Lubczynski i Waniek
„Naprzód, naprzód, i jeszcze raz naprzód. Do zwycięstwa” – zawołał na konwencji PiS Zapluty Karzeł Reakcji. No tak, naprzód, ale w którą stronę? Bo „naprzód” oznacza tylko „przodem do przodu”, jak powiada brutalny cham Edek w „Tangu” Sławomira Mrożka. Ale jeśli przód znajdzie się na przodzie, to gdzie znajdzie się tył, czyli zad? Bo dla zadu, to zad będzie przodem, a wspomniany przód – tyłem. Bardzo ogólnikowe hasło ZKR stwarza zatem istotne problemy interpretacyjne co do azymutu. Co dla jednego przodem, dla drugiego tyłem. To tak jak z dnem. Dla jednego dno jest dnem, dla innego – sufitem, w który się puka.
PiS nie rozstaje się z maniakalnym zainteresowaniem zawartością macic Polek. Rząd Pinokia wprowadza rejestr ciąż. Jakby niczego nie nauczył ich gniew kobiet i kilkuletnia fala protestów oraz ich konsekwencja w postaci utraty głosów młodego pokolenia kobiet. Jak również radykalny spadek urodzeń, bo niewiele kobiet decyduje się zachodzić w ciążę i rodzić w atmosferze podszytej terrorem państwowym. Prokurator jako drugi obok ginekologa członek komitetu witającego nowe życie, to nie jest zachęta do rodzenia.
Dudi wręczył kolejną transzę odznaczeń państwowych. Sęk w tym, że od lat odznaczane są tylko ex-solidaruchy i ich rozmaici poputczycy. Od lat żadnego odznaczenia nie otrzymał nikt, kto nie należał do solidaruchowej kasty, a jest takich wielu wśród osób zasłużonych. Słowem solidaruchowszczyzna zrobiła sobie z państwowej orderowni kastowy folwark, a przecież ordery to sprawa ogólnopaństwowa i nie powinna być sekciarską bańką.
Nie do pomyślenia jest, by wędrując po Paryżu natknąć się na zrujnowany pałac, choć pałaców ci w tym mieście dostatek, tysiąc razy więcej niż w Warszawie. Antoni Wiesztort zwrócił w „Trybunie” uwagę na koszmarnie zaniedbany obiekt w centrum stolicy, co jest ewidentną winą władz Warszawy. Bigos do tego obrazu nędzy i rozpaczy dołącza coś jeszcze gorszego – obserwowany od wielu lat ponury obrazek w postaci także będącego w gestii Miasta Stołecznego Warszawy tzw. Pałacu Błękitnego, położonego u zbiegu Senatorskiej i placu Bankowego, czyli w historycznym centrum, sto metrów od ratusza, od gabinetu pana Rafała? To obiekt historyczny uwieczniony na obrazie przez Bernarda Bellotto Canaletto. Jak można utrzymywać latami taki obiekt w ruinie, pośród śmiecia i rozplenionego zielska? O ścianę natomiast sąsiaduje z ratuszem siedziba głośnej galerii podróbek malarstwa imienia Porczyńskich. Jest ona od co najmniej kilku lat zamknięta na cztery spusty, a od administracji nie sposób się czegokolwiek dowiedzieć. Może by ktoś zajął się tym, bo to zamknięcie wydaje się Bigosowi coraz bardziej podejrzane.