Warszawiacy nie zrażają się gafami Patryka Jakiego. A naliczyć ich można naprawdę sporo.
Cóż, nie dziwi, że kampania Jakiego w badaniach opinii publicznych oceniana jest lepiej. Kandydat PiS może pozwolić sobie na rozmach. „Gazeta Wyborcza” wyliczyła mu kilka dni temu, za ile promocyjnych imprez płacił lokalne struktury radnych należących PiS. Być może tu upatrywać należy przyczyn tego fenomenu, że przyjezdny, który nie zna miasta ni jego problemów i nawet się z tym nie kryje, więcej – sadzi gafę za gafą – w sondażach wchodzi do drugiej tury i to w cuglach.
W środę 22 sierpnia media obiegła wieść, że oto sztabowców pana wiceministra głoszącego dumne hasło „Uczciwa Warszawa” złapano na Pradze Południe bez ważnego biletu. Jaki próbował również dawać istniejące już zniżki na komunikację weteranom powstania warszawskiego (nie zauważył bowiem, że skoro miało miejsce 74 lata temu to raczej jego uczestnicy są już wiekowymi seniorami grubo powyżej granicy 75 r.ż.).
Swoją prekampanię rozpoczął od promocji czeskiej, zamiast warszawskiej Pragi,później próbował przekupić warszawiaków, aby adoptowali psy i koty ze stołecznych schronisk w zamian za gratyfikację finansową/bony. Próbował przekopywać Wisłę i łączyć ją z Mazurami (niewykluczone zresztą, że ten pomysł zacznie być realizowany, gdyż na podobny wpadł minister gospodarki wodnej Marek Gróbarczyk).
Później były dwie linie metra w dwie kadencje. Aby ostatecznie zabrakło pomyślunku, że własnym współpracownikom wypada wykupić karty miejskie, skoro mają świecić przykładem w ramach „Uczciwej Warszawy”.
Jest ogromne rozczarowanie, choć niestety, zaskoczenia nie ma ni za grosz. W świecie, gdzie wybory prezydenckie w USA wygrywa Donald Trump, w naturalny sposób sprzedaj się bajki o 50 nowych liniach metra, byle odpowiednio nagłośnione. Nie doczekaliśmy się jednak merytorycznej odpowiedzi na coraz to nowe zarzuty Jana Śpiewaka, dotyczące udziału partii wiceministra Jakiego w dzikiej reprywatyzacji w stolicy.