nie wykształciło się też społeczeństwo obywatelskie, świadomie i aktywnie uczestniczące w życiu społecznym, politycznym, ekonomicznym i kulturalnym państwa, odpowiedzialne za dobro wspólnoty. Tylko takie społeczeństwo nie obdarzy zaufaniem wyborczym karierowiczów, nadętych bufonów i arogantów, dla których polityka jest tylko źródłem świetnych dochodów.

Wybory 15 października 2023 roku, głównie dzięki młodym wyborcom, pozwoliły koalicji KO, Lewicy i Trzeciej Drogi utworzyć większość rządową, tym samym odsunięto PiS od władzy. Sporo wyborców jest zawiedzionych rządami koalicji, oczekujących natychmiastowych efektów, szczególnie rozliczenia nadużyć i afer poprzedników. Przywracanie praworządności po rządach PiS przebiega zgodnie z prawem. Jednak naprawa ustrojowa zniszczonych organów konstytucyjnych po bezprecedensowym w dziejach Polski zamachu na państwo prawa i poniesienie odpowiedzialności przez winnych wymaga czasu i staranności. Ruszyły komisje śledcze, odpolitycznianie prokuratury i reforma sądownictwa. Trwa odbudowa praworządności.

Prowadzone audyty każdego dnia ujawnią skandaliczne afery PiS, bezkarne rozdawnictwo miliardowych publicznych pieniędzy swoim.  Wszech panująca korupcja (także polityczna), inwigilacja Pegasusem, podejrzane zakupy w czasie pandemii, wybory kopertowe, zakup przez Orlen grupy Polska Press, fuzja Orlenu z Lotosem, afera hejterska, afera „willa plus”, afera wizowa, sprzeniewierzenie pieniędzy Funduszu Sprawiedliwości i Funduszu Patriotycznego, afera Red is Bad. To tylko przysłowiowy czubek góry lodowej, tej fuchy, która stworzyła pisowskich milionerów. Państwo zostało przeżarte demoralizacją, zrujnowane w każdej dziedzinie, mafijne układy bezkarnie sprzeniewierzyły państwowy majątek i finanse. PiS stworzył świat bez zasad, programowo wypowiadane kłamstwa obnażały moralne dno złodziejskich rządów. 

Mądre, obywatelskie społeczeństwo swoimi odpowiedzialnymi wyborami ma obowiązek bezpowrotnie wyeliminować dewastatorów Polski z życia społecznego i politycznego. 

Liczny udział w wyborach do Parlamentu Europejskiego i niedopuszczenie do rządów antyunijnych oszołomów, chorych z nienawiści do wszystkich i wszystkiego, jest gwarancją silnej, zjednoczonej liberalno-demokratycznej, a przede wszystkim bezpiecznej Europy, w której Polska dzięki międzynarodowej współpracy nadal będzie się rozwijać.

W obecnej sytuacji geopolitycznej to kluczowy moment w demokratycznym życiu całej Europy. 90% Polaków jest za członkostwem Polski w UE. Udział powinien głośno i wyraźnie zamanifestować przywiązanie do tradycji i wartości cywilizacyjnych Zachodu. Potrzebna jest silna presja społeczna, by do UE nie trafiła proputinowska V kolumna. W przeciwnym razie grozi nam represyjna dyktatura szowinistycznych reżimów. 

Z nędzy do pieniędzy

Obserwując scenę polityczną w Polsce coraz więcej jest przykładów, iż kto się raz dorwie do władzy rzadko rezygnuje z niej samodzielnie. Widząc polityczne chuligaństwo PiS-u i całej Zjednoczonej Prawicy trudno odmówić słuszności słowom Józefa Piłsudskiego, że „do polityki garną się ludzie, którzy nic nie osiągnęli, a więc nieudacznicy i darmozjady. Polityka to dla nich deska ratunku, mogą godnie żyć nie dając w zamian nic”. Garną się do władzy ludzie cierpiący na kompleks niższości z różnych powodów, mający niespełnione chore ambicje, które mogą realizować dzięki władzy. Nie do pogardzenia jest immunitet, sowite wynagrodzenie, diety, pieniądze na biuro, preferencyjne kredyty, zapomogi, atrakcyjne „służbowe” wyjazdy (przeloty) po całym świecie, wożenie się limuzynami, dużo czasu wolnego i wiele innych przywilejów. Tacy ludzie z narcystyczną naturą, mimo własnych ułomności, tworzą kult swojej osoby, a w miarę umacniania swojej pozycji poczynają sobie bezkarnie nie licząc się z nikim i z niczym, za nic mając praworządność i przyjęte zasady społecznego współżycia. Dostawszy mandat bezkarności, namaszczeni do sprawowania władzy przez społeczeństwo, które ich wybrało, czują się nieodwołalni i dożywotnio nietykalni. 

 Haniebna rola parlamentu w ciągu ostatnich ośmiu lat rządzonego przez ludzi moralnie słabych, za nic mających także godność poselską doprowadziła do największego upodlenia narodu oraz poderwania wszelkiego zaufania i szacunku do instytucji państwowych, tudzież prawa. Władza daje przywileje i kuszące propozycje, więc pisowscy posłowie maniakalnie zajęli się swoimi korzyściami, nie dbając o interesy lekceważonego społeczeństwa. Wobec upominających się o wolności obywatelskie zaczęto stosować aparat przymusu. Władza nie tylko deprawuje, ale i dla jej utrzymania ogłupia masy stosując szeroki wachlarz zabiegów socjotechnicznych. Dopchawszy się do władzy i stanowisk ludzie mało inteligentni, niedouczeni, niekompetentni i oporni na przyswajanie jakiejkolwiek wiedzy stali się tyranami, bezwzględnie uzurpując sobie prawo do likwidacji praworządnych instytucji, obsadzania urzędów swoimi ludźmi, przypisując sobie nieomylność w każdej dziedzinie życia. Podporządkowując sobie Trybunał Konstytucyjny, sądy i prokuraturę pozostawali bezkarni, posuwając się do wszelkich niegodziwości.

Krytykując działania PiS nie wolno zapominać, że ci „znani politycy” cały czas utrwalali na Zachodzie, świadomie szkodząc polskim interesom, fałszywy obraz naszego kraju. Polska pogrążała się w ponurym autorytaryzmie. Antyunijna polityka, skonfliktowanie z sąsiadami marginalizowały jej pozycję w Europie. Dzięki prowadzonej przez PiS destrukcyjnej polityce zaniechań, wykluczeń i pogardy Polska systematycznie i skutecznie traciła znaczenie na arenie międzynarodowej, izolowana także w UE. Niekompetencja, błędne decyzje, pazerność dla własnych egoistycznych celów, frymarczenie ojczyzną i patriotyzmem, bagatelizowanie i tuszowanie wielomilionowych skandalicznych afer to wizytówka grabarzy Polski.

W czasie, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się barbarzyńska wojna, pozujący na intelektualistów mierni, ale wierni haniebnie gardłują: „Zagrożenie dla naszej suwerenności ze strony Zachodu jest większe niż ze Wschodu” (Zdzisław Krasnodębski), „Doszliśmy w Europie do poziomu gorszego niż Związek Radziecki i komunizm” (Przemysław Czarnek). Akceptowany i wychwalany przez PiS „Zielony Ład” – „Polscy rolnicy nie powinni się bać Zielonego Ładu ani proekologicznych rozwiązań planowanych w polityce rolnej UE, bo one są dla nich szansą, a nie zagrożeniem” (Janusz Wojciechowski, komisarz UE do spraw rolnictwa), to obecnie „oszustwo i bieda” (Beata Szydło).

Nie tak dawno unijna flaga dla Krystyny Pawłowicz to „szmata”, którą prezydent Duda wyrzucił z pałacu prezydenckiego, była premier Szydło usunęła z konferencji prasowych. Brzydzenie się unijnymi flagami nie stało na przeszkodzie, by ciągnąć unijne pieniądze i brać ogromne diety w euro przez pisowskich europosłów. Jeszcze raz manipulantka, bezczelnie kłamiąca przy każdej okazji, była premier Szydło: „Każdy obywatel ma w Polsce prawo do manifestowania. Ma prawo do wyrażania własnych opinii. I na pewno za czasów rządów PiS my policji przeciwko manifestantom wyprowadzać nie będziemy, tak jak to robiła platforma. Bo szanujemy dialog, wolność i różnice poglądów”. O Parlamencie Europejskim: „Unijna instytucja chce unieważnić polskie prawo”. Kiedy większość europosłów wypowiadała się krytycznie na temat sytuacji w Polsce (m.in. nierespektowanie wyroków TSUE, a Europa traktowana jak bankomat) Szydło perorowała, by „nie rozprzestrzeniać kłamstw na temat tego co się dzieje w mojej ojczyźnie. Zapraszam do Polski i przekonacie się jaki to piękny i demokratyczny kraj”. W sprawie zakupu  śmigłowców Caracal: „Polska kieruje się przede wszystkim interesem państwa. Rozumiem rozgoryczenie naszych partnerów, że nie doszło do podpisania umowy na śmigłowce dla wojska, ale nikt nie może pozwolić sobie na podpisanie niekorzystnej umowy” [sic!].

Polska jest największym beneficjentem członkostwa w UE spośród wszystkich państw regionu, które przystąpiły do Wspólnoty w 2004 roku i później. Jednak obraźliwe i napastliwe, pozbawione sensu antyunijne wystąpienia pisowskich europosłów na forum Parlamentu Europejskiego wywoływały zażenowanie i osłupienie, skutecznie podważały wiarygodność Polski w każdej dziedzinie. Ci sami skompromitowani ludzie, pozbawieni nawet elementarnego poczucia przyzwoitości i samokrytycyzmu, używający życia za unijne pieniądze, chcą przedłużyć ten stan i po raz kolejny startują do tych „nienawistnych” struktur. PiS rujnując nasze państwo wszelką odpowiedzialnością obarczał UE, szedł i nadal idzie z nią na konfrontację. Na wygaszanie sporów nie wpłynęła nawet rosyjska agresja na Ukrainę. Jarosław Kaczyński o „misji” kandydatów PiS do Parlamentu Europejskiego: „Idziemy tam, by powiedzieć temu wszystkiemu nie, ale nie mówimy nie, bo jesteśmy dzisiaj na tak”, cokolwiek to znaczy.

