– Wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą nie może być traktowany jako obraza uczuć religijnych, ponieważ intencją oskarżonych nie było obrażenie ani znieważenie katolików – stwierdziła sędzia Agnieszka Warchoł, uzasadniając wyrok uniewinniający w sprawie Elżbiety Podleśnej, Anny Prus i Joanny Gzyry-Iskandar.
Kobiety, wzburzone homofobiczną instalacją w kościele w Płocku (Grób Pański atakujący LGBT), rozkleiły w okolicach świątyni plakaty z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej w tęczowej aureoli oraz listę biskupów, odpowiedzialnych za krycie pedofili. Sąd rozstrzygał, czy doszło do obrazy uczuć religijnych.
Występujący przed płockim sądem ksiądz wyglądał na bardzo obrażonego, a Kaja Godek, oskarżycielka posiłkowa, powoływała się na przepisy Kościoła katolickiego (jakby w świeckim państwie miały one znaczenie w sądzie). Jednak po trzech rozprawach i wysłuchaniu również trzech oskarżonych sędzia nie miała wątpliwości: kobiety nie zamierzały uderzyć w uczucia katolików, a wskazać na problem homofobii w Kościele. Nie można zatem uznać ich za winne.
Sąd określił ich działania jako prowokujące, jednak mieszczące się w granicach wolności słowa. To wystarczyło, by Kaja Godek uznała, że sąd „przyzwolił na lewacką agresję na Boga i Jego Matkę oraz na katolików” i zapowiedziała odwołanie od wyroku Z kolei uniewinnione nie kryły radości. – Przez chwilę mogę cieszy się taką Polską, jaką sobie wyobrażam i o jakiej marzę. Taką, w której jest akceptacja, różnobarwność, jest przyjaźń, poczucie wspólnoty – powiedziała Onetowi Elżbieta Podleśna.