Niedawna śmierć Grzegorza Walińskiego, wybitnego afrykanisty, wieloletniego ambasadora w Nigerii, a w ostatnich tygodniach obserwatora wyborów w Republice Środkowoafrykańskiej, skłania do pochylenia się nad statusem osób czarnoskórych w Polsce, w tym także nazw, określeń, synonimów – dotyczących ich karnacji i pochodzenia– w języku polskim. Ostatnia dyrektywa Rady Języka Polskiego odradza używania słowa „Murzyn”, szczególnie w sferze publicznej.
Zalecenie RJP wywołało kontrowersje, a w kręgach raczej prawicowych nawet oburzenie. Czy faktycznie słowo murzyn, (tak, można je też pisać małą literą), obraża? Wciąż jeszcze wiele osób mainstreamu używa go z lubością, przekonując, że jest słowem o znaczeniu neutralnym.
Słownik Języka Polskiego podaje jako jego pierwszą definicję:
1. Człowiek anonimowo wykonujący pracę za kogoś (czytaj dający się wykorzystywać).
Mamy też wiele innych powiedzeń związanych z murzynami:
– robić za murzyna
– sto lat za Murzynami
– śmierdzi jak w murzyńskiej chacie
–ciemno jak u Murzyna w dupie..
Często ludzie używający słowa Murzyn (tu wielką literą, jako określenie człowieka czarnoskórego) twierdzą, że nie robią niczego złego, ponieważ w ich intencji nie leży obrażanie kogokolwiek. Powołują się nawet na niewinny w ich przekonaniu wierszyk „Murzynek Bambo”.
A gdyby tak spróbować tę dziecięcą rymowankę trochę zmienić?
Polska językoznawczyni profesorka Katarzyna Kłosowska zaproponowała eksperyment myślowy, by głównego bohatera przekształcić np. na Polaczka Brajanka, uciekającego przed mamą, która goni go z kakao; on sam zaś obawia się sczernienia po wypiciu napoju. Nadal sympatyczny wierszyk dla pierwszoklasistów? Być może, ale Brajanek jest już w naszej świadomości dzieckiem z jakimś defektem umysłowym.
Wracając do słowa Murzyn, chyba najlepiej do tzw. intencji nadawcy komunikatu odniosła się pewna dziewczyna o afrykańskich korzeniach, w swej internetowej relacji; gdy ktoś jej powiedział, że przecież ,,to” słowo nie obraża, nastolatka dziarsko skwitowała – ja chyba lepiej wiem, co mnie obraża.
Dobrze spuentował takie dywagacje Piotr Jastrzębski, felietonista i reporter, również na łamach „Dziennika Trybuna” relacjonujący ostanie wybory w Republice Środkowoafrykańskiej, stwierdzając, że kiedy ktoś mówi: nie jestem rasistą, ale,.. to można tę wypowiedź skrócić usuwając partykułę ,,nie” i spójnik „ale”, a treść komunikatu pozostałaby ta sama.
Język nieustannie podlega ewolucji, niejednokrotnie służącej uwzględnianiu osób wykluczonych. Ta jakościowa zmiana inkluzywnie włącza (tworzy bezpieczną przestrzeń), dla osób będących do tej pory, na pewnym marginesie. Język ma potężną moc już dawno rozpracowali to kognitywiści – jak mówimy, tak myślimy, nie tylko Wittgenstein pojął, że granice naszego języka, są granicami naszego świata. Inaczej konotuje Murzyn, a inaczej osoba o ciemnym kolorze skóry.
Oczywiście zawsze mogą pojawić się głosy – hola, hola a ekonomia językowa? Po co mam się wysilać, skoro mogę użyć jednego słowa na M i po kłopocie? Niby tak, wszak kiedyś dziecko (osobę) z zespołem Downa (obecnie częściej używane – trisomią) nazywano krótko – mongoł, (dziś to słowo obrażałoby również osoby narodowości mongolskiej), a wyrazy: kaleka i ułomny, a nawet debil funkcjonowały również w książkach medycznych. Znaczenie odgrywa tu także pewna wrażliwość, empatia – czy naprawdę te dwie sylaby więcej w słowach: czarnoskóry czy Afropolak nas tak strudzą?
Mówiąc: osoba o ciemnym kolorze skóry – skupiamy się, przede wszystkim, na osobie (podmiocie), a nie na cechach go określających. Dlatego także słowo niepełnosprawny wychodzi z użytku, zastępowane zwrotem osoba z niepełnosprawnościami. Czy to się rodakom podoba czy nie, coraz więcej osób różnej narodowości będzie przyjeżdżać do Polski, tego trendu nie zatrzymają nawet panowie z celtykami, leżący Rejtanem na granicy, a „różnobarwnych” dzieci rodzić się będzie coraz więcej. Za 50 lat mówiąc ,,ten Murzyn” naprawdę nie będzie wiadomo, o kogo chodzi, liczba ciemnoskórych osób znacząco wzrośnie.
Pracujmy nad swoim językiem: nauczycielki nad językiem dzieci (celowo użyłam damskiej końcówki, w oświacie stanowimy znaczącą większość), aby (niech zabrzmi to górnolotnie) łączyć, nie dzielić społeczeństwo.