Sejmowa Lewica stanęła po stronie mediów protestujących pod hasłem „Media bez wyboru” .
W tej sprawie Lewica mówi jednym głosem z Koalicją Obywatelską i PSL i nie ma wątpliwości, że celem projektu opodatkowania wpływów z reklam, choćby chodziło na początek tylko o wpływy najwyższe, jest ograniczenie finansów mediów i doprowadzenie do sytuacji, w której sprawnie działąją tylko media państwowe, czyli na dzień dzisiejszy – jednoznacznie prorządowe.
Lewica nie zamierza likwidować mediów publicznych, niezależnie od tego, jak wygląda ich poziom pod rządami PiS. Jej celem jest uzdrowienie tych podmiotów, by naprawdę realizowały misję, budując świadomość społeczną.
– Zjednoczona Prawica wie doskonale, że sondaże im spadają, że nie radzą sobie z pandemią, a społeczeństwo jest coraz bardziej wkurzone. Zatem za pomocą kasy chcą wziąć pod but niezależne media – mówił podczas konferencji prasowej poseł Krzysztof Gawkowski. Akcentował, że bez pieniędzy nie ma mediów, a bez nich z kolei demokracji.
– Kilka najbliższych miesięcy zdecyduje o tym, jak będzie wyglądała w Polsce demokracja. Jarosław Kaczyński bierze silny zamach, którym chce powalić niezależne media i następnie drogą Węgier zbudować media zależne od władzy. – prognozował Gawkowski. Zapowiadał, że w celu ratowania pluralizmu w przestrzeni informacyjnej Lewica może współpracować nawet z diabłem.
Sekundował Gawkowskiemu poseł Andrzej Rozenek, z zawodu dziennikarz. – Z przerażeniem patrzę na to, co PiS robił przez ostatnie 5 lat swoich rządów. Polska w rankingu wolności mediów spadła z 18 miejsca w 2015 r., na 62 w 2020 r. W zasadzie to powinien być cały komentarz do tej sprawy, ale to nie wystarczy. Widzimy, że trwa domykanie systemu – podsumował. Natomiast przedstawicielka Lewicy Razem Dorota Olko przypomniała, że prawdziwy podatek od gigantów został już zaproponowany przez Lewicę. Chodzi o ustawę o podatku cyfrowym, której jednak dotąd nie nadano nawet numeru druku sejmowego.