8 listopada 2024

loader

Dolce vita

Wikipedia Commons

Faszysta myśli fiutem. Jak fatalna to w gruncie rzeczy strategia wie każdy, już trochę ogarnięty mężczyzna. Ale faszysta jest najmniej facetowatą istotą na świecie. Nazywanie go mężczyzną nie byłoby komplementowaniem na siłę, a czystą konfabulacją. Uprzejmie przypomnę, że posiadanie penisa nie czyni z mężczyzny mężczyzny. Niektórzy wciąż o tym nie wiedzą. Najczęściej ci, którzy składają się z samego ciała jamistego. Ludzkie fiuty kiepsko kończą, niektóre drastycznie kiepsko. Jak na przykład Mussolini, rozstrzelany i powieszony głową w dół z daszku mediolańskiej stacji benzynowej – takie „dolce-vita” czasów przełomu. 

Przy fantazjach o „rzymskich wakacjach” obecnie trzepie sobie Robert Bąkiewicz. Oznajmił na twitterze, że wierzy, iż za rok – 11.11.2023 – jednak spotka się z pewną kobietą… Równaj szereg, ptaszku maleńki. Aż 365 dni wyczekiwania na idealną randkę z premierką Włoch! Bąkiewicz, niesiony jednym z bąków ambicji, zainwestował w płaszcz typu Covert Coat i proszę: premiery się odezwały. Proponuję jeszcze dokupić sobie czarną fedorę jak Marek Suski. Aby nosić ją tak fikuśnie niby pisowski parlamentarzysta należy wydać komendę zaprzyjaźnionemu psu: żuj! Plus taki, że do tej czynności nie potrzeba pieskowi obcinać pazurków… Biję się, chłopie, w chudą pierś, bo oto przyszło mi na myśl takie powiedzenie, bardzo, bardzo brzydkie. Brzydkie, bo noszące znamiona ordynarnego klasizmu: „ubrał się jak stróż w Boże Ciało”, to znaczy w Narodowe Święto Niepodległości. Cały problem z Bąkiewiczem polega na tym, że kiedy zaczyna się przeszukiwać internet rzekłabym – w intencji kolegi – wyszukiwarki pokazują jedno wielkie ZERO. Stąd powyższy opis, bo aksamitny kołnierzyk zreformowanej dyplomatki ma więcej charakteru i charyzmy od całego Robercika. A Robercik miesza, bo nie wie, że mu mieszać pozwalają. Teraz został wydymany przez blondynkę i nawet tego nie poczuł. Mój klasizm, z którym uporczywie walczę, to nic w porównaniu z klasizmem ministra Glińskiego i jego kolegów. Czy Bąkiewicz – pod rozchylonymi połami płaszcza – skrywa zraniony, zakompleksiony umysł? I stąd ta rozpaczliwa potrzeba przynależności, w tym wypadku do ruchu, który obdziera nie tylko z resztek indywidualizmu, godności, ale i człowieczeństwa. Oferującego za to mit o prawdziwej męskiej witalności. Ostatecznie lepiej byłoby wziąć viagrę i pomalować sobie świat na niebiesko, a nie spuszczać na własny łeb brunatną zasłonę. Z szmatą na głowie nie sposób dostrzec, że faszyzm idzie ramię w ramię z kapitalizmem. A kapitalizm dyma biednych, sfrustrowanych i okłamywanych młodych mężczyzn, którzy później ochoczo na platfusach drepczą za Bąkiewiczem. Rzekłabym: nie tędy droga, chłopcy, nic nie zyskujecie poza tym, że wywalona w narodowy uniesieniu petarda może wam pourywać paluchy. A kciuk to może się znowu przydać… W dodatku idea życie przeżytego, a nie życia straconego ostatecznie może wam się spodobać. Generalnie socjaliści nie wysyłają narybku na wojnę o sporną miedzę, z której to wojny wraca się sztywnym, ale w czarnym worku. Faszyści za to mają w tym kierunku pewną patologiczną tendencję… „Niewinne” pokrzykiwanie o wolności i narodzie może skończyć się w kamaszach. Ślubowanie NMP jest mocno przereklamowane, skoro w okopach krzyczy się: „mamo, mamo” – jednak mając na myśli tę jak najbardziej matkę ziemską – z ciała, krwi, troski o obtarte kolana i zagilone nosy.

Bąkiewiczowi – tak czy siak – powinna towarzyszyć myśl, że jednak nie jest Mussolinim. I nigdy nie będzie. Nawet jeśli tekst listu od włoskiej premierki zaczyna się od słów „Egregio Presidente”… Ja rozumiem, że po takim wstępie Robercikowi mógł się zadek ścisnąć z wielkiej rozkoszy! Ale dalej Giorgia Meloni napisała: „Dziękuję za Pana wiadomość ze słowami zachęty, które z całą pewnością były dobrą wróżbą na wybory parlamentarne 25 września. Niestety najbliższe zobowiązania instytucjonalne, związane z rozpoczęciem działalności mojego rządu uniemożliwiają mi przyjęcie waszego zaproszenia [na Marsz Niepodległości]. Życzę wam sukcesu manifestacji i korzystam z okazji, by ponowić moje uczucia przyjaźni dla narodu polskiego”. W tłumaczeniu z kurtuazyjnego na szolcowy brzmi to tak: „Włazidupcu, z brunatnej randki będzie – Grosses Nichts. Spierdalaj teraz, za 365 dni toże i na wieki wieków, comprende?”

Izabela Szolc

Poprzedni

7-8 listopada 2022

Następny

Bajka o wolnościowym kapitaliście