Nie chcieliśmy wierzyć, ale wygląda na to, że prawda. Były prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko handluje na kijowskim bazarze wyrobami ukraińskiej sztuki ludowej. Konkretnie wyszywankami, czy czymś podobnym. Informację zamieścił ukraiński portal „Nasz Kijów”.
62-letni dziś polityk jest z wykształcenia ekonomistą. Przez sześć lat był prezesem Narodowego Banku Ukrainy, w latach 1999–2001 jej premierem, a potem, w latach 2005–2010, prezydentem tego kraju.
Do znaczenia wyniosła go ulica – był gwiazdą tzw. Pomarańczowej Rewolucji, która była protestem przeciwko wyborczym manipulacjom władz w drugiej turze wyborów prezydenckich w 2004 roku. Wówczas walkę o fotel prezydencki Juszczenko przegrał z Wiktorem Janukowyczem o niecałe 3 proc. Zarówno jego zwolennicy, jak i zagraniczni obserwatorzy, nie uznali tych wyborów za demokratyczne, podejrzewając ukraińskie władze o fałszerstwo. W Kijowie i w całym kraju wybuchły masowe protesty nazwane właśnie „pomarańczową rewolucją”. Cała Ukraina był wówczas pomarańczowa. Nie nosiło się innego szalika niż tylko pomarańczowy, pomarańczowe były baloniki i sto tysięcy innych gadżetów. Nasi przywódcy, którzy wówczas masowo odwiedzali Kijów, na znak solidarności też nosili się w takich pomarańczowych barwach.
Protesty – w kraju i naciski z zagranicy sprawiły w końcu, że Najwyższy Sąd Ukrainy unieważnił wyniki wyborów i nakazał powtórzenie drugiej tury. Tym razem Juszczenko wygrał dystansując Janukowycza o 7 procent. Rychło jednak łaska pańska, która mu towarzyszyła, przesiadła się na pstrego konia i razem z nią pogalopowały notowania. W wyborach prezydenckich w styczniu 2010 zdobył zaledwie 5,45 proc. głosów i odpadł. W wyborach parlamentarnych w 2012 stanął na czele listy wyborczej Naszej Ukrainy, która zyskała 1 proc. głosów i nie przekroczyła progu wyborczego.
Jako prezydent Juszczenko uprawiał politykę z jednej strony zbliżenia z Unią Europejską i jednoczesnej gloryfikacji UPA i OUN – z drugiej. Już wówczas władzom polskim to nie przeszkadzało, choć – tak jak zresztą to się dzieje do dziś – przeszkadza znacznym kręgom polskiego społeczeństwa. W Polsce bez względu na okoliczności obowiązuje jednak polityka anty-rosyjska, co znaczy, że pro-ukraińskość jest uprawiana bez warunków wstępnych. Co prawda teraz PiS doprowadziło do przyjęcia uchwały sejmowej o zbrodni ludobójstwa na Ukrainie, co i tak przecież nie zmienia polsko-ukraińskiej polityki uścisków, uprawianej pod patronatem kolejnych prezydentów – od Kwaśniewskiego przez Kaczyńskiego, Komorowskiego aż po Dudę, który ostatnio, jako jedyny przywódca tego szczebla zaszczycił 25-lecie niepodległości Ukrainy.
Co się stało, że Juszczenko musi dorabiać na bazarze?
Sprzedaje tradycyjne ukraińskie wyszywanki. Rozpoznała go jedna z klientek. Opisywała portalowi „Nasz Kijów”, że Juszczenko siedział na plastikowym krześle i popijał kawę z papierowego kubka. Zgodził się na zdjęcie, był bardzo miły…
Nasza polityka też ma swoje cienie, nawet największe gwiazdy okazują się sezonowe, ale jednak nasi prezydenci po bazarach dorabiać nie muszą. Mają dożywotną pensję, ochronę, i – jak im nie starcza, to co najwyżej zareklamują jakiś klub koszykarski, doradzą temu i owemu, opowiedzą, jak własnymi rękami lepili historię niczym bryłę gliny… I jakoś na chleb z masłem zarobią. A tam… Dzikie pola?
Na marginesie – warto pamiętać, że Wiktor Juszczenko jest kawalerem najwyższego polskiego odznaczenia – Orderu Orła Białego. Jest kolegą „po orderze” wielkich postaci polskiej historii, literatury i sztuki oraz Bronisława Wildsteina. Co będzie, jak ukraińskie soroczki stracą wzięcie i były ukraiński prezydent wystawi na sprzedaż naszego „Orła”? Głupio będzie. Może więc zamiast topić pieniądze w całej Ukrainie z większym pożytkiem będzie pomóc jednemu Juszczence?