8 listopada 2024

loader

List otwarty

Warszawski strajk Kobiet do senatora Bogdana Borusewicza

17 stycznia 2018 roku gościem Jacka Żakowskiego w Rozmowie Dnia, na antenie Superstacji, był Bogdan Borusewicz. Pierwsza część spotkania dotyczyła Czarnej Środy – kontynuacji ogólnopolskiego zrywu, w wyniku którego na ulicach ponad 50 miast w Polsce i poza jej granicami odbyły się protesty przeciwko haniebnym wynikom głosowań nad obywatelskimi projektami ustaw (10 stycznia 2018, projekt Ratujmy Kobiety oraz Zatrzymaj Aborcję). Wypowiedzi Senatora Borusewicza były oburzające i obraźliwe dla tysięcy Polek.
Czarna Środa organizowana była przede wszystkim przez aktywistki identyfikujące się z Ogólnopolskim Strajkiem Kobiet. Także w miejscowościach, w których nie ma lokalnych oddziałów Platformy Obywatelskiej czy .Nowoczesnej. Dzięki formule „full logo”, jaką przyjęłyśmy w Warszawie, widoczne były flagi Strajku Kobiet, Protestu Kobiet, Dziewuch, Razem, Zielonych, Inicjatywy Polska, Inicjatywy Pracowniczej, flagi tęczowe i wiele innych. Jesteśmy dumne, że nasz protest wsparli studenci Uniwersytetu Warszawskiego, dla których ważne są równość i solidarność i którzy angażują się w inicjatywy antyfaszystowskie lub reprezentują społeczność queer. Wyszli pod czerwonymi sztandarami – barwą światowych ruchów socjalistycznych, między innymi Polskiej Partii Socjalistycznej Józefa Piłsudskiego. Szanujemy to, że sam nie zamierza Pan pod taką flagą występować – w demokratycznym kraju, jakim jeszcze według Konstytucji jest Rzeczpospolita Polska, ma Pan taką możliwość. Nazywanie „kiksem” głosowania przez posłów Platformy Obywatelskiej przeciw przepuszczaniu projektu obywatelskiego do prac w komisji, jest dość absurdalne. Na tym etapie nikt nie wymagał od posłów głosowania za projektem Ratujmy Kobiety, a jedynie zgody na jego dalsze procedowanie. Oznaczało to możliwość zgłaszania własnych poprawek oraz umożliwienie prowadzenia publicznej dyskusji, m.in. na temat edukacji, opieki prokreacyjnej, bezpieczeństwa naszych rodzin.
Szczególnie oburzył nas fakt traktowania ogólnopolskiej, społecznej inicjatywy jako spisku dwóch partii politycznych, tj. Razem i SLD. Kiedy latem i zimą stałyśmy pod Senatem, często Pan do nas wychodził, zna Pan nasze twarze i widział autentyczne zaangażowanie w obronę praworządności w Polsce. Tym bardziej jest nam przykro słyszeć teraz z Pana ust podobne insynuacje. Czas zrozumieć podstawową zasadę: politycy są dla obywateli, nie obywatele dla polityków. Zdajemy sobie sprawę z tego, jak trudne może być pozbywanie się pewnych przyzwyczajeń, powiedzmy to jednak głośno: kobiety nie są i już nigdy nie będą narzędziem w rękach polityków. Nie zgadzamy się na przedmiotowe traktowanie kobiet – nie Polek, nie „waszych sióstr, żon, matek”, ale nas wszystkich, bez względu na narodowość, pokrewieństwo czy tożsamość. Będziemy Was – jak wszystkich – punktować, a wnioski wyciągać przy urnach. Nie ma taryfy ulgowej.
Powiedział Pan: „Ja wiem, jaka jest intencja polityczna. To przecież nie chodzi o tą ustawę”. Panie Marszałku: skończyły się czasy, kiedy mężczyźni tłumaczą kobietom, co rzeczone mają na myśli. Nasze intencje zostały jasno wyrażone w projekcie, z którym miał Pan – mamy nadzieję – okazję się zapoznać. Doskonale wiemy, w jakim celu organizujemy demonstracje, co i do kogo na nich mówimy. Wiemy też, pod jakim projektem zbierałyśmy podpisy. Wiemy także, czym jest pogarda i odzieranie z godności, gdy decydujemy się na macierzyństwo. Wiemy, co w XXI wieku, w Europie, powinno być normą, a nie przywilejem. Przykre jest to, że w swoim „zapętleniu” stracił Pan zrozumienie, czym są ruchy społeczne. Przełom w walce o prawa obywatelskie dzieje się na pana oczach, a Pan w naszych działaniach widzi rzekomy atak ze strony partii, które nie miały z protestem nic wspólnego (w stolicy organizował go samodzielnie Warszawski Strajk Kobiet). Takowe są owszem w komitecie Ratujmy Kobiety, ale on nie był ani inicjatorem, ani organizatorem Czarnej Środy.
W wypowiedziach polityków, głównie mężczyzn, pojawiają się najczęściej dwa słowa związane z aborcją: „kompromis” i „referendum”. Trudno nazwać kompromisem prawo, które zostało ustanowione przy tak dużym sprzeciwie społecznym. Był to w dodatku układ między politykami a hierarchami kościoła katolickiego. Episkopat nie powinien być instytucją, której stanowisko stanowi dla polityka jakikolwiek wyznacznik. Twierdzi Pan, że sprawa aborcji jest „wewnętrzną, naszą” i nie wiąże się „z konwencjami, które przyjęliśmy”. Dostęp do bezpiecznej aborcji to jedno z praw człowieka, a jego brak uważany jest za formę terroru. Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał już dwa wyroki z tym związane w sprawie Polski. Nie zgadzamy się na referendum, w którym będzie się decydowało, czy kobieta ma prawo rozporządzać własnym ciałem, ergo: czy zasługuje na prawa człowieka. Idąc tym tropem, można by zaproponować kolejne: czy kobieta powinna samodzielnie prowadzić samochód? Według Pana „nie można co jakiś czas wracać do tej kwestii”. Nie pozwolimy zamieść sprawy naszych praw reprodukcyjnych pod dywan i owszem, będziemy do niej wracać i do skutku przypominać o tym, co nam się bezdyskusyjnie należy.
Chcemy wiedzieć: czym dla opozycji parlamentarnej są ruchy obywatelskie? Czy tylko narzędziem, gdy ich potrzebujecie czy realnym głosem, z którym się liczycie? Podczas protestów w grudniu 2016 i lipcu 2017 chętnie Pan z nami rozmawiał, pokazywał się publicznie. Szkoda, że tym razem nie chce Pan usłyszeć naszego głosu.

trybuna.info

Poprzedni

W sprawie dekomunizacji

Następny

Nie odpuszczę Czarneckiemu