8 listopada 2024

loader

Wołyń woła

fot. wikicommons

Wołyń, masakry roku 1943. Czy spory i wzajemne pretensje nigdy się nie skończą? Na pewno cały kontekst wzajemnych żali będzie trwał długo. W pewnym stopniu, gdy umrą ci, którzy pamiętają, może nastąpić względne uspokojenie. Nie można liczyć na szybkie zrozumienie i wybaczenie win. Sprawa masakry polskiej ludności na Wołyniu, jej głęboki i stary kontekst sięga daleko i głęboko, ale póki co ani strona polska, ani strona ukraińska nawet nie zaczęły prawdziwej debaty.

My Polacy sądzimy, że ponieważ udało się ułożyć stosunki z Niemcami, biskupi przeprosili, proces pojednania nastąpił, więc myślimy, że Ukraińcy w końcu zrozumieją ogrom swoich zbrodni i też przeproszą, posypią głowy popiołem i pojednanie się zacznie. Niemcy gnębili Polaków przez kilka lat okupacji, a niestety etniczna Ukraina cierpiała polskie uciski przez kilkaset lat. Może ktoś powie, jakie uciski, jakie cierpienia? Przecież tam nie było obozów koncentracyjnych. Rzeczywiście, nie było ich na pewno, ale istniały inne formy prześladowań i mordów, które wcale nie były lżejsze niż czarne afrykańskie niewolnictwo. Niewolnictwo w USA zostało zniesione ponad 200 lat temu, ale białe quasi-niewolnictwo w Pańskiej Polsce i na Kresach Ukrainy panowało prawie do XX wieku.

Oczywiście, w czasie Powstania Styczniowego car uwłaszczył chłopów, ale nawet to nie zmieniło wiele dla doli wieśniaka, czy to polskiego czy ukraińskiego. Ten ukraiński wieśniak aż do Drugiej Wojny Światowej był w pogardzie. Ktoś powie, że Ukraińcy sami sobie winni, bo ciągle wszczynali burdy, powstania i szerzyli hajdamacką anarchię. Ale spójrzmy na to inaczej – dlaczego te wieczne rzezie i wojny? Ano dlatego, że ci ludzie mieli potężne i uzasadnione poczucie krzywdy i wyzysku. Przecież kilkaset lat temu polski szlachcic mógł zabić chłopa jak psa.

Nasi kozacy?

Mówimy „Kozacy, Ukraińcy” – obcy dla Polaków żywioł, jaki on obcy? Chmielnicki, polski szlachcic, wielka część kozaków to zbiegli polscy chłopi. Często uciekamy się do czarno-białych klisz Polacy-Ukraińcy, a to wcale nie tak. Arystokracja kresowa to często etniczni Rusini naturalizowani w kulturze polskiej. Król Jarema urodził się w rodzinie prawosławnej, podobno nigdy dobrze po polsku nie mówił. Rody czysto polskie, Sobiescy, Sanguszkowie i wiele innych to Ruska arystokracja.

Jeśli chodzi o wyzyskiwanie i maltretowanie chłopów na Kresach, to najczęściej robili to z urodzenia Rusini, ale ponieważ byli wykształceni, to byli przez miejscową ludność postrzegani jako „polscy panowie”. Tak więc ciężka i okrutna pańszczyzna odcisnęła się w powszechnej świadomości ludowej. To okrutne dziedzictwo kojarzone było na Kresach jednoznacznie z polskimi panami. Po tym krótkim zagajeniu czas na konkluzje – wrogość wcześniej wobec Rusinów, a później Ukraińców, ma wiekowe podłoże. To podłoże to nie konflikt między narodami, ale bardziej między ubogimi, pogardzanymi plebejuszami a klasą wyższą – tymi właśnie polskimi panami.

My Polacy musimy powoli zmieniać optykę, by istniała jakaś szansa na trwałe porozumienie między oboma, już teraz na szczęście, demokratycznymi narodami. Musimy podjąć bolesną kwerendę zdarzeń przeszłości, solidnie przestudiować przeszłość, i nie tylko przebieg i organizację mordów na Wołyniu, ale sięgnąć dalej w przeszłość. Trzeba zrozumieć, co takiego stało się, że w okresie zaniku jakiejkolwiek władzy sąsiedzi rzucili się na swoich sąsiadów i z furią ich wymordowali.

