13.12.1981, Zbąszyń. Wprowadzenie stanu wojennego – przejazd kolumny wojsk z garnizonu w Sulechowie ulicą Świerczewskiego (obecnie Senatorska) w Zbąszyniu. Zdjęcie wykonane w godzinach przedpołudniowych z okna mieszkania prywatnego autora. Fot. Grzegorz Żołnierkiewicz, zbiory Ośrodka KARTA [stan wojenny, wojsko, ulica, czołgi, uzbrojenie]
-Do Was się zwracam, moi towarzysze broni – żołnierze Wojska Polskiego w służbie czynnej i w rezerwie: bądźcie wierni przysiędze, jaką składaliście Ojczyźnie na dobre i na złe. Od waszej dzisiejszej postawy zależy los kraju – gen. Wojciech Jaruzelski
Kilka razy w poprzednich tekstach- stosownie do potrzeb pisałem o roli Wojska Polskiego w stanie wojennym. Całościowo tego zagadnienia nie podnosiłem. Kompetentne publikacje gen. Franciszka Puchały na łamach Trybuny, np. 6-grudnia 21; Przeglądu nr 50 z 2010 r. pt. „Tajne plany Sztabu Generalnego WP” oraz książka „Kulisy stanu wojennego”. Warto poznać teksty Panów Redaktorów: Roberta Walenciaka – ze znaną książką „Gambit Jaruzelskiego” i Pawła Dybicza – rozmowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim pt. „Wyższa konieczność”, z 2016 r. Warto sięgnąć po książkę „W stanie wyższej konieczności” płk prof. Stanisława Kwiatkowskiego Wspomniane teksty i książki zapewne dostarczyły lub dostarczą Państwu zasobu wiedzy. Zaś upływ czasu i wnioski z różnych lektur nasuwają różne pytania i spostrzeżenia. To oczywiste. Chętnie więc na niektóre z nich- odpowiednio „zgrupowane” tu odpowiem.
„Zainteresowania” radzieckich
Niektórych z Państwa zastanowiło, dlaczego radzieccy w sierpniu 1980 r. przewidywali wzrost liczebności wojsk ew. wprowadzanych do Polski? Czyżby zakładali„wspieranie” tylko sił MSW zwalczających „kontrrewolucjonistów”? Nie! Byli pewni, że Wojsko Polskie wystąpi w obronie strajkujących – właśnie „kontrrewolucjonistów”! Radzieccy wystawiają tym – w sposób niezamierzony jak najlepszą opinię naszemu Wojsku. To świadectwo więzi z narodem, patriotyzmu, poczucia odpowiedzialności za Naród i Państwo. Te przymioty poznali podczas wielu wspólnych ćwiczeń wojsk UW i szkoleń, także ich kadry w polskich akademiach wojskowych od 1970 r. To także autentyczna zasługa Generała, od 1960 r. na różnych kierowniczych stanowiskach w MON. Podkreślam – tę ocenę radzieccy wystawili w sierpniu 1980 r. Generał był „tylko” szefem MON.
Radzieckich interesował i to bardzo stan moralno-polityczny Wojska, zarówno kadry, jak i żołnierzy służby zasadniczej oraz faktyczny autorytet Generała. Meldunki napływające z Dowództw Okręgów do GZP WP nie były dla nich tajemnicą. Nie trzeba mieć rozległej wiedzy, by orientować się, że „tajemnicą jest myślenie, osobiste odczuwanie i rozumienie sytuacji”. Ulegały one ciągłym zmianom, niejako pulsowały. Ale były w nich pewne elementy, które miały wartość „względnie trwałą”. Były to – stosunek do Solidarności i sojuszników, głównie do ew. interwencji wojskowej. Na tym skoncentruję Państwa uwagę.
