Chciałoby się rzec: szewcze pilnuj swego kopyta, choć współcześnie to może być depaletyzator butelek szklanych. Po raz kolejny niedoszły senator i poseł SLD, na łamach lewicowej skądinąd gazety, obraża rozum, kpi z wiedzy historycznej, tumani młode pokolenie na temat realnego socjalizmu i Polski Ludowej. Szkoda medialnej przestrzeni na prostowanie błędów, którymi usiany jest słowotok biznesmena i intelektualisty Macieja Prandoty w poprzednim numerze Trybuny.
Po kolejnej lekturze to nazwisko budzi już tylko jedno skojarzenie. Jego historyczny słowotok może być przyczynkiem do debaty na temat tego, czym jest współcześnie lewicowość i czemu mają służyć lewicowe media. W prasie bywa rubryka p/t głos czytelników. Tam każdy szur może poza autocenzurą przelać na papier, co mu przyszło akurat na myśl. Ale ostatni popis sprawia wrażenie przemyślanej opinii. W takim razie skąd pytanie, czy Marks był idiotą naukowym, a Lenin masowym mordercą? Każdy może zadawać absurdalne pytania, tylko znający daną materię może na takie pytania próbować odpowiedzieć. Dodajmy, że według inżyniera Mamonia odpowiedzieć należy: tak. Całkiem niedawno na łamach Dziennika Trybuna Andrzej Wilk przypomniał nazwisko niemieckiego geniusza światowej humanistyki. Tak przynajmniej widział jego naukowe osiągnięcia ekonomista o niekwestionowanym autorytecie Joseph Schumpeter. Właśnie dlatego w plebiscycie Unsere Besten z r. 2003 telewizyjnej niemieckiej stacji ZDF, Karol Marks zajął trzecie miejsce (za Konradem Adenauerem i Martinem Lutrem). Czyżby myliło się 3 miliony Niemców, tylko polski inżynier mgr Mamoń znał trafną odpowiedź.
Geniusz Marksa
Przypomnę tylko, że przez kilka dekad wybitny polski socjolog Stanisław Kozyr-Kowalski pytał: gdzie jest Einstein humanistyki niemarksistowskiej. A ona starała się rozwijać w kontrze do marksowskiej „ortodoksji”. Nikomu się nie udało połączyć w jedną całość analityczną przyrody, gospodarki, sfery politycznej, i różnych dziedzin kultury duchowej. Co więcej, niemieckiemu geniuszowi udało się pokazać, jak one wszystkie razem są wprzęgnięte w wytwarzanie zysku i wartości dodatkowej dla prywatnych właścicieli środków gospodarowania. W tym także w firmie wzmiankowanego biznesmena. To codzienny egzamin teorii wartości Marksa, i codzienna weryfikacja jego ekonomii politycznej. Ciekawe, czy współcześnie bankierzy szwedzcy by go nagrodzili za to osiągnięcie naukowe tzw. ekonomicznym noblem. Dlaczego to tylko pytanie retoryczne, panie Mądraliński?
Lenin
Także Lenin został wciągnięty na listę hańby. Cóż z tego, że sięgnął po władzę leżącą na ulicy. Państwo carów legło w gruzach, chłopi dopiero czekali na sprawdzian swojej przedsiębiorczości, wszyscy mieli dość wojny i jej społecznych kosztów – wszechogarniającego kryzysu na peryferiach światowej gospodarki. Trudno przewidzieć ciąg dalszy radzieckiego eksperymentu, gdyby życia tego intelektualisty i polityka w jednym nie przerwała śmierć w styczniu 1924 r. Jego protagonistka Róża Luksemburga została zamordowana przez prawicową niemiecką soldateskę w styczniu 1919 r. W tym cały jest ambaras, kto przewodzi lewicy w zawsze trudnym historycznym momencie: Bill Clinton czy Bernie Sanders, Tony Blair czy Jeremy Corbyn. Teraz też klasy pracownicze świata, osłabione deregulacją swojego statusu, staną wobec planetarnego kryzysu, który przynosi kapitalizm wzrostu gospodarczego i masowej konsumpcji. Może teraz Elon Musk będzie nam przewodził, albo sztuczna inteligencja?
„100 milionów ofiar komunizmu”
Ostateczny argument antykomunisty to zawsze zbrodnie Pol Pota i słynna „czarna księga” ofiar różnych lewicowych reżimów. Przy czym one tylko się powoływały na Marksa inicjując modernizację, skok do nowoczesności z pomocą planowania i interwencjonizmu. Prandota operuje liczbą 100 mln ofiar bez żadnych historycznych relatywizacji. Np. gułagi to były obozy pracy jako element zagospodarowania pustkowia bogatego w surowce. To odpowiednik pierwotnej akumulacji kapitału z wykorzystaniem zniewolonej siły roboczej, dobrze znanej przecież z dziejów europejskiego i amerykańskiego kapitalizmu.
Co ma wspólnego rolnicza utopia Pol Pota z Marksem, który przecież cenił chytrość rozumu ludzkiego, która się wcielała w postęp techniki i produkcyjność pracy? O polityce rozwoju, uprzemysłowienia z wykorzystaniem interwencjonizmu państwa pisze się obszerne księgi, ukazując społeczne koszty przyśpieszonej industrializacji (np. Andrzej Karpiński, Prawda i kłamstwa o przemyśle, 2019; Adam Leszczyński, Skok w nowoczesność. Polityka wzrostu w krajach peryferyjnych 1943-1980, 2013; Mike Davies, Późnowiktoriański holokaust, 2022;William Dalrymple, Anarchia. Niepowstrzymany rozkwit Brytyjskiej Kompanii Wschodnioindyjskiej, 2022). Na każdej drodze postępu stoją i kamienie milowe, i krzyże. IPN pobiera spore kwoty za to, byśmy pamiętali o tym.
Ofiary kapitalizmu
Tu i teraz lepiej pomyślmy o tym, co przynosi milionom ludzi obecny, globalny, neoliberalny kapitalizm. A ofiar jest bez liku. Ponad dwa miliardy liczy sobie rezerwowa armia pracy. 3 mld ludności świata nie ma dostępu do elektryczności. W dniu, kiedy bogata Północ przeżywała tragedię zamachu na World Trade Center z głodu i niedożywienia zmarło na świecie 35 tys. dzieci poniżej 10. roku życia. Tego samego dnia na głębokim Południu, które z małymi wyjątkami jest do cna kapitalistyczne, zmarło 156 368 osób: z powodu gruźlicy, AIDS, biegunki, chorób dziecięcych, malarii, trądu, infekcji dróg oddechowych itd., itd. To dane specjalnego sprawozdawcy ONZ ds. Prawa do Wyżywienia Jeana Zieglera, cenionego szwajcarskiego socjologa. Tak się dzieje każdego dnia, nawet w czasie, kiedy firma Prandoty zaopatruje inne w aparaturę do etykietowania towarów, napełniania butelek napojami itd. Właśnie ten świat chce zmienić lewica: żeby na planecie pełnej zasobów ziemi i minerałów, a także mocy produkcyjnych dzięki osiągnięciom przyrodoznawstwa – nie umierały z głodu i niedożywienia miliony ludzi. Za ten historyczny skandal współodpowiedzialny jest już też Prandota.