8 listopada 2024

loader

Lekko nie było i lekko nie jest

Z prof. MARIANEM SZAMATOWICZEM, ginekologiem-położnikiem, pionierem polskiego in vitro rozmawia Krzysztof Lubczyński.

 

Jest Pan Profesor pionierem polskiego in vitro (1987) i wieloletnim szefem pierwszego de facto ośrodka zapłodnienia pozaustrojowego w Polsce, jakim była Klinika Ginekologiczna Akademii Medycznej w Białymstoku. Proszę opowiedzieć o początkach swojej działalności w tej dziedzinie…

Diagnostyką i leczeniem niepłodności zajmowałem się od dawna. W 1978 roku w literaturze medycznej pojawiły się doniesienia o możliwości zapłodnienia pozaustrojowego i o urodzeniu dziecka w wyniku takiego zapłodnienia. Zespół angielski – profesor Robert Edwards, noblista i doktor Patrick Steptoe uznawani są za pionierów nowego sposobu leczenia przypadków niepłodności, wcześniej traktowanych jako nieuleczalne. W niedługim czasie ukazały się kolejne artykuły o urodzeniu dziecka z zapłodnienia pozaustrojowego w Indiach, w Australii, w Stanach Zjednoczonych i w innych niż Anglia krajach europejskich. Z uwagą śledziliśmy te doniesienia naukowe. W 1983 r. w czasie mojego pobytu w Szwecji, gdzie przebywałem jako „visiting professor”, w ośrodku w Goeteborgu, zobaczyłem naocznie jak się pozaustrojowe zapłodnienie realizuje. Bardzo skrupulatnie wynotowałem, jakie urządzenia trzeba zorganizować i po powrocie do kraju podjąłem z moim zespołem decyzję, że tę nowoczesną metodę leczenia niepłodności będziemy realizować w Białymstoku. Było to, w owym czasie, bardzo duże wyzwanie, nie było łatwo, przeżywaliśmy chwile zwątpienia, ale ostatecznie się udało i w listopadzie 1987 roku urodziło się pierwsze dziecko po zastosowaniu metody in vitro w Polsce. Byliśmy niewątpliwymi pionierami w naszym kraju, mamy jako zespół duży wkład w rozwój metod wspomaganej prokreacji. Na dzień dzisiejszy, można śmiało powiedzieć, że poziom leczenia niepłodności w Polsce nie odbiega od standardów europejskich i światowych. Jest tylko jedna bardzo istotna różnica. Leczenie metodami wspomaganej prokreacji w Polsce nie jest refundowane i bariera finansowa dla par mniej zamożnych stanowi zasadnicze ograniczenie.

 

Ile dzieci urodziło się w Polsce z zapłodnienia n vitro?

Z reguły pada pytanie ile dzieci z zapłodnienia in vitro urodziło się w Polsce, na świecie, a ile w ośrodku białostockim. Najbardziej wiarygodne są dane publikowane przez ESHRE w odniesieniu do dzieci urodzonych na świecie i wskazuje się, że liczba ta na dzień dzisiejszy przekracza 7 milionów. W Polsce można mówić o kilkudziesięciu tysiącach. Ośrodki białostockie, bo obecnie jest ich trzy, pomogły doczekać się potomstwa kilkunastu tysiącom par. Najbardziej szczegółowe dane można przytoczyć z pisma Ministerstwa Zdrowia (wrzesień 2018), z którego wynika, że w wyniku realizacji programu finansowania in vitro w latach 2013 – 2016 urodziło się 21 666 dzieci. W tym miejscu można dodać, że liczba urodzeń żywych na jeden cykl po in vitro oscyluje w granicach 30 procent, znacznie więcej niż w rozrodzie naturalnym. Ale trzeba pamiętać, że w tym samym czasie odnotowujemy około 70 procent niepowodzeń, ze wszystkimi negatywnymi skutkami. Dlatego też wyzwaniem dla nowoczesnej medycyny rozrodu jest poprawa skuteczności leczenia, ale również poszukiwanie stuprocentowych tzw. predykatorów, pozwalających przewidzieć wynik naszego postępowania.

 

Na co może liczyć bezdzietna para małżeńska, para partnerska, a także samotna kobieta, którzy zgłoszą się do któregoś z ośrodków w Białymstoku? Jaką procedurę muszą przejść? Jakie kryteria wypełnić? I na jakie koszty muszą być przygotowani?

Jeśli zgłasza się para z problemami bezdzietności, to pierwszym bardzo istotnym etapem jest ustalenie przyczyny niemożności zajścia w ciążę. Rozród u człowieka jest procesem złożonym i ustalenie przyczyny nie zawsze jest możliwe, stąd też niemały odsetek przypadków niepłodności o nieustalonej przyczynie (unexplained infertility). Zespół Klinik Rozrodczości i Ginekologii w Uniwersyteckim Szpitalu w Białymstoku jest w pełni przygotowany i laboratoria są bardzo dobrze wyposażone aby prowadzić diagnostykę na bardzo wysokim poziomie. W zależności od rozpoznanej przyczyny, proponuje się leczenie bądź farmakologiczne, zabiegowe, bądź – wreszcie – metody wspomaganej prokreacji, które dla pewnej grupy przypadków są jedyną szansą na potomstwo, dla innej – szansą ostatnią.

 

Jak ocenia Pan aktualny stan uregulowania prawnego stosowania w Polsce metody in vitro i jakiego stanu prawnego Pan oczekuje?