Stosunek do Solidarności
Dla radzieckich był ważny, gdyż stanowił istotną część odpowiedzi na pytanie- czy Wojsko stanie w jej obronie. Było wiadomo, że jesienny pobór do wojska 1980 r. i wiosenny – 1981 r. spowodowały – jak szacowano ok. 50 proc. poborowych było sympatykami i pochodziło z rodzin związanych z Solidarnością – mieli być „zagrożeniem” dla Wojska. Dziwicie się Państwo? Autorem tej informacji dla radzieckich jest – podobno – gen. Sawczuk, „prawdziwy komunista”. Oceniał, że 4 tys. studentów SOR powołanych do Wojska to „agenci Solidarności” i KOR. Okazało się kompletną bzdurą, nie tylko to! Zasługa w tym – szkolnego i rodzinnego wychowania w duchu patriotyzmu i obywatelskim. W Wojsku GZP WP – Głównego Zarządu Politycznego WP. Wielu Czytelników związanych na różne sposoby z „dawnym Wojskiem”, może podać szereg negatywnych przykładów. Nie przeczę, znam takie! Ale trzeba rozważnie ocenić – co wtedy było możliwe, co nie, na czym polegały błędy i zasługi. Proszę przypomnieć sobie – szkolenie polityczne żołnierzy polegało na kształtowaniu postaw patriotycznych, przez wysiłek zbrojny podczas II Wojny Światowej i obywatelski, przez powojenną odbudowę kraju, w tym likwidację analfabetyzmu uzupełnianie wiedzy na poziomie szkoły podstawowej, nawet średniej. „Urabianie ideologiczne”, które wielu zapadło w pamięć, to późniejszy „chwyt”. Przecież członkostwo żołnierzy w PZPR jest śladowe, dużo poniżej 1 proc. Inną kwestią jest sprawa upartyjnienia kadry, to osobny temat, wymagający obiektywnej oceny. Na czym więc polegała autentyczna zasługa oficerów politycznych GZP WP w latach 1980-1983? Na rozsądnym, rozważnym wyjaśnianiu sytuacji w kraju. Proszę sobie powiedzieć – „czy chciałbym wtedy 1980-83 być oficerem politycznym”? Czy chciałbym wtedy jako oficer GZP WP pisać „mądre wykłady”, informacje „teraz” oceniające sytuację i wysyłać do jednostek gdzie będą jedynym wiarygodnym źródłem. Niezbyt przekonanym do tego wywodu przypomnę, że żołnierze jeździli do rodzin na przepustki i przywozili wiele różnych pytań i opowieści, które kierowali do swoich dowódców kompanii, plutonów – oczekując teraz, natychmiast wyjaśnienia, zrozumienia ich istoty. Tłumaczono im sensownie, czasami „na zdrowy rozum” nie wywołując nienawiści do Solidarności, faktycznie w wielu przypadkach do ich rodzin! Zyskiwano zaufanie do oficerskiej kadry liniowej i „politycznej”. Ta wyrozumiałość, rozumienie sytuacji przez żołnierzy trafiała do społeczeństwa, także małych miast i wsi. Później owocowało to życzliwym stosunkiem do komisarzy wojskowych i w ogóle do całego Wojska. Pamiętano pracę na rzecz gospodarki narodowej, dającą wielu żołnierzom szansę zdobycia zawodu, podniesienia kwalifikacji i uzyskania umiejętności przydatnych w cywilu.
Jeśli ktoś nie jest przekonany i zatwardziały w swoim krytycyzmie, proszę z namysłem spojrzeć na zdjęcie-żołnierze i choinka na transporterze opancerzonym. Skąd się wzięła choinka? Przyniosły ją matki z myślą o swoich synach, którzy „gdzieś daleko służą” i mają z nimi kontakt tylko Matczynym Sercem, myślą- kto potrafi to zrozumieć, nawet po 40 latach. Przyniosły nie „obcym”, a podkreślam – swoim, polskim żołnierzom. Wiele faktów pamiętam z autopsji. Zatwardziałych przeciwników zachęcam do rozmowy z byłymi szeregowymi żołnierzami z lat 1980-83, dziś dostojnymi Ojcami i Dziadkami! Ta choinka to także widoczny dowód i także wymowny symbol, że Wojsko Polskie nie wystąpiło przeciwko Narodowi, jak zdawało się panu Jackowi Kuroniowi – później przepraszał Generała. Nie było wojny polsko-jaruzelskiej, choć ta ocena zaplątała się w profesorskiej głowie. Z poprzedniego tekstu proszę zauważyć takie słowa Prymasa – „Pamiętam ogrom bólu i narzekań, pamiętam także epizod, jak siostry zakonne podawały żołnierzom i zomowcom, bo zima była wówczas sroga, gorącą herbatę. Był to gest miłosierdzia, pokazujący, że chrześcijaństwo jest ponad nienawiścią, a wówczas było dużo nienawiści. To były bardzo trudne dni”… (wątek nienawiści w najbliższej publikacji). Herbatę, kawę i kanapki przynosiło wiele starszych osób.