Język nienawiści

Na potrzeby władzy pisowska tuba propagandowa wprowadziła język pełen stereotypów, uprzedzeń i ksenofobii. Językiem nacechowanym agresją i wrogością kreowano wyimaginowane zagrożenia, czym zamiast porozumienia umacniano podziały w społeczeństwie. Forsując autorytarną koncepcję władzy oficjalnie zaczęto popierać treści i zachowania rasistowskie, faszystowskie i nazistowskie (w kraju tak ciężko dotkniętym drugą wojną światową), które w efekcie końcowym przybrały postać przemocy werbalnej i fizycznej. Przyzwyczajenie do niewybrednych słów używanych przez PiS do zdobywania i utrzymywania władzy nabrało właściwości zatrważających, które stały się nośnikiem mowy nienawiści. Słowa nabrały mocy sprawczej, niosącej przemoc usankcjonowaną przez usłużnie skonstruowane prawo dające bezkarność „swoim”. Prostactwo ludzi władzy stało się pożywką dla różnej maści anonimowych frustratów, prowokując do wypowiedzi pełnych ordynarnego bełkotu, także w internecie, na nieistotne, bezwartościowe tematy. Agresja i brutalność dały przyzwolenie na cyberprzemoc w postaci hejtu, w przestrzeni publicznej, szerząc nienawiść i pogardę.

Sfrustrowana pisowska nomenklatura notorycznie łamiąca konstytucję, stosująca aparat przymusu dla protestujących, bo państwo jest tylko dla prawdziwych Polaków – katolików i nacjonalistów, po przegranych wyborach diametralnie zmieniła narrację. To obecnie obrońcy wolności, Konstytucji, praworządności i demokracji. Ich zapał najlepiej widać podczas obrad sejmu, kiedy „wybrańcy narodu” wszelkimi sposobami starają się zdezorganizować pracę demokratycznie wybranej większości sejmowej. Awantury, agresja, wrzaski, rynsztokowe słowa i gesty, wygłaszanie kłamstw z mównicy sejmowej, wszelkimi sposobami obrażanie przeciwników to kultura samozwańczej elity rodem z „salonów” PiS-u. Mowa nienawiści to główny oręż aktywności PiS-u, to dobrze wykalkulowany proceder, by w ten sposób uzyskać polityczne korzyści dla ugrupowania, a przy okazji i prywatnych osób. Posłowie używający znieważania, obelg i wulgaryzmów zaczęli być bardziej rozpoznawani, a przez to zapamiętani, co jest istotne podczas ubiegania się o mandaty wyborcze czy reelekcję. Politycy pozbawieni standardów etycznych, znieważający swoich adwersarzy, wulgarni podczas debat są przydatni dla swojej formacji jako uznawani za skutecznych. 

Wypowiedzi merytoryczne, spokojnie argumentowane są nudne i nieciekawe. W mediach dobrze się sprzedaje agresja, hałaśliwe awanturnictwo. To sposób na pokrycie braku profesjonalizmu i nieprzygotowania do prowadzenia kompetentnych rozmów. Podsycanie konfliktów, zbudowanie podziałów, atakowanie przeciwników to schemat programowy, który w tej samej postaci był i będzie przenoszony na grunt Parlamentu Europejskiego. I dalsze niszczenie dobrego wizerunku Polski. Ostentacyjne, hałaśliwe zachowania, brak merytorycznego przygotowania pisowskiej koteryjki jako żywo nie mają nic wspólnego z pożyteczną pracą na rzecz ani Polski, ani Europy. Takie zachowanie cechuje hałastrę, a nie licuje z ludźmi mieniącymi się reprezentantami narodu. Kiedyś polityczny dialog dotyczył doniosłych spraw państwowych, obecnie, w pisowskiej narracji, służy osiąganiu celów politycznych. Łatwiej obrażać niż prowadzić merytoryczny dialog. Godność posła, a tym samym europosła, pozbawiona przestrzegania zasad etycznych, została sprowadzona do rynsztoka. Rządy PiS-u w Polsce, czas bezpowrotnie zmarnowany, skończył się dzięki wolnym i świadomym obywatelom Polski. Utraciwszy wpływy liczą jeszcze na usadowienie się na intratnych europejskich posadkach, w przeświadczeniu, że tam, tak jak jeszcze niedawno w Polsce będą bezkarni.

Na poprawność polityczną powinna wpływać presja społeczna. Język w życiu publicznym spełnia ważne funkcje komunikacyjne, ale także jest narzędziem sterowania ludźmi – w polityce i mediach masowych są najważniejszym instrumentem strategii panowania nad społeczeństwem przez każdą władzę, niezależnie od ustrojowych uwarunkowań. Polityczna poprawność stawia tamę takim niebezpiecznym zjawiskom, jak seksizm, rasizm, ksenofobia, antysemityzm czy wszelkiego rodzaju fanatyzmy. Propaganda polityczna PiS-u ciągle ma na celu wywieranie wpływu poprzez manipulację symbolami, zręczne posługiwanie się obrazami i sloganami, wszechobecnym kłamstwem. Ta indoktrynacja to kaganiec dla wolności i tolerancji, dąży do tworzenia jednolitej, bezmyślnej masy. Takim ludziom należy się ostracyzm polityczny.

Współczesne państwa wymagają obywatelskiego typu polityka, specjalisty otwartego na współpracę z obywatelami, rozumiejącego, iż każdy powinien mieć wpływ na kształt polityki, wsłuchującego się w głos społeczeństwa. W Polsce w większości do polityki trafiają ludzie zupełnie przypadkowi, hołdujący hasłu „nie narobić się, a zarobić”. Trudno mówić o nich w kategorii: erudyta, autorytet, wzór, osoba odpowiedzialna za państwo i współobywateli. Zajmowany „wysoki” stołek o tym nie świadczy. Polityka to nie prywata i eskalowanie sporów, ale gotowość do poświęceń i wyrzeczeń.

Polska, w swojej wielowiekowej historii, dała sobie i światu wielu polityków, lecz niewielu z nich wzniosło się na wyżyny i stało się mężami stanu. Mąż stanu to ktoś więcej niż polityk, to wybitna, wielkiego formatu, zasłużona postać życia społecznego. To człowiek państwa (l’homme de l’Etat), osoba, dla której rzeczywistym celem i punktem odniesienia w działaniach publicznych są sprawy i dobro państwa oraz narodu, a nie tylko interes jego stronnictwa społecznego lub, co gorsza, własny. To Ktoś, kto w sposób znaczący i trwały wpłynął na sprawy państwa, a przy tym na sposób myślenia obywateli o sprawach publicznych, na stosunek obcych do własnego kraju. Obecnie próżno szukać tego formatu człowieka w Polsce.

Syndrom odstawienia

Październikową utratę władzy PiS chce zrekompensować zdobyciem mandatów w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Przez osiem lat nie budował nowoczesnego państwa i odpowiedzialnych za niego obywateli. Nie rządzili państwem zawodowi politycy, w znaczeniu politycy obywatelscy, o wysokim morale, odpowiedzialni za naród i państwo z uniwersyteckim przygotowaniem z dziedziny nauk społeczno-polityczno-prawnych i ekonomicznych, z fachowym przygotowaniem w sferze zarządzania państwem, gospodarką, kulturą, ideologią. Polityk PiS to krzykacz, jednostka dyspozycyjna, karierowicz. Nie posiada właściwego przygotowania, ale uważa się za fachowca, człowieka najlepiej poinformowanego, najbardziej zaangażowanego politycznie. Dążąc do indywidualnej kariery, czytaj utrzymać się jak najdłużej na intratnych stanowiskach, ukrywa prawdziwe cele. Boi się kontrolowania, krytyki i demokratycznego państwa, dąży więc wszelkimi sposobami do jego osłabienia. W przeszłości PiS zdobył swoje mocne pozycje rozbudzając konflikty, biegle posługując się mową nienawiści, budowaniem podziałów (my, oni). Rozmontowali instytucjonalne bezpieczniki stanowiące ograniczenie władzy w konstytucyjnych demokracjach.

Zbytek i bizantyjski luksus PiS stworzył klub milionerów dobrej zmiany, podważył praworządność, tradycje i podstawy życia społeczno-moralnego. Nieprzestrzeganie przez nich konstytucji, degenerowanie stanu urzędniczego, pogarda i szyderstwo wobec społeczeństwa i opozycji nie zniechęcają zatwardziałych zwolenników pisowskiej ideologii. Zadowalając się uproszczonymi wizjami, z zadowoleniem akceptują każdą podłość i nienawistne słowa. François de La Rochefoucauld zauważył: „Kiedy nasza nienawiść jest zbyt gwałtowna, stawia nas poniżej tych, których nienawidzimy”. Przez swoją nienawiść, oderwany od rzeczywistości Kaczyński i jemu podobni ludzie, mimo że „stworzeni na podobieństwo Boga”, stosując antyeuropejską i antyukraińską narrację, osłabiali polską pozycję w UE i NATO.

 W stałej antyeuropejskiej retoryce wtóruje im niekompetentny i napuszony prezydent Duda, znawca wszystkiego i niczego. Hańbiące wypowiedzi pod adresem struktur europejskich nie stoją w sprzeczności, że tak się do nich na grandę pchają członkowie PiS-u. „Zmiany w UE są współczesnym rozbiorem Polski. Ludzie muszą się wreszcie obudzić ze snu o wielkiej potędze UE” (Beata Kempa). O upolitycznionych przez PiS sądach w Polsce Beata Szydło wrzeszczała w Parlamencie Europejskim: „Sądy w Polsce są niezawisłe i wolne!”. „Konstytucja nie jest łamana i jest praworządność. Krzykami wtórował jej Patryk Jaki kolejnymi kłamstwami: „Tusk chce porzucić polski projekt tarczy antyrakietowej na rzecz europejskiej”. Kempie i Jakiemu uchylono immunitet w PE za popełnione przestępstwa rasistowskie na terenie Polski. Pomocny Rydzyk i jego rozgłośnia „pracuje na chwałę Bożą, dla wspólnego dobra, dla naszej ojczyzny, rodaków, ludzi”. Apelował o „gorącą modlitwę o oddalenie od nas, od całej Polski demonów kłamstwa”.

