Od kilku dni środowiska ekstremalnej prawicy, a zatem prorządowe, oraz reprezentanci rządu strasznie pomstują na akcję Bartosza Kramka, wiceprzewodniczącego tej Fundacji. Chodzi o wpis na FB, w którym w 16 punktach Kramek nawołuje do akcji obywatelskiego nieposłuszeństwa, których celem miało by być obalenie rządu.
Istotnie, niezręcznie to zabrzmiało: organizacja, w której władzach zasiadają obywatele obcego państwa, doradza antyrządowe akcje, opierając się na doświadczeniach ukraińskiego Majdanu. Tego samego, który po pierwsze obalił legalny rząd ukraiński (skompromitowany do szpiku kości, ale jednak) i wyniósł do władzy siły, które dzisiaj nie potrafią dotrzymać obietnic złożonych swoim obywatelom. Odwoływanie się do dość krwawych wzorców przejęcia władzy, jak to miało miejsce na Ukrainie, obecnie w Polsce rzeczywiście może wywołać niedobre skojarzenia, które zresztą natychmiast urzeczywistniły się w mózgach ludzi związanych z obecnym rządem.
„Ostatnie działania Fundacji oraz Bartosza Kramka, zasiadającego w jej władzach, budzą wątpliwości dotyczące naruszania statutu Fundacji, a nawet polskiego prawa” – zwrócił się z wnioskiem do MSZ koordynator polskich służb specjalnych Mariusz Kamiński. MSZ czym prędzej wystąpił do władz skarbowych o zbadanie finansów Fundacji.
– Z jednej strony wyłaniają się jakieś dziwne pieniądze ze Wschodu, z drugiej strony pewnego amerykańskiego podmiotu gospodarczego, który jest związany ze środowiskami lewicowymi, lewackimi, tam jest taka wizja lewicowego przebudowania całego świata – mówił mistrz teorii spiskowych i doradca prezydenta RP Andrzej Zybertowicz.
Żebyśmy mieli jasność – uważam Fundację Otwarty Dialog za organizację szkodliwą, ślepo i bez zastanowienia reprezentującą interesy liberalnych środowisk Zachodu, dla których Ukraina jest tylko pionkiem w globalnej grze. Fundacja popiera ich interesy szkodząc procesowi pokojowemu na Ukrainie. I teraz jeszcze wychodzi nas to, że miesza się w wewnętrzne sprawy Polski.
Ale zaraz… A co Jarosław Kaczyński robił na Majdanie 1 grudnia 2013 roku? Czy zaprosił go rząd Wiktora Janukowycza, wciąż jeszcze wtedy sprawujący władzę? Nie, Jarosław Kaczyński przyjechał popierać demonstrantów na Majdanie i zachęcać do obalenia rządu. Bo czym innym jak nie taką zachęta były słowa do uczestników agresywnych demonstracji „Idźcie tą drogą, a z całą pewnością zwyciężycie”? Straszył Janukowycza słowami, że nigdy nie zostaną zbawieni. Kończył przemówienie okrzykami upowskiej proweniencji „Sława Ukrainie, herojam sława” stojąc obok lidera skrajnie nacjonalistycznej partii Swoboda.
Jego wizyta wówczas wywołała entuzjazm „Gazety Wyborczej”, która mianowała go patriotą, a część polityków PiS ściśle współpracowała z opluwaną dziś Fundacją Otarty Dialog. Radek Sikorski gwarantował swoim podpisem porozumienia między Majdanem a rządem Janukowycza, by potem się z tych gwarancji wiarołomnie wycofać. Przypomnijmy sobie też rok 2004, kiedy na ten sam Majdan pielgrzymowali nie tylko Kaczyński, ale też Kwaśniewski i inni politycy w pomarańczowych szaliczkach. Za każdym razem nie było tak, że polscy politycy popierali stłamszona terrorem ogromną większość ukraińskiego narodu przeciwko garstce uzurpatorów, lecz popierali w imię interesów neoliberalnego Zachodu jedną połowę Ukraińców przeciwko drugiej połowie, bo tak mniej więcej rozkładały się siły. Nie mogli nie wiedzieć, że swoimi czynami gotują krwawą wojnę domową. Udało im się.
I teraz nagle przypomnieli sobie, że jak się Ukraińcy mieszają w wewnętrzne sprawy Polski to jest bardzo brzydko? Śmiechu warte.
Uczeni twierdzą, że zwierzęta od człowieka różni to, że nie potrafią przewidywać długofalowych skutków swoich działań. Jeżeli tak, to polska klasa polityczna powinna dzisiaj szczekać.