W Polsce obowiązuje ustawa z dnia 25 czerwca 2015 r. o „Leczeniu niepłodności”. Ustawa ta nie jest tak restrykcyjna jak we Włoszech czy w Niemczech, nie ma zapisów tak liberalnych jak np. w Anglii, Belgii, Hiszpanii, w krajach skandynawskich itp., ale pod rządami tej ustawy przytoczone wyniki Rządowego Programu Leczenia Niepłodności udowodniły, że skuteczność leczenia za pomocą in vitro w Polsce może być bardzo wysoka. Artykuł 5. ust 1. zatytułowany: „Leczenie niepłodności” obejmuje sposoby leczenia a punkt 5-ty mówi: „Procedury medycznie wspomaganej prokreacji w tym zapłodnienie pozaustrojowe prowadzone w ośrodku medycznie wspomaganej prokreacji”. Wcześniej wspomniałem, że w Polsce zasadniczą przeszkodę w nowoczesnym leczeniu niepłodności stanowi bariera finansowa. Nie przytoczę szczegółowych danych, ale od kierowników ośrodków stosujących in vitro wiem, że liczba zabiegów radykalnie się zmniejszyła. I tutaj pomoc samorządów, na razie nielicznych, które finansują procedurę in vitro dla swoich mieszkańców posiada ogromne znaczenie. Mam nadzieję, że nowe samorządy bardziej zaangażują się w pomoc finansową tym z mieszkańców, którzy pragną i nie mogą doczekać się potomstwa.

 

Krytyka i ataki prawicowych polityków, wymysły w rodzaju „bruzdy księdza Longchamps de Bérier”, niechętna postawa Kościoła kat. – to tylko niektóre przeszkody na drodze do swobodnego rozwoju in vitro w służbie społeczeństwa i rodziny. Czy presja ideologiczna w tej mierze nadal jest tak silna, jak jeszcze kilka lat temu?

Prawicowi politycy i nie tylko, którzy nie akceptują metody in vitro jako „nowoczesnego narzędzia” w leczeniu niepłodności, stosują bardzo niewybredną retorykę: o mordowaniu dzieci, o znamionach w postaci bruzdy, o licznych defektach itd. itp. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że na świecie żyje wiele milionów dzieci i ich szczęśliwych rodziców. Po prostu, nie uznają podstawowego prawa wynikającego z Uniwersalnej Deklaracji Praw Człowieka, że prawo do posiadania potomstwa jest podstawowym prawem człowieka. Chcą stosować w praktyce wykładnię teologiczną, która daje prawo do prokreacji, stwarza potencjalną szansę na bycie rodzicem w wyniku kontaktów seksualnych. Problem w tym, że dzieci po in vitro nie rodzą się w następstwie stosunków płciowych. Medycyna rozrodu zna wiele przypadków, że bez pomocy metod wspomaganej prokreacji nigdy nie urodzą się dzieci. Ocenia się, że może to być około 60 procent niepłodnych par. Obowiązkiem lekarza jest takim parom pomagać przy wykorzystaniu najnowszych metod leczenia. Nagroda Nobla za pozaustrojowe zapłodnienie została przyznana za największe osiągnięcie medycyny klinicznej XX wieku.

 

Jakie są w związku z tym perspektywy metody in vitro w Polsce?

Odpowiedź na pytanie o perspektywy metody zapłodnienia in vitro w Polsce będzie miała charakter dwuczęściowy. Wcześniej już wspominałem, że poziom leczenia niepłodności w naszym kraju metodami wspomaganej prokreacji w pełni odpowiada standardom europejskim i światowym. Ośrodki wykonujące tę procedurę są bardzo dobrze wyposażone a kadra ma wysokie kwalifikacje zawodowe. Natomiast pozostaje kwestia jej dostępności, uwarunkowana kosztami procedury. Poprzedni Minister Zdrowia, pan Konstanty Radziwiłł, zlikwidował Rządowy Program wsparcia finansowego leczenia niepłodności na dalsze 3 lata, tłumacząc decyzję brakiem poparcia społecznego dla metody in vitro w Polsce. Jest to o tyle nieprawdziwe, że jak wynika z raportu CBOS-u (2015), leczenie niepłodności metodą in vitro popiera w Polsce 77 procent ankietowanych. Ponadto, pan minister Radziwiłł zaakceptował tzw. „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”. Program mówi o zwiększonej dostępności do wysokiej jakości świadczeń z zakresu diagnostyki i leczenia niepłodności, ale w rzeczywistości jest to zakamuflowany sposób finansowania pseudonauki jaką jest naprotechnologia. Stawia się rozpoznanie przyczyny niepłodności, ale w żadnym stopniu nie dopuszcza stosowania in vitro w przypadkach tego wymagających.

 

Pana syn, profesor Jacek Szamatowicz kontynuuje Pana dzieło…

Syn mój od czterech lat kieruje kliniką Ginekologii i Onkologii Ginekologicznej. Nie jest on moim bezpośrednim „spadkobiercą”, bowiem wcześniej przez 8 lat kierownikiem tej kliniki był profesor. Piotr Knapp. Moja kadencja to lata 1984-2005. Oczywiście prof. Jacek Szamatowicz aktywnie działa na polu leczenia niepłodności pracując w Centrum ARTEMIDA oraz wykonując procedury zabiegowe w laboratorium w Szpitalu Klinicznym.

 

Dziękuję za rozmowę.

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Dość POPiSów

Następny

Urban vs. Jezus

Zostaw komentarz