2 grudnia 2024

loader

Wyzwania i szanse wielokulturowości

Światli ludzie na całym świecie, nie tylko ci, których zaliczamy do globalnych populistów, rozumieją, mają świadomość, że jesteśmy świadkami i uczestnikami rozległego eksperymentu społecznego. Trudno jest w tej chwili wyrokować, jakie będą jego skutki. Fale migracji zmieniają społeczeństwa na całym świecie. Mogą też zmienić wiele w życiu i relacjach międzyludzkich w wielu krajach Europy. W Polsce także. Nie wiemy jeszcze, jaki będzie wpływ tych wielkich wędrówek narodów na kształt i charakter społeczeństw, jakie mogą powodować zmiany.

Przecież wiemy i widzimy, jak fale migracji zmieniają społeczeństwa. Przewiduje się i prognozuje, że np. Stany Zjednoczone Ameryki nie będą miały większościowej grupy za trzy dekady. Według prognoz Pew Research, do 2050 roku Szwecja może mieć od 20 do 30 procent muzułmanów. Jak mówi przysłowie, wszyscy są teraz wszędzie. W Polsce również w niektórych miastach, na ulicach, chodnikach słyszymy rozmowy w wielu językach. To nie są tylko turyści, ale też stali mieszkańcy naszego kraju. Pracują tu, prowadzą swoje różne firmy. Są to ludzie wielu narodów świata.
Stan wzajemnej współzależności
Współpracujemy z nimi i prowadzimy różne przemysłowo-usługowe interesy. Np. firma przewozowa, którą zatrudniłem, była ukraińska. A właścicielami niektórych firm są Polacy, ale załogi są różnej narodowości. Takich firm w naszych miastach i miasteczkach jest już sporo i stale ich przybywa. To dowodzi, że wchodzimy coraz bardziej i w coraz większym zakresie w stan wzajemnej współzależności. W wyniku tego miliony ludzi dostrzegają, że tracą swój kraj, tracą miejsce, kulturę.
Wśród nich są i tacy, którzy nie mają świadomości, że oddalają się od swoich narodowych korzeni. Może je mają, lecz są tak zabiegani, by jakoś się urządzić i stworzyć znośne warunki bytowania, jakie daje im nowa rzeczywistość społeczno-polityczna danego kraju. Bo w swoich państwach żyli bardzo często w ubóstwie. Populiści niemal na całym świecie mówią, że pomagają im odzyskać kontrolę.
Natomiast wysoko wykształceni biali postępowcy mówią im: jeśli chcesz ograniczyć imigrację, prawdopodobnie jesteś rasistą. Jak zauważa Eric Kaumann w swojej książce „Whiteshift”, 91,3 procent białych wyborców Hillary Clinton ze stopniem naukowym, stwierdza, że rasistowskie jest pragnienie mniejszej imigracji z przyczyn etnicznych i kulturowych. Wydaje się, że aby dotrzeć do tych wyborców, potrzebujemy lepszej odpowiedzi na jedno z głównych wyzwań naszych czasów. Jak stworzyć masową, wielokulturową demokrację, w której ludzie czują się jak w domu.
Najbardziej osobisty poziom
Jednak niektórzy dostrzegają lepszą odpowiedź. Otóż imigracja jest zawsze na najbardziej osobistym poziomie spotkaniem kulturowym. W pewnym uproszczeniu – dana osoba z jednym językiem i systemem wartości wchodzi w interakcje z osobą z innym językiem i innym systemem wartości.
Kiedy ludzie spotykają się w ten sposób, narażają swoje opinie, tożsamość i styl życia na potencjalne zmiany. Proces ten może być niepokojący.
Kluczowe pytanie brzmi: czy ludzie uczestniczący w spotkaniu czują się na tyle bezpiecznie, aby uczyć się na nim, a nie reagować z niepokojem i strachem?
Proszenie milionów ludzi o zaakceptowanie wysokiej imigracji, gdy oni już żyją z maksymalną niepewnością, może być ryzykowne. Ich płace maleją, ich rodziny i społeczności rozpadają się, ich kościoły kurczą się, usługi rządowe są obcinane, ich wartości i tożsamość narodowa są niestabilne.