„Platforma Obywatelska to jest partia, która reprezentuje niemieckie interesy, nie polskie, a w niemieckim interesie jest także współpraca z Rosją”. „Unia chce z ludzi zrobić zwierzęta, ludzie są więcej niż homo sapiens [?!]. „Opcja europejska chce zniszczyć religię i zrobić z ludzi zwierzęta!”. „Państwa członkowskie Unii będą mieć mniej władzy niż niemieckie landy”. „UE nie szanuje konstytucji narodowych. Te wszystkie rzeczy, nawet drobne rezygnacje kumulują się w proces zmierzający do odebrania nam suwerenności. Całe paskudztwo działań instytucji europejskich polega na tym właśnie, że oni pchają Polskę w konflikt. W ten sposób zdestabilizowali nasz kraj”. „Wybory zadecydują czy będziemy żyć jako obywatele suwerennych państw, czy też zostaniemy poddanymi brukselsko-berlińskiej egzekutywy. Istnieje realna szansa na zmianę władzy w Unii i powstrzymanie projektów, które sprowadzą na Europejczyków biedę oraz zniszczą naszą gospodarkę, powstrzymają dyktatorskie zapędy Komisji Europejskiej. Bruksela podejmowała starania, aby maksymalnie utrudnić życie polskiemu rządowi [PiS] , zdyskredytować go i wciągnąć w tarapaty. Celem było odsunięcie PiS od władzy i to się udało. W Komisji Europejskiej i w Parlamencie Europejskim są tym zachwyceni. Skoro udało się odsunąć od władzy rząd, to trzeba również pomóc w blokowaniu prezydenta. Czekają pana prezydenta trudne czasy. To będzie prezydent Duda kontra reszta świata”. „Oni chcą zniszczyć demokrację, zniszczyć praworządność, oni opierają się o kłamstwa. Cała ich kampania to seria pomówień, tak jak sprawa wizowa – to jest jedno wielkie kłamstwo”. (Jarosław Kaczyński).

Prezydent Duda wielokrotnie kompromitował siebie, ale przede wszystkim Polskę. Destrukcyjna rola Andrzeja Dudy w polskiej polityce jest szeroko znana. Łamie konstytucję i praworządność, wspierał i nadal bezkrytycznie wspiera pisowskie, swoje środowisko polityczne, pozwalał na bezprawne działanie rządów Szydło i Morawieckiego, choć wielokrotnie okazywali mu pogardę i narzędziowe traktowanie. Zniszczył wraz ze Zbigniewem Ziobro wymiar sprawiedliwości, ułaskawił dwóch kolegów, przestępców z pobudek politycznych. Po wyborach 15 października nareszcie dorwał się do „samodzielnej władzy”, wszem i wobec podkreślając swoją nadzwyczajną rolę. Odwlekał powołanie rządu wybranego przez większość obywateli. Spowodował tym wyrzucenie milionów złotych w błoto, powołując dwutygodniowy „rząd”. 

Kompromituje się nie tylko w Polsce, ale i świecie, gdzie z resztą nie jest szanowany i traktowany poważnie. Dwukrotnie stał się ofiarą rosyjskich pranksterów podających się za Sekretarza Generalnego ONZ i Emmanuela Macrona, bezgranicznie cieszył się, że tak ważne osoby do niego dzwonią, zdradzając przy tym ważne informacje.  Na arenie międzynarodowej występuje przeciwko większości Polaków, mówi w imieniu PiS. Skompromitowany Duda wraz z Kaczyńskim i PiS ciągną Polskę na wschód. Wyrządził dużą szkodę bezpieczeństwu europejskiemu, popisując się „znajomością historii” o ukraińskim Krymie: „Jeżeli popatrzymy historycznie, to Krym przez większość czasu był w gestii Rosji”. Głupia wypowiedź nie była ani zgodna z racją stanu, ani z faktem historycznym, za to zgodna z rozpowszechnianą propagandą rosyjską.

Nie pierwszy raz obrażał naród. Przeciwnicy PiS to nadal obywatele gorszego sortu. O tysiącach Polaków, którzy oglądali film, którego Duda nie widział, powiedział: „tylko świnie siedzą w kinie”. Wojciech Sadurski: „Andrzej Duda to obraza powagi i godności Rzeczpospolitej. Pajac udający prezydenta”. Można dodać – partyjny pajac. Jacek Żakowski o Dudzie: „Tragiczna niedojrzałość osobowości człowieka, który sprawuje najwyższy urząd w polskim państwie”.

Świetne, mądre i na czasie (oceniane bardzo wysoko w Europie), wygłoszone w Sejmie, exposé ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego prezydent komentował na bieżąco strojąc miny mądrego inaczej, które nie przystoją w żadnym momencie głowie państwa, bawił się tabletem. Nie lepiej zachowywali się posłowie PiS, przeszkadzając i dogadując. Duda, który „uczciwie” wygrał wybory prezydenckie, o exposé dotyczącym kierunków polskiej polityki zagranicznej: „Znalazło się tam wiele kłamstw, manipulacji i żenujących stwierdzeń. Z zażenowaniem przyjąłem atak na politykę poprzedniego obozu rządowego”. Według Dudy stabilna pozycja Polski wynika nie z obecnych rządów premiera Donalda Tuska, a z ośmiu lat rządów Morawieckiego i Szydło.

 Putin szanuje tylko siłę. Skutecznie do eskalacji wojny może zniechęcić go tylko mobilizacja siły europejskiej. Jedność Polski z NATO i UE w obecnej sytuacji jest największym sprzymierzeńcem naszego bezpieczeństwa. W tym czasie Mateusz Morawiecki, Marek Kuchciński, Marcin Mastalerek i Radosław Fogiel pojechali na wycieczkę do Budapesztu na konferencję proputinowskiej prawicy zorganizowanej przez jawnie prorosyjski rząd Orbana. Ani Kaczyński ani Duda nie mają nic przeciwko brataniu się takich ludzi z nacjonalistami europejskimi – „Morawiecki spotyka się „z bardzo zacnymi partiami””. Morawiecki brylował także na konwencji hiszpańskiej skrajnie nacjonalistycznej partii Vox, głoszącej hasła antykobiece, homofobiczne i antyunijne. Dla Morawieckiego UE to „transnarodowa bestia”. Jasno widać, że przez osiem lat Polską rządzili zwolennicy Putina. 

Trzęsący przez osiem lat Polską niechlujny w mowie i ubiorze, obsypany łupieżem stary człowiek, za nic mający punktualność i kulturę, lubiący być tytułowany prezesem, nie wyzbył się kompleksów z czasów szkolnych. Słabo radził sobie w szkole, w klasie maturalnej nie otrzymał promocji z trzech przedmiotów: języka polskiego i angielskiego oraz przysposobienia wojskowego. Na studiach nie było lepiej.  Do dziś niewiele się zmieniło. Ma kłopot jasnego formułowania zdań po polsku, słów angielskich lepiej, żeby nie wymawiał w ogóle. Miał za to epizod „wojskowy”, kiedy wymyślił sobie, że będzie wicepremierem do spraw bezpieczeństwa.

Wraz z niejakim Antonim Macierewiczem zrobili wszystko, by Polska była bezbronna, stwarzając realne zagrożenia dla naszego bezpieczeństwa. Ten lubiący zbytek i limuzyny sabotażysta, pozbawiony moralności dezintegrator działający na tyłach wroga świadomie zniszczył polską armię, zrywał kontrakty na zakup nowoczesnego uzbrojenia. Wywołał międzynarodowy skandal wtargnięciem i przeszukiwaniem Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO i wprowadzeniem tam swojego kierownictwa. Złamał życie i kariery wyśmienitym polskim oficerom, blokował awanse generalskie zasłużonym wojskowym. Zlikwidował Wojskowe Służby Informacyjne tłumacząc to rzekomymi agentami. Skrzywdzono wielu ludzi, bo taki był plan polityczny – prawica ma mieć pełnię władzy. 

Współpraca Macierewicza z Kaczyńskim tworzyła rzeczywistość pisaną pod dyktando niepolskiej racji stanu, nie interesów polskiego państwa, ale interesów naszych wrogów, wrogów ze wschodu.

Niewyobrażalna skala patologii i nieprawidłowości

Przeprowadzane audyty w instytucjach kierowanych i utworzonych przez PiS obnażyły skalę gigantycznego bezprawia i układu kryminalno-mafijnego w funkcjonowaniu państwa. Po to była demolka wymiaru sprawiedliwości, czyli podporządkowania prokuratury i próba upolitycznienia sądów, żeby można było bezkarnie plądrować państwo polskie na niewyobrażalną skalę. Miliardy państwowych pieniędzy rozdawano po uważaniu swoim. Prokuratura podporządkowana Ziobrze i CBA nie reagowało na rozkradanie państwa czynione w „majestacie prawa”. Państwo i prawo zostało tak skonstruowane, by partyjni przestępcy mogli spać spokojnie. Fundusz Sprawiedliwości (choć raczej Niesprawiedliwości), Fundusz Patriotyczny, afera w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. Niebotyczne pieniądze z Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych przy udziale Kancelarii Prezesa Rady Ministrów dla Red is Bad to realizacja przestępczego procederu zakupu towarów i usług z wyłączeniem ustawy „Prawo o zamówieniach publicznych”, które z góry kierowano do wąskiej grupy totumfackich po cenach wielokrotnie wyższych od rzeczywistej ceny rynkowej. W sklepie Red is Bad zaopatrywali się Morawiecki i Duda (chętnie się tam fotografowali, także z właścicielem, który zarabiał również na pandemii i wojnie), także w czasie obostrzeń pandemicznych. Celem Fundacji Red is Bad powstałej w 2017 roku miała być pomoc dla żyjących powstańców warszawskich. Nie wiadomo co dostali powstańcy, ale założyciel Red is Bad fundnął sobie samochód za milion złotych i za gotówkę kupił siedem mieszkań w Warszawie. Przekręty przy zakupie nieruchomości „dla swoich” ukazała afera „willa plus”. Jest jeszcze afera wizowa. Afera respiratorowa i szpitali tymczasowych. Sprawy elektrowni w Ostrołęce, Akademii Wymiaru Sprawiedliwości, Collegium Humanum. Przejęcie Polski Press Orlenowi, fuzja Orlenu z Lotosem, sprzedaż udziałów w gdańskiej rafinerii saudyjskiemu gigantowi Saudi Aramco to afery związane z Danielem Obajtkiem, pupilem Kaczyńskiego i Szydło. Wyrafinowane działanie polityków PiS pozwoliło na sprzeniewierzenie funduszy publicznych. Następne złodziejstwa wkrótce wyjdą na jaw.

