Projekt długo przygotowywanej i oczekiwanej przez lokatorów ustawy reprywatyzacyjnej ciągle nie powstał. Projekt, który miał dać namiastkę sprawiedliwości przynajmniej niektórym lokatorom, już dwa razy spadł z porządku obrad sejmowych. Przypadkiem dowiedzieliśmy się, jako społeczeństwo, dlaczego. Otóż interweniował brytyjski ambasador.
W poniedziałek 27 lipca na posiedzeniu brytyjskiej Izby Lordów debatowano nad sprawą wypełnienia przez Polskę deklaracji z Terezina z 2009 roku, dotyczącej uregulowania statusu majątku ofiar Holokaustu. Temat ten poruszano na forum brytyjskiego parlamentu już wielokrotnie, dyskusje zawsze kończyły się jedynie krytyką bezczynności Warszawy i narzekaniem na brak postępów w sprawie.
Niespodzianka
Tym razem czekała jednak na członków Izby niespodzianka. W toku debaty lord Pickles, pełnomocnik brytyjskiego rządu ds. Holokaustu, opowiedział zebranym o zaskakującej skuteczności brytyjskiego ambasadora w Warszawie Jonathana Knotta. Ujawnił przy tym szczegóły jego rozmów z polską marszałek Sejmu, Elżbietą Witek z PiS.
,,Jego spotkanie w zeszłym tygodniu z marszałek Sejmu pomogło utorować drogę do wycofania ustawy o prawach majątkowych Warszawy z izby niższej” – powiedział lord Pickles. Sejm miał bowiem głosować nad ustawą wniesioną w połowie czerwca przez PiS w ostatni piątek. Jednak nieoczekiwanie, już w trakcie głosowań, spadła ona z porządku obrad. Marszałek Witek tłumaczyła to… uroczystością upamiętniającą Rząd Obrony Narodowej, w której brali udział przedstawiciele klubów. Pisaliśmy o sprawie w „Dzienniku Trybuna”.
Nie była to pierwsza taka sytuacja – na poprzednim posiedzeniu projekt tej ustawy również został wycofany z porządku obrad ,,z braku czasu”. To wyjaśnienie wręcz obraźliwe dla organizacji lokatorskich, które od lat poszukują wśród polityków choćby namiastki sprawiedliwych rozwiązań. Dyskusja w brytyjskiej Izbie Lordów pokazała nam prawdziwe motywy zwłoki. Jeszcze bardziej kompromitujące.
Rząd klientów
W starożytności królowie – klienci Imperium Rzymskiego prześcigali się wzajemnie w ogromie przepychu swoich pałaców i kwiecistości tytułów monarszych – wszystko to tylko po to, żeby odsunąć od siebie (i poddanych) świadomość, jak bardzo mało znaczą i są całkowicie zależni od najmniejszego choćby skinięcia cesarskiego namiestnika. Rząd PiS – u postępuje dokładnie tak samo.
Chełpliwy, gdy deklaruje sloganową ,,walkę w obronie cywilizacji łacińskiej”, w panice chowa głowę w piasek, gdy trzeba stanąć w obronie lokatorów przed naciskami z zagranicy i raz na zawsze zakończyć ich dramat. Wojowniczy, gdy szczuje na bezbronne mniejszości, niczym skarcony uczniak chyli pokornie głowę, kiedy amerykański wiceprezydent rozkazuje mu wycofać się z podatku cyfrowego. Nadęty, gdy ogłasza kolejną bezsensowną i służącą wyłącznie propagandzie inwestycję, a potulny i uniżony, gdy Georgette Mosbacher wydaje mu polecenia i dyktuje polską listę leków refundowanych.
Śmieszno i straszno
Doprawdy, zabawnie słucha się tych relacji, jak to licytujący się na co dzień w mediach na dumę, znaczenie i podmiotowość czołowi politycy partii rządzącej za kulisami wcielają się w rolę usłużnych lokajów zagranicznych urzędników i ambasadorów. Przestaje być jednak do śmiechu, gdy zdajemy sobie sprawę, iż serwują oni swoim panom na tacach los wyrzucanych na bruk lokatorów, obywateli okradanych przez niepłacące podatki wielkie korporacje i chorych czekających na niezbędne leki.
To właśnie cały PiS – silny wobec słabych, słaby wobec silnych. Wstaje z kolan i głośno o tym trąbi tylko po to, by wiernopoddańczo paść nad twarz przed nowymi/starymi panami. Wyciągnął temat lokatorów w kampanii wyborczej, gdy czuł, że może zdobyć dodatkowe głosy, ale natychmiast z niego zrezygnował, gdy dyplomata poważnego zachodniego państwa tupnął nogą.
Sprawa ustawy – powtórzmy, nawet nie reprywatyzacyjnej, bo odnoszącej się do bardzo wąskiego wycinka reprywatyzacyjnuch problemów – tylko po raz kolejny potwierdza, ile warte jest całe to wstawanie z kolan. Co by dopiero było, gdyby polski parlament naprawdę spróbował kompleksowo rozwiązać problem reprywatyzacji?!