Stosunek do Solidarności był jednym z „kluczy” do interwencji. Postawa Wojska była swoistym „zimnym prysznicem” na niektóre głowy w Moskwie, ale nie rozstrzygającym. Ważny był stosunek obywateli do Związku, a ten ulegał ciągłym zmianom – pisałem poprzednio.
Solidarność i Partia.
Domyślam się, że powyższe, skrótowe wyjaśnienie wielu nie przekonało. Schematyczne, hasłowe zwroty stają się argumentami, wręcz dowodami kierunkującymi myślenie. Pamiętają Państwo zawołanie określenie- Solidarność nie wybiła żadnej szyby! Faktycznie, kopalnia Wujek szyb nie miała. „Można nie wybić szyby, a podpalić dom” – replikował Generał. Kto zaprzeczy, że Solidarność nie chciała wolności, niepodległości? – „mamy to przecież we krwi”! Że „ekipa Jaruzelskiego siłą dławiła pokojowy ruch 10 – milionowej Solidarności”, przeczytać można w każdym podręczniku historii. Swoista łagodność, dobroduszność i szczytne ideały narodowe są wmawiane Polakom w III RP jako „szlachetny obraz” działania Solidarności. Na tym tle władza, PZPR dekady lat 80., także Generał, jawią się wszelkim złem. Oto dowód. Podczas pierwszej rozmowy 10 marca 1981 r. „Pokazałem Wałęsie ulotkę z Dąbrowy Górniczej, w której miejscowa Solidarność deklarowała mi pomoc w odszukaniu latarni, na której kiedyś lud warszawski wieszał zdradziecką magnaterię. Powiedziałem, że jeśli taką ulotkę przeczyta jakiś młody chłopak, to jej treść będzie pobudzać jego niedojrzałą wyobraźnię. Będzie może nawet szukał takiej latarni. Reakcja Wałęsy była znamienna – „Zrobię wszystko- powiedział, aby zapobiec różnym ekscesom”. Zastanówcie się Państwo – 10 marca, minęło zaledwie 5 miesięcy od podpisania porozumień sierpniowych i już taka treść ulotki, przecież nie jedyna na Śląsku, a w innych miastach? Co Wałęsa, różni doradcy wspierani przez Kościół uczynili by nienawiść – płynącą nie tylko z tej ulotki – powstrzymać? Jak rozumiano nauki Ewangelii o ludzkim miłosierdziu, ostrzeżenia i przestrogi Prymasa kierowane do nich. Za 5 miesięcy minie 40 rocznica zniesienia stanu wojennego – mam cenną wychowawczo i naukowo propozycję, by Ministerstwo Oświaty i IPN zorganizowały wystawę ulotek Solidarności z tamtego okresu. Będzie co oglądać i głośno medytować czego było więcej – ludzkiego miłosierdzia czy nienawiści do władzy, partii i Generała, a także do „zwykłych ludzi”.
Mówiąc i myśląc o Solidarności i Partii, nikt z Państwa nie może, nie powinien pomijać kwestii kluczowych – ekstremistów w Kierownictwie Związku i „zdrowych sił” w Partii. Ich „ideowe założenia” były niemal tożsame – dążyli do„siłowego zwarcia”. Jednak była zasadnicza różnica. Ekstremiści, zapalczywością i nienawiścią do władzy, chęcią jej usunięcia siłą, mieli przewagę nad rozważnie, ugodowo myślącą grupą. Narzucali, wręcz wymuszali agresywny tryb działania Solidarności. Proszę przypomnieć sobie „Posłanie do narodów”…, posiedzenie KKP w Radomiu 3 grudnia i 12-13 grudnia w Gdańsku, które wymusiło decyzję o stanie wojennym.
