Jeszcze niedawno przedstawiane, także na niniejszych łamach, przewidywania, że PiS utrzyma władzę, określane było fantasmorgią. Dziś, coraz więcej sondażowi pokazuje, że to jest scenariusz całkiem realny.
Co ciekawe nie wynika on z faktu, że PiS nagle wystrzelił ze swoimi poparciem, aczkolwiek niektóre sondażowe nie pokazują. Wynika przede wszystkim z faktu, że zmalało poparcie Hołowni, PSL oraz niestety Lewicy. I wzrosło poparcie Konfederacji.
Żeby było jasne: aby PiS rządził z Konfederacją potrzeba im od 42-45% głosów poparcia. Jako że PiS ma żelazne 32% bez względu na to, co zrobi, a kilka procent może jeszcze ugrać, to Konfederacji w najlepszym wypadku potrzeba pewnie 10-12% poparcia. Na dziś, wedle sondaży ma 8-9%. Wygląda więc na to, że PIS z Konfederacją brakuje ledwie kilku procent, aby rządzić Polską. A jeszcze nie zaczęła się kampania wyborcza, gdzie PiS rozpocznie targetowanie transferami socjalnymi, a Konfederacja będzie uprawiać, ukochaną przez część Polaków, propagandę wolnorynkową.
Zbyt skrajnie?
Tak, wiem, głosy, że Konfederacja będzie rządziła pojawiły się od początku jej istnienia. Miało to wynikać z postępującej faszyzacji kraju i ogłupienia wyborców. Tymczasem okazało się, że pandemia, na której miała Konfederacja niebotycznie rosnąć oraz wojna z Ukrainą wcale im aż takiego wzrostu nie dały. Dlaczego? Ano dlatego, że Konfederacja ogrywała politycznie pandemię także poprzez kwestionowanie maseczek i szczepionek, a z kolei w czasie wybuchu wojny z Ukrainą część z Konfederatów poparła Rosję. Słowem, Konfederacja była nawet jak na Polskę partią zbyt skrajna.
Wszystko skończyło się jednak, gdy główną twarzą został Sławomir Mentzen. Nie tylko przestał opowiadać o Żydach, nie tylko umówił się z Korwinem, że go schowa do szafy, ale także zamknął front antyukraiński. Przede wszystkim jednak skupił się na propagandzie wolnorynkowej. Konfederacja to tylko wolny rynek, zdaje się głosić Mentzen, i to głównie w social mediach, gdzie siedzą młodzi wyborcy. Mentzen, a za nim także Narodowcy, starają się więc ukryć skrajne poglądy i sięgnąć po elektorat, który został po Nowoczesnej, Kukizie, częściowo Palikocie czy nawet Tanajno. Elektorat „antysocjalistyczny”, antysystemowy, antyartystyczny. Elektorat, karmiony coachingiem internetowym, elektorat incelski, elektorat drobnych wannabe milionerów, którzy serio wierzą, że jak tylko te okropne państwo zostawi ich w spokoju, to im się wreszcie uda.
Całkowite bankructwo
W spokoju Konfederację zostawiają też media. Nawet jeśli Konfederacja głosuje za pomysłem Kai Godek, aby karać za mówienie o prawie do aborcji, to dostaje się jedynie PiSowi. Tym samym media wciąż utrwalają obraz Konfederacji jako partii od niskich podatków doktora Mentzena. Nawet jeśli realizacja poglądów Mentzena (likwidacja ZUS, PIT) w kilka miesięcy oznaczałoby całkowite bankructwo kraju i dewastację jak po wojnie.
Rzecz jasna, nic jeszcze nie jest przesądzone. Nie wiadomo, jak będą wyglądały sondaże, gdy Hołownia zrobi jedną listę z PSL. Wadą poparcia dla Konfederacji jest popieranie ich głównie przez młodych, zwłaszcza mężczyzn. A ci, jak wiadomo, chodzą do wyborów niechętnie. Dodatkowo im Konfederacja wyżej w sondażach, tym bardziej do świadomości wyborców przebije się możliwość ewentualnej, niekoniecznie pożądanej przez wyborców, koalicji powyborczej. Narodowcy, którzy z Ziobrystami współpracują do dawana, aż na to przebierają nogami. Korwiniści do Mentzena już niekoniecznie. Tyle że koalicje zawiera się po wyborach, czyli wtedy, gdy wyborcy nie mają już nic do gadania. A przy skali rozkradania państwa przez PIS, Konfederaci szybko staną się dolarowymi milionerami. Więc Kaczyński będzie wart mszy, zwłaszcza gdy tą mszą będą wagony szabrowanych pieniędzy.