Ustawa ograniczająca handel w niedzielę jest pełna dziur niczym ser szwajcarski.
Zgodnie z uchwaloną w piątek 24 listopada przez Sejm ustawą o ograniczeniu handlu w niedziele, od 1 marca 2018 r. będą dwie niedziele handlowe w miesiącu – pierwsza i ostatnia; w 2019 r. handlowa będzie ostatnia niedziela każdego miesiąca, od 2020 r. ma obowiązywać zakaz handlu we wszystkie niedziele. Oczywiście z wyjątkami wskazanymi przez ustawodawcę – czyli z wyjątkiem siedmiu w roku (będą dwie niedziele handlowe przed świętami Bożego Narodzenia, jedna przed Wielkanocą i cztery dodatkowo – ostatnie niedziele: stycznia, kwietnia, czerwca oraz sierpnia).
Spiesz się powoli, pośle PiS!
Okazuje się jednak, że parlamentarzyści PiS tak bardzo spieszyli się z przegłosowaniem ustawy ograniczającej handel, że zostawili w niej mnóstwo furtek, przez które właściciele sklepów będą mogli nowe prawo bezkarnie ominąć. Dziennikarze trochę biją na alarm, a trochę podśmiewają się z parlamentarzystów: przegłosowano przepisy twarde, ale (prawdopodobnie) martwe.
Z zakazu wyłączone będą bowiem sklepy internetowe, sklepy na dworcach, które „bezpośrednio obsługują podróżnych” oraz na stacjach benzynowych (co już zaczyna przybierać karykaturalne formy – przy dystrybutorach paliwa budują się hipermarkety).
Ale okazuje się, że z zakazu zwolnione są hurtowe punkty rolno-spożywcze (na przykład skupy), a także piekarnie, lodziarnie i cukiernie. A dużo wielkopowierzchniowych sklepów posiada piece do wypiekania chleba i ciastek. Carrefour, Lidl, Auchan, Piotr i Paweł, Biedronka… te wszystkie sklepy mogą zgodnie z prawem zostać „piekarnią” lub „cukiernią” bo w nowych przepisach nie wyszczególniono, jaki ma być procent sprzedaży pieczywa, aby obiekt mógł pozostać otwarty.
Wielkopowierzchniowe piekarnie „Biedronka”?
Ustawa została przegłosowana przez Sejm, a w najbliższych dniach trafi do Senatu, a potem na biurko prezydenta Dudy. Jeszcze jest szansa, żeby ją uszczelnić, mogą to zrobić senatorzy.
Natomiast w obecnym kształcie projekt nie satysfakcjonuje związków zawodowych: ani „Solidarności”, ani Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych. Piotr Duda był głęboko rozczarowany, że PiS od razu nie zakazał handlu we wszystkie niedziele w roku, ale dwie w miesiącu pozostawił handlowe. Mówił nawet o zdradzie, jakiej dopuścili się wobec „S” posłowie, którzy w kampanii wyborczej mamili związkowców obietnicą radykalnego postawienia sprawy. Ale ostatecznie podopieczni Dudy dali za wygraną. Przewodniczący Komitetu Inicjatywy Ustawodawczej Alfred Bujara uznał, że „to i tak jest historyczny moment”. Natomiast związany z „S” Janusz Śniadek, obecnie poseł PiS, zapewnił, że „uchwalony kształt ustawy to wszystko, co w tej sytuacji możliwe było do osiągnięcia. Jest to naprawdę wyważona, rozsądna ustawa, która nie utrudni Polakom życia”.
Panowie w sukienkach też marudzą
Co ciekawe, projekt nie zadowala też Kościoła:
„Biskupi podkreślają konieczność przywrócenia całemu społeczeństwu niedzieli jako dnia wypoczynku i czasu budowania więzi rodzinnych oraz umacniania relacji społecznych. Wskazują również, że niedzielny odpoczynek nie może być luksusem dla wybranych, lecz stanowi nierozłączny element sprawiedliwego traktowania wszystkich pracowników. Stąd pilna potrzeba wprowadzenia wszystkich niedziel wolnych od pracy, podobnie jak to już ma miejsce w wielu krajach Unii Europejskiej” – napisał rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, ksiądz Paweł Rytel-Adrianik.
Z ostatniej chwili
Dobrej myśli jest prezydent Andrzej Duda.
– W Niemczech, Austrii sklepy są nieczynne od wielu, wielu lat i nikt przeciwko temu nie protestuje. Jest to normalne – stwierdziła głowa państwa w programie „Kawa na ławę” TVN w rozmowie z red. Bogdanem Rymanowskim. – Kto wie, może to rzeczywiście jest rozsądne rozwiązanie, że ten okres wchodzenia rozwiązania w postaci całkowitego zakazu handlu w niedziele będzie rozciągnięty w czasie, że będziemy się do tego powoli przyzwyczajali. Zdaję sobie sprawę z tego, że być może szereg ludzi w Polsce dzisiaj sobie nie wyobraża, że galerie handlowe mogą być nieczynne w niedziele.
To pokazuje, że prezydent nie przejmuje się szczególnie tymi aspektami ustawy, na które zwrócił uwagę nasz rozmówca.