Sprawcy próbują salwować się przed odpowiedzialnością uciekając za granicę, w chorobę, zasłaniając się niepamięcią i ślepotą. Wysyłanie do PE tzw. konserwatystów i reformatorów to de facto wspieranie polityki Putina. Dodatkowo uważający się za ciągle bezkarnych i ponad prawem przestępcy też zasilili listy PiS. Nieuchwytny, jak znikający punkt, i nikt nie wie gdzie jest Obajtek pojawia się w mediach, ale do prokuratury i cyrku, za jaki uważa Komisję Śledczą, się nie wybiera, bo „prowadzi kampanię wyborczą”. Liczy, że zostanie europosłem i w Brukseli sprawiedliwość go nie dopadnie.

„W sercu nienawiść, na ustach Jezus Maryja”

Kościół w Polsce, podobnie jak PiS, potrzebuje jakiegoś wroga, z którym może walczyć, oczywiście nie dla siebie, a dla narodu. Ten polityczny oręż, nie siła wiary, organizuje Polaków wokół wyimaginowanych zagrożeń. Polska nie jest narodem wybranym. W naukach Jezusa i proroków nie ma mowy o uprzywilejowanej pozycji jednej grupy, ale chodzi o głoszenie i praktykowanie wartości etycznych obejmujących całą ludzkość. Większość wiernych nie potrafi sobie poradzić z gwałtownymi zmianami cywilizacyjnymi, co skrzętnie wykorzystuje hierarchia kościelna podżegając do konfrontacji. Przez dwadzieścia lat nieprzerwanie antyunijną retorykę prowadzą przedstawiciele Kościoła i tych ugrupowań politycznych, które przejęły władzę z namaszczeniem kleru, choć Polacy entuzjastycznie i gremialnie zgłosili akces do Unii Europejskiej w 2004 roku. Kler i prawicowi politycy prowadzą sztucznie wygenerowaną wojnę, choć to właśnie te grupy stały się największymi beneficjentami przystąpienia Polski do Unii. Kler robi wszystko, by stłumić wolnościowe inicjatywy społeczeństwa obywatelskiego. Poznanie i zgłębienie proponowanego i propagowanego systemu wartości przez Unię jasno dowodzi, iż jest on bliższy chrześcijaństwu niż manipulacje „katolickich” polityków i Kościoła.

Kościół katolicki w Polsce nigdy nie był zwolennikiem integracji europejskiej. Czerpać profity z pomocy europejskiej tak, zmierzyć się ze zmianami w Europie już nie. Europa bez granic, sojusze polityczne, do których przystąpiła Polska przerosły wielu polskich biskupów. Rojenia o zagrożeniach z zewnątrz dały asumpt polskiemu duchowieństwu, iż przyświeca im szczególna rola w „nawracaniu Europy”. Kościół wzniecił nienawiść wobec mniejszości seksualnych, środowisk działających na rzecz równouprawnienia kobiet, a nawet ekologów i singli. Odwołanie się do stwierdzenia „Wszystkie one niszczą ludzkość, wolność tak jak komunizm”, jest nad wyraz obłudne – co najmniej 10 procent kleru, w tym także wysocy dostojnicy kościelni współpracowali z tajnymi służbami Polski Ludowej.

Kościół katolicki nieustannie żądny władzy, skupiając uwagę wiernych na generowanych zagrożeniach, skutecznie odsuwa uwagę opinii publicznej od własnej degeneracji. Żerując na braku edukacji europejskiej Polaków i podlegając jedynie „boskiemu prawu” wszelkimi środkami walczy o utrzymanie wpływów. Opanowując do perfekcji techniki manipulacji niszczy demokrację od wewnątrz. Zdemoralizowani wierni odrzucają przestrzeganie zasad demokracji. Polska, po transformacji ustrojowej, nadal nie stała się liberalną demokracją. Dla Kościoła, odgrywającego od początku przewodnią rolę, liberalizm to śmiertelne zagrożenie.

Polscy hierarchowie kościelni, przedstawiani opinii publicznej w samych superlatywach, są oderwani od swoich wiernych, żyją w pałacach otoczeni dworem posłusznych klakierów, jeżdżą limuzynami, zaszczycają wizytą wybrane świątynie, celebrują bizantyjski przepych. W powszechnej świadomości Polaków pokutował mit niezłomności biskupów i duchownych, strażników wiary i obrońców wolności. Uwikłanie kleru, szczególnie wielu hierarchów we współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa (dobre relacje z aparatem represji także ułatwiały awans w kościelnej karierze), nadużycia, ukrywanie pedofilii i homoseksualizmu duchownych obnażyło hipokryzję Kościoła. 

Latami duchowni przyzwyczajali wiernych do kościelnych autorytetów, zwalniając tym samym wielu z myślenia i krytycznego dociekania. Wierząc bezgranicznie tym „znakomitościom” gromiącym bez litości, okraszając niewybrednymi epitetami wszystkich krytykujących ich nieomylność, stanowią oni grupę niezdolną do żadnych zmian (twardy elektorat). Biorą udział w bezmyślnych pobożnych praktykach, popierając politycznych celebrytów gromadnie oddającym się modłom na pokaz. Medialni dewoci odeszli od istoty wiary, w której Bogu nie cebra jest miła, a modlitwa w zaciszu. Papież Franciszek, który dla polskich hierarchów nie jest żadnym autorytetem, nawołuje do dialogu, w którym partnerami mają być „społeczne i obywatelskie instytuty, uniwersyteckie ośrodki badawcze, przywódcy religijni, wszystkie kobiety i mężczyźni dobrej woli”. Jakąż piękną dobrą wolę prezentuje ks. profesor Edward Staniek, wychowawca wielu pokoleń kapłanów, były rektor Wyższego Seminarium Duchownego archidiecezji krakowskiej ogłaszając, iż modli się o śmierć papieża. 

Nie mogąc ignorować istnienia Franciszka, minimalizują jego nauczanie. Dla hierarchów głuchych na nauczanie Franciszka nie dociera także jego encyklika „O braterstwie i przyjaźni społecznej” zwracając uwagę na nowo zrozumiane poczucie globalnych powiązań: „W czasie pandemii obudziła się na pewien czas świadomość, że jesteśmy światową wspólnotą, płynącą na tej samej łodzi, w której nieszczęście jednego szkodzi wszystkim. Pamiętamy, że nikt nie ocala się sam, że można się ocalić tylko razem”.

Oderwany od rzeczywistości, zabetonowany na reformy i odbudowę zaufania wiernych polski Kościół wraz z politykami pozwolił na oddalenie się od wszystkiego, co wspólnotowe zgadzając się na mariaż tożsamości chrześcijańskiej i prawicowej. Ks. profesor Józef Bajda w mediach katolickich otumaniał słuchaczy poglądami w sprawach moralności i seksualności Przyjmując, iż raczej był teoretykiem, niż praktykiem grzmiał: „Co mamy myśleć o ludziach, którzy na siłę i podstępem wciskają się do szkół, narzucając młodzieży głęboko niemoralne programy tzw. edukacji seksualnej, które w gruncie rzeczy są programami wprowadzającymi w metody uprawiania rozwiązłości pod pretekstem „bezpieczeństwa”. Z równym znawstwem, równie chętnie, wypowiadał się w sprawie przystąpienia Polski do UE: „Czy nie jesteśmy świadkami powstawania globalnego imperium, którego przywódcy z góry zamykają Chrystusowi dostęp do wszystkich obszarów życia duchowego, prawdy, etosu, porządku prawnego? Państwo, które odrzuca Boga, Chrystusa i Jego Ewangelię, które odrzuca Dekalog i cynicznie gwałci wszystkie jego przykazania, nie może być państwem sprawiedliwym. Takie państwo staje się organizacją łotrowską, zbrodniczą, nawet, jeżeli nazywa się szumnie „Unią Europejską””. 

Pomimo dobrze prosperującej Polski dzięki UE, od ponad dwudziestu lat wyznawcy Telewizji Trwam, Naszego Dziennika i Radia Maryja są nadal karmieni bajkami na temat seksualności, mniejszości narodowych i Unii Europejskiej, bezrozumnie się z nimi utożsamiając. Tadeusz Rydzyk w tym celu napisał nawet pracę doktorską o własnej działalności „W służbie Bogu i Ojczyźnie. Apostolski wymiar Radia Maryja w świetle założeń ideowych i programowych. Studium z zakresu teologii apostolstwa”, choć Teologii apostolstwa nie było w wykazie dyscyplin doktorskich we własnej szkole wyższej. Ten przypadek profesor Jan Hartman z Uniwersytetu Jagiellońskiego skomentował: „To, co się wydarzyło, to potwarz dla środowiska akademickiego i farsa z doktoratu. Rydzyk nie należy do świata akademickiego. Jego doktorat był historią żenującą i zawstydzającą. Można to sprawdzić w opublikowanym stenogramie jego obrony. Sam podjąłem interwencję, nie przeciwko Rydzykowi, ale radzie wydziału, która przeprowadziła ten spektakl, który miał naśladować obronę pracy doktorskiej, bo przewód i obrona okazał się hucpą”. Przerażające są dla niego audycje publicystyczne Radia Maryja, bo „wylewa się z nich potok najpodlejszych insynuacji i kłamstw, tchnie atmosfera wrogości i pychy, bezmierne poczucie wyższości, stosuje się co krok przewrotne i tchórzliwe pomówienia wobec całego świeckiego świata i wobec polskiego państwa. To stałe motywy Radia Maryja. Ale najbardziej przeraża mnie słuchanie samego Rydzyka…”.