Lekcja jest taka, że aby stworzyć pluralistyczne społeczeństwo, najpierw musisz pomóc ludziom osadzić się w bezpiecznej bazie. Obejmuje to bezpieczeństwo ekonomiczne i zdrowotne, ale także bezpieczeństwo kulturowe i duchowe.
Osadzenie w lokalnej kulturze
Polega to na oferowaniu ludziom możliwości osadzenia się w lokalnej kulturze, praktykowania ich szczególnej wiary, życia według lokalnych wartości, które mogą wydawać się im obce. Tylko osoby, które są bezpieczne, zakorzenione w swoim szczególnym środowisku kulturowym są wystarczająco pewne siebie, aby cieszyć się spotkaniem z różnicą.
Oto paradoks pluralizmu: by skłonić ludzi do integracji z innymi, musisz im pomóc w tworzeniu bliskich społeczności z ich własnym rodzajem. Kosmopolici nigdy tego nie rozumieją.
Osoba mocno zakorzeniona może wyjść i cieszyć się przygodą pluralizmu. Osoba o pluralistycznym sposobie myślenia przyznaje, że prawda Boga jest radykalnie rozproszona. Nie jest zawarta w jednej tradycji i społeczności. Pluralizm nie postrzega społeczeństwa jako rywalizacji o ograniczone zasoby, ale jako wspólną podróż odkrywczą w poszukiwaniu największych życiowych odpowiedzi.
Obywatelski obowiązek odwagi
Pluralizm oferuje nam szansę i obywatelski obowiązek bycia odważnym odkrywcą społecznym, wędrującym po subkulturach, czasem mającym ekscytujące doświadczenie bycia jednym z was w pokoju, zbierającym mądrość osadzoną w życiu innych ludzi. Kluczową pluralistyczną cechą jest ciekawość, przeciwieństwo lęku. Eksploracja społeczna to umiejętność.
Wymaga to zdolności nie tylko tolerowania różnicy, ale także powitania jej z hojnością ducha. Wchodząc do każdego pokoju pewni swoich przekonań, ale pokornie świadomi, że nie są to jedyne przekonania.
Wydaje się, że w pluralistycznym społeczeństwie instytucje takie, jak szkoły, firmy i dzielnice muszą być zorganizowane w taki sposób, aby oferowały oba rodzaje doświadczeń: łączenie doświadczenia w ramach własnej tradycji w celu stworzenia zakorzenienia, a także łączenie doświadczeń oferujących podróże ciekawości w różnych ekosystemach moralnych.
Konserwatyści zwykle podkreślają wartość bycia zakorzenionym w miejscu. Postępowcy mają tendencję do świętowania życia poprzez różnice. Życie jest nieszczęśliwe, a naród jest zniszczony, chyba że zostanie zrobione i jedno, i drugie.
Tyle moich uwag o wielokulturowości i o wymiarze światowym. Ale chcę także wypowiedzieć się w odniesieniu do naszego wymiaru tu i teraz w Polsce. Przecież jest prawdą oczywistą, że nasza historia ludzi mieszkających na terytorium między Bugiem a Odrą, morzem i górami to istna mozaika dziedzictwa kulturowego.
Temu nie można zaprzeczyć. Polacy, ale i inne nacje żyjące wiele wieków na tych ziemiach tworzyli i wzbogacali naszą kulturę, byli ważnym filarem narodowej tożsamości, walki z zaborcami o jej przetrwanie. Przez długie lata byliśmy także państwem wielonarodowym. Żyli wśród nas Żydzi, Ukraińcy, Litwini, Niemcy, Białorusini, a nawet Tatarzy. Była to także mozaika wyznaniowa; rzymskokatolicy, ewangeliści, judaiści, prawosławni, a nawet muzułmanie i jeszcze inni wyznawcy Boga.
Wzbogacają duchowo i kulturalnie
Ich przedstawiciele, wyznawcy wielu wyznań i narodowości tworzyli dzieła sztuki artystycznej, które wzbogacają duchowo i kulturowo-cywilizacyjnie nas, Polskę i Polaków wszystkich pokoleń. Temu przecież nie można zaprzeczyć. To trzeba doceniać i pamiętać, bo jest to prawda historyczna. To nasz dorobek kulturowy wielu pokoleń narodowych.