„Zdrowe siły” były w KC PZPR, miały terenowe poparcie członków oraz – co oczywiste – w Moskwie, Berlinie i Pradze. Ich „siła”, to ok. 20 proc poparcia w kraju. Podczas IX Zjazdu próbowali odsunąć od władzy Stanisława Kanię i Generała. Byli znani i bacznie obserwowani. Sojusznikom „podpowiadali” tylko słuszne decyzje, wskazując na słabości i błędy, których nie brakowało. Brak im było siły i możliwości – Wojsko „stało twardo” za Generałem; MSW – za gen. Czesławem Kiszczakiem. Zaś w Moskwie – kompleksowa analiza sytuacji w Polsce- skłaniała do ostrożności przy stałej gotowości do interwencji. Wynik… znany.
Nastroje w Wojsku i interwencja…
Choć radzieccy znali strategiczno-operacyjne możliwości naszego Wojska, poziom jego wyszkolenia (choćby ze wspólnych ćwiczeń), uzbrojenia i technicznego zabezpieczenia wciąż byli zainteresowani powiedzielibyśmy dziś – „wnętrzem” Wojska i jego stosunkiem do interwencji zbrojnej. Po co było im to potrzebne? Powód był polityczno-wojskowy. Aktualizowanie wiedzy i sprawdzanie stanu wiarygodności w ciągle zmieniającej się sytuacji. Proszę zauważyć, że Generał jako premier, I Sekretarz PZPR i szef MON nawet kilka razy w tygodniu rozmawiał z radzieckimi przedstawicielami różnych szczebli, np. z marsz. Kulikowem aż 22 razy w 1981 r. Czym byli zainteresowani? Najkrócej mówiąc – czy to, co mówi Generał, jest zgodne ze stanem faktycznym. Węzłową sprawą była Solidarność. Ciągle naciskali by rozwiązać problem swoimi siłami-jak zapewniał ich Generał z Kanią, choć byli przygotowani do zbrojnej interwencji, także z CSRS i NRD (pisałem kilka razy). To w pewnym sensie – jak po latach ocenił Generał – wniosek z doświadczeń CSRS 1968 r. Chcieli wiedzieć jak zachowa się wojsko, w prawdopodobnie możliwych wariantach interwencji i „wewnętrznej operacji”. Tu szczególnie istotne były nastroje kadry i żołnierzy służby zasadniczej, poziom dyscypliny, stosunek do Solidarności i Generała. Sojusznicy na kilka sposobów je testowali. Oto trzy charakterystyczne i pouczające przykłady.
Podczas koktajlu wydanego w Pradze, nasz attache wojskowy (pomijam nazwisko) został zapytany, czy wojska CSRS mogą wejść do Polski. Odpowiedział krótko- „możecie wejść ale stąd już nie wyjdziecie”. Wybuchł dyplomatyczny skandal, attache został odwołany. Kadra SG WP, gdzie przeniesiono tego oficera, poznała szczegóły.
Podczas wspólnego ćwiczenia w 20 DPanc, wydzielonych zespołów sztabowych kadry z ZSRR i NRD rozmawiano na różne tematy, m.in. interwencji. Dowódca dywizji płk Władysław Saczonek, oświadczył, że „jak tu wejdziecie, to my was powitamy ogniem”. Wobec tak otwartej postawy interweniował marsz. Kulikow. „Generał pozostawał nieugięty. Saczonek zachował stanowisko, a w stanie wojennym wysłano go nawet na studia do Moskwy. Doczekał się awansu na generała”. Tę relację gen. Tadeusza Pióro opisał Sławomir Koper w „Życie towarzyskie elit PRL”. Pokazuje to postawę Generała- miał swoje zdanie, liczył się ze zdaniem radzieckich, ale o „posłuszeństwie” nie mogło być mowy. Ten opis pokazuje jeszcze coś – choć Generał nie mówił tego głośno (choć wiedział) – dał wyraz poparcia takim postawom kadry, znam to z autopsji. Dla radzieckich, szczególnie tych myślących i trzeźwo oceniających sytuację w Polsce, był to jeden z wielu sygnałów, wyraźnych głosów, zarazem potwierdzenie stanowiska władzy i słów Generała, iż polskie sprawy rozwiążemy sami (potrzeba nam wsparcia gospodarczego i czasu, żeby nam nie przeszkadzano, np. różnymi podpowiedziami, także z Zachodu).