Tacy „mędrcy” i „przewodnicy duchowi” dziwnym trafem pojawili się po wejściu Polski w struktury UE i dopiero od tamtego czasu poczuli się namaszczeni do walki z kryzysem wiary w Europie. Trafili na podatny grunt gdzie w dużej mierze istnieje jeszcze przywiązanie do hierarchicznego i autorytarnego zarządzania polskiego Kościoła. Tam gdzie Kościół zachowuje swój monopol kulturowy i społeczny, utrwala obłudę. W „uniwersalnych wartościach” Kościoła nie miejsca dla demokratycznych i pluralistycznych standardów świata zachodniego – poszanowania ludzkiej godności, prawa do wolnego wyrażania swoich poglądów, kształtowania własnego życia wraz z własną seksualnością. 

Jak katoliccy wierni mają być społeczeństwem obywatelskim kiedy są pouczani kazaniami księży podobnymi do wypowiedzi ks. profesora Tadeusza Guza. Gdy w czasie pandemii ograniczono wiernym dostęp do kościoła i sakramentów, w tym przyjmowania komunii do ust on ogłosił antywirusowy dyktat: „Chrystus jest święty w swojej Boskości i w swoim Człowieczeństwie, dlatego nie jest skażony żadnym wirusem i nie musimy się obawiać, że Eucharystia jest nośnikiem choroby”, nie należy się też obawiać, że „konsekrowane dłonie kapłana staną się przyczyną czyjegoś zakażenia”. I „ostatecznie zwycięży tylko Polska sakramentalna”. Wskazał też drogę wiernym: „Zakazami, do których państwo nie ma prawa, kompletnie się nie przejmujcie. Róbcie to, do czego was Bóg powołuje. A jak was zapytają jakieś służby, dlaczego pracujecie, skoro jest zakaz, to powiedzcie, że „my pracujemy dla Boga, a nie dla diabła jak wy. My jesteśmy na ziemi, aby pełnić wolę Bożą. Jak wy pełnicie wolę diabła, to pełnijcie, to pogrążycie siebie w piekle i państwo polskie w piekle. A my chcemy Polski niebiańskiej, Bożej”.

Ks. profesor Franciszek Longchamps de Bérier (prawnik, wykładowca prawa rzymskiego) członek Zespołu ekspertów do spraw bioetycznych Konferencji Episkopatu Polski stwierdził autorytatywnie, że dzieci poczęte metodą in vitro można rozpoznać po „dodatkowej bruździe” na twarzy. „Są tacy lekarze, którzy po pierwszym spojrzeniu na twarz dziecka wiedzą już, że zostało poczęte z in vitro. Bo ma dotykową bruzdę, która jest charakterystyczna dla pewnego zespołu wad genetycznych. Według niego wady genetyczne związane z tą metodą zapłodnienia „sprzeczną z godnością nie niesie dobra i jest większym zagrożeniem niż jakąkolwiek szansą. Zapłodnienie in vitro powinno być prawnie zakazane. Finansowanie tej metody to wpuszczenie publicznych pieniędzy w prywatny interes. Prywatne kliniki żyją z in vitro. Gdy zdecydujemy się na refundację, będziemy finansowali z kasy państwowej coś, co jest złe. Antykoncepcja i zapłodnienie in vitro są grzechem”. Bezdzietni ojcowie wsparci potęgą organizacji kościelnej, mający poczucie wyjątkowości i posłannictwa, zabierają arbitralny głos w sprawach naukowych nie mając ani kwalifikacji ani życiowego doświadczenia, wykazując przy tym intelektualny prymitywizm. Oderwanym od rzeczywistego życia nie pomaga tytułowanie profesorem. Jednak, jak widać, klasyczne prawo rzymskie upoważnia do bycia ekspertem w dziedzinie genetyki, ginekologii i położnictwa. W 2023 roku Longchamps został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

To, że duchowni o mentalności arbitrów z wszelkich dziedzin wciskają ludziom pseudonaukowe i pseudoteologiczne wywody nie powinno już dziwić, jednak wiara katolików powinna iść w parze z wiedzą i rozumem, a nie z bezwzględnym posłuchem. Dzięki takim cynicznym manipulatorom w sutannach wierni odwracają się od Kościoła. Utratę wiarygodności spowodowało też tuszowanie kościelnych skandali i milionowe dotacje otrzymywane bez żadnego trybu. Przyczynia się też do tego mieszanie się duchowieństwa do polityki i sposób, w jaki się o tym wypowiadają. Polski Kościół utrzymuje jakoby sojusz kościelno-rządowy był mitem, a został wypromowany jako broń przeciwko Kościołowi, aby forsować liberalne zmiany. Sekularyzacja polskiego społeczeństwa przybrała formę galopującą od czasu przejęcia władzy przez PiS, kiedy jednoznacznie związano się z fundamentalistyczną frakcją katolicyzmu. Większe możliwości wyboru światopoglądu i wzrastający dobrobyt powoduje odchodzenie od religii.

Agitatorzy w sutannach

W kościołach, miejscach świętych dla wielu Polaków, powszechnie sieje się mowę nienawiści, w czym przodują hierarchowie, strasząc z ambony „tęczową zarazą”, wiecznym potępieniem za aborcję czy in vitro. Wykorzystywała to władza PiS, by tym samym ugrać coć politycznie, szczególnie przed kampanią wyborczą. Pielgrzymki Rodziny Radia Maryja na Jasnej Górze to jawne partyjne wiece. Na ostatnim, Rydzyk, który jak sam mówi „nie uprawia żadnej polityki” w niewybrednych słowach ostrzegał, że do Polski zmierza „deprawowanie Europy i Zachodu”, padły nienawistne słowa wobec Niemców i Unii Europejskiej. Kaczyński  w otoczeniu ministerialnych popleczników dowodził: „To, co przed nami, czyli wybory w październiku, to będzie moment, być może na bardzo długie lata decydujący. Wiele jeszcze przed nami, ale tej drogi nie można przerwać. Nie można oddać władzy tym, którzy chcą nas z tej drogi zawrócić i to zawrócić radykalnie, aby nie było już powrotu. Oni zapowiadają zniszczenie demokracji, zniszczenie praworządności i wszelkich zasad, które mogłyby stać na drodze realizacji ich planów. Nie możemy się na to zgodzić. Musimy być zdecydowani w naszym działaniu i wsparciu ruchu ochrony wyborów”. Kaczyński i Rydzyk, obaj żyjący we własnej ułudzie, nadal mową nienawiści dzielą Polaków.

W postrzeganej na świecie Polsce jako kraju konserwatywnym kulturowo i religijnie, 15 października Polacy przytłaczającą większością głosów zagłosowali za odsunięciem PiS od władzy, uznając także, że polityka steruje w kierunku Rosji. W Polsce podobnie jak w UE i USA nacjonalistyczny populizm coraz śmielej rywalizuje o władzę z liberalną demokracją. Można go zatrzymać kartką wyborczą 9 czerwca, w wyborach do Parlamentu Europejskiego. 

Wybory 4 czerwca 1989 roku utorowały drogę do demokracji i rzeczywistej suwerenności, 15 października 2023 roku koalicja demokratyczna odsunęła od władzy prawicę Kaczyńskiego. To zobowiązuje. Tak, jak wtedy Polacy powinni wykazać się odpowiedzialnym patriotyzmem i zagłosować gremialnie teraz na kandydatów ugrupowań demokratycznych do Parlamentu Europejskiego.

Polska prawica wykorzystywała i wykorzystuje nadal religię do mobilizowania politycznego w walce o władzę z siłami liberalnymi i demokratycznymi. Jak upolitycznić religię znakomicie, od początku lat dziewięćdziesiątych, pokazuje redemptorysta Tadeusz Rydzyk, kształtując polską rzeczywistość. Na bazie urojeń o Polsce swoisty sojusz zawarł PiS z Kościołem katolickim, Rydzyk z Jarosławem Kaczyńskim. Jak w państwie wyznaniowym pojawił się system nakazów i zakazów religijnych (np. zakaz handlu w niedziele). Kościół systematycznie zawłaszczał kolejne sfery życia uzyskując nadzwyczajne prawa, jak żadna inna grupa społeczna: rozszalał się proceder zwrotu majątku kościelnego poprzez Komisję Majątkową łamiący wszelkie zasady praworządności, wprowadzono religię do szkół (koszty wynagrodzenia nauczycieli religii pokrywa państwo lub samorządy), bezzasadnie przyznano klerowi przywileje, m.in. różnego rodzaju rabaty i upusty podatkowe na samochody (niezbędne w celu sprawowania kultu religijnego), w ramach systemu ubezpieczeń społecznych, „łagodny” system podatkowy, uprzywilejowany zakup nieruchomości, brak kontroli świeckich nad finansami parafii i diecezji.

 Fundusz Kościelny działa poza kontrolą państwa, choć źródłem jego finansowania jest właśnie budżet państwa. Darowizny na rzecz kościelnych osób prawnych na cele kultowo-apostolskie są zwolnione od podatku, nie mają one również obowiązku prowadzenia dokumentacji wymaganej przez przepisy o zobowiązaniach podatkowych. Tym samym, kiedy Rydzyk otrzymał dwa luksusowe samochody od bezdomnego, nie miał obowiązku uiścić stosownego podatku. Powszechnie jest znany fakt, iż o. Rydzyk jest jednym z głównych beneficjentów rządów PiS. Na różne pomysły, organizacje z nim związane otrzymały blisko 400 milionów złotych z publicznych pieniędzy. PiS opłacał też kilkuset tysiącami złotych transmisje na żywo mszy świętych.

Tadeusz Rydzyk był niezwykle przydatny dla komunistycznej służby bezpieczeństwa. Wkrótce mało znaczący ksiądz z biednej rodziny stał się jedną z najpotężniejszych postaci w Polsce. Korzystając z praw i wolności III RP zbudował imperium religijne, korzystając z gigantycznych przywilejów, jakimi cieszy się Kościół, stając się wsparciem dla polskiej prawicy. W rewanżu na każdym kroku atakuje wolną Polskę jako rzekomego wroga Kościoła i katolicyzmu, dodatkowo obłudnie utrzymuje jak to jest szykanowany i prześladowany. Dziwnym trafem w tym niedobrym kraju redemptoryści i politycy związani z PiS „dorobili” się fortun i luksusowych rezydencji. W świecie redemptoryści mają opinię skromnych, miłych i otwartych.