– Jest to ciekawa wersja wobec wszystkich sporów, które były…
– powiedział na zakończenie.
WYWIAD. „Solidarność” kontra OPZZ
OPZZ natomiast od początku sprzeciwiało się zakazowi w obecnym kształcie. Jaka była wizja Ogólnopolskiego Porozumienia, zapytaliśmy Piotra Szumlewicza, doradcę OPZZ:
„Solidarność” ma do rządu żal, że ograniczenie wprowadza się stopniowo. A jak OPZZ zapatruje się na przegłosowaną ustawę?
Jesteśmy wobec ustawy krytyczni i trudno nam zrozumieć, jak związek zawodowy może forsować tak szkodliwe regulacje. Proponowane rozwiązania wcale nie oznaczają zakazu handlu w niedzielę, lecz dowartościowują małe sklepy osiedlowe kosztem hipermarketów i galerii handlowych. Autorzy ustawy w uzasadnieniu napisali wręcz, że liczba osób pracujących w niedzielę nie powinna się zmniejszyć, ponieważ siła robocza przeniesie się do małych sklepów na samozatrudnienie i do innych branż takich jak gastronomia. Dane Głównego Urzędu Statystycznego dowodzą, że płace w dużych placówkach handlowych są o wiele wyższe niż w małych sklepach, a zgodnie z raportami Państwowej Inspekcji Pracy prawa pracownicze są najrzadziej łamane w zagranicznych sklepach wielkopowierzchniowych, a najczęściej w najmniejszych placówkach krajowych. Nie chodzi więc o prawa pracownicze, a wręcz wdrożenie ustawy może przyczynić się do pogorszenia warunków pracy w branży. Z uzasadnienia ustawy wynika, że chodzi raczej o argumenty religijne i niechęć do dużych placówek handlowych z udziałem kapitału zagranicznego.
Jakie rozwiązania proponowaliście?
OPZZ od wielu miesięcy postuluje 2,5 razy wyższe wynagrodzenia za każdą pracę w niedzielę – niezależnie od branży i regionu. Wszak już dzisiaj tysiące pracowników gastronomii, energetyki, transportu, policji, straży pożarnej, wojska, służby zdrowia, szkolnictwa czy kultury pracują w niedziele. Ani projekt Solidarności, ani partii rządzącej nie odnosi się do tych pracowników. Trudno zrozumieć, dlaczego ustawodawca zajął się akurat handlem, a nie gastronomią czy kulturą. Rozwiązanie OPZZ dotyczy wszystkich branż. W ten sposób chcemy też wzmocnić pozycję na rynku tych sklepów i firm z innych branż, które są skłonne lepiej płacić pracownikom. Pozostałe mogą być zamknięte w niedziele. Ustawa większości parlamentarnej nie odnosi się też do czasu pracy, a Polacy należą do najdłużej pracujących ze wszystkich społeczeństw Unii Europejskiej. Dlatego proponujemy wydłużenie urlopu wypoczynkowego do 32 dni i rozważamy skrócenie tygodniowego czasu pracy do 38 godzin.
Co z dziurami w projekcie? Wychodzi na to, że piekarnie, cukiernie, sklepy przy dworcach i stacje benzynowe będą mogły bezkarnie pracować w niedzielę. Ucierpią najsłabsi?
Ustawa jest źle przygotowana i zawiera mnóstwo nieprecyzyjnych przepisów. W ten sposób pozostawia pole do nadużyć i arbitralności. Przykładowo w ustawie czytamy, że otwarte pozostaną placówki handlowe na dworcach w zakresie związanym z bezpośrednią obsługą podróżnych. Co to znaczy? Czy kremy do rąk będą dostępne? A odzież? Rękawiczki i ciepłe skarpety w zimie, a w lecie koszulki z krótkim rękawem? Do jedzenia tylko potrawy na ciepło czy również dżemy i wędliny, ale makarony i ryże już nie? Takich niejasności jest mnóstwo. Dlatego ustawa nie spełnia kryteriów poprawnej legislacji. Na chaosie ucierpią wszyscy.
Czy wprowadzenie zakazu handlu w niedzielę uderza w kobiety, które będą zmuszone „wolną” niedzielę poświęcić na gotowanie i usługiwanie?
Ustawa jest częścią pakietu na rzecz wzmocnienia tradycyjnego modelu rodziny. Zniesiono już obowiązek szkolny dla sześciolatków, znacznie obniżono wiek emerytalny kobiet, w szkolnych podstawach programowych uczy się dzieci wdrażać do konserwatywnie określonych ról płciowych. Teraz PiS chce, aby w niedziele kobiety nie mogły chodzić po galeriach handlowych, które najwyraźniej rządzącym kojarzą się z zepsuciem i rozpustą. To nie jest dobra zmiana. Nie każda kobieta chce w niedziele sprzątać i gotować. Znacznie lepszym kierunkiem reform byłby rozwój powszechnie dostępnych żłobków i przedszkoli, nacisk na wyższe płace oraz poprawa infrastruktury rozrywkowej i kulturalnej. A niedziele niech każdy spędza tak jak lubi, a nie zgodnie z dekretami władzy.
WK