Mieszkańcy Bydgoszczy pokazali, co sądzą o prowadzonej ze ślepym zapałem dekomunizacji ulic. W internetowym głosowaniu nad nazwami, które zastąpią nazwy „totalitarne”, wygrało poczucie humoru i absurdu sytuacji.
– Wśród mieszkańców niestety dominuje niechęć do zmiany nazw ulic. W wielu przypadkach wynika to z niezrozumienia tematu albo umysłowego lenistwa – z żalem, ale realistycznie wypowiadał się w kwietniu na łamach „Tygodnika Bydgoskiego” przewodniczący Rady Osiedla Nowy Fordon. Mimo to Rada postanowiła dać mieszkańcom szansę zaproponowania nowych patronów dla ulic, których wyrzucenie nakazał IPN. Dodać wypada, że najbardziej rażące policję historyczną nazwy, jak aleja Ludowego Wojska Polskiego, dawno z Bydgoszczy zniknęły. W niedawno zakończonym głosowaniu bydgoszczanie szukali „godniejszych następców” m.in. dla lokalnego działacza robotniczego Józefa Powalisza czy dziennikarza sportowego i więźnia hitlerowskich obozów Romana Chłodzińskiego.
Opublikowane na stronie dekomunizacjafordon.pl wyniki pokazują, że IPN ma jeszcze w Bydgoszczy mnóstwo pracy. W głosowaniu nad każdą ulicą o niewłaściwej nazwie w czołówce była opcja „bez zmian”. W kilku przypadkach na pierwszych miejscach znalazły się propozycje pokazujące, delikatnie mówiąc, że mieszkańcy mają ważniejsze problemy niż nazewnictwo przestrzeni publicznej. I tak zaproponowano, by ulicę Duracza przemianować na Dragon Balla – japońska kreskówka wygrała w cuglach, wyprzedzając inne propozycje o kilkaset głosów. Zamiast Zygmunta Berlinga zaproponowano Clinta Eastwooda. Aktor bez problemu pokonał nie tylko rotmistrza Pileckiego, ale i „Polskę Walczącą , Żołnierzy wyklętych” (zapis oryginalny). Przy ulicy Planu Sześcioletniego opcja „bez zmian” nie dała szans m.in. „Ince”, zaś zamiast Zbigniewa Załuskiego na patrona fordońskiego parku mieszkańcy zaproponowali Obi-Wana Kenobiego z „Gwiezdnych wojen”.
Najpoważniejszych działań ze strony dekomunizatorów wymaga jednak 249 osób, które w głosowaniu nad ulicą Oskara Langego zaproponowały na nowego patrona Karola Marksa. Wygrała wprawdzie opcja „Bohaterów” (też podejrzana, nie jest powiedziane wprost, że to właściwi bohaterowie), ale sam fakt, że postać tak znienawidzona przez prawicę w ogóle jest nadal rozpoznawalna to prawdziwa klęska IPN.