Rydzyk nie jest wybitnie inteligentny, ale jest sprytny. Po zbiciu fortuny stał się łapczywym, pozbawionym skrupułów tyranem. Bazując na strachu i na najniższych uczuciach ten niebezpieczny propagandzista od ponad trzydziestu lat manipuluje Polakami rozpowszechniając kłamstwa na temat Unii Europejskiej i zachodniej cywilizacji. UE miała nas zdemoralizować i przywieść do biedy. Przed wejściem do NATO straszył armią amerykańską. Jednak, dla zdobycia i utrzymania władzy Jarosław Kaczyńskich nie zawahał się współpracować z człowiekiem, którego uważa za agenta Kremla. On, rząd i inni pisowcy dla własnych korzyści, także publicznie, płaszczyli się przed tym księdzem jeżdżąc kilkaset kilometrów z prezentami do Torunia na imieniny Rydzyka i przy każdej innej okazji.

Roszczenia światopoglądowe Kościoła z ogromną determinacją forsuje Radio Maryja. Ruch radiomaryjny jest ewenementem w europejskich demokracjach. Radio Maryja prowadząc nachalną propagandę przeciwko wstąpieniu Polski do Unii Europejskiej i NATO działało na rzecz pozostawienia Polski w rosyjskiej strefie wpływów. Było i nadal jest przeciwko nowoczesnej cywilizacji Zachodu, w czym wybrzmiewa narracja Putina i rosyjskiej cerkwi. Audycje są głęboko antyzachodnie i prorosyjskie. Prorosyjskość maskowana jest rzekomym patriotyzmem. Działalność Rydzyka, jego powiązania i  propaganda, którą uprawia ze swoimi współpracownikami, jasno dowodzą, że skutecznie działa na rzecz Rosji. Czy przypadkowo polityczny program Radia Maryja całkowicie odpowiada założeniom polityki zagranicznej Kremla, z pominięciem polskiej racji stanu?

Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej o. Rydzyka w Toruniu, dzięki umowie Ministerstwa Sprawiedliwości Ziobry, zajęła się przymusowym szkoleniem prokuratorów „w celu podniesienia kompetencji komunikacyjnych” (m.in. jak zachować się przed kamerą). Placówka dostawała od poprzedniego rządu także zlecenie na szkolenie medialne ministrów. Do uczelni szeroko płynęły państwowe środki. Podmioty związane z Rydzykiem otrzymywały gigantyczne pieniądze od rządu PiS. Latami korzystały też z funduszy unijnych – od „tej znienawidzonej niemieckiej Unii Europejskiej”. 

Do Unii Europejskiej, która łączy demokrację, państwa prawa, kapitalizm i społeczeństwa obywatelskie pchają się kolejni rozrabiacze i mąciciele. Kiedy stabilizacja i bezpieczeństwo Europy jest realnie zagrożone polscy wichrzyciele, jak rosyjska agentura, mają tylko jeden cel – rozbić jedność Europy. Dzięki współpracy służb kontrwywiadowczych państw europejskich prowadzone są przeciwdziałania mające na celu wyeliminowanie rosyjskich i białoruskich szpiegów prowadzących antyunijną i antyukraińską kampanię dezinformacyjną, mającą wpłynąć także na wyniki w nadchodzących wyborach do Parlamentu Europejskiego. W serwisach internetowych są rozpowszechniane zmanipulowane artykuły, fałszywe tezy o treściach eurosceptycznych i antyukraińskich, zgodnie z rosyjską narracją. Przybierają one pozory rzetelności, profesjonalizmu i obiektywizmu, publikowane w kilku językach. Media społecznościowe zasypywane są także sensacyjnymi i emocjonalnymi materiałami dostosowanymi do krajowych kontekstów politycznych. Skorumpowani politycy z państw UE (także z Polski) mieli za korzyści finansowe lobbować zgodnie z interesami Rosji i rozpowszechniać rosyjską propagandę. Ich debata polityczna i wpływanie na procesy decyzyjne pokrywa się z rosyjskimi oczekiwaniami, mają też wpływać na zbliżające się wybory do PE.

W interesie Rosji jest wzmocnienie poparcia dla prorosyjskich populistycznych i radykalnych środowisk politycznych w Parlamencie Europejskim. Wówczas Rosja skuteczniej będzie generowała podziały wśród państw Unii. W ten sposób będzie wpływać na wewnętrzne kryzysy, wywoływać spory w Unii, sabotować udzielanie pomocy dla walczącej Ukrainy i proces jej integracji ze strukturami UE. Prorosyjscy europarlamentarzyści kształtować będą debatę polityczną i procesy decyzyjne, infiltrować instytucje unijne i wykradać wszelkie tajemnice. W taką narrację demonstracyjnie wpisuje się zjednoczona prawica i Konfederacja. Pozorując kandydowanie potrzebą zreformowania Unii wszelkimi sposobami chcą zabezpieczyć własne cele – pobierać wysokie uposażenie i uciec przed odpowiedzialnością karną w Polsce. Brak kompetencji, nieznajomość prawa unijnego i zasad działania UE (m.in. poszanowania równości i tożsamości narodowej państw członkowskich, lojalnej współpracy, demokracji), szerzenie nieprawdy, znana buta i arogancja dyskredytują ich już w momencie zgłoszenia kandydatur. Tak jak w kraju nie zrobili nic dobrego dla Polski, tak w UE nie są zainteresowani dbałością o polskie interesy, ale będą jątrzyć, dyskredytować nas i ośmieszać, jak to haniebnie czynili dotychczasowi skompromitowani działacze PiS usadowieni na stołkach europarlamentu. W obliczu realnego zagrożenia wojennego ze strony Rosji bredzą o zagrożeniu niemieckim i nie mają ochoty zająć się wzmacnianiem Unii, a tym samym zadbać o bezpieczeństwo Polaków. Mocni w gębie, mizdrząc się przekonują do oddania głosów na nich prezentując jakie sprawy im przyświecają. Poziom ważności tych kwestii ilustrują przykłady: „idiotyczny nakaz łączenia na stałe butelki z nakrętką” czy manifestowanie siły pojedynczego oszołoma zatrzymującego wzrokiem i swoją posturą nadjeżdżający czołg. 

„Unia to dzieło szatana”

Skrajna prawica i narodowi konserwatyści coraz śmielej konkurują z liberalnymi demokracjami w Polsce, UE i USA. Obecnie na listach do Parlamentu Europejskiego wystawiają najwięcej osób, które szczycą się różnego rodzaju naruszeniami prawa i skandalami. Na koncie m.in. mają wykroczenia drogowe, kłamstwa w CV, mowę nienawiści, dezinformację, korupcję i nadużywanie publicznych środków. Ugrupowaniem nacjonalistycznym i prawicowo-populistycznym w Polsce jest Konfederacja. Konfederacja Wolność i Niepodległość, powstała jako sojusz różnych radykalnie prawicowych i eurosceptycznych ugrupowań w 2019 roku, przed wyborami do Parlamentu Europejskiego.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej wymieniła Konfederację, obok niemieckiej AfD (klasyfikowaną jako organizacja prawicowo-ekstremistyczna) i francuskiego Zjednoczenia Narodowego, jako największe zagrożenie dla Unii Europejskiej. „Mają wspólny cel – podeptać nasze wartości i zniszczyć naszą Europę. Nasz pokój i zjednoczona Europa poddawane są presji, jak nigdy dotąd, przez populistów, nacjonalistów i demagogów. Przez skrajną prawicę i skrajną lewicę”. Na co zareagował Krzysztof Bosak: „Największym zagrożeniem dla UE nie jest prawica z Polski, ale pycha, ignorancja i upór elit unijnych z Ursulą von der Leyen na czele”.

Konfederacja w wyborach do PE zabiega o ten sam elektorat, co PiS. Ma reprezentować polski interes narodowy. Naiwnym, Bosak zasuwa głodne kawałki: „PiS jest partią prounijną i dowiódł tego posuwając integrację europejską dalej niż poprzedni rząd Platformy. Chcemy bić się, walczyć w instytucjach unijnych o korzystny kształt regulacji, które tam są kształtowane dla Polski”. Bosak chwilowo udaje ugrzecznionego liberała, a jako jawny fundamentalista religijny chce opierania polskiego prawa na zasadach religijnych i ultrakonserwatywnym światopoglądzie, z całkowitym zakazem aborcji (nawet w przypadku gwałtu), prócz tego snuje fantazje tożsamościowe – o jedności narodu polskiego ponad granicami. Wywodzi się ze skrajnie prawicowej organizacji – Młodzieży Wszechpolskiej, z którą nadal się utożsamia. 

Struktury Młodzieży Wszechpolskiej, o niechlubnej przedwojennej historii, zostały odbudowane po 1989 roku za sprawą aktywności Romana Giertycha. Ten eksnarodowiec utyskiwał, jaką to szkodę przyniosła nieobecność środowisk narodowych w ostatnich latach PRL-u, współtworzył także statut organizacji. Giertych przez lata był liderem narodowców, przeciwnikiem Unii Europejskiej, LGBT i aborcji. Nie krył swoich ostrych opinii: „Apelujemy do SLD by ujawniło, którzy z liderów, parlamentarzystów, członków innych organów konstytucyjnych mają zamiar, po ewentualnym wejściu w życie projektu umożliwiającego zawieranie związków homoseksualnych, taki związek zawrzeć” (2003 r.). „Ojciec Tadeusz Rydzyk na pewno jest osobą, której Order Orła Białego się należy” (2005 r.). 