Generał Jan Łazarczyk opowiedział o rozmowie z dwoma oficerami radzieckimi- płk. Jurijem Czetwiertnikowem i starszym oficerem pionu zastępcy gen. Gribkowa, czyli wywiadu. Zaczęli wprost pytać o: gotowość bojową WP i WOP; stan moralno-polityczny i dyscyplinę WP; przebieg szkolenia oraz zakres przygotowań do ćwiczeń Sojuz-81; przebieg i formy zebrań partyjnych w WP… Gdy gen. Łazarczyk powiedział, że ten stan wyraźnie się poprawił po objęciu funkcji premiera przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, Czetwiertnikow się zdenerwował. „Jak gdyby do siebie zadał pytanie: a kto to jest Jaruzelski? I dalej powiedział: jego ojciec był w Armii Andersa i zmarł w Londynie; kończył seminarium duchowne; kto go tak wysforował na generała, ministra i premiera; jako ziemianin miał 200 ha w woj. łódzkim; był rządcą u Sapiehy; był wywieziony na północne tereny ZSRR (kłamstwa o Ojcu i majątku są znane). Stosowna „notatka” dotarła do SG WP. Po latach była też przedmiotem analizy Sejmowej Komisji (SKOK).
Czego, kogo Wojsko miało bronić?
Pytanie jest logicznym „następstwem” przeczytanej treści tego tekstu i Państwa wiedzy z różnych, innych źródeł, w tym – podkreślam – zaślepionej, bezpardonowej, potępieńczej „polityki historycznej” od lat prowadzonej w III RP. Wymaga więc skrótowej, ale sensownej odpowiedzi. Czy taka będzie, czy sprostam oczekiwaniom – Państwo ocenią.
Istotny szczegół. Wojsko„samo” nie wprowadziło stanu wojennego, decyzję podjęła Rada Państwa na wniosek rządu, który podpisał Premier-Generał. Stąd wykonywało tę decyzję, rozkaz, który planistycznie, organizacyjnie, technicznie i pod względem moralnym, świadomościowym przygotowywano od października 1980 r. Wykonane sumiennie, z najwyższą odpowiedzialnością. Jeśli ktoś tu „kręci nosem” – raz jeszcze zachęcam, niech zapyta ówczesnych szeregowych.
Odpowiedź – Wojsko Polskie broniło Polski, takiej, jaka wówczas była i być mogła! To nie tylko pola i lasy, to Naród, który na wschód od Odry, wtedy do Bugu, a wcześniej historycznie biorąc przez kilka wieków jeszcze dalej na wschód – żył, żyje i pracuje. Drugi szczegół – narodu nie dzielę na „partyjny”, bezpartyjny, katolicki czy Solidarność. Nigdy nie traktowałem członków Solidarności jako osobnej, a broń Boże „wrogiej” grupy. Wszyscy byliśmy i jesteśmy Polakami! Wiele razy zwracałem uwagę, podkreślam – że kierownictwo Solidarności, jej eksperci i doradcy, regionalni „wodzowie” władzę uczynili „wrogiem”. Odpowiedzialność za stan wojenny ponoszą oni w pierwszej kolejności! To im „Pan Bóg ograniczył wyobraźnię” do festynowych okrzyków i oklasków, a „poskąpił” odpowiedzialności – za życie swoje i ludzi, którym przewodzili. Tę część odpowiedzialności wziął Generał, Wojsko i siły MSW, które z konieczności wykonywały „czarną, brudną robotę”. Za tę „robotę”, należy się obiektywna ocena, może dobra? Niestety – dla wielu surowa nagana za „jakość” jej wykonywania. Kto poczuł się dotknięty, mając na myśli Wujka – odsyłam do moich tekstów. Internowanie Generał oceniał tak – „Różne przeczytane przeze mnie relacje i wspomnienia potwierdzają, że forma internowania nie była sprawą uregulowaną odgórnie… Wiele osób odizolowanych, zwłaszcza z grona intelektualistów, nie zagrażało przecież spokojowi społeczeństwa. A więc kompletny idiotyzm… Kiedy dużo później usłyszałem od pani Izabelli Cywińskiej, jak zakuwano ją w kajdanki – wprost nie wiedziałem, co z sobą zrobić… Zależało to głównie od kultury zatrzymujących. A z tym bywało bardzo różnie. Było więc i poprawnie, i bardzo źle. Nie chcę tu nikogo tłumaczyć… Głęboko nad tym wszystkim ubolewam”. Zachęcam do pokornej refleksji.
