8 grudnia 2024

loader

Wisielec

fot. Daga Skwarska

Nigdy nie potrafiłam dopatrzeć się pozytywnego przesłania w powiedzeniu: „co ma wisieć, nie utonie”. Tak samo nigdy nie rozumiałam triumfalnego obnoszenia klęski.

Moim ukochanym filmem jest „Gladiator” Scotta, co nie oznacza, że „kupuję” jego przesłanie: będziemy wolni, ale jeszcze nie teraz. Zdychanie na płatkach róż, dla spektaklu rozsypanych na piachu, to żadna wolność. Jakkolwiek – na kwietnym kobiercu – byśmy nie śpiewały „jaaaa wammmm jeszcze pokażęęęę”, prawa reprodukcyjne kobiet w Polsce są trupem, który zaczyna śmierdzieć.

Od lat przyglądam się zużytym performansom, tak po stronie grup pro-life, jak i pro-choice. Osłabia mnie wykrzykiwanie, że abortowany płód, gdyby pozwolono mu autonomicznie zafunkcjonować na pewno „wyrósłby” na Bacha albo Curie-Skłodowską. Rozwalają mnie głosy przeciwne, które w embrionach doszukują się przyszłych Hitlerów czy Pol Potów. Ma to wszystko swój smak, skoro takie czy siakie przewidywania najczęściej wychodzą z ust zwykłych Kowalskich. A co z wami?

Skręcają mi się flaki, kiedy słyszę termin „dziecko poczęte”. To taki sam potworek jak nazistowskie Lebensborn. Nie żebym piała z zachwytu nad naszym „Ministerstwem Rodziny i Polityki Społecznej”, tu od razu zaczyna mi się czkać Gleichschaltung. Ale jednak mierzi mnie porównywanie aborcji do usuwania zaklinowanej w paszczy ósemki. Jak i mierzi mnie hasło, że aborcja nie jest antykoncepcją. Aborcja bywa antykoncepcją. I może: Chwała Bogu! Nie bądźmy hipokrytami. Człowiek na zawsze pozostanie tylko człowiekiem. 

Jesteśmy w stanie dorosnąć do tej wiedzy?

Czy liczymy, że jagnię będzie zasypiało pomiędzy łapami lwa? Pół roku życia w prognozowanym Raju i wszędzie… owce!!! Oraz konieczność tworzenia oddziałów do ich wyłapywania, skoro drapieżniki zyskały na świętości. Macica nie jest eksterytorialna, jak i nie jest pochwa. Te królestwa to ja. Potrafimy przyjąć, że gwałt to nie jest dobrowolny stosunek seksualny, a nie potrafimy sięgnąć wyżej i przyjąć, że niechciana ciąża to nie jest stan błogosławiony?

Kiedy byłam młodsza chadzałam na różne imprezy. Zostawiałam tam klucze, raz zgubiłam kurtkę, raz płaszcz. Jasne, że byłam na bani, jak poseł Sterczewski na rowerze. Jednak nie zdarzyło mi się dzwonić „dzień po” z tekstem: „Ziutek, rozejrzyj się: nie ma tam w kącie gdzieś mojej pochwy? Macica nie została na oparciu krzesła?

Ani macicy, ani pochwy nie przyczepiam sobie na rzepy.

Są bardziej moją własnością niż byłaby nią jakakolwiek torba Hermesa, gdyby było mnie na nią stać. W dodatku w Hermesie mogę mieć zajumaną gumę Orbit, ale w macicy nie mam zajumanego płodu. Choć państwo może uważać inaczej. Albo na przykład stan. Ameryki. Nie jestem surogatką. Nie podpisywałam żadnej umowy przy urodzeniu. Ani nawet – później. I tu dochodzimy do problemu aborcji w świetle genów. Uważam, że materiał genetyczny nie powinien być przechowywany, rozdzielany, niszczony czy reprodukowany bez świadomej zgody osoby, która tworzy ową unikalną kombinację genową – o ile owa osoba żyje i nie jest ścigana z mocy prawa. 

Embrion nie jest genetycznie jednolity z matką (jak ząb mądrości) ani z ojcem. Jednakże do świadomości cokolwiek mu daleko. Oczywiście można by było zmusić kobietę do rodzenia; a później z okazji bar micwa zapytać „embrion” (na pewno nabrał już samoświadomości) czy chciałby zmierzyć się z poglądem Epikura, który dowodził, że kiedy jesteśmy my nie ma śmierci, a kiedy jest śmierć nie ma nas? Jednak pachnie to dzieciobójstwem. W dodatku może trafić się nihilistyczny gówniarz, który robiąc na złość całemu światu, zechce się w trzynaste urodziny malowniczo odjebać.

 Z aborcją jest jak z małżeństwem czy demokracją – trudno nazwać ją tworem idealnym, ale nic lepszego nie wymyśliliśmy. A skoro tak, to należy o nią walczyć. Bez jałowego wymachiwania szabelką. Legalna aborcja – tak, z całego serca, z cipki całej! 

Poniechane hasło „Wypierdalać” było dobre. Na zimno może być znakomite. Nie pozwólmy gmerać w Konstytucji. Ale bierzmy Trybunał. Pamiętajcie, że lobbing to nie kiła. Tego nie trzeba leczyć, to trzeba używać. A najważniejsze-, że podam za Napoleonem – gromadźmy pieniądze. Bo wojny wygrywa się pieniędzmi. A to jest wojna, wojna z kobietami jak chciała cokolwiek zapomniana Klementyna Suchanow.

Izabela Szolc

Poprzedni

Po to poszedłem do polityki – wywiad z Michałem Wysockim

Następny

Numer 4-5 lipca 2022