„Atak na kościół!” – już słychać rytualne wyparciowe wrzaski po publikacji TVN24 na temat mobberskich praktyk arcybiskupa Sławoja Głódzia.
Sławoj Leszek Głódź, obecnie metropolita gdański, a kiedyś biskup wojskowy zyskał sobie ksywę „Flaszka”. Zapewne nie bez powodu. Teraz chyba powstanie jakiś nowy pseudonim. Ujawniono, że znęcał się psychicznie nad innymi księżmi.
Telewizja TVN24 upubliczniła świadectwa księży, którzy zarzucają Głodziowi mobbing. Twierdzą, że doświadczyli poniżania i przemocy psychicznej ze strony metropolity gdańskiego. Jeden z mężczyzn miał nawet myśli samobójcze. O swojej sytuacji osoby pokrzywdzone przez arcybiskupa informowały dwóch nuncjuszy papieskich w Polsce, ale ich pisma pozostały bez odpowiedzi. W końcu sprawa dotarła do mediów. W reportażu Leszka Dawidowicza we wczorajszym (24 października) programie Czarno na białym padają bardzo mocne zarzuty.
– Przemoc, niszczenie, destrukcja – wyliczał jeden z rozmówców TVN24. To proboszcz z Trójmiasta; wyznał też, że miał z tego powodu myśli samobójcze.
– On potrafi publicznie człowieka zelżyć. (…) Księża są zwykłymi ludźmi. Nikt nie chce być publicznie upokarzany – podsumował.
Oto kilka innych wstrząsających fragmentów opowieści osób, które twierdzą, że były mobbowane przez Głodzia.
„Najbardziej jednak zapamiętałem zdanie, które przytoczyłem Ks. Arcybiskupowi podczas przesłuchania sub secreto – dupku jeden – jesteś gówno, jesteś jak to opakowanie, beczkę soli jeszcze musisz zjeść„.
„Pomijając cały szereg sytuacji, wymienię znamienną: kilka godzin po śniadaniu, podczas wprowadzenia relikwii św. Jana Pawła II do parafii w Kiezmarku (…) arcybiskup podszedł do mnie w zakrystii i nie wiadomo dlaczego skomentował poranny incydent, że źle jego zdaniem przyrządzonym jajkiem: nie potrafią jajka ugotować… – i tu dodał określenie cioty pierdolone. Zorientowałem się po kilku dniach, że posługa kapelana nie ma sensu. Poza tym po raz pierwszy usłyszałem, iż mam złożyć przysięgę, że wszystko co widzę i słyszę wewnątrz rezydencji, nigdy nie wyniosę na zewnątrz”.
„Ksiądz arcybiskup któregoś dnia przyniósł wagę, poprosił o wejście mnie i drugiego kierowcę, po czym powiedział: Jak przytyjesz kilogram, wypierdolę cię po roku.”
Pokrzywdzeni duchowni skarżyli się kolejno dwóm tzw. nuncjuszom apostolskim w Polsce czyli ambasadorom Watykanu. Salvatore Pennacchio oraz Celestino Migliore wiedzieli o sprawie, ale żaden z nich – jak twierdzą księża – nie kontaktował się z nimi, ani nie próbował nawet wyjaśniać sytuacji.
Ani obecny nuncjusz, ani sam Głódź nie odpowiedzieli na pytania, które postawili im dziennikarze TVN24.
Portal Gazeta.pl przypomina też, że metropolita gdański ma skłonności do przepychu i luksusu. W swojej rodzinnej wsi ma wielką posiadłość z pałacem. Ponoć sama działka warta jest ponad 1 mln zł. Również w obszarze znaczonym pseudnimem Głodzia obowiązuje zawsze towar wysokiej klasy. „Flaszka” – jak wynika z relacji rozmówców TVN24 – na imprezach polewał np. koniaki za 1 tys zł. I w ogóle imprezowicz z niego także pierwszorzędny. W 2013 r. dziennikarka Wprost w artykule pt. Cesarz Trójmiasta opisywała różne „barwne” ekscesy Głodzia. Np. o tym, że abp Głodź będąc pod wpływem alkoholu potrafił budzić w nocy kapelana i kazać mu grać na akordeonie.