Mniejszości narodowe też mają swój znaczący udział w tym bogactwie dóbr służących także edukacji i rozwojowi intelektualnemu mieszkańców Polski. Nie można zapominać, że nasza kultura była i jest kształtowana przez różne prądy kulturowe, a ich wpływy są widoczne we wszystkich okresach naszej państwowości. Nie możemy nie dostrzegać naszych korzeni, tradycji wielowiekowej. To powinno być niejako fundamentem teraźniejszości wielokulturowej, oparciem motywującym naszą narodową kulturę.
Wypowiadając się na temat wielokulturowości nie mogłem pominąć jej wymiaru światowego. Polska, państwo w środku Europy, do którego docierają różne prądy kulturowe, niekiedy o dużym zakresie, różne aspiracje otaczającego nas świata przedstawiającego przecież sobą mozaikę kultur narodowych.
Obwarowana wyspa na oceanie
To, co się dzieje w całym świecie w tym zakresie, ma też określony wpływ na nasze życie, kulturę, a w szczególności na naszą tożsamość narodową. Nie stanowimy przecież jako państwo zamkniętej, obwarowanej wyspy na oceanie, na którą nie dochodzą żadne wieści, m.in. kulturowe, ich określone wartości. Przeto ogromnie ważnym problemem jest, jak się zachować wobec ekspansji wraz z przemieszczaniem się dużej liczby ludzi i prezentowanymi przez nich wartościami kulturowymi. Nie możemy być obojętni na bogactwo innych narodowych kultur. Nasze otwarcie się na te problemy wymaga prowadzenia odpowiedniej polityki kulturowej, w tym edukacyjnej.
To wcale nie oznacza, że godzimy się na upowszechnianie i zachwyty zjawiskami, twórcami i ich dziełami o niskich walorach artystycznych i duchowych. Nie może być bezkrytycznej, nieobiektywnej oceny poziomu artystycznego utworów przez niektóre instytucje publiczne, w tym telewizję i wydawnictwa.
Trzeba powiedzieć wprost, że niektóre dziedziny kultury prezentowane są na niskim poziomie artystycznym i intelektualnym. Formą i treścią są po prostu nijakie, zabarwione niekiedy kiczem i beztalenciem. Mamy przecież odpowiednie instrumenty wartościowania tego, co nam się oferuje z zagranicy.
Mamy wspaniałych znawców w wielu dziedzinach sztuki i kultury. Nie zawsze są oni dopuszczeni do głosu. Taka jest niekiedy totalna propaganda. Bywa, że ktoś wedle profesjonalistów nie umie śpiewać, ale uruchamia się potężne środki, by pokazać, jak ten ktoś jest wspaniały, mimo że natura nie obdarzyła go talentem wokalnym.
Jest potrzebna odwaga i racjonalny, profesjonalny głos tych, którzy krytycznie oceniają utwory, ich prezentowanie na naszych scenach, przy wykorzystaniu bogactwa technicznych środków przekazu.
Wątpliwości kosmopolityczne
Nie może być zgody i tolerancji dla bezkrytycznego zachwycania się dziełami o wątpliwych wartościach artystycznych. Zjawisko kosmopolityzmu zauważalne w Polsce jest szkodliwe. Przeceniamy często zjawiska kulturowe innych narodów, jak Ameryki i innych anglojęzycznych krajów. Są to nawet niekiedy wzorce nam obce, których nie powinno się upowszechniać z powodu bylejakości ich treści i formy.
Tandeta obca wypiera często nasze prawdziwe dzieła. To nieobiektywne prezentowanie, a nawet ich zalew z innych sfer kulturowych tworzy niekorzystne warunki dla naszej twórczości narodowej. Zamyka także możliwości rozwoju młodym, utalentowanym twórcom kultury z różnych dziedzin, a szczególnie pokazywania ich na naszych scenach estradowych.
