Profesor Jacek Leociak (ur. 1957), szef Zakładu Badań nad Literaturą Zagłady w Instytucie Badań Literackich Polskiej Akademii Nauk jest jednym z najbardziej uznanych znawców problematyki Holokaustu, relacji polsko-żydowskich, także historykiem warszawskiego getta („Getto warszawskie. Przewodnik po nieistniejącym mieście”, napisany wspólnie z Barbarą Engelking), badaczem problematyki „Tekstu wobec Zagłady”. („O relacjach z getta warszawskiego”). Wraz z Barbarą Engelking przygotował koncepcję galerii „Zagłada” w Muzeum Żydów Polskich „Polin”.
„Młyny Boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie”, niewielka objętościowo książeczka to pakiet zapisków Jacka Leociaka dotyczących stosunku Kościoła katolickiego do antysemityzmu i Holokaustu. Leociak nie neguje licznych pozytywnych, udokumentowanych przejawów pomocy Żydom ze strony Kościoła, ale demaskuje rzekomą wielką skalę tego zjawiska i podważa mit, tworzony przez kościelną historiografię, według którego postawa Kościoła była w tym względzie nieskazitelnym, niedościgłym wzorem. Jacek Leociak zawiesza w tej książce postawę bezstronnego naukowca, a może raczej przestawia akcenty. Jest ostry, sarkastyczny, ironiczny (ale nie ironią romantyczną) od pierwszych stron wstępu, gdy kontruje dwie najbardziej znane autohagiograficzne publikacje kościelne odnoszące się do Zagłady – anonimowe opracowanie z 1968 roku „Dzieło miłosierdzia chrześcijańskiego. Polskie duchowieństwo a Żydzi w latach okupacji hitlerowskiej” oraz książkę Edwarda Kopówki i księdza Pawła Rytela-Adrianika „Dam mu imię na wieki. Polacy z okolic Treblinki ratujący Żydów”. Pierwszej przypisuje rolę fałszywej, opartej na wątłych i wątpliwych źródłach, podstawy mitu masowego zaangażowania Kościoła katolickiego w ratowanie Żydów, drugiej – próbę przypisania tej chwalebnej roli nurtowi katolicko-narodowemu jako całości. Obu zarzuca słabą podstawę źródłową i naukową oraz skłonność do nieuprawnionych generalizacji. Obu autorom nie szczędzi Leociak sarkazmu i złośliwości, co zresztą należy do czytelniczych walorów tej książki: „Otóż przyjmują (autorzy – przyp. K.L.) jako aksjomat, że księża ukrywali Żydów, ale nie zostało to wykryte, więc nie byli represjonowani i szczęśliwie przeżyli wojnę – jak dekonstruuje tę argumentację Dariusz Libionka”. Napisał Jacek Leociak: „Przyznaję, że postawa Kościoła hierarchicznego oraz poszczególnych duchownych w czasie Holokaustu dręczy mnie od dawna. Zacząłem więc na kartkach spisywać to, co nie daje mi spokoju. Zastanawia mnie, w jaki sposób instytucja powołana do niesienia przesłania miłości bliźniego, jakże często, niezależnie od czasów i miejsca, wikłała się w działania niejednokrotnie przynoszące krew i łzy. Problem polega na tym, czy reputację instytucji, która od tylu wieków się myli, która popełniała przestępstwa często na masową skalę i przyczyniła się do cierpień i śmierci tak wielu ludzi na różnych kontynentach – rzeczywiście ratują ci dobrzy, wspaniali, odważni, którzy po prostu wierzą w Chrystusa”. Wspomina więc o odważnych zakonnicach ratujących Żydów, ale i o żydożerczych księżach, Stanisławie Trzeciaku i przedwojennym rektorze Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Józefie Kruszyńskim (który co najmniej otarł się o kolaborację z okupantem), a także o biskupie lubelskim Stefanie Wyszyńskim, przyszłym Prymasie Polski, którego postawa wobec pogromu kieleckiego z lipca 1946 roku była co najmniej, najdelikatniej mówiąc, wymijająca.
Notatki Jacka Leociaka są lekturą fascynującą nie tylko z powodu ich erudycyjnej wartości, walorów stylistycznych, ale także właśnie przez ich wysoką temperaturę moralną, polemiczny, sarkastycznie gorzki temperament autora. To dobrze, że traf sprawił, iż ukazały się one w czasie między obozem rządzącym w Polsce a Izraelem i środowiskami żydowskimi, religijnymi i laickimi. To zwiększa szansę, że nie zostanie przemilczana, a niebezpieczeństwo przemilczenia jest duże bo chodzi o reputację instytucji, której waga w polskim życiu społecznym jest bardzo duża.
Jacek Leociak nie kryje, że jest w swoich ocenach ostry i subiektywny, nie kryje swojego stosunku emocjonalnego do Kwestii. Nawet to podkreśla. Jego uwagi są rzeczywiście ostre, kąśliwe. Poszczególne, oznaczone numerami cząstki zapisków, to często mini-pamflety, a kwantyfikator chronologii historycznej, jaką autor nimi obejmuje, jest rozległy, od Kościoła wczesnych wieków chrześcijaństwa po spory niemal bieżące, z naszych dni. Leociak nawiązuje do rozległych obszarów literatury Przedmiotu, więc odnosi się i do dzieł swoich koleżanek i kolegów badaczy, ale i do Zofii Kossak Szczuckiej, prac Jana Tomasza Grosa czy publicystyki Ewy Kurek, z którą nie sympatyzuje, a także do nauk Jana Pawła II i do wielu innych personaliów i wątków. Leociak otwarcie podkreśla: „Według danych z 2007 roku wśród Polaków uhonorowanych medalem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” jest czterdzieści sióstr zakonnych i dwudziestu księży. Na swoich kartkach starałem się jednak notować to, o czym pisze się rzadziej. Wyjmuję je z pudełka po butach firmy Bradshaw and Lloyd. (…) zależy mi na konkretach, nawet na drobiazgach. Nie silę się na bezosobowy chłód czy wyprany z emocji obiektywizm. Przeciwnie – jest to zapis subiektywny, a wybór stronniczy. W końcu to moje pudełko”.
Nie ma sensu by szczegółowo referować tu zawartość „Młynów Bożych” Jacka Leociaka. Także dlatego, że to niemożliwe, bo ta książka to prawdziwy, gęsty silva rerum dotyczących kwestii – Kościół katolicki a antysemityzm i Zagłada. Gorąco rekomenduję lekturę tej znakomitej, pasjonującej publikacji.
Jacek Leociak – „Młyny Boże. Zapiski o Kościele i Zagładzie”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2018, str. 198, ISBN 978-83-8049-646-0