Pani sędzia TK, dr Krystyna Pawłowicz, na prawicy nazywana profesorem, bawiła u wód. „Malinowe dwory” to sieć luksusowych hoteli SPA i do tego bardzo drogich. W jednym z nich pani sędzina zażywała tych luksusów, by podreperować zdrowie. Pani Pawłowicz lubi luksus.
Kilka lat temu zażyczyła sobie przelot do Japonii I klasą, bo nie chciała gnieść się z rodakami w klasie ekonomicznej. Kosztowało to podatników krocie. Pewnie wydanie słynnego wyroku tak zrujnowało jej ciało lub duszę. Czy była tam legalnie to mniej istotne. Co innego zwróciło moją uwagę. Sędzia Pawłowicz miała w hotelu obstawę Służby Ochrony Państwa. Niestety w hotelu coś tam się zapaliło. Ochroniarze pani sędziny szybko pojawili się, zapakowali chronione ciało do niemieckiego BMW i szybko oddalili się.
Po paru godzinach, kiedy zagrożenie minęło chronione ciało zostało przywiezione, też tym niemieckim autem. Celowo podnoszę temat niemieckich aut. Politycy PiS, przy każdej, nadążającej się okazji, starają się ubliżać Niemcom i ich poniżać. Nie przeszkadza im to jednak, by swój komfort jazdy i bezpieczeństwo powierzać właśnie Niemcom.
To jakiś rodzaj schizofrenii. Mogliby przecież politycy tej partii jeździć amerykańskimi czy angielskimi samochodami. Ale nie, PiS-owskie cztery litery najlepiej czują się w niemieckich limuzynach. Zatem niemieckie auto i co najmniej dwóch ochroniarzy wspierają kurację sędziowskiego ciała. Na nasz koszt.
Pani sędzia ma przyznaną ochronę, bo jest osobą wyjątkowo nielubianą przez obywateli. Podejrzewam, że ona też generalnie nie lubi ludzi. Pewnie dlatego, podobnie jak jej szef, wybrała życie w samotności. Są jednak tacy wyborcy, którzy głosują na polityków, którzy ich (wyborców) nie lubią. Trudno dociec dlaczego. Występuje tu podobny przypadek jak z niemieckimi autami. Niemców PiS nie lubi, ale zakochane jest w ich autach.
Niestety, spalenie się kawałka hotelu zakłóciło luksusowy pobyt pani sędzi i ratowanie zdrowia może potrwać dłużej. Tanio nie będzie.