To nie znaczy, że powinniśmy zamykać się przed kulturą innych narodów tu i teraz. Trzeba i należy być otwartym na nowe zjawiska kulturowe na wysokim poziomie, które pojawiają się w innych państwach. To, co rzeczywiście jest nowe, wartościowe i o wysokich wartościach artystycznych, trzeba upowszechniać i u nas, w Polsce. Ale koniecznie trzeba je oceniać wedle kryteriów artystycznych, i tylko artystycznych, niezależnie od tego, kto jest ich twórcą.
Kryterium oceny
Historycy i krytycy kultury, znawcy dzieł sztuki przypominają nam i stale mówią, że jedynym kryterium oceny, co jest dziełem artystycznym i zasługuje na zainteresowanie, jest kryterium artystyczne oraz intelektualne wartości, jakie ono wyraża. Nade wszystko artystyczne kryterium oceny. A nie ocena osoby, twórcy, autora, jego narodowość i poglądy polityczno-ideowe. A, niestety, bywa różnie w praktyce polityki kulturalnej.
Czasami dzieło sztuki ocenia się przy uwzględnieniu nazwiska twórcy, a więc czynniki pozaartystyczne. Często bywa, że właśnie z powodu poglądów twórcy dzieła jest on przemilczany, niezauważalny. Takie skrzywienie w polityce kulturalnej przynosi tylko szkody dla kultury narodowej. Dlatego wiele dzieł prozy, poezji, nauk humanistycznych i dzieł malarstwa artystycznego nie może przekroczyć tego muru milczenia niektórych instytucji państwowych, ale także publicznych, np. telewizji czy wydawnictw. Są one upowszechniane w małej przestrzeni, w nakładzie prywatnym autora.
To dotyka nawet niektórych naszych noblistów, z których jesteśmy dumni, bo walnie przyczynili się do wzbogacenia naszej narodowej kultury i którzy zasługują na wsparcie państwa w upowszechnianiu ich dzieł na całym świecie.
Represyjne konsekwencje
Przypomina to nam zjawisko z czasów przeszłości, kiedy to nasi pisarze nie mogli wydawać swoich książek oraz publikować swoich prac z uwagi na ich działalność opozycyjną i przekonania. Przemycali niekiedy swoje prace do państw zachodnich, Francji, Niemiec, Anglii. Nawet ponosili różne represyjne konsekwencje. Po przemianach ustrojowych mówiono, że tego już nie będzie. Nowa władza zapowiadała istotne zmiany w sferze kultury. Jednak te cienie dalej się pojawiają, przypominając, jak to kiedyś sterowano i kreowano twórców kultury. Liczyły się oceny polityczne twórców, a nie kryterium artystyczne.
Wielu twórców dzieł artystycznych nie może ich wydawać i upowszechniać z uwagi na to, że instytucje państwowe nie są nimi zainteresowane. To zjawisko bardzo przeszkadza naszym autorom w upowszechnianiu swego dorobku w innych państwach świata i Europy.
Wartości świata całego
Wielokulturowość to nie tylko przemieszczanie się dużych grup ludzi, przynoszenia ich wartości niemal z całego świata. To także określona polityka kulturotwórcza prowadzona przez państwo, jego liczne instytucje. Czy jest to polityka otwarta na różne wartości, czy też uwarunkowana określonymi zasadami ideowymi i politycznymi? Czy dostrzega się wszystkich, którzy tworzą dobra duchowe, kulturalne, czy tylko tych, którzy wspierają obecną, tzw. dobrą zmianę, która zdobytej władzy nie odda? Było kiedyś takie zawołanie realizowane w praktyce rządzenia. Jak ci, co tak mówili, musieli oddać władzę, bo taki był nowy proces, etap naszej polskiej rzeczywistości.
Jestem rencistą, mam więc trochę czasu, by uczestniczyć w różnych spotkaniach z osobami różnych profesji, zawodów, ale i poglądów na obecną polską rzeczywistość, jej wojenki polsko-polskie najczęściej o władzę, stanowiska. Wypowiadają się różne osoby z prawa i lewa.