Rozmówcy Magdaleny Rigamonti donosili o wielu potwornościach i niemoralnych zachowaniach tego człowieka.
„Ksiądz III służył u arcybiskupa. Był kapelanem. Przybocznym arcybiskupa. Kimś na każde zawołanie. I w kurii, w gdańskiej Oliwie, i w prywatnej rezydencji abp. Głodzia w Orunii, wyremontowanej przed dwoma laty, bogato wyposażonej, wystrojem przypominającej scenografię serialu Dynastia. Arcybiskup budził go w nocy, pijany, i kazał grać na akordeonie do tańca. Podczas pijackich biesiad wysyłał go do miasta na poszukiwania odpowiedniego gatunku kiełbasy, kazał nalewać alkohol, krzycząc: Co ty, k…, nawet nalać nie potrafisz!. Rano na kacu wzywał go, żądając actimelka i krzycząc: Bądź moim actimelkiem!. Upokarzał, wyzywał go, pomstował na jego rodzinę przy swoich gościach, często słynnych politykach różnych opcji. – Wiem, że ludzie z kurii próbowali zrobić z niego kogoś niezrównoważonego. A on sobie świetnie radzi. Uczy w szkole, jest uwielbiany przez młodzież i ma normalnego zwierzchnika, lokalnego proboszcza. Nie chce mówić, rozmawiać z mediami, bo pewnie się obawia, że w ten sposób po raz kolejny wypowie posłuszeństwo metropolicie. Wiem jednak, że na liście przewinień arcybiskupa umieści swoje zeznania – wyjaśnia ksiądz IV i dodaje: – Bo o tym, że taka lista powstaje, jest coraz głośniej. Ksiądz II z kolei wypytuje mnie, czy wiem, że taka lista już raz powstała, w Warszawie-Pradze, gdzie Sławoj Leszek Głódź był arcybiskupem. Część tamtejszych proboszczów wysłała skargi na biskupa do Watykanu. Procedura jest taka, że prosi się oskarżanego, aby odniósł się do stawianych zarzutów. I na tym sprawa stanęła” – można m. in. przeczytać w artykule we Wprost.
Degrengolada etyczna Głodzia nie powinna być więc nowością dla opinii publicznej. Nie tylko z powodu wcześniejszych publikacji w tygodniu Wprost czy w Gazecie Wyborczej. Również w filmie braci Sekielskich pt. Tylko nie mów nikomu Głódź przedstawiony jest jako jeden z głównych macherów jeśli chodzi o tuszowanie przestępstw seksualnych przeciwko dzieciom w polskim kościele katolickim.
„W materiale tym, obraz arcybiskupa metropolity gdańskiego Sławoja Leszka Głódzia został zakłamany i zmanipulowany w oparciu o anonimowe relacje uczestników programu oraz przy wsparciu niektórych duchownych. Odbieramy to także jako systemowy atak wymierzony w duchowieństwo i wiernych archidiecezji gdańskiej” – piszą m.in. w oświadczeniu duchowni archidiecezji gdańskiej, które przesłali Polskiej Agencji Prasowej 26 października.
Dokument ten podpisali m.in. tzw. biskupi pomocniczy oraz dziekani wszystkich dekanatów. Materiał na temat brutalnego postępowania abp. Sławoja Leszka Głodzia wyemitowany w ubiegłotygodniowym programie Czarno na białym – reporterskim magazynie TVN24 – określili mianem „pełnej agresji narracji, odbiegającej od rzeczywistości”. Tłumacząc z kulturalno-klerykalnego na prosty polski – zdaniem gdańskiej hierarchii był to kłamliwy atak na kościół.