Obrona ustroju…
Wielu z Państwa ma tu gotową odpowiedź – Wojsko broniło ustroju, partii, komunizmu. Wtedy Polska była socjalistyczna, nie komunistyczna! Kto używa tego określenia do opisu ustroju, jest miernotą umysłowym. Obrażonych odsyłam do odpowiedniego słownika i namysłu. Tam min…przeczytają, że „komuna to organizacja samorządowa w miastach średniowiecznej Europy” – proszę to powiedzieć dzisiejszym samorządowcom i uważać, by nie stracić zębów… By dalej nie ośmieszać siebie, a innym nie opowiadać głupot, zachęcam do zastanowienia się nad różnicą pomiędzy ustrojem, ideologią i partią, jako organizacją grupy społecznej. Faktem było – nie tylko w Polsce, że ten ustrój „uosabiała”, reprezentowała i ponosiła odpowiedzialność za jego „ludzką twarz” – Partia, sprawująca kierowniczą rolę (pisałem w kilku tekstach). Kto pamięta słowa Prymasa Tysiąclecia – „Powiedziałem panu Gierkowi – nie mam powodu do adorowania partii, ale w tym ustroju, w tym bloku jest ona realnością, po prostu musi istnieć. Aby tak było, partia musi być na poziomie, musi być zdrowa, silna. Inaczej zniknie, a blok da nam inną”. Zwracam uwagę na praktyczne znaczenie słowa „realność” i zachęcam do namysłu nad tą myślą Prymasa. Wojsko więc z tego tytułu broniło ustroju socjalistycznego.
Generał, witając Papieża w Belwederze 1983 r. m.in. przypomniał – „Podczas poprzedniej, pierwszej pielgrzymki padły z ust Waszej Świątobliwości słowa ważkie i znamienne: „Państwo jako wyraz suwerenności, samostanowienia poszczególnych ludów i narodów jest prawidłowym urzeczywistnieniem porządku społecznego – na tym też polega jego moralny autorytet”. To stwierdzenie, zgodne z tradycyjnym i współczesnym rozumieniem istoty państwa przyjmujemy ze szczerym uznaniem. Kiedy państwo słabnie i pogrąża się w bezrządzie – cenę płaci cały naród… Własne błędy oceniamy z bezprzykładną szczerością, choć nie tylko władza zawiniła. Nie ona zepchnęła kraj na krawędź katastrofy”. Czy te słowa Generała nie są dowodem poczucia Jego odpowiedzialności za państwo, myślenia w kategoriach Państwa i Narodu? Chyba nadszedł czas, by„ochotnicy suwerenności” zrozumieli, że jest wielowymiarowa. Ma ona wymiar polityczny, wojskowy, gospodarczo-finansowy (sygnał był we wrześniu 1981 r. pisałem, potem restrykcje USA, Zachodu), społeczny, nawet kulturalny, ideologiczno-partyjny. Zachęcam do zastanowienia i rzeczowej oceny, „patrząc” na nasze postępowanie dziś w UE.
