naklejki antyLGBT
Homoseksualizm jest uleczalny w tym samym stopniu co heteroseksualizm.
Podobnie jak inne cywilizowane kraje, Niemcy, czas jakiś temu, postanowiły obniżyć sobie PKB. Zakazały leczenia homoseksualizmu. Polski rząd taki głupi nie jest i w sprawie przerabiania gejów i lesbijek na heteryków, palcem nie kiwnie. Tak, jak w przypadku oszukujących ludzi firm od parafarmaceutyków i „chwilówek”. Rząd pozwala im nas łupić, byle rzetelnie rozliczały się z fiskusem. Tak samo z leczeniem homoseksualizmu. Zwłaszcza, że kasa za te terapie wędruje do instytucji bliskich Kościołowi katolickiemu.
Zupełnie niezła kasa. Gdyby przyjąć za seksuologami, że zadeklarowanych miłośników własnej płci jest u nas 2,5 miliona. I tylko co w 50 homosiu wzbudzi się wstręt do własnej orientacji, to już ma się 50 tysięcy osób gotowych zostawiać terapeutom pieniądze. A ponieważ terapia jest długa i nierokująca sukcesu, to przychody szarlatanów idą w miliony.
Formacja dewianta
Za odhomoseksualniaczami stoi u nas Kościół katolicki. Wyuczył się wmawiania poczucia winy na paniach, wymyślając syndrom poaborcyjny. Czyli coś, czego jeszcze 50 lat temu żadna kobieta po skrobance w Polsce nie odczuwała.
Te same mechanizmy psychologiczne są stosowane teraz w stosunku do części osób homoseksualnych. Tych słabszych psychicznie i wrażliwszych. To dla nich w katolickim „Miłujcie się” stoi taka oto definicja:
„Homoseksualizm jest zaburzeniem i swego rodzaju anomalią rozwojową. Nie ma absolutnie żadnych podstaw naukowych twierdzenie, że homoseksualizm jest tendencją wrodzoną. Pan Bóg stworzył nas heteroseksualnymi, a orientacja homoseksualna jest psychiczną dewiacją nabytą na skutek negatywnego wpływu środowiska”.
To taka sama prawda jak mówienie, że szczepienie niemowląt powoduje autyzm. Ale dzięki głupotom antyszczepionkowców, w Polsce już 30 tysięcy dzieci rocznie nie jest szczepionych. Z tego zaś wynika, że nawet największa bzdura może mieć dziś rzesze wyznawców.
A ta o homoseksualizmie, jako psychicznej dewiacji ma rozmiar Mount Everestu. Za opowiadanie takiego czegoś, w normalnych krajach od kilkudziesięciu lat wylatuje się z zawodu psychologa i psychoterapeuty. Bo od 30 lat w spisie chorób światowej Organizacji Zdrowia, nie ma po homoseksualizmie śladu.
Zupełnie inaczej niż w świętych księgach Kościoła katolickiego. W watykańskim Katechizmie stoi wciąż zdanie stanowiące bazę do wmawiania w homoseksualnych katolików winy. „Pewna liczba mężczyzn i kobiet przejawia głęboko osadzone skłonności homoseksualne. Skłonność taka, obiektywnie nieuporządkowana, dla większości z nich stanowi ona trudne doświadczenie”. I jeszcze takie, że „Osoby homoseksualne są wezwane do czystości”.
Grupą mości gejowie
Takie hasła, plus nawiedzona katolicko rodzina, i gej lub lesbijka mają wstępnie przeprany mózg, gotowy do wejścia na stronę homoseksualizm.edu.pl. Stronę – jak wskazuje „edu” – naukową. Na niej zaś baza adresów instytucji, które każdemu gejowi pomogą założyć prawdziwą rodzinę i mieć stadko dzieci.
W bazie reklama warszawskiej grupy „Nowe Drogi”, przekonanej, że „dzięki Bożemu wsparciu i fachowej pomocy ze strony ludzi, może doświadczyć znaczącej przemiany jakości swego życia”. „Nowe drogi” współpracują też z psychoterapeutami, pomagającymi w procesie zdrowienia”. Jest i odnośnik do strony grupy, a tam napis „NoweDrogi.com is for sale. Buy Now: $1995”.
Skoro nie w Warszawie, to może w Lublinie. „Głównym celem ODWAGI jest pomoc osobom o skłonnościach homoseksualnych w trwaniu w czystości i odrzuceniu homoseksualnego stylu życia. W ODWADZE istnieją też grupy terapeutyczne dla członków rodzin osób o skłonnościach homoseksualnych. Pomoc zainteresowanym jest udzielana również podczas spotkań indywidualnych, rozmów telefonicznych oraz drogą korespondencyjną”.
Ośrodek ODWAGA prowadzi oazowa Fundacja „Światło-Życie”. Zajęcia grupowe są w weekendy. A indywidualne po umówieniu się. Za jedno spotkanie z noclegiem, wyżywieniem i posługą księdza, ODWAGA winszuje sobie 180 zł. Na zajęciach nie ma psychoterapii jako takiej. Bo „ODWAGA nie jest po to, żeby zmieniać orientację, ale sposób życia – tak by był zgodny z Ewangelią niezależnie od psychoseksualnych odczuć. (Ale bardzo się cieszymy, gdy ktoś korzystający z naszej pomocy dojrzewa do heteroseksualności)”.