Będą ministrem edukacji w rządzie Jarosława Kaczyńskiego dał się poznać jako polityk o ponurych poglądach. Polska szkoła miała wychowywać dzieci „twardą ręką”. Obdarzył kontrowersyjnego ks. Henryka Jankowskiego (przez kilkadziesiąt lat wykorzystywał seksualnie dzieci) medalem Komisji Edukacji Narodowej mówiąc: „To człowiek legenda, który poświęcił wiele pracy również wychowaniu młodych pokoleń”. Wrogo nastawiony do Jerzego Owsiaka nakazał kuratorom sprawdzać, czy WOŚP nie wywiera presji na uczniów, nauczycieli i rodziców do uczestniczenia w tego typu akcjach. Organizowano przeciwko niemu zbiórki podpisów, pikiety, blokadę MEN. Krytykowali go m.in.: szef Rady Europy, unijni ministrowie edukacji. Kiedy nim przestał być odetchnęli nauczyciele, uczniowie i studenci. Kiedy przyznał się do politycznych błędów wyrażając żal za grzechy znienawidziła go prawica, gdy ujawnił kulisy rządów PiS, ale już wówczas sympatyzowali z nim politycy PO.

Giertych odbudował w Polsce faszyzującą Młodzież Wszechpolską. Wszechpolacy dostali się do Sejmu, działają we wszystkich województwach skutecznie terroryzując obcokrajowców, gejów, lesbijki i wszystkie osoby wyglądem odbiegające od „normy”. Zagorzały przeciwnik homoseksualizmu. Jego od lat mocno osadzone poglądy, oparte o homofobię, nacjonalizm i wypaczone pojęcie patriotyzmu, co jakiś czas dają o sobie znać. Obecnie Giertych pozycjonuje się na obrońcę demokracji. Kolejna przemiana mecenasa? Ujawniając taśmy obnażające gigantyczną korupcję w Funduszu Sprawiedliwości liczy na stanowisko prokuratora generalnego?

Chwilowym przemianom członków Konfederacji, na potrzeby wyborów do PE, którzy łagodzą lub wręcz zmieniają swoje dotychczasowe wypowiedzi, nie można wierzyć. Ich poglądy były i są niezmienne. „Polska powinna być rządzona przez Polaków zgodnie ze sprawdzonymi piastowskimi tradycjami zakorzenionymi w cywilizacji łacińskiej i w Kościele Rzymsko-Katolickim, a także obecnemu i wciąż aktualnemu zagrożeniu ze strony Niemiec”. Zafascynowany tym hasłem Krzysztof Bosak wstąpił do Młodzieży Wszechpolskiej, z pobudek eurosceptycznych, bo irytowały go, prawdziwego Polaka, prowadzone w szkole kampanie prounijne. Jego prowokacyjne zachowania, widoczne do dziś, to pożądane cechy w tym środowisku. Za jego prezesury Młodzież Wszechpolska została uznana przez Komitet ONZ do spraw dyskryminacji rasowej za organizację skrajnie nacjonalistyczną („obóz pracy dla lesbijek, eutanazja dla pedałów”). Zostawszy posłem nadal wspierał MW, która przekraczała kolejne dopuszczalne granice. Ujawniali listy gejów i lesbijek, terroryzowali obcokrajowców, wystawiali „akty zgonów”, wśród nich Pawłowi Adamowiczowi, który dwa lata później został zamordowany podczas koncertu WOŚP. W 2017 roku w Katowicach ONR, Młodzież Wszechpolska i Ruch Narodowy na atrapach szubienic powiesili zdjęcia sześciu europosłów PO z przekazem: „nawet jak minister Szyszko wytnie wszystkie drzewa w Polsce, to szubienic nie zabraknie”.

W 2020 roku przed drugą turą wyborów prezydenckich był układ między PiS a narodowcami, którzy za poparcie Andrzeja Dudy zażądali konkretnych ustaw (Duda natychmiast je zrealizował – m.in. podpisał ustawę o konieczności wyrażenia zgody przez rodziców na wchodzenie organizacji pozarządowych do szkół oraz dotyczącą edukacji domowej), dojścia do mediów, dyrektorskiego stanowiska w Instytucie Dziedzictwa Myśli Narodowej i opłacenia kampanii antyaborcyjnej. Był jeszcze tajny aneks. Dworczyk wysłał mail do premiera: „Po dzisiejszym porannym spotkaniu z Bąkiewiczem – prezes Stowarzyszenia Marsz Niepodległości ustaliliśmy, że współdziałamy, aby powstrzymać cywilizacyjne barbarzyństwo, które stoi za Trzaskowskim”. Organizacje narodowców otrzymywały milionowe dotacje z Funduszu Patriotycznego. Strona internetowa Funduszu informowała: „to program od dawna wyczekiwany przez patriotyczne środowiska społeczne, które po 1989 roku nie uzyskały możliwości w pełni swobodnego korzystania na równych prawach ze wsparcia państwa polskiego. Chcemy w ten sposób nadrobić stracony czas i dać szansę grupom pasjonatów, patriotów – społeczników na skuteczną i nieskrępowaną oddolną aktywność”. „Oddolną aktywność” widzieli Polacy podczas tzw. Marszu Niepodległości rzekomo mającego wyrażać przywiązanie do polskiej tradycji i patriotyzmu, a były pokazem siły nacjonalistów i neofaszystów z całej Europy. Uczestnicy zadymy, burd i łamania prawa pozostawali bezkarni. W 2018 roku najwyższe władze państwowe, prezydent Duda i premier Morawiecki wzięli udział w Marszu Niepodległości organizowanym przez skrajną prawicę wyrażając tym samym poparcie dla nienawistnych, rasistowskich i przemocowych postaw. Większość społeczeństwa (59%) w grudniowym sondażu dała legitymację imprezie, podczas której skandowano hasła: „Polska tylko dla Polaków, Europa tylko dla Europejczyków; Polska cała tylko biała; Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę; Wielka Polska, biała siła; Cała Polska śpiewa z nami, wypierdalać z uchodźcami; Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa”.

Finansami narodowców wspierał także Piotr Gliński poprzez Narodowy Instytut Wolności i Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej. Sprofanowano symbole Polski Walczącej. Sprzedawano „patriotyczną pałkę”, czyli bejsbol z kotwicą Polski Walczącej (chronionej ustawą) i Małym Powstańcem (bez zgody właściciela praw autorskich do pomnika Małego Powstańca). Po pierwszych protestach Ogólnopolskiego Strajku Kobiet (po wyroku Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przepisów dotyczących aborcji) podżegając do przemocy, wicepremier Jarosław Kaczyński, wezwał do obrony „za wszelką cenę” niczym niezagrożonych kościołów i „obrony Polski”. Nawoływał do samoorganizacji społecznej, formowania oddolnych bojówek. Manifestacje nie odbywały się pod kościołami, a pod Trybunałem Konstytucyjnym, pod Sejmem, pod siedzibą PiS, pod regionalnymi biurami posłów i pod domem Kaczyńskiego. Kaczyński liczył, że skupienie uwagi na Kościele zdejmie z PiS-u ciężar politycznej odpowiedzialności za wyrok TK i za wywołanie masowych protestów w środku pandemii. Skrajna prawica „chroniła” kościoły (Straż Narodowa – przybudówka Stowarzyszenia Marsz Niepodległości „ostoja wartości katolickich i narodowych”, Bąkiewicz), policja biernie przyglądała się ekscesom narodowców (spokojnie protestujące kobiety doświadczyły szarpaniny, zrzucania ze schodów przez masywnych „obrońców”, z przynależną narodowcom kulturą na ustach – „zamknij się szmato”. 

O członkach paramilitarnej organizacji narodowców, którzy zgłosili się do obrony Kościoła św. Krzyża w Warszawie, a na oczach policji szarpali ludzi, spychali ze schodów i zabierali im symbole protestu, proboszcz wyraził się: „bronią kościoła przed dziczą i jestem im bardzo wdzięczny, że bronią napierającą tłuszczę” i dodał, że policja poprosiła bojówkarzy o pomoc. Ta dzicz i nacierająca tłuszcza to były trzy kobiety, które weszły do środka. Proboszcz telefonicznie zapytany przez dziennikarza, czy był świadkiem agresywnej i brutalnej interwencji narodowców rzucił słuchawką. Kościół wychował sobie „prawdziwych Polaków, patriotów i katolików”.

O „obronie świątyń przed aborcjonistkami” Bąkiewicz pisał: „Dzisiaj koledzy ze Straży Marszu Niepodległości chronią kilka warszawskich kościołów przez zapowiadanymi profanacjami ze strony satanistycznej lewicy. Strzeżcie się tchórze, bo miecz sprawiedliwości nad wami już wisi!”. Straż szkoli swoich rekrutów w prowadzeniu walk ulicznych i strzelaniu, zaopatruje w jednolite umundurowanie, kupuje środki łączności pozwalające komunikować się w sytuacji gdyby nie działa sieć telefoniczna i buduje zaplecze medyczno-ratunkowe. Policja przekazywała jej bieżące interwencje podczas marszów narodowców, którzy usuwali niepożądane ich zdaniem osoby, wyrywali flagi i banery protestującym przeciwko faszyzmowi, decydują, które media mają prawo relacjonować marsz.

Politycy Konfederacji, bez żadnych zahamowań, wszędzie prezentują homofobiczne czy ksenofobiczne wypowiedzi. „Żarliwie religijni”, gardzący ekologią i prawami mniejszości, wspierali brutalność policji. Wykazują się też dbałością o prawa i pozycję kobiet prezentując męski szowinizm. „Chodzi o to, żeby nie głosowały”, „Kobieta to nie partnerka, ale część dobytku mężczyzny”, „Kobiety powinny zarabiać mniej, bo są słabsze, mniejsze i mniej inteligentne”.

Sukces w wyborach odniosła Konfederacja dzięki sprawnej agitacji w internecie, nastawieni bojowo, wręcz agresywnie, prezentując ostry język bajali o wolnej Polsce i niskich podatkach. Trafili do sfrustrowanej klasy niższo-średniej obciążonych kredytami, drobnych przedsiębiorców, którym łatwo wmówić idée fixe, że jakieś siły chcą im zabrać to czego się dorobili. Do tych ludzi nieinteresujących się polityką ani sytuacją Polski, szukających prostych i radykalnych rozwiązań trafiają Bosak i jemu podobni. Przed wyborami wyciszając nacjonalistyczną narrację, grając fałszywym patriotyzmem uwodzą część wyborców. W kampaniach występują bardziej ucywilizowani, chowają swoją przeszłość i skrajnie prawicową narrację, przybierają maskę liberałów, przedstawiają program gospodarczej reformy stając się obrońcami polskiej gospodarki i przedsiębiorców. Dobrze dobrana taktyka katolickich fundamentalistów przynosi efekty. Naiwni dają się nabrać na ten wygładzony wizerunek.