Podwaliny konfliktu

Nie wystarczy sięgać do archiwów UPA, nie wystarczy analiza działań Bandery, zresztą co to da, on wtedy był więziony w Niemczech. Wydawałoby się, że wystarczyłoby schwytać Suchewycza i Banderę, ich powiesić i po sprawie. To jednak nie jest tak prosto. Opowiadanie, że wszystko organizowała i planowała UPA, jest prawdą, ale prawdą jest także to, że to w swojej masie wieśniacy z widłami, siekierami, pałkami i nożami mordowali swoich klasowych wydawałoby się pobratymców. Gdyby robiła to powstańcza armia, to ona miała broń palną. Te mordy przywołują pewien wstydliwy dla nas epizod historyczny. Też były sąsiedzkie mordy, też okrucieństwa i bestialstwa, i też mordowanie polskich panów. Była to Rabacja Jakuba Szeli.

Okazało się, że to polski motłoch mordował Polaków, wcale nie potrzeba było prawosławia, wcale nie potrzeba było do tego różnic języka i ruskiej kultury. Te skrajnie okrutne mordy są podobne do zdarzeń na Wołyniu. Zarówno w Smarzowej, jak i w wioskach Wołynia, odbyło się to samo. Wniosek jest jeden – dla rzetelnych historyków, z obu stron, ukraińskiej i polskiej, jest masa ciężkiej roboty. Trzeba wyjaśnić, co spowodowało ten narastający antypolski stosunek na Ukrainie.

Gest to tylko gest

Domaganie się od ukraińskiego prezydenta, żeby ukląkł i przeprosił, nic nie da. On sam wie, że żydzi byli ofiarą banderowców. On wie także, że naród ukraiński nie jest jeszcze w stanie uznać swojej winy i przeprosić Polaków. Poczucie wiekowych krzywd i okrucieństw ciągle jeszcze drzemie w narodzie. Gdyby prezydent Ukrainy zrobił jeden krok za daleko, mógłby nie przetrwać. Zarówno demokratyczna Polska, jak i demokratyczna Ukraina zasługują na pokój i zrozumienie między naszymi narodami. Nie ma już polskich czy ruskich magnatów, nie ma szlachty, nie ma niewolniczej pańszczyzny, więc warunki do porozumienia są. Aby marzyć o jakimkolwiek porozumieniu, trzeba pokornie i bez zadęcia zająć się porządną pracą badawczą.

Władze Ukrainy są z nadania ludowego, a gdy lud dojrzeje świadomościowo do zrozumienia realnej historii, wtedy zmieni się nastawienie i powstanie klimat do pojednania. Czy jest taka możliwość zmiany nastawienia mas ludowych? Teraz nie ma najmniejszej szansy na rzetelne badania, ponieważ ministrem szkolnictwa jest u nas nadęty narodowiec, a gdy ideologią naszego państwa jest lukrowanie historii, to niestety musi nastąpić mentalna zmiana pokoleniowa, aż do powrotu ludzi światłych do władzy.

Nowi badacze muszą mieć placet najwyższych polityków, żeby mogli badać do żywej kości. I nie wystarczy, że my domagamy się pokajania od Ukraińców, nas jako dumny naród też zaboli prawda historyczna. Nasza szlachta była nie tylko okrutna dla swoich, na Kresach była jeszcze gorsza. Przed samą wojną palono cerkwie, wojsko i policja pacyfikowały Kresy.

Czytam książkę Adama Leszczyńskiego „Ludowa historia Polski”. Polecam tę lekturę, ona opisuje nie tylko Dzikie Pola, ona opisuje zdziczenie społeczno-cywilizacyjne, które trwało zbyt długo. Stara rzymska maksyma mówi, że zanim rozsądzisz, posłuchaj drugiej strony.

Maciej Prandota

Poprzedni

Pakt senacki żyje?

Następny

Vondroušova pisze historię