9 grudnia 2024

loader

Deklaracje bez pokrycia

Ci wstrętni okupanci

uchodźcy Litwa

Spontaniczna solidarność Polaków z narodem ukraińskim zaatakowanym i wykrwawianym przez moskiewskiego rzezimieszka przeszła wszelkie wyobrażenie nawet u tych naszych krajanów, którzy uważają nas za naród bez skazy i zmazy.

Nie ma chyba dziedziny życia w której Polacy nie wspierają Ukraińców ( poza fizycznym zorganizowanym uczestnictwem w walce zbrojnej), a zwłaszcza uchodźców, których jest już u nas pół miliona i wciąż płynie rzeka dzieci i matek szukających pomocy.

Na kartach historii na pewno będzie to zapisane.

I może historia łaskawie przemilczy reakcje tych, którzy pełni zawiści już zazdroszczą tym matkom i ich dzieciom wsparcia w postaci nakarmienia, pomocy lekarskiej, dachu nad głową, nawet tamponów! I z drugiej strony może litościwie przemilczy zachowania tych zakutych łbów, którzy nagle zaczęli obrażać, szczuć i wyganiać z Polski Rosjan, mieszkających u nas wiele lat, wtopionych w nasze społeczności i doskonale z nimi współżyjących. Co oni mają wspólnego z bandytą Putinem?! Nie są winni nawet jego wyborowi na prezydenta, bo nie brali udziału w wyborach w Rosji.

Ale na szczęście zarówno ci co zazdroszczą pomocy ukraińskim dzieciom i ich matkom, jak i ci co wyszczuwają z naszego kraju niczemu niewinnych Rosjan, to odsetek wśród ludzi przyzwoitych. Reakcja zdecydowanej większości polskiego społeczeństwa wypłynęła z ludzkich serc, z ich wrażliwości, dobroci. Pomagających nikt administracyjnie nie organizował. Ludzie w pierwszym momencie reagowali pojedynczo, potem zaczęli łączyć się w grupy; z dnia na dzień, z godziny na godzinę, z minuty na minutę było ich coraz więcej, więcej…

I dopiero wtedy pojawili się ci, których obowiązkiem, jako gospodarzy kraju, było od początku nie tylko koordynowanie tej pomocy, ale i jej mocne wsparcie środkami pozostającymi w dyspozycji państwa.

Znowu doświadczyliśmy wystąpień pełnych ogólników, frazesów o współczuciu, pomocy itp. ale…

Ci spontaniczni, rzeczywiście pierwsi w działaniu w wystąpieniach czynowników byli już wymieniani na drugim miejscu. Niejednokrotnie słyszeliśmy: „Rząd i społeczeństwo (w domyśle – pod światłym kierownictwem rządzących) ruszyło z pomocą.

Po samochwalstwie słownym poszły czyny, czyli czynowników wyprawy na przejścia graniczne, na punkty w których uchodźcy, czekający przez kilkadziesiąt godzin na możliwość przedostania się na stronę polską (niestety ukraińska straż graniczna wielokrotnie okazała się niesprawna) marzyli nie o ujrzeniu po przekroczeniu granicy buźki zadowolonego z siebie ważnego urzędasa, ale o zaspokojeniu głodu, ogrzaniu się, śnie.

Zabrzmi to brutalnie co napiszę i proszę to potraktować jako przenośnię, ale Putin zrobił naszej władzy prezent. Dostała szansę zmiany kierunku jazdy. Prezydent i premier z niej skorzystali. Przełożyli zwrotnicę. Nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki okazało się, że Unia jest cacy, że tylko z nią możemy czuć się bezpiecznie, a konieczność pełnej współpracy z Brukselą jest jasna jak słońce.

