Minister obrony narodowej Antoni Macierewicz zapowiedział, podczas wizyty na poligonie w Zielonce k. Warszawy, że polska armia będzie zaopatrzona w tysiące dronów. Urządzenia mają być wyprodukowane w Polsce.
– Możliwości działania są olbrzymie, skuteczność jak wskazuje ten pokaz także. Liczymy, że dzięki temu nasza armia, nasze zdolności bojowe będą takie, byśmy byli w stanie obronić się przed każdym zagrożeniem – mówił minister. Dodał, że drony to broń masowa i ich skuteczność zależy właśnie od ich liczebności.
Zapowiedział, że będą zakupione m.in. duże drony bojowe, takie jak bezzałogowiec „Łoś”. Mają być podwieszone do niego pociski, co zwiększy jego zdolności bojowe. Z kolei mniejsze drony maja być wykorzystywane m.in. w miastach. Po, co, rodzi się pytanie. Przecież Obrona terytorialna wsparta szybowcami z aeroklubów i bojowymi dronami nikogo do naszych miast nie dopuści…
Ta obrona terytorialna leży panu ministrowi na sercu, bo i przy tej okazji o niej nie zapomniał. Bezzałogowe statki powietrzne mają wszak wspomóc i te doborowe jednostki. – To jest także odpowiedź na te wszystkie nieroztropne uwagi, jakie słyszeliśmy, dotyczące obrony terytorialnej kraju. To będą żołnierze, to będą formacje wyposażone w najnowocześniejszą broń – mówił Macierewicz.
Szef MON oświadczył, że wdrożenie do masowej produkcji zaprezentowanych dronów zajmie co najmniej rok.
Były wiceminister obrony narodowej Romuald Szeremietiew podkreśla w rozmowie z Agencją Informacyjną Polska Press, że jeśli chodzi o możliwości bojowe statków powietrznych to mają one „przed sobą wielką przyszłość, ale na razie jest to jeszcze odległa przyszłość”. Dron jest statkiem powietrznym, który stosunkowo wolno się porusza. W związku z tym łatwo można go zestrzelić środkami, którymi obecnie dysponuje większość wojsk – tłumaczy Szeremietiew.