Korzystając z ośrodków wczasowo-sanatoryjnych, mam możliwość spotykać się i rozmawiać z osobami z całej Polski różnych zawodów i różnej ich przeszłości. Są to przeważnie starsi ludzie już na emeryturach. Te uwagi i opinie dotyczą całej gamy polskich problemów, w tym także wielokulturowości naszej polskiej kultury, całego naszego systemu zarządzania państwem.
System zarządzania państwem
Wypowiedzi są różne, ale często wskazuje się na pewne podobieństwa tego, co już było. Np. kiedyś decydujący głos miał we wszystkich sprawach pierwszy sekretarz, a teraz prezes partii, która ogłosiła się kierowniczą siłą, która chce czynić tylko dobro i uszczęśliwiać Polskę i Polaków. Że jedynie ta partia wie, jak to zrobić i co robić, by dogonić Zachód w warunkach życia i w ogóle bytowania.
Inni tego nie zrobią, bo nie umieją albo są za leniwi. To są słowa wypowiadane przez liderów tej partii. Tak się mają sprawy także w zakresie wielokulturowości. Pan Kukiz nieustannie powtarza, że trzeba zmienić cały system zarządzania państwem. Ale nie mówi, jak to zrobić. Jego hasło jest tylko pustym politycznym frazesem. Nie ma natomiast odpowiedniego programu. Dlatego widzimy, jak wręcz ręcznie steruje się m.in. kulturą. Jeden dostaje milionowe dotacje, a inny jest po prostu niezauważany.
Baczenie na naszą tożsamość
Zjawisko wielokulturowości może być wielką wartością narodową, wzbogacać nas, ludzi różnych ras i narodowości. Może też sprzyjać rozwojowi cywilizacyjnemu danego państwa, wspierane oczywiście racjonalną polityką kulturalną. Nie można też nie dostrzegać zagrożeń dla kultury i tradycji narodowych. Jest to uwarunkowane baczeniem na naszą tożsamość narodową. Wielokulturowość nie może naszych korzeni spychać na margines kultury.
Trzeba dostrzegać określone wartości, które są wnoszone do Polski. Ale także szacunek do tego, co tworzyły i tworzą inne nacje, mniejszości narodowe. W warunkach integracji europejskiej i globalizacji zamykanie się przed kulturą innych narodów jest szkodliwe, spłyca nasze narodowe wartości kulturowe. Wszak mamy zjawisko wzajemnego przenikania się wielu kultur. Ale jednocześnie nie może być zgody na nieograniczony zalew kultur o niskich walorach artystycznych i duchowych.
Trzeba postawić tamę przed zalewem kiczu, bylejakości i bohomazów, które daleko odbiegają od faktycznej twórczości artystycznej i obyczajowej. Jesteśmy chyba zbyt otwarci na bylejakość wartości kulturalnych i duchowych. Przyjmujemy i upowszechniamy styl życia i obyczaje, które mają się nijak do naszych tradycji i ducha narodowego.
Prawo i obowiązek
Mamy nie tylko prawo, ale i obowiązek obrony naszego sposobu życia, kultury przed zalewem szmiry i zgoła złych wartości, rzekomo artystycznych, w tym kaleczących naszą mowę ojczystą, polszczyznę. Mamy przykłady, że bez głębszej refleksji upowszechniamy wzorce zachowań nie zawsze właściwe naszemu duchowi polskości, ale i pseudoartystyczne.
Jest potrzeba większej selekcji niektórych kultur innych narodów. Powinniśmy także zachować pewien obiektywizm w niektórych obszarach naszej kultury narodowej, np. różnych zespołów artystycznych prezentujących różne utwory śpiewane w obcych językach. Dobrze to robi nasze radio „Pogoda”, zachowujące umiar i profesjonalizm programowy. Właściwie prezentuje melodie, piosenki z wielu lat w języku polskim i innych narodów.
Wielokulturowość tak, ale przy odpowiednim wartościowaniu jakości artystycznej i intelektualnej tego, co chcemy upowszechniać na skalę masową. To tyczy także formy dzieł.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Jak to się robi na świecie

Następny

Pozyskali Krychowiaka za bezcen

Zostaw komentarz