Pełen cykl zajęć grupowych to kilka wizyt. Prawie nikt nie przechodzi go w całości. Ludzie wykruszają się i miast chodzić na stadne pogadanki religijne, dostają namiary na specjalistów od indywidualnej psychoterapii. Ci zaś kasują po 120 zł za 45 minut pogadanki o seksualizmie.
Grupa PASCHA działa w Gdańsku, Krakowie, Warszawie, Wrocławiu i Katowicach. „Jest modlitewną grupą wsparcia dla mężczyzn borykających się z niechcianymi odczuciami homoseksualnymi, którzy pragną uzdrowienia z nich. Proces uzdrowienia dokonuje się poprzez doświadczenie Bożej miłości, modlitwę, pomoc kapłanów, psychologów, psychoterapeutów, mentorów, wolontariuszy, a także uczestników, którzy są już na drodze uzdrowienia”. Ciekawe z czego, skoro piszą: „Nikogo w grupie nie leczymy, ponieważ nie uznajemy homoseksualizmu za chorobę”.
To nie koniec niekonsekwencji. „Pomoc udzielana w grupie Pascha jest bezpłatna. Członkowie zobowiązani są jednak do opłacania miesięcznej składki w wysokości 15 zł”. W zamian za to spotykają się w jeden weekend w miesiącu. Żeby pogłębić swoją frustrację spowodowana byciem nienormalnym.
Pranie portfeli
Strona homoseksualizm.edu.pl promuje też Katolicki Ośrodek Psychologiczno – Pastoralny „Cyrenejczyk”. Ale na jego oficjalnej stronie nie ma o terapii antyhomo, ani słowa. Za to wśród obowiązków przyjmującego w niej pana Michała Przewoźnego – doradcy psychologicznego, terapeuty TSR – jak najbardziej. W ramach „terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach” niesie „pomoc mężczyznom o skłonnościach homoseksualnych”, a nawet prowadzi „ terapię przez Skype”.
Pani Ewa Nowodworska z Ośrodka, to „psychoterapeuta, teolog, trener umiejętności psychospołecznych, absolwentka studiów podyplomowych w zakresie Integralnej Profilaktyki Uzależnień oraz Psychologii Klinicznej. Ukończyła także czteroletnie Studium Psychoterapii przy Stowarzyszeniu Psychologów Chrześcijańskich w Warszawie oraz roczny kurs podstawowy z terapii poznawczo-behawioralnej. Ponadto odbyła szereg treningów i szkoleń kompetencyjnych. Pracuje pod superwizją. I jest certyfikowanym doradcą programu „Żywa nadzieja”. Przy tak wybitnych kwalifikacjach, nie dziwi, że pani Nowodworska pracuje „z osobami o skłonnościach lub tożsamości homoseksualnej”.
Natomiast ks. mgr lic. Andrzej Jankowski, teolog, psycholog ma w zakresie obowiązków, obok „problemów nastolatków”, również „problemy sfery seksualnej”. Za jedno spotkanie terapeutyczne wszyscy ci państwo chcą niewiele, bo raptem 70 zł. Ale już na pierwszym spotkaniu pragnący się wyzbyć pociągu do własnej płci osobnik, dowiaduje się, że cała terapia potrwa co najmniej pół roku i będzie wymagała 2 wizyt tygodniowo.
Ośrodek pomocy psychologicznej Stowarzyszenia Psychologów Chrześcijańskich Bednarska w Warszawie niesie pomoc w „homoseksualizmie i zaburzeniach seksualnych. Pomagać ma kilka osób. Jednak tylko jedna z nich, Lena Wojdan, z milionem certyfikatów psychologicznych na koncie, wpisała w swój „obszar pracy terapeutycznej” „problematykę osób o skłonnościach homoseksualnych i ich rodzin”. Cena jednej wizyty to 130 zł.
Chcą, to się leczą
Dyplomy, zaświadczenia i przynależności do organizacji psychologów, w tym przypadku są zastanawiające, bowiem każde szanujące się takie gremium, od lat podkreśla, że każdy psychoterapeuta deklarujący leczenie homoseksualizmu jest hochsztaplerem.
W 2016 roku Parlament Europejski przyjął raport, w którym m.in. zaleca się państwom Unii Europejskiej zaniechanie stosowania takich terapii. W marcu 2018 PE wręcz zaapelował do państw, aby zakazały leczenia homoseksualizmu.
Rok temu, we wrześniu w Genewie podczas posiedzenie ONZ-owskiego Komitetu ds. Praw Osób z Niepełnosprawnościami polski resortu zdrowia, oberwał za to, że rząd nie podjął działań, aby zapobiegać terapiom leczącym homoseksualizm.
Reprezentujący Ministerstwo Zdrowia Jakub Kubacki, nie skorzystał z okazji żeby po pisowsku obśmiać pomysł przepytywania przedstawiciela Polski i kazać ONZ zastanowić się, czy skoro homosiostwo nie jest żadną dysfunkcją, to rozmowa na ten temat powinna się odbywać w komitecie ds. niepełnosprawności. Zamiast tego odparł grzecznie, że „Ministerstwo nie posiada danych pozwalających na oszacowanie skali zjawiska – jedyne źródło, którym dysponuje, to doniesienia z mediów”.
Bo co miał powiedzieć? Że część kasy za leczenie gejów trafia do budżetu państwa jako VAT i PIT? A reszta, gdyby od skołowanych religijnie gejów nie trafiała do ludzi Kościoła, to musiałaby w inny sposób zostać zrekompensowana biskupom przez państwo?