Bosak, kiedy kandydował w wyborach prezydenckich dbał o swój PR i ocieplenie wizerunku, by uzyskać poparcie „normalnych ludzi” wyciszył atakowanie gejów i imigrantów. Wybujałe ego pchnęło go do rojenia o urzędzie prezydenta. W obecnym rządzie został wicemarszałkiem dzięki przywracanej w Sejmie demokracji, której jest nieprzejednanym wrogiem, a nie wyjątkowym cechom, by stać na straży praw i godności Sejmu RP. Z kierowaniem jego pracami też ma problemy.

Przed wyborami do Parlamentu Europejskiego działacze Konfederacji robią wszystko, by wzmocnić swoją pozycję. Nie wykrzykują tak bliskich im haseł: „Nie dla Unii”, „Unia to dzieło szatana”. Nie mówią głośno o wyprowadzeniu Polski z Unii. Tomasz Mentzen chce być europosłem, bo sprzeciwia się pomysłom UE. Anna Bryłka deklaruje, że jest za wyjściem Polski z UE. Ryszard Wilk udostępnił na Facebooku filmik z inscenizowaną sceną zabójstwa dwójki aktywistów klimatycznych i żeby nie było wątpliwości napisał, że chodzi o Ostatnie Pokolenie. 

Witold Tumanowicz, obecny poseł Konfederacji, podczas wiecu Ruchu Narodowego podczas kampanii do Parlamentu Europejskiego w 2014 roku, kiedy kandydował do niego kandydował był za likwidacją UE. Przedstawił swój program: „Po dojściu Ruchu Narodowego do władzy będziemy rejestrować nie tylko związki, ale także pojedynczych pedałów, tak, aby żaden z nich nie miał prawa wychowywać dziecka, nie miał prawa być nauczycielem w szkole, nie miał prawa zbliżyć się do żadnego dziecka. Tak, będziemy ich rejestrować! Nie czerwona, nie tęczowa, tylko Polska narodowa. Osoby, które mają skłonności homoseksualne nie powinny mieć kontaktu z dziećmi”.

Podretuszowani kandydaci Konfederacji to ciągle grupa antyunijna, antyukraińska optująca za wyprowadzeniem Polski z Unii Europejskiej. Idą do europarlamentu nie mając o nim żadnego pojęcia, zupełnie jak Kaja Godek fundamentalistka antyaborcyjna („Nie ma czegoś takiego jak orientacja seksualna. To tylko teoria”), w 2019 roku interesował ją wyłącznie jeden temat, jej temat. Zagadywała dziennikarza, byle tylko nie odpowiadać na merytoryczne pytania. Nie potrafiła wyjaśnić, czym się różni Rada Unii Europejskiej od Rady Europejskiej. Nikt nie przygotowuje się do pracy w PE, bo nawet nie wiedzą, na czym ona polega, jakie kompetencje mają europosłowie.

Grzegorz Braun (poseł z prokuratorskimi zarzutami) sympatyk kontrowersyjnego niemieckiego ugrupowana AfD (podejrzewanej o finansowanie przez Rosję), kontaktuje się z ludźmi rosyjskiego wywiadu. Jego domeną dezintegracja, rozbijanie jedności, pogłębianie podziałów społecznych. Wszystko, co robi wpisuje się w cele i metody działań rosyjskich służb wobec Polski. Jest przeciwko Polsce w UE i NATO, gdyż sojusz pcha Polskę do wojny z Rosją. Obecność wojsk NATO nazwał obcą interwencją. Ze swoich skandalicznych zachowań znany jest nie tylko w Polsce, ale i na całym świecie. Podawał zmanipulowane informacje o pandemii COVID-19, szczepionki na koronawirusa nazywał „przeprowadzanym na masową skalę eksperymentem medycznym na ludziach”. Do ministra zdrowia w czasie pandemii zwrócił się: „będziesz pan wisiał”. Dokonując „interwencji poselskich” przerywał nieodpowiadające mu wystąpienia i niszczył cudzą własność. Zdemolował nagłośnienie i wykład profesora Jana Grabowskiego w Niemieckim Instytucie Historycznym, dodatkowo krzycząc” „Niemiec w Warszawie będzie mnie pouczał, bym czegoś nie niszczył. Wynoś się z Polski natychmiast. Ten wykład jest skończony”. Osoby LGBT+ nazywa „sodomitami i dewiantami”. Trudno przewidzieć, z czym wyskoczy w PE, w Sejmie do rozróby użył gaśnicę.

Bogusław Chrabota nie jest odosobniony w stanowisku: „Mam już dość tego błazna. Protestuję przeciwko wybieraniu Brauna do PE i namawiam innych, by się do mnie przyłączyli, a Konfederację pytam po raz ostatni – chcecie być realnym głosem w polskiej polityce czy hodowlą niebezpiecznych dziwolągów”. Braun właśnie zerwał flagę ukraińską na kopcu Kościuszki, został uszkodzony maszt, o czym sam poinformował w mediach społecznościowych: „Flagę ukraińską, która znajdowała się w niewłaściwym miejscu, jako uczciwy znalazca przekazuję do konsulatu w Krakowie”. Robi wszystko, by zwrócić na siebie uwagę, licząc, że zdestabilizuje sytuację międzynarodową. Ma poparcie kolegów i cieszy się bezkarnością. Jego haniebne zachowanie nie jest normalne. Konfederacja wystawiając jego kandydaturę świadomie chce wprowadzić do Brukseli odbezpieczony granat.

Znawca gospodarki wolnego rynku, populista Bosak: „Nie dajcie sobie wmówić, że bez Unii Europejskiej nie byłoby współpracy, to nieprawda. Współpraca gospodarcza kwitnie na cały świecie tam, gdzie jest rozwinięta cywilizacja, gdzie jest handel, gdzie jest wolność. Bez Unii Europejskiej współpraca gospodarcza jest możliwa. Dobrobyt Polski bez UE jest możliwy. Tylko nasze środowisko ma odwagę stanąć przeciwko głównemu nurtowi, przeciwko wszechobecnej propagandzie”. Tylko jego partia nie będzie się bała zawetować integracji Ukrainy z UE. 

Wszyscy kandydaci Konfederacji do znudzenia międlą jeden temat zastępczy, mówiąc trzy po trzy o gospodarce. Nie podejmują najważniejszej w obecnej sytuacji politycznej kwestii – bezpieczeństwa Polski, kiedy zwyrodniały reżim rosyjski szantażuje demokratyczną Europę. Ani słowa o potrzebie silnej, zintegrowanej Europie i o pokoju, tak potrzebnego każdemu normalnemu obywatelowi. Putin boi się tylko siły. PiS, Kaczyński et consortes, Konfederacja, z błogosławieństwem Kościoła, tak jak w kraju, tak i w Unii będą robić wszystko, aby zdemontować Unię, pogrążyć demokrację i cywilizację zachodnią w chaosie, czym tylko przysłużą się rosyjskiemu tchórzowi. Nie chcą żadnych reform, bo o nich w istocie nie mają pojęcia, a uzależnić Europę i Polskę od rosyjskiego szaleńca.

Dwadzieścia lat temu, 1 maja 2004 roku Polacy powiedzieli TAK europejskim wartościom i potwierdziliśmy, że nasz kraj należy do wspólnoty Zachodu. Obecnie nadal dziewięćdziesiąt procent społeczeństwa popiera nasze członkostwo w Unii, więc tak jak 15 października 2023 roku opowiedzieli się za Polską demokratyczną, tak teraz powinni mądrze wybrać polskich przedstawicieli do Parlamentu Europejskiego. Polska nie zasługuje, żeby w Europie reprezentowana była przez frustratów, furiatów, oszołomów, przestępców, ludzi pozbawionych kultury i agenturę rosyjską. Dodatkowo za swoją arogancję i butę będą ciągnąć unijne pieniądze. Pchają się dla wymiernych, własnych korzyści i wygodnego, atrakcyjnego życia. Polskę, mają za nic, tak jak dobro Polski i jej obywateli. W niedzielę 9 czerwca odpowiedzialni Polacy głosując na kandydatów szanujących demokrację mają jedyną szansę pozbawić wywrotowców dostępu do władzy i decydowania o sprawach Polski w Europie. 

Polska bez Unii, to Polska bez dostępu polskich eksporterów do jednolitego rynku UE, bez otwartych granic i swobodnego przepływu towarów oraz ludzi, bez potężnych funduszy, które zbudowały polską gospodarkę i pomogły rozwinąć infrastrukturę, bez możliwości pracy i studiowania w krajach europejskich. Byłaby za to bezbronna i osamotniona w walce z agresorem rosyjskim, czego nie widzą mieniący się „prawdziwymi polskimi patriotami”. Polscy posłowie, europosłowie ciągle są pozbawieni świadomości, iż otrzymanie takiego mandatu zaufania od wyborców nie tylko zobowiązuje do rzetelnego jego wypełniania i godnego reprezentowania Polaków, ale jest przede wszystkim służbą dla Ojczyzny. To znaczy działania w interesie Polski i dla jej dobra. Polityk powinien kojarzyć się 

Informacje o „działalności politycznej” i życiu takich nieciekawych figur i ich nazwiska przepadną wraz z przemijającym czasem, historia się o nich nie upomni, chyba tylko ku przestrodze potomnym, będąc synonimem głupoty, prostactwa i drwiny. 

Postać wielce zasłużonego człowieka, wybitnego intelektualisty, który z miłości do Polski poświęcił swoje życie walce o jej niepodległość, cenionego autorytetu dla wielu pokoleń Polaków, któremu przynależy się także chlubne miano męża stanu, Juliana Ursyna Niemcewicza, przedstawię w drugiej części „W służbie Ojczyźnie”.”

Katarzyna Ochabska

Poprzedni

Polityczna noworoczna dystopia

Następny

Finał Nagrody Młodych Dziennikarzy im. Andrzeja „Ibisa” Wróblewskiego