Niemniej postępowaniu prezydenta i premiera, na których zeszło opamiętanie, chociaż raczej nazwałbym to politycznym wyrachowaniem (jak go zwał tak go zwał, dobrze że wreszcie jest) należy przyklasnąć i popierać ich działania w tym kierunku. Powinni mieć świadomość, że wszyscy zdrowo myślący w kraju wspierają ich w tym zbożnym dziele, niezależnie od tego co kieruje ich postępowaniem.

Z powrotem łaskawego spojrzenia na Unię nagle zniknęli wszyscy harcownicy podważający nadrzędność praw unijnych nad prawem krajowym, krytykujący unijną interpretację praw i swobód obywatelskich, jak Ziobro, Czarnek Suski i im podobni. Może prezes schował ich u siebie w piwnicy przerobionej na schron? Sam wicepremier ds. bezpieczeństwa też przepadł. Nie można wykluczyć, że wraz ze swoimi piwnicznymi gośćmi prowadzi w schronie narady, co by tu jeszcze spieprzyć w kraju, gdy uspokoi się na Ukrainie i sytuacja w naszym kraju powróci do nienormalnej normy.

W tym czasie w wystąpieniach prezydenta, premiera zaczęło ociekać od takich słów, jak konieczność obrony praw człowieka, wolności, demokracji, swobód obywatelskich, o prawie wszystkich ludzi do życia w wolności i pokoju.

I tu pojawia się potężny, jak grzyb po bombie atomowej, obłok obłudy.

Rządzący wcześniej nie widzieli tych samych praw w odniesieniu do Afgańczyków, Syryjczyków, Irakijczyków, w których nieszczęściu, w odróżnieniu od Ukraińców, Polska też maczała palce. Nie chcieli do nich wyciągnąć pomocnej dłoni a skazywali na śmierć z głodu i zimna w Białowieskiej Puszczy.

Ale na nich nie można było zbić politycznego kapitału, zbudować swojego pełnego szlachetności wizerunku jak na Ukrainie, która jest na oczach całego świata.

I całe szczęście, że jest. Bo chociaż jeden z krajów na świecie gwałconych brudnymi interesami dostaje wreszcie światowe wsparcie. Może dojdzie do surowego ukarania najeźdźcy co może stać się refleksją hamującą innych z takimi skłonnościami?

Ale nieodparcie nasuwa się pytanie: Czy mogą szczerze mówić o uczciwej współpracy z Unią, mówić o obronie wolności, demokracji, praw obywatelskich ci, którzy ich nie przestrzegają we własnym kraju?

Uwierzyłbym w ich prawdomówność i prawdziwość ich deklaracji, gdyby w ślad za słowami poszły czyny np. takie jak szybkie dostosowanie się do zasad i zaleceń unijnych w sprawach praworządności; przywrócenie do pracy bezprawnie zawieszonych sędziów, przywrócenie samorządności sędziowskiej; przywrócenie praw kobiet do samostanowienia o sobie; traktowanie wszystkich obywateli jednakowo i likwidacji podziału polskiego narodu na pierwszy i drugi sort; odwołanie ustaw dyskryminacyjnych, sprzecznych z prawami człowieka jak ustawa dezubekizacyjna wprowadzająca odpowiedzialność zbiorową, sprzeczną z obowiązująca w całym cywilizowanym świecie zasadą odpowiedzialności indywidualnej; likwidacja zamrażarki ustaw m.in. w Trybunale Konstytucyjnym, przekazanie go w ręce rzetelnych prawników i przywrócenie mu niezależności poprzez skierowanie osobistej szefowej garkuchni prezesa do tego co ponoć rzeczywiście potrafi, czyli gotowania zupy pomidorowej i smażenia mielonych.

Gdyby to zrobili mieli by prawo z czystym sumieniem mówić, że rzeczywiście ich ideały to walka o wolność, demokrację, prawa i swobody obywatelskie na całym świecie.

Jak na razie są to deklaracje bez pokrycia.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

„Skrupulatnie ważył i kalkulował warianty…”

Następny

Bystro!