Ówczesny ustrój i dekadę lat 80. Generał oceniał tak. „Mimo wszelkich grzechów i słabości minionej formacji ustrojowej, mimo goryczy ograniczonej suwerenności, prawdą jest, że przebyliśmy minione dziesięciolecia: bez wojny; w wyjątkowo korzystnych i bezpiecznych granicach; w zdolności do zapobieżenia nieraz grożącej katastrofie. I w tym dostrzec należy historyczne, patriotyczne miejsce naszego Wojska, jego kadry, wszystkich żołnierzy”.
Odpowiadam tu jasno i dosadnie – wtedy Polska była krajem socjalistycznym i tylko takim mogła być. Żaden inny nie był możliwy, a każda próba zmiany groziła najpierw rozlewem krwi „tysięcy zwykłych ludzi”. Nawet w ZSRR ustrój nie był w pełni komunistyczny – pod rozwagę.
Generał – 13 grudnia…
Radiowo- telewizyjne wystąpienie do Narodu, Generał rozpoczął słowami – „Zwracam się dziś do Was jako żołnierz i jako szef rządu polskiego. Zwracam się do was w sprawach wagi najwyższej. Ojczyzna nasza znalazła się nad przepaścią”…
„Chcę, aby wszyscy zrozumieli motywy i cele naszego działania. Nie zmierzamy do wojskowego zamachu stanu, do wojskowej dyktatury. Naród ma w sobie dość siły, dość mądrości, aby rozwinąć sprawny, demokratyczny system socjalistycznych rządów. W takim systemie Siły Zbrojne będą mogły pozostawać tam, gdzie ich miejsce – w koszarach. Żadnego z polskich problemów nie można na dłuższą metę rozwiązywać przemocą”…
„Żołnierz polski wiernie służył i służy Ojczyźnie. Zawsze na pierwszej linii, w każdej społecznej potrzebie. Również dziś z honorem spełni swój obowiązek… Nasz żołnierz ma czyste ręce, nie zna prywaty, lecz twardą służbę. Nie ma innego celu niż dobro narodu… Odwołanie się do pomocy Wojska może mieć i ma tylko charakter przejściowy, nadzwyczajny. Wojsko nie zastąpi normalnych mechanizmów socjalistycznej demokracji”…
„Zwracam się do Was wszystkich jako żołnierz, który dobrze pamięta okrucieństwo wojny. Niechaj w tym umęczonym kraju, który zaznał już tyle klęsk, tyle cierpień, nie popłynie ani jedna kropla polskiej krwi. Powstrzymajmy wspólnym wysiłkiem widmo wojny domowej. Nie wznośmy barykad tam, gdzie potrzebny jest most… Do Was się zwracam, moi towarzysze broni – żołnierze Wojska Polskiego w służbie czynnej i w rezerwie: bądźcie wierni przysiędze, jaką składaliście Ojczyźnie na dobre i na złe. Od waszej dzisiejszej postawy zależy los kraju”.
Czym był stan wojenny?
Operacją polityczną, zabezpieczaną wojskowo. Przygotowaną fachowo organizacyjnie i logistycznie. Na jej skuteczności zaważył autorytet Generała, jako Żołnierza i Obywatela – „państwowca”, uznany i zrozumiany przez większość społeczeństwa. Początkowy szok, będący zaskoczeniem dla milionów Polaków, zminimalizował liczbę ofiar śmiertelnych do 16 osób, których można było uniknąć przy odrobinie wyobraźni żądnych krwi ekstremistów Solidarności. „Ten dramat tkwi we mnie jak bolesny cierń” – napisał Generał.
Refleksja Generała
„Wszyscy, którzy uważają, że decyzja o Powstaniu Warszawskim nie była błędna, niech przy całym szacunku dla bohaterstwa powstańców, pamiętają o jej straszliwej cenie (życie straciło 200 tys. warszawiaków oraz doszczętnie zniszczono Stolicę). Wszyscy, którzy uważają decyzję o stanie wojennym za błąd, przestępstwo czy nawet zbrodnię – niech wyważą jej koszty w stosunku do realnych niebezpieczeństw i zagrożeń. Było to – powtarzam raz jeszcze – zło, ale zło mniejsze, a więc okaleczenie, ale przede wszystkim ocalenie. Na owe czasy, była to również szansa”.